Jeszcze wczoraj miękkie błoto zastygło, utrwalając odcisk łapy któregoś z kotów. Czekoladowa siedziała tu od dobrej chwili, wpatrując się w niego. Mijający ją klanowicze podążali za jej wzrokiem, zaintrygowani, po czym szli w swoją stronę, nie rozumiejąc, dlaczego koteczka tak tu sterczy.
W końcu otrzepała puszyste futerko i, jak gdyby nigdy nic, ruszyła przed siebie. Łapy same zaprowadziły ją do siostry, która jak zwykle siedziała gdzieś na uboczu i była zajęta rozmową z jedną z kotek, które je tu przyprowadziły. Iskra nie zadała sobie trudu zapamiętania jej imienia, traktując ją tak samo jak porastającą bagna trawę - coś zupełnie zwyczajnego, co ma się codziennie, ale nie żałuje się, gdy zniknie.
Jako jedyna z rodzeństwa zdawała się nie mieć problemu z faktem, że zostały zabrane z dala od rodziny. I racja - Iskra po prostu nigdy się nad tym nie zastanawiała, biorąc za oczywiste, że są tu tylko na chwilę. Jak wszędzie podczas swoich wędrówek.
Szylkretka ją zauważyła:
- Gdzie byłaś? - w jej głosie czaiła się panika. Zupełnie się nią nie przejmując, czekoladowa odpowiedziała lekkim tonem:
- Spacerowałam. Myślisz, że możemy już iść? - dodała po chwili, patrząc wyczekująco na siostrę.
- Iść? Dokąd?
- Do rodziny - odparła, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie. - Nie pytałam jeszcze Nostalgii, ale na pewno się zgodzi.
<Muszelko? Co Ty na plan wielkiej wędrówki? Wciągamy w niego Nostalgię? ;)>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz