Oset zatrzymał się i wciągnął gwałtownie powietrze. W swoim długim życiu widział już niejedną Porę Nagich Drzew, nad którą zawsze wisiało widmo głodu i chłodu. Ta jedna zaczynała go niepokoić, bo chociaż niektóre rośliny zaczynały powoli rozwijać pąki, to mróz dawał się we znaki wszystkim, a i ze zwierzyną były problemy. Obrzucił spojrzeniem trójkę swoich pobratymców – no tak, wszyscy młodzi, niedojrzali. Dla jednych była to druga Pora Nagich Drzew, dla drugich pierwsza. W jego głowie istniał podział na dwie grupy wojowników: doświadczonych i nie. I z bólem serca musiał przyznać, że Płomykówka coraz częściej przydzielała go do patrolów z tymi drugimi.
― Tutaj się rozdzielimy ― powiedział równym, zdecydowanym głosem, który zawsze dodawał mu pewności siebie i szacunku pobratymców, który tak bardzo uwielbiał ― Pamiętajcie, żeby przynieść jak najwięcej zdobyczy, nie oddalać się zbytnio ani nie…
Sokół nie słuchał go. Spoglądał zafascynowany na drobny płatek śniegu, który szybował łagodnie w powietrzu. Miał ochotę skoczyć i nabić go na pazur, ale powstrzymał się. Nie chciał okazać swojej głęboko skrywanej dziecinności przed Leszczyną ani Ostem. Zamiast tego przysiadł wyprostowany i z poważną miną udawał, że interesuje go to, co ma do powiedzenia starszy wojownik. Chociaż tak naprawdę błądził cały czas oczami w poszukiwaniu tego jednego, niepozornego płatka śniegu.
― …czy to, co mówię, jest w miarę zrozumiałe? ― Sokół otrząsnął się z zamyślenia i kiwnął głową. Nie miał pojęcia, o czym mówił Oset, ale nie widział przeszkody w zgodzeniu się z nim.
Leszczyna przykłusowała do niego po chwili i wbiła w niego spojrzenie podekscytowanych zielonych oczu.
― No to idziemy! Gdzie chcesz najpierw zapolować? Przy rzece? A może trochę bliżej? No, czemu się nie odzywasz?
Dopiero teraz zauważył, że Oset i Myszołów oddalają się od nich. Czyli Oset zadecydował, że ma zapolować z Leszczyną. Sprytnie. Sokół nie mógł się pozbyć wrażenia, że starszy wojownik zrobił to, aby pozbyć się swojej dawnej uczennicy i mu dogryźć.
― Możemy pójść do Drogi Grzmotu ― powiedział przez zaciśnięte zęby.
Leszczyna otworzyła pyszczek, jakby miała zaraz zaprotestować. Oho, zaczyna się, pomyślał. Na szczęście najwidoczniej uznała, że pomysł kocura nie jest taki zły. Odwróciła się i z wysoko uniesionym ogonem poprowadziła ich w stronę Drogi Grzmotu. Dawno nikt tam nie polował, może rzeczywiście im się uda? Na horyzoncie dostrzegł czarny zarys Drogi Grzmotu. Leszczyna przypadła do pozycji myśliwskiej. Końcówka jej ogona drgnęła, gdy o kilka długości zająca od niej przemykała drobna myszka. Niefortunnie wojowniczka dostrzegła ją za późno i zwierzątko przemknęło pomiędzy jej łapami.
― Złap ją! ― krzyknęła. Mysz biegła w jego stronę.
Spróbował ją złapać, ale zwierzątko wyminęło także jego. Zarył przednimi łapami w śniegu i upadł na pysk. Z uczuciem palącego wstydu na karku podniósł się.
Leszczyna otworzyła pysk, zapewne w celu skomentowania technik łowieckich pobratymca.
<Leszczyno?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz