Kocurek stanął jak wryty, gdy jego mentorka bez problemu wskoczyła na najniższą gałąź, a do tego nakazała mu wspiąć się również, w dodatku jeszcze wyżej od niej. Przez chwilę miał nadzieję, że to tylko słaby żart, ale jej mina była śmiertelnie poważna. No pięknie, spędzi najbliższe pół księżyca u starszyzny! Przełknął, obserwując drzewo i zastanawiając się, jakby tu zacząć. Musi dać radę! Podszedł, odetchnął głęboko i wczepił się w korę, rozpoczynając tym samym mozolną wspinaczkę. Stawiał łapy bardzo ostrożnie, starając się nie patrzeć w dół. Uch, ale w końcu, lekko sapiąc wdrapał się na wysokość cętkowanej. Niezwykle powoli, ale cóż, ważne, skutecznie! Kocica wyszczerzyła kły w uśmiechu, co natychmiast zdezorientowało terminatora. A u niego wystarczyła tylko chwila nieuwagi… nie zauważył nawet, gdzie zaczepia pazury tylnych kończyn. Jak można się więc domyślić, nie zaczepił ich w ogóle, wisiał. Przez chwilę z rozpaczą ślizgał nimi o nawierzchnię, co wystarczyło, by spanikował. O mało co nie runął w dół, Sroczy Żar jednak szybko zareagowała i złapała go za kark. Ciężko jej było utrzymać takiego bydlaka, ale na szczęście młodzik szybko odetchnął i złapał się ponownie. Starając się uspokoić myśli, wdrapał się powoli na gałąź wyżej. Kocica zadarła łeb, łypiąc pomarańczowym okiem.
— No, jak na taką ciamajdę jak ty, to nieźle. Tylko musisz mniej się rozpraszać. Prawie byś spadł, głupolu — mruknęła. — No dobrze, a teraz złaź. Powoli, tyłem. No, nie trzęś się tak! Ja cię stąd przecież nie ściągnę, wlazłeś, to i zejdziesz. Patrz uważnie na mnie — prychnęła, powoli balansując na gałęzi. Zaczepiła się pnia i ostrożnie, ze skupieniem zaczęła schodzić. Zrobiła to bez większego problemu, niedługo była już na dole.
— No, teraz twoja kolej! — wrzasnęła, chociaż i tak ledwo co ją usłyszał.
Dygocąc na całym ciele, złapał się tak, jak wtedy, gdy wchodził na górę. "Wdech, wydech. Dasz radę" wymruczał sam do siebie i bardzo, bardzo powolutku rozpoczął schodzenie. Nie patrzył w dół, mimo, że powinien w ten sposób kontrolować ułożenie tylnych stóp. Zbyt bardzo się bał. Jak się jednak okazało, było to błędem. Sporym błędem.
Ponownie, jak wcześniej, w pewnym momencie nie złapał się. Tym razem jednak, zamiast spaść, kurczowo trzymał się przednimi łapkami, zwisając tak przez kilkanaście uderzeń serca. Uspokoił się, a następnie spróbował ponownie się wczepić. Za trzecim razem udało mu się to. Wreszcie zszedł na ziemię. Miał ochotę ułożyć się wygodnie, wytarzać, po prostu cieszyć tym, że w końcu może być na stałym gruncie.
— No, nauczyłeś się już wchodzić, ale twoja technika kuleje. Jak wejdziesz i zejdziesz jeszcze tak z pięć razy, to możemy kończyć.
Myślał, że zaraz padnie.
***
Obudził się wcześnie. Ziewnął, wstał, wyszedł z legowiska, zjadł śniadanie, umył się i czekał na półdługowłosą. Nic ciekawego, jego codzienna, żmudna rutyna. Absolutnie więc nie spodziewał się, że ten dzień będzie inny.
Ostatnio jego postępy były coraz lepsze. W końcu opanował porządnie wspinaczkę, nauczył się też ukrywać wstręt przed upolowaną zdobyczą, chociaż nadal go czuł. Z walką też radził sobie całkiem nieźle. Co aż dziwne, czuł pewną satysfakcję ze swoich wyników… a jego mistrzyni… jego mistrzyni umiała niekiedy świetnie zakrywać dumę wywołaną jego postępami. Wciąż była okropnie surowa, straszna, za każdym razem wykańczała go psychicznie. Mimo, że nigdy by tego nie powiedział, miał już serdecznie dość i chciał, aby to się skończyło. Jak najszybciej.
Tym razem, co podejrzane, zjawiła się przy poincie znacznie później, niż zwykle. Nie powiedziała jednak ani słowa o swoim spóźnieniu. On nie zamierzał pytać.
— Dziś idź po prostu polować — oznajmiła, absolutnie obojętnie. — Wróć do górowania słońca i złap jak najwięcej piszczek. — Po tym odwróciła się i podeszła do sterty świeżej zdobyczy, wybierając dorodną srokę.
Był bardzo zaskoczony. Ona naprawdę rzadko kiedy wysyłała go na samodzielne zadania, a już w ogóle nigdy nie była taka jakaś… myślami gdzie indziej, podejrzana, inna. Starając się tym jednak niezbyt przejmować, posłusznie opuścił obóz i wyruszył na łowy.
***
Tak, jak mu nakazano, wrócił do pory szczytowania słońca, a ilością zwierzyny był aż sam zaskoczony. Nawet siostra Zimorodkowej Pieśni nie ukrywała dumy, mimo jej podejrzanego zachowania rano. Nie chciał jednak o to pytać, a raczej — bał się. Gdy w końcu doniósł ostatnią mysz na stos, był już zbyt zmęczony, by trzeźwo myśleć. Poczłapał do legowiska uczniów i szybko, instynktownie pougniatał mech, by tylko móc już się na nim położyć. Niestety, nie zdołał nawet zmrużyć oczy, gdy w środku magicznie znalazła się jego nauczycielka.
— C-co? — miauknął niepewnie, mrugając.
— Ach, bo zdaje się, że nie powiedziałam ci tego jeszcze, ale dziś zostaniesz mianowany na wojownika. Wreszcie twoje umiejętności są na tyle ogarnięte, ha!
Senność natychmiast przeszła, wręcz poderwał się od podłoża. Nie miał zielonego pojęcia, co teraz odczuwać. Niechęć, przerażenie, dumę, pragnienie ucieczki… ale tak właściwie tylko tego chciał — nie być już zależnym od niebieskiej kotki… więc powinien się cieszyć.
— T-to su-super — stwierdził po dłuższej chwili. Naprawdę szczerze. — A-ale dziś? Te-teraz? Czy wie-wieczorem?
<Sroczy Żar?>
BLOGOWE WIEŚCI
BLOGOWE WIEŚCI
W Klanie Burzy
Klan Burzy znów stracił lidera przez nieszczęśliwy wypadek, zabierając ze sobą dodatkową dwójkę kotów podczas ataku lisów. Przywództwo objął Króliczy Nos, któremu Piaszczysta Zamieć oddał swoje ówczesne stanowisko, na zastępcę klanu wybrana natomiast została Przepiórczy Puch. Wiele kotów przyjęło informację w trudny sposób, szczególnie Płomienny Ryk, który tamtego feralnego dnia stracił kotkę, którą uważał za matkęW Klanie Klifu
Wojna z Klanem Wilka i samotniczkami zakończyła się upokarzającą porażką. Klan Klifu stracił wielu wojowników – Miedziany Kieł, Jerzykową Werwę, Złotą Drogę oraz przywódczynię, Liściastą Gwiazdę. Nie obyło się również bez poważnych ran bitewnych, które odnieśli Źródlana Łuna, Promieniste Słońce i Jastrzębi Zew. Klan Wilka zajął teren Czarnych Gniazd i otaczającego je lasku, dołączając go do swojego terytorium. Klan Klifu z podkulonym ogonem wrócił do obozu, by pochować zmarłych, opatrzeć swoje rany i pogodzić się z gorzką świadomością zdrady – zarówno tej ze strony samotniczek, które obiecywały im sojusz, jak i członkini własnego Klanu, zabójczyni Zagubionego Obuwika i Melodyjnego Trelu, Zielonego Wzgórza. Klifiakom pozostaje czekać na decyzje ich nowego przywódcy, Judaszowcowej Gwiazdy. Kogo kocur mianuje swoim zastępcą? Co postanowi zrobić z Jagienką i Zielonym Wzgórzem, której bezpieczeństwa bez przerwy pilnuje Bożodrzewny Kaprys, gotowa rzucić się na każdego, kto podejdzie zbyt blisko?W Klanie Nocy
Ostatni czas nie okazał się zbyt łaskawy dla Nocniaków. Poza nowo odkrytymi terenami, którym wielu pozwoliły zapomnieć nieco o krwawej wojnie z samotnikami, przodkowie nie pobłogosławili ich niemalże niczym więcej. Niedługo bowiem po zakończeniu eksploracji tajemniczego obszaru, doszło do tragedii — Mątwia Łapa, jedna z księżniczek, padła ofiarą morderstwa, którego sprawcy jak na razie nie odkryto. Pośmiertnie została odznaczona za swoje zasługi, otrzymując miano Mątwiego Marzenia. Nie złagodziło to jednak bólu jej bliskich po stracie młodej kotki. Nie mieli zresztą czasu uporać się z żałobą, bo zaledwie kilka wschodów słońca po tym przykrym wydarzeniu, doszło do prawdziwej katastrofy — powodzi. Dotąd zaufany żywioł odwrócił się przeciw Klanowi Nocy, porywając ze sobą życie i zdrowie niejednego kota, jakby odbierając zapłatę za księżyce swej dobroci, którą się z nimi dzielił. Po poległych pozostały jedynie szczątki i pojedyncze pamiątki, których nie zdołały porwać fale przed obniżeniem się poziomu wód, w konsekwencji czego następnego ranka udało się trafić na wiele przykrych znalezisk. Pomimo ciężkiej, ponurej atmosfery żałoby, wpływającej na niemalże wszystkich Nocniaków, normalne życie musiało dalej toczyć się swoim naturalnym rytmem.Przeniesiono się więc do tymczasowego schronienia w lesie, gdzie uzupełniono zniszczone przez potop zapasy ziół oraz zwierzyny i zregenerowano siły. Następnie rozpoczęła się odbudowa poprzedniego obozu, która poszła dość sprawnie, dzięki ogromnemu zaangażowaniu i samozaparciu członków klanu — w pracach renowacyjnych pomagał bowiem niemalże każdy, od małego kocięcia aż po członków starszyzny. W konsekwencji tego, miejsce to podniosło się z ruin i wróciło do swojej dawnej świetności. Wciąż jednak pewne pozostałości katastrofy przypominają o niej Nocniakom, naruszając ich poczucie bezpieczeństwa. Zwłaszcza z krążącymi wśród kotów pogłoskami o tym, że powódź, która ich nawiedziła, nie była czymś przypadkowym — a zemstą rozchwianego żywiołu, mszczącego się na nich za śmierć członkini rodu. W obozie więc wciąż panuje niepokój, a nawet najmniejszy szmer sprawia, że każdy z wojowników machinalnie stroszy futro i wzmaga skupienie, obawiając się kolejnego zagrożenia.
W Klanie Wilka
Ostatnio dzieje się całkiem sporo – jedną z ważniejszych rzeczy jest konflikt z Klanem Klifu, powstały wskutek nieporozumienia. Wszystko przez samotniczkę imieniem Terpsychora, która przez swoją chęć zemsty, wywołała wojnę między dwoma przynależnościami. Nie trwała ona długo, ale z całą pewnością zostawiła w sercach przywódców dużo goryczy i niesmaku. Wszystko wskazuje na to, że następne zgromadzenie będzie bardzo nerwowe, pełne nieporozumień i negatywnych emocji. Mimo tego Klan Wilka wyszedł z tego starcia zwycięsko – odebrali Klifiakom kilka kotów, łącznie z ich przywódczynią, a także zajęli część ich terytorium w okolicy Czarnych Gniazd.Jednak w samym Klanie Wilka również pojawiły się problemy. Pewnego dnia z obozu wyszli cali i zdrowi Zabłąkany Omen i jego uczennica Kocankowa Łapa. Wrócili jednak mocno poobijani, a z zeznań złożonych przez srebrnego kocura, wynika, że to młoda szylkretka była wszystkiemu winna. Za karę została wpędzona do izolatki, gdzie spędziła kilka dni wraz ze swoją matką, która umieszczona została tam już wcześniej. Podczas jej zamknięcia, Zabłąkany Omen zmarł, lecz jego śmierć nie była bezpośrednio powiązana z atakiem uczennicy – co jednak nie powstrzymało największych plotkarzy od robienia swojego. W obozie szepczą, że Kocankowa Łapa przynosi pecha i nieszczęście. Jej drugi mentor, wybrany po srebrnym kocurze, stracił wzrok podczas wojny, co tylko podsyca te domysły. Na szczęście nie wszystko, co dzieje się w klanie jest złe. Ostatnio do ich żłobka zawitała samotniczka Barczatka, która urodziła Wilczakom córeczkę o imieniu Trop – a trzy księżyce później narodził się także Tygrysek (Oba kociaki są do adopcji!).
W Owocowym Lesie
Społecznością wstrząsnęła nagła i drastyczna śmierć Morelki. Jak donosi Figa – świadek wypadku, świeżo mianowanemu zwiadowcy odebrały życie ogromne, metalowe szczęki. W związku z tragedią Sówka zaleciła szczególną ostrożność na terenie całego klanu i zgłaszanie każdej ze śmiercionośnych szczęki do niej.Niedługo później patrol składający się z Rokitnika, Skałki, Figi, Miodka oraz Wiciokrzewa natknął się na mrożący krew w żyłach widok. Ciało Kamyczka leżało tuż przy Drodze Grzmotu, jednak to głównie jego stan zwracał na siebie największą uwagę. Zmarły został pozbawiony oczu i przyozdobiony kwiatami – niczym dzieło najbardziej psychopatycznego mordercy. Na miejscu nie znaleziono śladów szarpaniny, dostrzeżono natomiast strużkę wymiocin spływającą po pysku kocura. Co jednak najbardziej przerażające – sprawca zdarzenia w drastyczny sposób upodobnił wygląd truchła do mrówki. Szok i niedowierzanie jedynie pogłębił fakt, że nieboszczyk pachniał… niedawno zmarłą Traszką. Sówka nakazała dokładne przeszukanie miejsca pochówku starszej, aby zbadać sprawę. Wprowadziła także nowe procedury bezpieczeństwa: od teraz wychodzenie poza obóz dozwolone jest tylko we dwoje, a w przypadku uczniów i ról niewalczących – we troje. Zalecana jest również wzmożona ostrożność przy terenach samotniczych. Zachowanie przywódczyni na pierwszy rzut oka nie uległo zmianie, jednak spostrzegawczy mogą zauważyć, że jej znany uśmiech zaczął ostatnio wyglądać bardzo niewyraźnie.
W Betonowym Świecie
nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.MIOTY
Mioty
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Klifu!
(jedno wolne miejsce!)
Miot w Klanie Wilka!
(jedno wolne miejsce!)
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz