Siewka natomiast wygląda jak jej marna parodia. Powyginana i ledwo wytrzymująca chłód śniegu. Ze zjeżonym od stresu futrem na karku. Nie lubiła czuć na sobie czyjegoś wzroku. Stresowało ją to. Mentor podszedł do niej i przyglądał się jej uważnie.
— Potrafisz dobrze naśladować. — stwierdził i lekko zakłopotany podrapał się po łbie. — Mam nadzieję, że nie masz mi za złe, że Zielona nam pomaga... Ona... Ona jest lepszą wojowniczką ode mnie...
Tłumaczył się pokrętnie. Siewka zerknęła niepewnie na kotkę, która posłała im ciepły uśmiech. Obawiała się jej początkowo, lecz czarna zdawała się być pozbawiona niecnych zamiarów. Za trzecim wspólnym treningiem oswoiła się już na tyle z wojowniczką, by nie skrywać się za Pokrzywkiem.
— To nic złego prosić o pomoc. — wtrąciła się Zielone Wzgórze. — Pokrzywione Zarośle, taki przykładny mentor jak ty to jak dar od samego Klanu Gwiazd. Mało kto miałby odwagę poprosić o wsparcie ze szkoleniem ucznia. Więc możesz jedynie być z siebie dumny. — szturchnęła go lekko, mrużąc ślepia.
Liliowy zaśmiał się nieco nerwowo, a może zakłopotany. Siewka dla poparcia słów kotki pokiwała łebkiem.
— Ty... — zaczęła nieco nieśmiało. — Ty powinieneś być liderem, a nie ten straszny pan...
Zielone Wzgórze zaśmiała się, a liliowy spuścił uszy zawstydzony. Siewka spoglądała na nich zdezorientowana. Nie rozumiała, co powiedziała takiego zabawnego.
— Widzę, że ty także nie przepadasz za moim wujkiem. Spokojnie, jeszcze parę księżyców i go przerośniesz. Z dołu zdaje się mniej straszny.
Siewka skuliła się, ale widząc nastawienie kotki, wystawiła niepewnie łebek.
— Czemu... Czemu jest taki straszny?
Czarna trzepnęła ogonem i uciekła gdzieś wzrokiem. Zdawała się szukać odpowiedzi adekwatnej do jej wieku.
— Widzisz, bo spotkało go dużo smutnych rzeczy. Zdaje się być straszny przez to, że nie umie sobie poradzić sobie z tym co ma tutaj. — wskazała łapą na pierś kotki. — Tak naprawdę nie ma złych zamiarów. Nie życzy źle nikomu.
Siewka spuściła uszka. Nie wiedziała, jak na to zareagować. Jej ogonek nastroszył się mimowolnie. Wolała nie myśleć, co takiego przeżył, że stał się taki okropny. Nie chciała stać się taka sama jak on. Przerażająca i samotna. Nie mogła skończyć podobnie. Nie wytrzymałaby tego.
— Wszystko w porządku, Siewko? — poczuła ciepło mentora. — Nie zmarzłaś?
Jego głos był pełen troski. Kotka nie wiedziała, jak mu odwdzięczyć się za to wszystko, co dla niej robił. Nie chciała mu przysparzać już nigdy więcej zmartwień. Pokręciła szybko łebkiem.
— To jak? Może czas na pierwszą próbną walkę? — zmieniła temat Zielone Wzgórze.
Siewka niepewnie podeszła do kotki. Zerknęła na wpatrującego się w nią mentora. Musiała dać z siebie wszystko. Zostać super wojowniczką, by wszyscy wiedzieli, jak cudownym mentorem jest Pokrzywek. Musiała dla niego się postarać.
***
Znów przegrała. Była taka beznadziejna. Zamrugała szybciej, starając się przegonić łzy. Nie chciała płakać. Nie chciała mu sprawiać przykrości.
— Wszystko w porządku, Siewko? — para zmartwionych ślip już znalazła się obok niej.
Zielone Wzgórze także podbiegła i obejrzała dokładnie kotkę. Widząc jej zrezygnowany wzrok, zdawała się zrozumieć, o co chodzi.
— Siewko, nie możesz być dla siebie taka krytyczna. Nikt nie zostaje wojownikiem w ćwierć księżyca. Idzie ci naprawdę wspaniale i zarówno ja, jak i Pokrzywowe Zarośla jesteśmy z ciebie dumni.
Szylkretka spojrzała niepewnie na mentora.
— Tak... Dokładnie tak. Naprawdę dobrze ci idzie. Proszę, uwierz mi na słowo. Jesteś już lepsza ode mnie. — zapewniał ją, po chwili otulając się gęstym ogonem, zakłopotany.
Zielone Wzgórze zastrzygła uszami.
— Mam pomysł. — mruknęła z siebie zadowolona. — Pokrzywku, Siewka potrafi już wspinać się po drzewach?
Wojownik zamrugał zdziwiony.
— Nie, mówiono mi, że pierw należy wyćwiczyć... — zaczął się tłumaczyć.
Czarna uniosła jedną brew i przerwała mu.
— Myślę, że powinniście jutro wybrać się do lasu. Coś czuję, że spodoba się to Siewce. — stwierdziła, puszczając szylkretce oczko.
***
Zielone Wzgórze myliła się. Strasznie się pomyliła. Pomimo że od ziemi nie dzieliło ją zbyt wiele, umysł kotki dramatycznie koloryzował tę odległość, sprawiając, iż drżała ona przerażona. Czuła, ze to był zły pomysł, gdy już dotknęła pnia drzewa. Nie chciała zawieść mentora i tylko dlatego wspięła się tak wysoko. Teraz żałowała. Tak strasznie żałowała. Zamknęła ślepia, godząc się z myślą, że zostanie tu już na zawsze.
— Siewko, proszę, spójrz na mnie. — głos liliowiego sprawił, że niechętnie uchyliła jedno ślepie.
Liliowy siedział koło niej. Pod łapką trzymał szyszkę. Zaprezentował jej ją, po czym upuścił na dół. Zaledwie parę uderzeń serca minęło, nim ta uderzyła w śnieżną pierzynę.
— Widzisz? Nie jest tutaj aż tak wysoko. A nawet jeśli spadniesz, to upadniesz na miękki śnieg. — uspokoił ją.
Szykretka poczuła się trochę głupio. Faktycznie wcale nie byli aż tak wysoko. Zakłopotana oparła się łbem o jego łapę.
— Przepraszam.
Wojownik uśmiechnął się smutno i spuścił wzrok na swoje łapy. Pazurami zaczął dłubać w zamarzniętej korze.
— Nie masz za co. Strach jest przed nieznanym jest czymś naturalnym. Każdy z nas ma swoje obawy. Nawet nie wiesz jak wiele kotów. — widząc zdziwioną mordke uczennicy, dodał. — Nie wszyscy są tak szczerzy ze swoimi emocjami jak ty, Siewko. A skrywane emocje tylko narastają i tworzą coraz większy bałagan w głowie.
Siewka nie była w stanie pojąć, jak mądrym kotem był jej mentor. Zamruczała cicho, ciesząc się z jego obecności. Chciałaby kiedyś być taka mądra jak on.
[857 słowa treningu + nauka wspinaczki po drzewach]
[przyznano 17% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz