Kotka zdenerwowana, najeżona i z machającym ogonem wróciła do obozu z zaledwie kilkoma myszami czy ptakami. A dlaczego? Wysłano ją na patrol z Baranim Łbem, Poranną Łapą, Bluszczową Łapą i Wierzbowym Sercem. Na samą myśl co wyprawiał Barani Łeb zbierało jej się słabo. Ze wściekłością rzuciła swój łub na lichą stertę. Przeciągnęła się by zaraz śmignąć ogonem Sroczy Żar. Mruknęła ciche "Sorry" i odeszła w cień. Brat Koziej Nóżki co chwilę ją straszył, płoszył zwierzynę czy oceniał wszystko co robiła lub co robił Poranna Łapa. Miała go już serdecznie dość. Prychnęła zgrabiając się. Gdy zobaczyła starszego bicolora mocno się zjeżyła i uderzyła wściekle ogonem o ziemię. Spojrzała na Poranną Łapę odkładającego swoją zdobycz. Od razu do niego podeszła mając dalej wysunięte pazury.
- Masz chwilę żeby odpocząć. Zaraz idziemy na trening, dzisiaj tematem są uniki i obrona. Zjedz coś -powiedziała i poczekała aż uczeń zje porządnego wróbla.
- A czemu ty nie jesz? - zapytał bezczelnie bez odpowiedniego zwrotu ale Mglista Ścieżka przywykła.
- Bo sterta jest i tak już za mała i nie potrzebna jest pomoc w zmniejszaniu jej. Powiedziała i spojrzała na wyjście z obozu które zadrżało. Wyłonił się z niego mentorka Żywicznej Łapy która od razu podeszła do pierwszej lepszej mentorki.
- Weźmiesz za mnie Żywiczną Łapę? Ja nie mogę bo mam ważną sprawę. Proszę - powiedziała Zimorodkowa Pieśń.
- Nie ma sprawy - powiedziała a po chwili Żywiczna Łapa dostał się w jej łapska, a mentorka jak z procy wystrzeliła do przodu i fru z obozu. Kotka popatrzyła na kocurka wyczekująco w końcu zobaczyła uniesiona u niego brew. - Zjedz i zaraz ruszamy - powiedziała łagodnie. Widziała kręcącego głową z zawodem Porannej Łapy. Ten za to już kończył jeść, a po nie długim czasie i Żywiczna Łapa skończył. Kotka prześlizgnęła się w las z uczniami aż doszła do Słonecznej Polany.-Dziś będziemy się uczyć tu. Żywiczna Łapo my sobie poćwiczymy ataki lekkie, a twój kolega sobie poćwiczy zbieranie mchu - widziała ironie w oczach Porannej Łapy jednak nie przedłużała już. Płowy kocurek podszedł do kory i tak jak co jakiś czas zaciął ciąć korę.
- Od czego zaczniemy? - usłyszała ciekawski głos młodszego kocurka. Odwróciła się ku niemu i obejrzała go. Przez chwilę nie wiedziała od czego zacząć ale po chwili jęknęła.-Może zacznijmy od polowania.-powiedziała i kazała mu wywęszyć zdobycz. Usłyszała odpowiedź pełna dumy:
-Ryjówkę.
-No to teraz się podkradnij i ja złap. Z ryjówką jest jak z myszą. No dalej...-powiedziała z lekką ironią ale i ostro. Patrząc na nieudolnie skradającego się Żywiczną Łapę oklapły jej uszy a ogon niczym liść spadł na ziemię z uniesionej pozycji. Szybko rzuciła okiem na Poranną Łapę drapiącego z niewielkimi trudnościami mech który spadał z drzewa. Machnęła ogonem i po chwili go wyprostowała.- Na wieczór pójdziemy spróbować upolować kilka krabów na plaży.-powiedziała a zaraz za jej wypowiedzią rozległo się przekleństwo ucznia Zimorodkowej Pieśni. Czuła że trzeba będzie go pomęczyć bardziej niż Poranną Łapę. Warknęła pod nosem, a Żywiczna Łapa wrócił.-Widzę że trzeba poćwiczyć bieganie i skradanie oraz i technikę polowań...-syknęła zdenerwowana tak że aż jej uczeń skulił trochę uszy.-Widzisz tamten dąb? Biegnijcie do niego jak najszybciej umiecie. -powiedziała do obydwóch. Po chwili wystartowali.
<Żywiczna Łapo? Pościgasz się? Szanse wyrownane.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz