Kocurek siedział, dokładnie wylizując srebrzystą sierść. Czuł, że jest brudny, więc już czwarty raz się dzisiaj mył. Nie nudziło mu się to, bo bardzo dbał o swoje futro i uważał to za konieczne. Ziewnął, szeroko otwierając pysk, a następnie potarł łapką o ucho. Długimi pociągnięciami języka wyczesał mały kołtun na ogonie. Wstał i obejrzał się. Nawet dobrze wyglądał. Jego długa sierść była miękka i dobrze ułożona, poduszeczki łap czyste bez najmniejszego brudu, pazurki cienkie i ostre. Wąsy delikatnie odstawały od pyska, przynajmniej taką miał nadzieję. Uszy skierowane do przodu, długi i puchaty ogon podniesiony.
Teraz mogę się pobawić. – ucieszył się Diament. Zauważył swojego brata, Ametysta. Siedział sobie w wejściu do szopy i trącał śnieg łapką, zadowolony tym, że się zapada. Czarny kociak podszedł do kocurka. Niebieski spojrzał na niego z uśmiechem na pysku.
- Cześć, Amek! – miauknął Diament. – Prawda, że fajny śnieg?
- Tak. – odpowiedział braciszek. – Zobacz, zapadam się.
- Ja też spróbuję. – kocurek wskoczył prosto w biały puch. Jego główka całkowicie zniknęła pod śniegiem, ale w końcu jakoś wydostał się z zaspy, piszcząc z uciechy. Był mokry i było mu zimno, ale i tak się cieszył. Przecież najważniejsza zabawa. I wtedy zobaczył swoje futerko. Było całe mokre i oblepione białymi płatkami. Tyle zostało po myciu się. Parsknął z frustracją i wszedł do szopy, otrzepał się ze śniegu, następnie usiadł obok brata.
- Ojejku. – miauknął Amek. – Jesteś cały mokry. Co powie Błotniste Ziele?
- Nieważne, co powie, ale mam brudne futerko. – wskazał na siebie. – Spójrz tylko na mnie. – jęknął niezadowolony. – Czyż nie wyglądam okropnie?
- Spokojnie, przecież się umyjesz. – braciszek nie zdawał sobie sprawy z tego, w jak słabej sytuacji jest Diament. – Jesteś tylko trochę mokry. Mogę Ci pomóc. – zaoferował.
- Dzięki, ale chyba sobie poradzę. – kocurek usiadł i wygiął się, by wylizać sobie grzbiet.
***
Diamentowi trochę zajęło ponowne wyczyszczenie się, poza tym jego długie futro musiało się wysuszyć. Gdy już był gotowy, podszedł ponownie do braciszka. Zmrużył oczka, bo w jego głowie pojawił się całkiem ciekawy pomysł. Powoli kroczek po kroczku zbliżał się do kocurka. Gdy stał blisko niego, wrzasnął głośno:
- Bu! – Ametyst błyskawicznie odwrócił się z odsłoniętymi zębami, a Diament uśmiechnął się szeroko. – Przestraszyłeś się?
- Tak. – miauknął krótko kociak, ale po chwili dodał. – I to nie było miłe.
- Nie wyskakuj z futra, przecież nic się nie stało. To miała być zabawa. – usprawiedliwił się kocurek. – W ogóle, to co porabiasz, Amek?
- Myślę o tym, jak znaleźć naszego brata. – miauknął braciszek. Diament spojrzał na niego zdumiony.
- Przecież nawet nie wiesz, gdzie on jest. Równie dobrze może być na drugim końcu świata!
- Gdzieś musi być. Znajdę go. – stwierdził kociak. Czarny kocurek już wiedział, co musi powiedzieć. Nawet się nie zastanawiając, wypalił:
- Dobra, to idziemy?
<Ametyst?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz