***Mój perfect tajming daje o sobie znać, plz nie bijcie ;^; No i jak pewnie łatwo można się domyślić, akcja dzieje się jeszcze przed tym, jak KK napada na KN***
Szakłak powrócił, więc zdecydowanie należało się z tego cieszyć, prawda? Owszem, był wycieńczony i wyglądał raczej mizernie, ale wrócił do obozu o własnych siłach. I nawet mimo to,że właśnie znajdował się pod troskliwą opieką medyka (u które nawiasem mówiąc lądował już parokrotnie), jego siostrę dalej dręczyła masa pytań. Gdzie był przez cały ten czas? Dlaczego nie dawał znaku życia? Czy ktoś sprawił mu jakieś kłopoty? Nie otrzymując od nikogo odpowiedzi na te niewiadome, usiadła zrezygnowana owijając ogon łapami. Żółwi Brzask podszedł do niej ociężałym krokiem i pocieszająco liznął w bark. Kotka natomiast spuściła głowę i pozwoliła, aby owinął ją ciepły zapach pobratymca. Dobrze było mieć przy sobie kogoś, kto podzieli z tobą twoje troski. Czy niebieski czuł się tak jak ona teraz, kiedy Pajęcza Łapa i Komarzy Bzyk wyruszali na bitwę? Znowu poczuła ukłucie bólu na myśl, że straciła wtedy tylu bliskich. Skuliła się u boku wojownika i schowała nos między łapami posyłając przy tym cichą modlitwę do Klanu Gwiazdy. Szakłakowy Cień chwilami zachowywał się jak mysi móżdżek, ale póki nie robił krzywdy sobie ani innym, Szałwia była w stanie przymknąć ma to oko. Ciekawe jakież to niepomyślne wiatry zabrały go z dala od terytorium jego rodzinnego klanu. Z żalem obserwując obóz przypomniała sobie, że zanim jej brat padł na ziemię, wypluł kilka kosteczek, najpewniej należących do zwierzyny. Krzątało się już wokół nich kilka kotów, w tym także Żwirowa Gwiazda. Po kilku minutach wodzenia wzrokiem za przywódczynią, czekoladowa dźwignęła się na łapy, posłała cętkowanemu kocurowi zmartwione spojrzenie i ociężale potruchtała w stronę szczątków zwierzyny. Zbliżyła się do kostki, na której pozostała resztka mięsa i powąchała ją, jednak szybko tego pożałowała. Zmarszczyła nos i przez zgniły zapach mięsa zdołała wyczuć tylko słabą, zwietrzałą woń innych kotów, do tego na pewno nie z Klanu Nocy. Gdyby węszyła nieco dłużej, może zdołałaby dokładniej zidentyfikować woń, ale smród był na tyle nieznośny, że dała sobie spokój. Kiedy już przyjrzała się bliżej pozostałościom zwierzyny, dała Żółwiemu Brzaskowi znak ogonem przywołując go do siebie.
- Pachnie innymi kotami - mruknęła niezadowolona kładąc po sobie uszy.
- Wiesz, może po prostu nie zauważyliśmy jakiegoś włóczęgi i pozwolił sobie u nas zapolować - ton głosu kocura był spokojny, ale koniuszek jego ogona kołysał się nerwowo.
- Nie bądź mysim móżdżkiem, Żółwi Brzasku! - syknęła z frustracją. - Gdyby tak było, Szakłakowy Cień nie przynosiłby ich aż tyle!
Resztki były w na tyle różnym stadium rozkładu, że kotce ciężko było uwierzyć, iż były one owocem jednorazowego polowania. Ktoś robił to regularnie, a kiedy jej brat dojdzie do siebie, być może będzie w stanie opowiedzieć jej coś więcej na ten temat. Kiedy tak pogrążyła się w rozmyślaniach, dopiero po kilkunastu uderzeniach serca zauważyła, jak Źółwi Brzask z niezadowoleniem kładzie po sobie uszy.
- Przepraszam - miauknęła i westchnęła żałośnie. Uznała, że nie powinna była się na niego denerwować. W końcu on również szukał jakiegoś sensownego wytłumaczenia.
- Nie przejmuj się tak - kocur pocieszająco musnął jej bark koniuszkiem ogona. - Też mi się to nie podoba.
Po krótkiej chwili milczenia skoczył na równe łapy z entuzjazmem, którego Szałwia dawno nie widziała.
- Wiesz, na nic się nie zdamy Szakłakowemu Cieniowi, jeśli będziemy tu siedzieć jak ropuchy. Chodźmy może na polowanie, przy okazji rozejrzymy się trochę po terytorium.
Wojowniczka wahała się przez chwilę, ale skinęła głową. Propozycja niebieskiego rzeczywiście nie była zła.
~*~
Kotka rzuciła się na średniej wielkości nornicę, przyszpiliła ją do ziemi pazurami i wbiła zęby w jej kark. Ciepła krew trysnęła z piszczki i już chwilę później zwisała bezwładnie z pyska żółtookiej. Rozejrzała się w poszukiwaniu Żółwiego Brzasku i dostrzegła, że przywołuje ją do siebie ogonem. Potruchtała w jego stronę i posłała mu pytające spojrzenie.
- Patrz - mruknął wojownik odgarniając łapą opadłe liście. - Wygląda na dosyć świeże.
Brązowa kotka upuściła zdobycz i podeszła bliżej do znaleziska kocura. Pod gnijącymi liśćmi leżała na wpół zjedzona zwierzyna. Co więcej, leżała tuż przy granicy z Klanem Klifu. Szałwiowa Chmura i Żółwi Brzask spojrzeli po sobie wystraszeni. Szczątki zwierzyny na granicy nie zwiastowały nic dobrego.
- Myślę, że trzeba będzie komuś powiedzieć - miauknęła cicho Szałwiowa Chmura, jakby bała się, że jej wypowiedź dotrze do uszu pewnych niepożądanych na terenie Klanu Nocy osobników.
- Też tak myślę - odparł Żółwi Brzask i zręcznie schwycił zwierzątko w zęby. Wracają do obozu.
<Szakłak? Żwirka? Ktoś z KN?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz