Ten czas spędzała na uboczu wraz z Pszczelą Dumą, która promieniała szczęściem. Nie za bardzo wiedziała co sprawiło, że humor przyjaciółki uległ takiej poprawie, ale skoro ona była radosna, to i ona czuła spokój ducha i zadowolenie. Szylkretka opowiadała właśnie o tym jak minęło jej polowanie. Chciała, aby wybrały się na następne razem, owijając swój ogon o ten należący do niej. W zasadzie... To mogły. Nie widziała w tym żadnego problemu.
— Ale na ryby — mruknęła do kotki, która przytaknęła jej łbem.
Była ładna pogoda, więc szkoda byłoby ją zaprzepaścić na zwierzynę lądową. Zamruczała, gdy przyjaciółka musnęła ją językiem po futrze na szyi. Lubiła jak czyściła tak jej sierść. Zawsze robiła to tak dokładnie, że sama nie musiała skupiać się na swojej pielęgnacji, ponieważ Pszczółka sprawiała, że wyglądała zawsze nieskazitelnie. I oczywiście jej to nie przeszkadzało. Była w końcu wspaniała.
Dojrzała kątem oka, że ktoś się w nią wpatruje. Jej wzrok spoczął na spojrzeniu Kawczej Łapy, która szybko zerwała kontakt wzrokowy.
— Patrz. Idzie dzieciak twojej uczennicy — usłyszała szept w uchu i zaraz zwróciła ponownie swój łeb w stronę uczennicy.
Zmrużyła oczy na kotkę, oceniając ją spojrzeniem. Szkoliła się u Sroczego Lotu, więc wątpiła, aby odziedziczyła coś po swoich upośledzonych rodzicach. Inaczej wojowniczka już dawno zaczęłaby na nią narzekać.
— Mogę się dosiąść? — zagadnęła czarno-biała po tym jak się z nimi przywitała.
— Witaj — przywitała się z młodą, kiwając łbem. — Oczywiście. Możesz się dosiąść — zaprosiła ją, bowiem była ciekawa co takiego sprawiło, że córka Paskudy chciała z nimi rozmawiać. — Co cię do nas sprowadza? — zapytała oczekując wyjaśnień. Niecodziennie w końcu ktoś zawracał sobie nią głowę. Zwykle ten czas spędzała z Pszczołą i Cedr na wspólnych plotkach. Miała niezbyt dobre wyczucie do dzieci, co było widać po jej stosunku do swojej uczennicy, którą terroryzowała przez jej ciapowatość.
— Przyjaźnicie się ze Sroczym Lotem, prawda?
— Owszem. Kotki powinny w końcu trzymać się razem. To w nas drzemie prawdziwa siła. Kocury... Cóż... To tylko dodatek. Są od nas słabsi pod względem fizycznym. Nie wiem czy wiesz, ale twój ojciec... — Skrzywiła się na wspomnienie dymnego. — To był prawdziwy dowód na to, że samce to wielkie kocięta. Zawsze płakał jak kocię tuląc się do mamusi, gdy działa się mu krzywda. A sam do niej doprowadzał. Nawet nie był w stanie pokonać twojej mentorki. Czuj dumę z tego, że Sroczka cię szkoli. Jest niezłą wojowniczką. Nie bierz przykładu ze swojej matki...
<Kawko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz