Czernidłak skinął głową i otworzył pysk, gdy do jego nozdrzy dopłynął kuszący zapach zwierzyny, który kocur od razu rozpoznał. Schylił się do pozycji łowieckiej, pamiętając o lekko uniesionym ogonie i powoli ruszył do przodu. W uszach szumiała mu krew, a z każdym, coraz szybszym uderzeniem serca, ekscytacja przepełniająca go od pazurów aż po koniuszek ogona wzrastała. W pewnej chwili niebieskooki ostrożnie wskoczył na przewalony pień drzewa, aby wypatrzeć zwierzynę. Skulił się lekko, lustrując las wzrokiem. Po paru chwilach kocur dostrzegł pulchną mysz, grasującą w wysokiej trawie. Wysunął pazury i upewnił się, że ofiara nie widzi go, ani nie wyczuwa, a gdy był już pewny swojej pozycji, odczekał trochę, aby wybrać odpowiedni moment do ataku. Łapy mrowiły go, a wąsy drgały z podekscytowania, gdy kocur z trudem powstrzymywał się od natychmiastowego skoku. Mysz odwróciła się, niczego nieświadoma, skubiąc ziarna. Czernidłak wykorzystał ten moment i rzucił się na zwierzynę z wysuniętymi pazurami. Udało mu się pochwycić ofiarę, jednak nie pośpieszył się ze śmiertelnym ciosem, przez co zdobycz uciekła z paroma zadraśnięciami na małym ciałku. Uczeń prychnął i strzepnął zirytowany ogonem, gdy mentorka podeszła do niego. Na pewno wygłupił się przed nią!
- Nieźle ci poszło - miauknęła kotka. – Musisz tylko pamiętać, aby od razu zabijać zwierzynę, żeby więcej nie dochodziło do takich sytuacji.
Czernidłak skinął głową, pozbywając się złości i spojrzał wielkimi ślepiami na Sówkę
- Mogę spróbować jeszcze raz? - poprosił
- Jasne - odpowiedziała mentorka i skinęła głową, na znak, że może zaczynać.
Niebieskooki ponownie schylił się, tym razem ledwo dotykając łapami ziemi i przemknął wśród trawy, rozglądając się czujnie za kolejną ofiarą. Zastrzygł uszami na dźwięk poruszanych liści i otworzył pysk, aby zwietrzyć zapach. Już po chwili dopłynęła do niego świeża woń nornicy. Machnął lekko ogonem i udał się za zwierzyną, czując wzrastającą determinację. Musiało mu się udać! Przycupnął przy krzewie i zaczął spokojnie przyglądać się zwierzątku. W pewnej chwili błyskawicznie wysunął pazury, odbił się tylnymi łapami od ziemi i przyskoczył do przerażonej ofiary, po czym jednym celnym uderzeniem wyzionął duszę ze zwierzątka. Czernidłak z satysfakcją obrócił się do mentorki, która kiwnęła pogodnie głową.
- Świetnie!
- Co teraz będziemy robić? - zapytał niebieskooki szybko.
- Jakie to drzewo? - odpowiedziała pytaniem na pytanie kotka, z figlarnym uśmiechem
Czernidłak odwrócił się w kierunku wskazanego drzewa. Przyglądając się mu uważnie, zwrócił uwagę na kształt liści, które coś mu mówiły... Przypomniał sobie lekcję z Sówką.
- To buk - oznajmił podekscytowany.
- Dobrze! Szybko się uczysz. A to? - wskazała na kolejną roślinę.
Tym razem uczeń nie zastanawiał się długo.
- Klon - miauknął. - Możemy porobić coś ciekawszego? Chciałbym zacząć walkę!
- Myślę, że na dzisiaj wystarczy treningu. Powinieneś odpocząć.
- No proszę, mam jeszcze dużo sił!
- Hm... niech ci będzie.
Czernidłak kiwnął pogodnie głową, podskakując lekko. Sówka machnęła ogonem, pokazując uczniowi, aby udał się za nią, co niebieskooki jak najszybciej uczynił, podekscytowany nowym zajęciem biegnąc u boku kotki. Nie patrząc pod łapy, truchtał wesoło, co było dość dużym błędem, gdyż już po chwili kocur leżał na ziemi w dziwnej pozycji. Pręgowana kotka uśmiechnęła się serdecznie i pomogła mu wstać, śmiejąc się pod nosem.
- Musisz bardziej uważać!
I ruszyli dalej. Szli tak długo, że Czernidłak zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno dalej są na terenie Owocowego Lasu. Gdy już chciał się zapytać, gdzie tak właściwie idą, Sówka zatrzymała się gwałtownie.
- Co to za gatunek drzewa? - miauknęła niespodziewanie mentorka.
- Ugh, topola! Możemy zacząć naukę?
- To też jest nauka i to bardzo ważna! Nie możesz jej kwestionować. - Mimo to kotka wskazała ogonem na drzewo nieopodal ich, na znak, że może na nie wejść. - Będę zaraz za tobą, idź.
Niebieskooki podszedł do drzewa i odbił się od ziemi, zahaczając pazurami korę drzewa. Utrzymał się na gałęzi, obrócił, spoglądając na kotkę, która już wskoczyła na gałąź obok.
-Dobrze! - pochwaliła go. - Pamiętaj, aby nie zamykać oka, tak jak ja.
- Mówiłaś mi to już.
- Chciałam się upewnić, że pamiętasz. Możesz usiąść, opowiem ci trochę teorii.
Znudzony kocur usiadł niechętnie.
- Zwiadowcy, jak pewnie wiesz, pełnią swoją rolę na drzewach, więc wspinaczka to jedna z najważniejszych umiejętności. Cechujemy się szybkością i zwinnością, jednak to nie wszystko. Podczas biegania w koronach drzew, trzeba być również uważnym. Musisz sprawdzać, jakie gałęzie są stabilne, co żyje na danym drzewie, czy jest chore, do tego musisz mieć oczy dookoła głowy, aby o nic nie zahaczyć, czy nie potknąć się. No dobrze, to pokaż mi teraz, co potrafisz.
Czernidłak ochoczo wstał i odwrócił się, ruszając przed siebie. Pamiętając o lekko ugiętych łapach, powoli przemieszczał się do przodu, czując za sobą obecność Sówki. W pewnej chwili przyśpieszył, aby pokazać mentorce, że już umie to wszystko, jednak skupił się na kierunku drogi, nie przejmując się resztą, przez co potknął się o wystającą mniejszą gałąź, prawie spadając z drzewa. W ostatniej chwili przed upadkiem uratowała go mentorka, łapiąc go za koniuszek ogona i zaciągając z powrotem.
- Musisz bardziej uważać - wybełkotała i wypluła ogon ucznia.
- Przepraszam... - westchnął cicho.
- Hm, myślę, że na tym zakończymy dzisiejszy trening. Odpocznij trochę, bo jutro cię przetestujemy - miauknęła tajemniczo kotka i zeskoczyła z drzewa, a w jej ślady udał się Czernidłak.
Ramię w ramię ruszyli do obozu. Niebieskooki zastanawiał się, co szykuje dla niego Sówka i już-już miał o to zapytać, gdy dotarli do obozu, a kotka pożegnała się i oddaliła. Kręcąc głową uczeń pognał do stosu zwierzyny i chwycił pierwszą lepszą ryjówkę w swoje silne szczęki. Zjadł zdobycz w kilku dużych kęsach i oblizał pysk, ziewając. Był naprawdę wyczerpany! Udał się więc do legowiska uczniów i zgrabnie wślizgnął się na swoje posłanie z mchu. Ugniótł łapkami zielsko, po czym zwinął się na nim w kłębek i zamknął zaspane ślepia.
***
Obudziło go wołanie. Zerwał się na równe nogi i spojrzał w dół. Pod drzewem ujrzał Sówkę, spoglądającą na niego wyczekująco. Uśmiechnął się, przejechał językiem po klatce piersiowej, po czym pospiesznie zeskoczył na ziemię.
- To co, gotowy na trening? - zapytała kotka z błyskiem w oku.
- Aha! Co przygotowałaś? - pisnął podekscytowany uczeń, machając ogonem.
- Zaraz zobaczysz - odpowiedziała tajemniczo mentorka i ruszyła poza obóz.
Czernidłak popędził za nią, rozglądając się na boki. Co szykowała Sówka? Zanim zdążył dokładnie przeanalizować wszystkie możliwości treningu, mentorka zatrzymała się i obejrzała za siebie, posyłając uczniowi pogodne spojrzenie.
-Zobaczymy, ile się nauczyłeś. Będziesz musiał pokonać ten tor przeszkód.
Uczeń zgrabnie wyprzedził mentorkę i pobiegł obejrzeć tor. Na początku było kilka małych drzewek, z których wyrastało mnóstwo gałęzi, dalej była zaspa usypana ze śniegu i lodu, a następnie duże drzewo. Kocur przechylił główkę i spojrzał na kotkę. Co to miało być? Sówka najwyraźniej zrozumiała, o co chodziło niebieskookiemu, gdyż od razu zaczęła tłumaczyć:
- Już ci objaśniam, jak to zrobić. Najpierw musisz przebiec przez te gałęzie, starając się ich nie uszkodzić - miauknęła, wskazując ogonem pierwszą przeszkodę. - Zrób to tak, abym nie usłyszała, kiedy będziesz przechodzić.
Czernidłak pokiwał głową i przeniósł wzrok na zaspę. Na pewno była strasznie zimna!
- Widzisz ten śnieg? Poćwiczysz przeskakiwanie z gałęzi na gałąź, gdyż będziesz musiał przeskoczyć go.
Niebieskooki uśmiechnął się. Całe szczęście nie będzie musiał w to wchodzić! No, chyba że nie doskoczy... chłodny dreszcz przebiegł po karku kocura. Sówka podeszła do ostatniej przeszkody – wielkiego drzewa.
- Twoim zadaniem będzie wspiąć się na to drzewo. Na pewno dobrze ci to pójdzie, możesz ustawić się na początku toru.
Uczeń wziął głęboki wdech i zdenerwowany ustawił się tam, gdzie nakazała mu kotka. Z każdą chwilą czuł, jak jego serce bije coraz mocniej, a oddech spłyca się. Co, jeśli mu się nie uda? Nie zdążył dokończyć myśli, gdyż mentorka dała mu znak do startu. Podekscytowany popędził do drzewek i zaczął zwinnie omijać gałęzie. W pewnej chwili zahaczył łapą o wystający konar i upadł na ziemię, jednak błyskawicznie się podniósł i ruszył dalej. Już parę uderzeń serca później dotarł do zaspy śnieżnej. Oddychając szybko, odbił się od ziemi i wyskoczył. Lądując, tylnymi łapami lekko dotknął zimny śnieg, jednak udało mu się poprawnie wylądować, nie przewracając. Następnie nadszedł czas na wspinaczkę. Kocur wysunął pazury i wskoczył na gruby pień, chwytając się kory. Kiedy dotarł już prawie do gałęzi, uniósł łapę zbyt wysoko i zsunął się niżej. Zdeterminowany uczeń kontynuował wspinaczkę, aż dotarł do upragnionego odgałęzienia. Starając się nie spaść, stanął na nim, po czym rozpoczął schodzenie. Drzewo nie było aż takie wysokie, więc Czernidłak postanowił zeskoczyć na pień i z pnia od razu na ziemię. Jak postanowił, tak uczynił i już po chwili siedział przed Sówką, dysząc ze zmęczenia.
- Świetnie ci poszło! - pogratulowała mu zadowolona mentorka. – Teraz wróćmy lepiej do obozu, pewnie się zmęczyłeś.
- Nie trzeba! Możemy jeszcze zostać i zacząć walkę? - poprosił kocur, machając ogonem. Musiał się jak najwięcej uczyć!
- Nieźle ci poszło - miauknęła kotka. – Musisz tylko pamiętać, aby od razu zabijać zwierzynę, żeby więcej nie dochodziło do takich sytuacji.
Czernidłak skinął głową, pozbywając się złości i spojrzał wielkimi ślepiami na Sówkę
- Mogę spróbować jeszcze raz? - poprosił
- Jasne - odpowiedziała mentorka i skinęła głową, na znak, że może zaczynać.
Niebieskooki ponownie schylił się, tym razem ledwo dotykając łapami ziemi i przemknął wśród trawy, rozglądając się czujnie za kolejną ofiarą. Zastrzygł uszami na dźwięk poruszanych liści i otworzył pysk, aby zwietrzyć zapach. Już po chwili dopłynęła do niego świeża woń nornicy. Machnął lekko ogonem i udał się za zwierzyną, czując wzrastającą determinację. Musiało mu się udać! Przycupnął przy krzewie i zaczął spokojnie przyglądać się zwierzątku. W pewnej chwili błyskawicznie wysunął pazury, odbił się tylnymi łapami od ziemi i przyskoczył do przerażonej ofiary, po czym jednym celnym uderzeniem wyzionął duszę ze zwierzątka. Czernidłak z satysfakcją obrócił się do mentorki, która kiwnęła pogodnie głową.
- Świetnie!
- Co teraz będziemy robić? - zapytał niebieskooki szybko.
- Jakie to drzewo? - odpowiedziała pytaniem na pytanie kotka, z figlarnym uśmiechem
Czernidłak odwrócił się w kierunku wskazanego drzewa. Przyglądając się mu uważnie, zwrócił uwagę na kształt liści, które coś mu mówiły... Przypomniał sobie lekcję z Sówką.
- To buk - oznajmił podekscytowany.
- Dobrze! Szybko się uczysz. A to? - wskazała na kolejną roślinę.
Tym razem uczeń nie zastanawiał się długo.
- Klon - miauknął. - Możemy porobić coś ciekawszego? Chciałbym zacząć walkę!
- Myślę, że na dzisiaj wystarczy treningu. Powinieneś odpocząć.
- No proszę, mam jeszcze dużo sił!
- Hm... niech ci będzie.
Czernidłak kiwnął pogodnie głową, podskakując lekko. Sówka machnęła ogonem, pokazując uczniowi, aby udał się za nią, co niebieskooki jak najszybciej uczynił, podekscytowany nowym zajęciem biegnąc u boku kotki. Nie patrząc pod łapy, truchtał wesoło, co było dość dużym błędem, gdyż już po chwili kocur leżał na ziemi w dziwnej pozycji. Pręgowana kotka uśmiechnęła się serdecznie i pomogła mu wstać, śmiejąc się pod nosem.
- Musisz bardziej uważać!
I ruszyli dalej. Szli tak długo, że Czernidłak zaczął się zastanawiać, czy aby na pewno dalej są na terenie Owocowego Lasu. Gdy już chciał się zapytać, gdzie tak właściwie idą, Sówka zatrzymała się gwałtownie.
- Co to za gatunek drzewa? - miauknęła niespodziewanie mentorka.
- Ugh, topola! Możemy zacząć naukę?
- To też jest nauka i to bardzo ważna! Nie możesz jej kwestionować. - Mimo to kotka wskazała ogonem na drzewo nieopodal ich, na znak, że może na nie wejść. - Będę zaraz za tobą, idź.
Niebieskooki podszedł do drzewa i odbił się od ziemi, zahaczając pazurami korę drzewa. Utrzymał się na gałęzi, obrócił, spoglądając na kotkę, która już wskoczyła na gałąź obok.
-Dobrze! - pochwaliła go. - Pamiętaj, aby nie zamykać oka, tak jak ja.
- Mówiłaś mi to już.
- Chciałam się upewnić, że pamiętasz. Możesz usiąść, opowiem ci trochę teorii.
Znudzony kocur usiadł niechętnie.
- Zwiadowcy, jak pewnie wiesz, pełnią swoją rolę na drzewach, więc wspinaczka to jedna z najważniejszych umiejętności. Cechujemy się szybkością i zwinnością, jednak to nie wszystko. Podczas biegania w koronach drzew, trzeba być również uważnym. Musisz sprawdzać, jakie gałęzie są stabilne, co żyje na danym drzewie, czy jest chore, do tego musisz mieć oczy dookoła głowy, aby o nic nie zahaczyć, czy nie potknąć się. No dobrze, to pokaż mi teraz, co potrafisz.
Czernidłak ochoczo wstał i odwrócił się, ruszając przed siebie. Pamiętając o lekko ugiętych łapach, powoli przemieszczał się do przodu, czując za sobą obecność Sówki. W pewnej chwili przyśpieszył, aby pokazać mentorce, że już umie to wszystko, jednak skupił się na kierunku drogi, nie przejmując się resztą, przez co potknął się o wystającą mniejszą gałąź, prawie spadając z drzewa. W ostatniej chwili przed upadkiem uratowała go mentorka, łapiąc go za koniuszek ogona i zaciągając z powrotem.
- Musisz bardziej uważać - wybełkotała i wypluła ogon ucznia.
- Przepraszam... - westchnął cicho.
- Hm, myślę, że na tym zakończymy dzisiejszy trening. Odpocznij trochę, bo jutro cię przetestujemy - miauknęła tajemniczo kotka i zeskoczyła z drzewa, a w jej ślady udał się Czernidłak.
Ramię w ramię ruszyli do obozu. Niebieskooki zastanawiał się, co szykuje dla niego Sówka i już-już miał o to zapytać, gdy dotarli do obozu, a kotka pożegnała się i oddaliła. Kręcąc głową uczeń pognał do stosu zwierzyny i chwycił pierwszą lepszą ryjówkę w swoje silne szczęki. Zjadł zdobycz w kilku dużych kęsach i oblizał pysk, ziewając. Był naprawdę wyczerpany! Udał się więc do legowiska uczniów i zgrabnie wślizgnął się na swoje posłanie z mchu. Ugniótł łapkami zielsko, po czym zwinął się na nim w kłębek i zamknął zaspane ślepia.
***
Obudziło go wołanie. Zerwał się na równe nogi i spojrzał w dół. Pod drzewem ujrzał Sówkę, spoglądającą na niego wyczekująco. Uśmiechnął się, przejechał językiem po klatce piersiowej, po czym pospiesznie zeskoczył na ziemię.
- To co, gotowy na trening? - zapytała kotka z błyskiem w oku.
- Aha! Co przygotowałaś? - pisnął podekscytowany uczeń, machając ogonem.
- Zaraz zobaczysz - odpowiedziała tajemniczo mentorka i ruszyła poza obóz.
Czernidłak popędził za nią, rozglądając się na boki. Co szykowała Sówka? Zanim zdążył dokładnie przeanalizować wszystkie możliwości treningu, mentorka zatrzymała się i obejrzała za siebie, posyłając uczniowi pogodne spojrzenie.
-Zobaczymy, ile się nauczyłeś. Będziesz musiał pokonać ten tor przeszkód.
Uczeń zgrabnie wyprzedził mentorkę i pobiegł obejrzeć tor. Na początku było kilka małych drzewek, z których wyrastało mnóstwo gałęzi, dalej była zaspa usypana ze śniegu i lodu, a następnie duże drzewo. Kocur przechylił główkę i spojrzał na kotkę. Co to miało być? Sówka najwyraźniej zrozumiała, o co chodziło niebieskookiemu, gdyż od razu zaczęła tłumaczyć:
- Już ci objaśniam, jak to zrobić. Najpierw musisz przebiec przez te gałęzie, starając się ich nie uszkodzić - miauknęła, wskazując ogonem pierwszą przeszkodę. - Zrób to tak, abym nie usłyszała, kiedy będziesz przechodzić.
Czernidłak pokiwał głową i przeniósł wzrok na zaspę. Na pewno była strasznie zimna!
- Widzisz ten śnieg? Poćwiczysz przeskakiwanie z gałęzi na gałąź, gdyż będziesz musiał przeskoczyć go.
Niebieskooki uśmiechnął się. Całe szczęście nie będzie musiał w to wchodzić! No, chyba że nie doskoczy... chłodny dreszcz przebiegł po karku kocura. Sówka podeszła do ostatniej przeszkody – wielkiego drzewa.
- Twoim zadaniem będzie wspiąć się na to drzewo. Na pewno dobrze ci to pójdzie, możesz ustawić się na początku toru.
Uczeń wziął głęboki wdech i zdenerwowany ustawił się tam, gdzie nakazała mu kotka. Z każdą chwilą czuł, jak jego serce bije coraz mocniej, a oddech spłyca się. Co, jeśli mu się nie uda? Nie zdążył dokończyć myśli, gdyż mentorka dała mu znak do startu. Podekscytowany popędził do drzewek i zaczął zwinnie omijać gałęzie. W pewnej chwili zahaczył łapą o wystający konar i upadł na ziemię, jednak błyskawicznie się podniósł i ruszył dalej. Już parę uderzeń serca później dotarł do zaspy śnieżnej. Oddychając szybko, odbił się od ziemi i wyskoczył. Lądując, tylnymi łapami lekko dotknął zimny śnieg, jednak udało mu się poprawnie wylądować, nie przewracając. Następnie nadszedł czas na wspinaczkę. Kocur wysunął pazury i wskoczył na gruby pień, chwytając się kory. Kiedy dotarł już prawie do gałęzi, uniósł łapę zbyt wysoko i zsunął się niżej. Zdeterminowany uczeń kontynuował wspinaczkę, aż dotarł do upragnionego odgałęzienia. Starając się nie spaść, stanął na nim, po czym rozpoczął schodzenie. Drzewo nie było aż takie wysokie, więc Czernidłak postanowił zeskoczyć na pień i z pnia od razu na ziemię. Jak postanowił, tak uczynił i już po chwili siedział przed Sówką, dysząc ze zmęczenia.
- Świetnie ci poszło! - pogratulowała mu zadowolona mentorka. – Teraz wróćmy lepiej do obozu, pewnie się zmęczyłeś.
- Nie trzeba! Możemy jeszcze zostać i zacząć walkę? - poprosił kocur, machając ogonem. Musiał się jak najwięcej uczyć!
<Sówko? Pozwolisz mu?>
[1713 słów]
[1713 słów]
[przyznano 34%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz