Słowa taty go zmartwiły. Nie chciał, aby znikał na tak długi czas. Widział jak męczyło go poszukiwanie pożywienia dla ich dwójki. Mógłby przysiąc, że chudł w oczach. Martwił się o niego. Bardzo. Przytulił się do jego białej sierści ze zdziwieniem rejestrując fakt, że kocur jakoś tak zmalał. Kiedyś otulał go ogonem w całości, a teraz jakoś tak niezbyt. A może to on urósł? Tym bardziej niepokój ścisnął jego serce. Nie wiedział do ilu dorastają szczury. A co jeśli go przerośnie i będzie olbrzymem? Przecież wtedy nie zmieści się nawet do kartonu! No i pozostała jedna kwestia... Jadł coraz więcej. Życie z Bylicą było bardzo komfortowe. Tam zawsze dostawał coś na ząb i nie martwił się głodem. Teraz żyjąc na banicji nie mogli sobie na to pozwolić, dlatego też stąd padła jego propozycja, aby pomógł. Aital jednak uparł się przy swoim, więc musiał to zaakceptować.
— No dobrze... — miauknął, przymykając oczy. Leżeli tak chwilę w ciszy, aż nie zmógł go sen.
W nim jego babcia żyła i miała się dobrze. Uczyła go dalej wiary w kamienie. To było przyjemne... Jednak powrót do rzeczywistości bolał. A najbardziej to jego bulgoczący brzuszek.
***
Siedział w kartonie oczekując powrotu taty. Miał ochotę wyjść i mu pomóc, lecz ten stanowczo odmówił i go zamknął. Jedyne co widział w półmroku to lekkie światełko, które wpadało przez szczeliny. Dłużyło mu się w nim. Nie miał nic do roboty, a z każdym dniem ten karton robił się przyciasny. Już teraz musiał podkurczać łapki, bo dotykał nimi ściany. Trzeba będzie powiedzieć Aitalowi, że potrzebowali większego domu. Spanie we dwójkę w takim ścisku może w zimne noce było przyjemne, ale na dłuższą metę niezbyt mu się podobało.
Gdy świat nagle rozbłysnął, uniósł łeb w górę, dostrzegając, że ktoś otworzył jego domek. Wysunął łeb na zewnątrz, a widząc tatę, uśmiechnął się radośnie i promiennie. Wrócił!
— Tatusiu! I co? — pisnął, a widząc jego łup, aż mu zaświeciły się oczy. — O rany — zaniuchał. — Co to? Ładnie pachnie.
— Kurczak. Znalazłem w worku. — Po czym rzucił mu nie do końca obgryzioną pałkę.
Od razu zaczął się nią zajadać, wylizując kość aż do czysta. To była niewielka ilość mięsa, ale i tak jak dla niego była przepyszna. A żeby tego było mało kocur znalazł także ser! Pisnął z ekscytacji widząc żółty pokarm, zaczynając kręcić się w kartonie jak podekscytowany szczeniak.
— Serek! Znalazłeś serek! Kocham cię tatusiu! Tak dawno go nie jadłem! — Następnie spałaszował kawałek pysznego szczurzego pokarmu, za którym tak tęsknił. Nie przepadał aż tak bardzo za kocim jedzeniem, a to... To było wyborne. Oblizał swój pyszczek, mlaskając ze smakiem i ocierając się łbem o głowę ojca z wdzięcznością, wciąż łapami siedząc w kartonie. O! No właśnie! Powinien mu powiedzieć!
— Tato... Bo ten karton jest dla nas już za mały. Może udałoby się znaleźć większy? — zasugerował. — I moglibyśmy przenieść się w lepsze miejsce do żerowania. Takie gdzie jest dużo tych worków z pycha mniam, mniam.
<Tato?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz