Siedząc dumnie w żłobku oczekiwał przyjścia Wiśniowej Iskry. Mamusia poprosiła ją, aby zajęła się jej pociechami, ponieważ musiała rozruszać łapy od ciągłego leżenia. Medyczka miała więc przyjść lada moment.
— Zachowujcie się grzecznie — zawołała jeszcze Zięba, gdy szylkretka właśnie przekroczyła próg. Mruknęła do kocicy słowa podziękowania i obiecała szybko wrócić, po czym wyszła.
Staruszka, która musiała mieć tyle księżyców jak sam dziadek, skierowała na nich spojrzenie. Mógłby przysiąc, że ciocia dość długo mu się przypatrywała, jakby zalały ją wspomnienia z dawnych księżyców. Speszył się nieco, ponieważ nie lubił być porównywany do praprababci, a prawdopodobnie Wiśniowa Iskra musiała ją pamiętać za swojego życia. To oznaczało, że musiał być grzeczny i pokazać się z jak najlepszej strony.
— Dzień dobry ciociu — przywitał się wraz z resztą rodzeństwa.
Medyczkę to jakby ocuciło, po czym skierowała ku nim kroki, siadając na mchu. Od razu trójka malców wbiła w nią spojrzenie.
— Witajcie — miauknęła.
No i co teraz? Lew tak jakoś krzywo na nią z lekka patrzyła, jakby miała zbyt mało rudego w sierści. Mu to jednak nie przeszkadzało. Podszedł do kotki dumnym krokiem, siadając tuż przy jej łapkach, zadzierając swoją małą główkę.
— Mogłaby ciocia opowiedzieć nam bajkę? — poprosił, aby nieco przerwać niezręczne milczenie.
— Nie! Lepiej, aby opowiedziała o praprababci! Znała ciocia Piaskową Gwiazdę osobiście, prawda? Dziadek mówił! — wtrąciła się Lew.
Ugh... Nie chciał słuchać ponownie o nieżyjącej już liderce. Po tym jak siostra wypomniała mu, że zostanie liderem tak jak ona, czuł tylko jak presja w nim rosła odnośnie oczekiwań świata względem niego. Miał nadzieję, że ciocia nie będzie też go przymuszać do bycia takim jak praprababcia.
Lekko się zasmucił, ale zaraz uniósł uszka, aby nie pokazywać po sobie emocji, za które dostałby karę od mamusi, gdyby tylko Lew się poskarżyła. Dlatego też lekko przytaknął z niepewnym uśmieszkiem, czekając na słowa cioci.
<Wiśnia?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz