Obecność Zając, źle na nią działała. Zawsze gdy tylko kotka pojawiała się z tej jej dziwnymi wypowiedziami oraz stylem bycia, którego nie rozumiała, czuła jak jej serce skacze do góry, na boki i ukos, a łapy same próbowały uciec na drugą stronę rzeki. Nie rozumiała, dlaczego liliowa tak bardzo chciała ją zaczepiać i wypytywać o pierdoły, które strasznie ją stresowały. Już nawet samo zabranie głosu przy córce Zdradzieckiej Rybki to była mortęga! W końcu, kotka była taka pewna siebie oraz miała wiele znajomych. Skuliła się lekko, wytrzeszczając oczy.
– D-dobrze – pisnęła tylko cicho i odsunęła się odrobinę, by być jak najdalej od kotki.
– Na pewno? Nastroszony sobie poszedł, nie musisz obawiać się, że cię usłyszy. Bądź ze mną szczera — liliowa próbowała ją zachęcić do prawdomówności, uśmiechając się niewinnie. Pokiwała jedynie lekko głową. Nie czuła się najlepiej, ale nie zamierzała zwierzać się kotce.
– T-tak. W-wszystko j-jest d-dobrze!- pisnęła, w rzeczywistości jednak coraz bardziej się stresując. Miała nadzieję, że Zając da sobie spokój i sobie pójdzie.
— Nie wierzę — mruknęła, marszcząc czoło. — Ani trochę nie wierzę, że przy kimś o mniejszym niż mysz mózgu, mogłabyś się czuć dobrze — stwierdziła. — Powiedz prawdę, proszę.
Pokręciła głową. Nastroszony wcale nie był głupi, to ona właśnie czuła się przy nim głupio. W porównaniu z nim była niedorozwinięta. Obecnie bardziej zamartwiała się treningiem niż partnerem, bo przecież musiała zostać wojownikiem a to było strasznie trudne…
– A-ale... N-naprawdę... T-tylko trochę mi smutno... A-ale t-to nie jest z-związane z N-nastroszonym!
— A dlaczego ci smutno? Opowiedz mi. — Usiadła bliżej, wpatrując się w nią oczekująco. Jej wzrok przecinał ją na wskroś, czuła się coraz gorzej, a kotka dalej naciskała.— Nie wstydź się. Doradzę ci we wszystkim.
— P-pop-prostu... N-nic n-nie umiem- wymamrotała cicho.- I m-mojej m-mentorce się t-to nie p-podoba. N-nie n-nadaję się d-do b-bycia w-wojownikiem…
— Nadajesz kochana — zapewniła Zając, uśmiechając się pogodnie. — Może po prostu nie odkryłaś jeszcze swoich mocnych stron? — zasugerowała. Zwiesiła łebek. Mocne strony… Chciałaby mieć chociaż jedną dobrą cechę. Była beznadziejna we wszystkim i nigdy nie zrobiła czegoś dobrze. Każdy zawsze miał zastrzeżenie do wszystkiego co robiła. Była po prostu jednym wielkim beztalenciem, które do niczego się nie nadaje.
– N-nie. J-ja n-nic nie u-umiem. I t-tyle. P-powinnam j-już t-teraz iść d-do żłobka i w-wychowywać k-kocięta j-jak t-to m-mówił Nastroszony... A-ale n-nawet t-tego nie umiem…
— Ale powinnaś tak, bo ty tak uważasz, czy bo Nastroszony tego chce? — spytała vanka z lekkim bulwersem. — Jeśli masz ochotę być matką, to tak, poczekaj do odpowiedniego wieku i rób co chcesz. Ale nie pozwól, by jakiś samiec zmuszał cię do tego. Nie wolisz stawić na samorozwój? Stać się jak najlepszą wojowniczką?
- N-nie chcę b-być m-mamą, ale... T-tak chyba t-trzeba, p-prawda? K-kotka p-powinna mieć dzieci... T-tak s-słyszałam... N-no i p-poza t-tym i t-tak n-nie u-umiem n-niczego, cz-czyli n-nie b-będę d-dobrą w-wojowniczką- powiedziała cicho, czując jak łzy jej lecą po policzkach. Okropna przyszłość zbliżała się coraz bardziej, a ona na to musiała pozwolić, bo nie mogła się postawić. Była coraz to starsza, więc Nastroszony będzie od niej oczekiwał, żeby wydała na świat potomstwo. Czy dało się coś z tym zrobić? Nie będzie mogła uciec przed tym, co niechybnie nadejdzie.
– D-dobrze – pisnęła tylko cicho i odsunęła się odrobinę, by być jak najdalej od kotki.
– Na pewno? Nastroszony sobie poszedł, nie musisz obawiać się, że cię usłyszy. Bądź ze mną szczera — liliowa próbowała ją zachęcić do prawdomówności, uśmiechając się niewinnie. Pokiwała jedynie lekko głową. Nie czuła się najlepiej, ale nie zamierzała zwierzać się kotce.
– T-tak. W-wszystko j-jest d-dobrze!- pisnęła, w rzeczywistości jednak coraz bardziej się stresując. Miała nadzieję, że Zając da sobie spokój i sobie pójdzie.
— Nie wierzę — mruknęła, marszcząc czoło. — Ani trochę nie wierzę, że przy kimś o mniejszym niż mysz mózgu, mogłabyś się czuć dobrze — stwierdziła. — Powiedz prawdę, proszę.
Pokręciła głową. Nastroszony wcale nie był głupi, to ona właśnie czuła się przy nim głupio. W porównaniu z nim była niedorozwinięta. Obecnie bardziej zamartwiała się treningiem niż partnerem, bo przecież musiała zostać wojownikiem a to było strasznie trudne…
– A-ale... N-naprawdę... T-tylko trochę mi smutno... A-ale t-to nie jest z-związane z N-nastroszonym!
— A dlaczego ci smutno? Opowiedz mi. — Usiadła bliżej, wpatrując się w nią oczekująco. Jej wzrok przecinał ją na wskroś, czuła się coraz gorzej, a kotka dalej naciskała.— Nie wstydź się. Doradzę ci we wszystkim.
— P-pop-prostu... N-nic n-nie umiem- wymamrotała cicho.- I m-mojej m-mentorce się t-to nie p-podoba. N-nie n-nadaję się d-do b-bycia w-wojownikiem…
— Nadajesz kochana — zapewniła Zając, uśmiechając się pogodnie. — Może po prostu nie odkryłaś jeszcze swoich mocnych stron? — zasugerowała. Zwiesiła łebek. Mocne strony… Chciałaby mieć chociaż jedną dobrą cechę. Była beznadziejna we wszystkim i nigdy nie zrobiła czegoś dobrze. Każdy zawsze miał zastrzeżenie do wszystkiego co robiła. Była po prostu jednym wielkim beztalenciem, które do niczego się nie nadaje.
– N-nie. J-ja n-nic nie u-umiem. I t-tyle. P-powinnam j-już t-teraz iść d-do żłobka i w-wychowywać k-kocięta j-jak t-to m-mówił Nastroszony... A-ale n-nawet t-tego nie umiem…
— Ale powinnaś tak, bo ty tak uważasz, czy bo Nastroszony tego chce? — spytała vanka z lekkim bulwersem. — Jeśli masz ochotę być matką, to tak, poczekaj do odpowiedniego wieku i rób co chcesz. Ale nie pozwól, by jakiś samiec zmuszał cię do tego. Nie wolisz stawić na samorozwój? Stać się jak najlepszą wojowniczką?
- N-nie chcę b-być m-mamą, ale... T-tak chyba t-trzeba, p-prawda? K-kotka p-powinna mieć dzieci... T-tak s-słyszałam... N-no i p-poza t-tym i t-tak n-nie u-umiem n-niczego, cz-czyli n-nie b-będę d-dobrą w-wojowniczką- powiedziała cicho, czując jak łzy jej lecą po policzkach. Okropna przyszłość zbliżała się coraz bardziej, a ona na to musiała pozwolić, bo nie mogła się postawić. Była coraz to starsza, więc Nastroszony będzie od niej oczekiwał, żeby wydała na świat potomstwo. Czy dało się coś z tym zrobić? Nie będzie mogła uciec przed tym, co niechybnie nadejdzie.
<Zając?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz