Była wykończona zarówno fizycznie, jak i psychicznie po treningu z Lisią Gwiazdą. Ledwo utrzymywała się na dygoczących łapach, z każdą chwilą czuła wzbierający szloch w piersi oraz bała się, że zaraz zemdleje. Nie mogła jednak pokazać tego innym, najpewniej wyśmialiby jej słabość i kazali wziąć się w garść. Ostatnimi siłami doczołgała się do sterty zdobyczy, która była przerażająco mała; na sam widok tak mizernego stosu, cała ochota na posiłek z niej uleciała.
— Berberysowa Łapo, kochanie — dobiegł do niej serdeczny oraz melodyjny głos stanowiący osłodę w gorsze dni. Kotka odwróciła się w jego stronę i ujrzała swoją ukochaną mamę, Wschodzącą Falę, która kontynuowała. — Jak było? Wszystko dobrze? Jak się czujesz?
Calico nie miała pojęcia, co mogłaby odpowiedzieć na te wszystkie pytania. Nie chciała jej martwić, ale narastająca gula w gardle o mało nie eksplodowała, gdy tylko żółte ślepia natrafiły na zielone, pełne troski i obawy. Z niewyobrażalnym trudem wciągnęła haust świeżego powietrza, a następnie cichutko wydukała.
— W-wszystko w po-porządku — odparła, lecz jej własne łzy zaprzeczyły wypowiedzianym słowom. Nie miała odwagi spojrzeć w oczy tortie, więc jedynie schyliła głowę, aby ona nie zauważyła słonych kropel skapujących na ziemię. Co ona wyprawia? Nie może się tak rozklejać!
— Spokojnie, kochanie — córka Zabluszczonego Futerka przerwała bolesną ciszę trwającą między nimi. Podeszła do terminatorki i z czułością polizała ją między uszami, co przyniosło młodszej nieopisane ukojenie. — Proszę, powiedz mi, co się dzieję. Przy mnie jesteś bezpieczna — dodała, rzucając kotce oczekujące spojrzenie.
— J-ja się b-boję — wyrzuciła z siebie mniejsza po chwili milczenia, wtulając się w długie czarno-rude futerko, tak jak kiedyś. — N-nie chcę was zawieść, b-być cię-ciężarem dla klanu — wyznała, próbując zwalczyć szloch przeszkadzający jej w mówieniu — Pragnę zo-zostać wspaniałą w-wojowniczką, a-aby obronić c-cię tak jak ty kie-kiedyś obroniłaś mnie przed O-orzechem — powiedziała zgodnie z prawdą, a jej drobnym ciałkiem wstrząsnął dreszcz. Takie napady paniki czasami jej się zdarzały, chociaż zawsze starała się je ukryć przed bliskimi, nie chcąc ich zamartwiać. W końcu to nie było nic poważnego, prawda?
— Och, skarbie — miauknęła rozczulona Wschodząca Fala, zniżając pyszczek do poziomu Berberys. — Dla mnie już jesteś najodważniejszą, najdzielniejszą i najwspanialszą kotką, jaką kiedykolwiek poznałam — wymruczała ciepło, wtulając się w mięciutkie futerko na karku pstrokatej. — Nigdy nie będziesz zbędnym balastem czy obciążeniem i nigdy nie przestanę cię kochać, rozumiesz?
~*~
Córa Rosomaka pewnym krokiem skierowała się w stronę kociarni, aby odwiedzić partnerkę Potokowej Gwiazdy, byłego lidera Klanu Klifu. Właśnie wróciła z kolejnego patrolu granicznego, na którym nic specjalnego się nie wydarzyło; Lisia Gwiazda miał teraz pewne sprawy do załatwienia, więc jego terminatorka dostała czas wolny. Gdy tylko pojawiła się na progu żłobka, usłyszała czuły głos, za którym ostatnio tak tęskniła.
— Berberys, słonko, tak się cieszę, że przyszłaś — na czarnym pyszczku królowej zawitał przyjazny uśmiech, a szmaragdowe oczy błyszczały radośnie. Kotka odwzajemniła gest i usiadła obok tortie. — Jak było na treningu?
— Nie było źle — zaczęła, lecz niespodziewanie urwała. Czy na pewno chce jej o tym powiedzieć? Po chwili uznała jednak za słuszne ją o tym powiadomić, mając nadzieję, że nie zdenerwuje jej tym zbytnio. — Podczas wczorajszego treningu walki chyba całkiem nieźle mi szło, dopóki nie...
— Dopóki co? — zapytała zaniepokojona Wschodząca Fala, przyglądając się uważnie swojej przybranej córce. Po niedługiej chwili jej bystre ślepia wyłapały niewielką szramę tuż za lewym uchem calico, a z gardła wydobyło się pełne niedowierzania westchnienie — Na Klan Gwiazdy, kto ci to zrobił?
— Lisia Gwiazda lekko się na mnie wkurzył i przez p-przypadek uderzył mnie za mocno — mruknęła cicho, starając się odwrócić głowę tak, aby blizna nie była widoczna. Zerknęła kątem oka na starszą kocicę, lecz nie potrafiła odszyfrować wyrazu malującego się na jej pysku. Zdezorientowana odważyła się wreszcie zapytać, przerywając tym samym napiętą ciszę.
— Wszystko w porządku, mamo?
< Wschodzik? uwu >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz