- Zmierzch! Co ty tu robisz? - powiedziałam zła i zmartwiona. Kotka przez chwile była zdezorientowana, ale po chwili odwróciła łebek i zrobiła niewinną minę.
- Przepraszam Stokrotkowa Łapo! Po Prostu przestraszyłam się biedronki! - Pisnęła wstydliwie. Rozumiałam ją, nigdy nie lubiłam owadów! Ale biedronki? Są przecież spokojnie, ale, skąd ona się tu wzięła? Powinna jeszcze spać w żłobku! - Zmierzch! Mogłaś sobie coś zrobić! - Powiedziałam z nutą irytacji. Wzięłam zielonooką koteczkę na mój grzbiet. Koteczka pisnęła znowu. Czułam jej niepokój, więc chciałam zrobić dla niej jak najlepiej więc...
- Pobawimy się? - Mruknęłam, zmieniając temat. Niech zleci nam trochę czasu. - Pobawimy się w chowanego! Ja policzę, a ty się schowasz! - Mruknęłam do koteczki. Zmierzch kiwnęła głową i kiedy, podeszłam do drzewa, od razu pobiegła ode mnie jak najdalej.
- 1... 2... - Liczyłam powoli by dać kotce czasu. W końcu odsłoniłam oczy i szłam w poszukiwaniu koteczki. Latałam z kryjówki do kryjówki, gdzie mogła się schować Zmierzch, lecz nie mogłam jej znaleźć przez bardzo długi czas. Zmartwiłam się trochę i szłam już szybciej.
- Zmierzch! Wychodź, gdziekolwiek jesteś! Wygrałaś! - Krzyczałam tak aż do skutku. Jednak po nawoływaniach nadal cisza. Nagle usłyszałam pisk i szybko pobiegłam za jego dźwiękiem. Pędziłam przez maleńkie krzewy, myśląc sobie, czy to były piski Zmierzch?
Przecisnęłam się przez krzaki i ujrzałam czarną koteczkę.
< Zmierzch? >
[306 słów]
[przyznano 6%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz