Pierwsza z nich przywodziła jej na myśl ojca. Futro łączące w sobie brąz i biel, zielone ślepia. Ilekroć to sobie uświadamiał, wzdrygała się i czuła nieprzyjemny ucisk w sercu. Kochała córkę, ale miała wrażenie, że jej wygląd jest jej karą za opuszczenie granic Owocowego Lasu. Z innej strony przyklapnięte uszy przypominały jej o matce, co sprawiało, że w środku robiło jej się znacznie cieplej, w ją samą ogarniał nagły spokój.
Druga, jaśniejsza z pociech, była mieszanką ich wszystkich. Widziała w niej coś z Szepta, ale o normalnych uszach i znacznie mniejszej ilości bieli. Wielobarwne futro mieszało ze sobą liliowe i kremowe barwy, przywodząc jej na myśl naturę.
To właśnie jej imię wybrała sama. Firletka, jak jeden z jej ulubionych kwiatów. Koteczka była urocza, a więc zasługiwała na ładne miano.
Dla sprawiedliwości drugie kocię nazwał Szepcząca Pustka, jednak słysząc jego propozycję, Gracja była pewna zejścia na zawał. Bardzo niechętnie przystała na ostateczną wersję. Pierwomrówka. Imię wydawało jej się dziwaczne. Nie przekonywał jej argument wyjaśniający, iż jest to odmiana mrówki, a to przecież takie pracowite owady i to dobrze młodej wróży. Kreatywność kocura bywała zarazem zaskakująca i załamująca. Jej zdaniem brzmiało to z lekka komicznie i było celową próbą skrzywdzenia niewinnej koteczki. Przepiórczy Puch nie była gotowa nikomu tłumaczyć, że jej córka ma imię od jakiejś zmutowanej mrówki.
Pierwomrówka, jakby wyczuwając, że ktoś dużo o niej myśli, przeciągnęła się i leniwie uchyliła ślepia, wbijając zainteresowany wzrok w matkę. Jej ciało wygięło się w łuk, a drobne pazurki wczepiły się w stanowiący podłoże mech. Zamlaskała kilkukrotnie, nim nie obejrzała się i przyjrzała przez chwilę siostrze.
Gracja mimowolnie uśmiechnęła się.
— Dzień dobry. Dobrze się spało? — spytała cicho, by nie wybudzić Firletki.
Czekoladowa przekręciła się na plecy, ponownie wyciągając łapy przed siebie. Jej bezbronna poza wywołała w starszej wzruszenie.
— Całkiem dobrze — odparła. — Podziwiałaś moje śliczne futerko? — spytała nagle.
Z początku wydawała się zaskoczona tym spostrzeżeniem, jednak zaraz to roześmiała się krótko.
— Tak, to prawa, jest bardzo ładne. Podobne do mojego — stwierdziła i ugryzła się w język, nim zdołałby dodać "I do mojego ojca".
— Jedyne w swoim rodzaju — rzekła z dumą, zrywając się na równe łapy i prostując, by jej widok był w pełni do podziwu. W promieniach wpadającego do wnętrza światła, jej sierść rzeczywiście zdawała się błyszczeć. — Nie mogę tracić czasu na siedzenie w żłobku, inni muszą móc ujrzeć to piękno.
Ochoczo po tych słowach pokierowała swe kroki w kierunku wyjścia, jednak Przepiórczy Puch zaraz to zerwała się i zastawiła jej drogę. Była gotowa na wszelkie wybryki młodej, a więc delikatnie przysłoniła jej ogonem widok na obóz.
— To bardzo szlachetna myśl, móc pozwolić innym nacieszyć swój wzrok takim pięknem, jednak może wstrzymaj się na dziś i potrzymaj ich dłużej w niepewności, a swoje futerko pozwolisz im popodziwiać, jak już zaczniesz trening? — zaproponowała.
Pierwomrówka spojrzała na nią poniekąd krzywo, jednak po chwili wykonała ruch podobny do wzruszenia ramionami i sprawnie odpuściła, zabierając się za pobudkę siostry.
***
Okres kocięcy Pierwomrówki i Firletki zdawał się szybko minąć. Teraz obie były uczennicami, jednak każda z nich obrała inną drogę do podążania. Liliowa przyłączyła się do brata w zakątku medyków, natomiast Pierwomrówcza Łapa miała całe uczniowskie legowisko dla siebie. Pożarna Łapa po swoim wybryku nadal odbywała karę, więc może i jej córka nie miała szans na zawarcie nowych znajomości wśród rówieśników, ale za to nie miała też złych przykładów do naśladowania.
To, co jednak ją w tym wszystkim niepokoiło, to wyraźny brak nici porozumienia pomiędzy czekoladową a jej mentorką. Co więcej, Pierwomrówka nie kryła się z niechęcią wobec Czuwającej Salamandry i nieustannie powtarzała matce o tym, do czego rzekomo zmusza ją kronikarka. Ilekroć mówiła o tym, jej ogon zdawał się drżeć z irytacji, a w głosie słychać było wyraźne oznaki buntu.
Problem rodził się w momencie, gdy po rozmowie ze wspomnianą kotką, to nie ona okazywała się rzeczywistym problemem.
Przepiórczy Puch wiedziała, ile uwagi niegdyś poświęcała swoim córkom i jak bardzo jedna z nich jej łaknęła mocniej. Szept również nigdy nie szczędził się w rozpieszczaniu dzieci i teraz najwyraźniej trzeba było znieść tego skutki.
Słońce powoli zbliżało się ku horyzontowi, a delikatne podmuchy wiatru mierzwiły jej futro. Po przemyśleniu sobie wszystkiego wsunęła pysk do uczniowskiej nory, bez żadnego problemu odnajdując mniejszą kopię swojego ojca, która była jedyną rezydentką tego miejsca.
— O, mamo. — Wydała się zaskoczona. — Nie byłam gotowa na wizyty, nie zdążyłam poprawić futerka — westchnęła, liżąc łapę i przecierając nią ucho. — Widzisz, co ta okrutnica ze mnie robi? Szkaradę! — wyjęczała zdruzgotana.
Gracja obejrzała się, po czym weszła w głąb legowiska i przysiadła obok córki, ciasno splatając ogonem przednie łapy, gotowa na dłuższą pogawędkę.
— Żadna szkarada, ty zawsze wyglądasz pięknie — zapewniła. — Poza tym wyglądasz teraz jak prawdziwa wojowniczka. Taka, która stoczyła walkę, która wyszła z niej zwycięsko i teraz ocieka chwałą — rzuciła pogodniej.
Pierwomrówka spojrzała na nią z pewną podejrzliwością, przestając na chwilę czyścić futro. Wokół niej zdawały się wirować pojedyncze drobinki kurzu.
— Dzięki mamo, ale wolałabym nie mieć na sobie tyle piachu, ile ta parszywa jędza ma pajęczyn w głowie — fuknęła, kontynuując intensywne czyszczenie się.
Wojowniczka westchnęła, obserwując uważnie córkę. Jej ruchy zdawały się na tyle intensywne, jakby chciała z siebie zrzucić nie tylko kurz. Przepiórka zerknęła nerwowo w bok.
— Nie mów o niej tak brzydko — poprosiła. — Czuwająca Salamandra nie jest najgorszym, co mogło cię spotkać — dodała. — Po prostu musisz potraktować to jako znak od losu. Ci... Gwiezdni — zaczęła ostrożnie, bo przecież nadal jej pojęcie o panującej w klanie wierze było na niskim poziomie — zobaczyli, jaka jesteś silna i wspaniała. Wiedzieli, że tylko ty podołasz wyzwaniu przetrwania treningu pod okiem kogoś tak... tak specyficznego — doprecyzowała. — To twoja pierwsza walka do stoczenia. Jeśli wygrasz ją, poradzisz już sobie ze wszystkim w życiu.
<Pierwomrówcza Małpo Łapo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz