Czuł na języku miłe muśnięcia, przywracające mu powoli przytomność. Z jego gardła wydobyło się mruczenie, które na moment przerwało ten dotyk. Czyżby się wystraszyło? A może zdumiało, że był w stanie wydobyć z siebie taki odgłos? Jego umysł powoli wykreował sobie obraz, który najbardziej pasował do wyczuwanej sytuacji. Oblizał pysk, po czym wymamrotał zasnutym jeszcze przez sen głosem.
— Aksamitko... Nie tutaj... Mój ojciec... nas zje... — nie usłyszał odpowiedzi. Senne wyobrażenie kotki, z którą był na patrolu, wydawało się zdziwione. Podkulił łapy, zaraz jednak je prostując, rozciągając je tym sposobem na moment. — Mhm... — odpowiedział wojowniczce ze snu. — Kręci się... na naszych terenach... Uważaj... Nie chcę... By coś ci się... stało. — westchnął głęboko.
Cisza przeciągała się, a dziwne uczucie obecności nie dawało mu spokoju, zwłaszcza że czuł czyjś oddech nad głową. Ziewnął, po czym zamrugał, wybudziwszy się już całkowicie ze snu, skupiając wzrok na kotce, która wisiała nad niczym ciekawska mewa. Posłał jej pytające spojrzenie, ponieważ nie za bardzo rozumiał co się stało. Aksamitna Chmurka w końcu od wielu tygodni go unikała, zajmując się nareszcie swoim życiem. Co spowodowało w niej ten nagły powrót?
— To dziwne, że najpierw zdradzasz mnie z Lamparcią Gwiazdą, a teraz mruczysz moje imię, kiedy śpisz — zachichotała. — Czy śniąc o mnie, przypadkiem nie zdradzasz teraz go? — zapytała, zmieniając ton głosu na znacznie poważniejszy i sprawiając wrażenia momentalnie obrażonej.
Jak to ją zdradzał? Przecież nie byli nawet parą! Znów sobie coś ubzdurała? Pamiętał w końcu jak go nękała i gadała te bzdury, które doprowadzały go do załamania. Wolał je wyrzucić z pamięci i do nich nie wracać.
— Nie jestem z nim i nie wiem o czym mówisz — mruknął zaspanym głosem, zwijając się w kłębek, chcąc na powrót zakosztować snu, z którego go wybudziła.
Usłyszał nad sobą głębokie westchnięcie, a następnie odchodzący tupot łap. Nie zwrócił na to uwagi, wracając do przerwanej czynności.
***
To było chyba jego najgorsze zgromadzenie. Już wolał siedzieć na skale, gdzie lider i ucinać sobie pogawędki z Mroczną Gwiazdą niż znosić Urdzikową Łapę, który bezwstydnie go podrywał. Kocur nie znał pojęcia nie, zachowując się niczym kocię i atakując jego ogon, gadając od rzeczy, że powstrzyma go przed romansowaniem na uboczu z liderem. To było takie niedorzeczne, a słowa jakie do niego mówił, odbijały się od tego jego pustego łba. Nic więc dziwnego, że postarał się go zgubić w tłumie, co zresztą się udało.
Usiadł na uboczu i słuchał w ciszy kocich głosów, oczekując na zakończenie tych dziwnych obrad, kiedy usłyszał obok czyjś głos.
— Uciekałeś? — podeszła do niego Daglezjowa Igła, ogonem jak biczem przecinając powietrze. — Przestraszyłeś się konsekwencji? I słusznie. WIEM o wszystkim.
Siostra Aksamitki zachowywała się tak, jakby zabił jej jakiegoś członka rodziny. Nie przypominał sobie, aby Cicha nią była. Nawet jeśli odkryła prawdę o popełnionej przez niego zbrodni, nie dał po sobie tego poznać. Rzucił jej tylko pytające spojrzenie.
— Tak? Nie wiem o czym mówisz. I przed niczym nie uciekałem. Siedzę tu cały czas — uświadomił pointkę.
— Nie zgrywaj takiego niewiniątka. Aksamitka powiedziała mi o wszystkim. Jesteś obrzydliwy — syknęła.
Czyli nie chodziło o morderstwo, a o tą małą... Nie za bardzo rozumiał, co kotka mogła powiedzieć swojej siostrze, prócz tego, że zapewne miał romans z liderem. Odkąd pojawiła się ta plotka, wojowniczka zaczęła go unikać, co było mu na łapę, ale po dłuższym okresie czasu, stwierdzał z bólem, że brakowało mu tego jej paplania nad uchem.
Kątem oka dojrzał, jak Urdzik zaciekawiony odgrywającą się sceną, podszedł do nich, co niezbyt dobrze przyjął. Miał nadzieję, że niczego nie odwali przy swojej siostrze i nie zacznie wyznawać mu miłości.
— Co się stało? — zapytał głupio uczeń.
Nie miał ochoty bawić się w te ich dziecinne zabawy, więc im szybciej się z tym upora, tym lepiej.
Westchnął głęboko, podejmując temat:
— Nie mam żadnego romansu z liderem. To plotki. Nie interesują mnie kocury. Nie rozumiem co ci nagadała, ale to nie jest prawda. Nie bawię się w takie przyziemne sprawy.
Jak miał niby z kimś romansować, kiedy nie wiedział jak niby to się robi? Nie potrafił rozróżnić, kiedy mu na kimś zależy. Emocje i głębsze odczucia, skrywały przed nim mase tajemnic, których nie potrafił odkryć. A zresztą... Czy gdyby doszło już do tego, to czy zorientowałby się, że to powinno być to?
— Łżesz. Łżesz jak pies — rzuciła. — Nawet nie obchodzi mnie, czy jesteś jakimś pedałem czy nie. Zdradziłeś Aksamitkę. Lubiła cię. Spędzałeś z nią dużo czasu. Następnie zostawiłeś jak śmiecia. A ty — zawarczała, odwracając się do brata. — Jesteś jeszcze gorszy! Jak mogłeś to zrobić swojej SIOSTRZE? Z jej chłopakiem? Nie masz już całkiem honoru?! — Widział jak była już bliska rzucenia się na pointa.
Jej słowa jednak sprawiły, że go wmurowało. Jak to ją zdradził? Jak to chłopak? Naprawdę sądziła, że byli razem? Przecież... To było niedorzeczne. Jej komenatrze odnośnie, by zrobił jej dzieci i to klejenie się do niego było owszem dziwne, ale sądził, że wojowniczka po prostu tak ma. Nie potrafił rozróżnić czy mówiła na poważne czy nie, a teraz dowiadywał się od jej siostry, że byli parą, a on ją zdradził. Czy przypadkiem nie dał jej jasno do zrozumienia, że żadne miłostki go nie obchodzą? Teraz miał zapłacić za coś czego nie zrobił?
Urdzikowa Łapa zmrużył zdziwiony oczy na słowa swojej siostry.
— Chyba cię nie rozumiem... — miauknął.
On też tego nie rozumiał, ale teraz niezbyt go to obchodziło. Musiał wyjaśnić Daglezjowej Igle, że myliła się w swych słowach.
— Nie zdradziłem jej. Nie byliśmy nawet parą. Nie rozumiem dlaczego teraz ma do mnie jakieś pretensję.
— Ja wiem. Ja wiem wszystko. I za to wszystko zapłacisz. Jak zawołam po koleżanki pożałujesz wszystkiego, co dziś i kiedykolwiek powiedziałeś. Zniszczę cię — uspokoiła swój ton głosu, tylko patrząc mu głęboko w oczy. — Jesteś sam, ja mam znajomości.
Nie wierzył, że coś takiego go spotkało. To było aż śmieszne. Groziła mu? Fakt, że nie dałby rady jej koleżanką. Pewnie by jedną zabił, gdyby doszło do ataku, ponieważ jego organizm reagował wręcz machinalnie, gdy dochodziło do starć, a reszta by go zatukła. Eh... Co za popaprane miał życie. Trzeba było pozostać samotnikiem, to nie miałby takich problemów.
Wydał z siebie głębokie westchnięcie.
— Proszę bardzo. Pobijcie mnie, naplujcie, zwyzywajcie, mam to gdzieś. Nauczyłem się żyć w świecie pełnym niesprawiedliwości — burknął pod nosem, po czym wstał i odszedł od tej dwójki.
Nie interesowało go to, że uciekał od tematu. Głupi zawsze miał rację, a co za tym idzie, był już dawno na spalonej pozycji.
— Ja z tobą jeszcze nie skończyłam! — warknęła pointka, ale to go nie ruszyło. Zdesperowana odwróciła się ponownie do Urdzikowej Łapy, krzycząc na niego swoje mądrości, ale nie dosłyszał już co, bo zniknął im z widoku.
Musiał znaleźć sobie inne, spokojne miejsce i przemyśleć to wszystko co usłyszał. Świat jednak był przeciw niemu, bo idąc tak, natrafił na Aksamitną Chmurkę. Położył po sobie uszy. Nie był to zbyt dobry moment na konfrontacje, ale czy jeszcze kiedyś nadarzy się taka okazja, by z nią o tym porozmawiać?
— Twa siostra groziła mi torturami, ponieważ złamałem ci serce. Nie wiedziałem, że byliśmy... parą... — mruknął do niej chłodno
Kotka spoważniała. Ten jeden nieliczny raz w życiu, wszelkie oznaki radości całkowicie spłynęły z jej pyska.
— Zasłużyłeś na to — wyparowała, kuląc uszy. — Uśmiechnąpeś się do mnie. Wiele razy powtarzałeś moje imię przez sen. Moje, a nie Lamparta, z którym rzekomo masz romans! Sądziłam, że mnie lubisz tak bardzo, jak ja cię lubię! — pisnęła z bulwersem, odsuwając się o krok. — Jesteś jak czarna chmura na niebie w słoneczny dzień!
Co takiego? Nie był świadom tego wszystkiego, a pamięć o snach zwykle wyparowywała z momentem pobudki. Nie zawracał sobie głowy sennymi marami, które jakimś sposobem uciekały z jego pyska. Ale do niej to nie dotrze. Liczyło się tylko jej zdanie, a ona postrzegała go w dość czarnych barwach. Nie miał pojęcia czy jego wyjaśnienia w jakiś sposób podziałają, ale postanowił się przed nią ugiąć. Miał już dość męczenia się przez coś tak głupiego.
— Nie jestem parą z Lamparcią Gwiazdą. Nigdy nie byłem. Wykonuje tylko jego rozkazy, bo tak mnie wychowano. — mruknął z kamiennym wyrazem pyska. — Jeżeli czujesz się przeze mnie skrzywdzona, masz prawo być zła. Możesz mnie uderzyć skoro tak ci to ciąży na sercu. Wiedz jednak, że naprawdę nie dawałem ci żadnych znaków. Nie wiem co to miłość. Nigdy nie czułem tego uczucia, więc nie wiem o czym zwykle do mnie mówisz.
— Błąd — wykrztusiła, odsuwając się o kolejny krok. — Ty po prostu nie wiesz, co to miłość, ale to nie znaczy, że tego nie czujesz. Uśmiechałeś się do mnie, rozumiesz? Ty, który zawsze masz grymas, zrobiłeś to. I to jest znak numer jeden. A to, że gadasz moje imię przez sen, świadczy o tym, że ciągle o mnie myślisz i nie możesz wyrzucić mnie z głowy. Skrycie mnie lubisz, ale nie chcesz tego powiedzieć. To cię nie zabije, Misiu — rzekła, podkreślając zdrobnienie jego imienia.
Patrzył na nią przez jakiś czas, zastanawiając się nad jej słowami. Czy ją lubił? Ten temat dość długo go nawiedzał za każdym razem, gdy jego wzrok zatrzymywał się na kotce. Mogła o dziwo mieć rację w tym co mówiła. Nie zamierzał kręcić, by wprowadzać ją w błąd. Postanowił otworzyć się i wyjawić jej to jak on to pojmował, chociaż szczerze, dalej to było dla niego obce i dość dziwaczne.
— Prawda. Nie przeczę, że się zdarzyły te sytuacje, a fakt, że zniknęłaś przyprawił mnie o dziwną pustkę. Pomimo twojego irytującego obycia, źle mi z tym, że odeszłaś. Możliwe, że masz rację, że cię lubię. Czy jednak me słowa coś zmienią? Skoro uważasz mnie za kłamcę i potwora?
Spojrzała mu prosto w oczy.
— Tak. Bo będę jednym kotem, do którego lubienia się przyznałeś. Chociaż nie mam pewności, o czym rozmawiasz z Lampartem, gdy nikt nie patrzy — burknęła zawiedziona.
Temat lidera robił się coraz bardziej niekomfortowy. Nie powinien zdradzać o czym rozmawiali. To była tajemnica, która musiała pozostać pomiędzy nimi. Nie zamierzał jednak kłamać. Po prostu nie powie szczegółów, które byłyby dla niego dość niekomfortowe.
— O obowiązkach. Chodzimy na treningi Ciernistej Łapy. Potwierdzi, że na nich nie romansujemy. Lider narzeka, czasem szuka rady, ponieważ mam doświadczenie, które zdobyłem w życiu. To robimy. Nic więcej. Jak się dowiedział o tych plotkach był zły. Mu też nie odpowiada to, że jego wojownicy, którzy powinni mieć do niego szacunek, tak się niepochlebnie o nim wyrażają. To ogromny nietakt. Tam skąd pochodzę, już każdy z was, by wisiał z flakami na wierzchu. Jestem z tobą szczery, ponieważ nie chcę, ciągnąć dalej tego koła nienawiści. Mam nadzieję, że uszanujesz me słowa. Możesz w nie nie wierzyć, ale nie mam powodów, by kłamać. Jeżeli... to cię pocieszy... i jeśli będziesz chciała to... postaram się częściej spędzać czas z tobą.
— A będę mogła spać przy tobie? — zapytała skupiona. — Srokosz był dobrym zastępstwem za ciebie, ale nie jest tak duży i gruby jak ty i nie daje mi tyle ciepła — stwierdziła.
Jego wzrok jasno wskazywał na rezygnację. Poddał się. Nie zamierzał toczyć dalej tej walki, która była niczym niekończąca się wojna. Nieważne co zrobi, odepchnie, czy coś powie niemiłego, ona dalej będzie do niego lgnęła. Czas było to zaakceptować.
— Nie jestem gruby. To przez futro wyglądam okazale... Mam je długie. — wyjaśnił, bo nie spodziewał się po Aksamitce takich słów. — Dobrze. Pozwole ci na to. Już tak przywykłem do życia w klanie, że trace czujność. Nie powinienem cię skrzywdzić.
— Nigdy byś mnie i tak nie skrzywdził. Ja to wiem — rzekła hardo.
Posłał jej to swoje puste spojrzenie, pozbawione radości czy też innych emocji, które wykazywał typowy kot. Ta jej wiara powodowała masę problemów. On nie potrafił dać jej pewności, że będzie przy nim bezpieczna. Nie mógł składać jej obietnic, które będą mijały się z prawdą, ponieważ zareaguje jak zareaguje i ją zrani.
— Ja nigdy nie ufałem swojemu ciału. Dalej... nie potrafię. Jednak skoro ty w to wierzysz... Czas pokaże kto miał rację. Lepiej wracajmy. Klany się zaczynają rozchodzić. — powiadomił ją, widząc jak koty zaczynają kierować swoje kroki ku wyjściu z wyspy. Na dodatek chciał zakończyć ten temat, wrócić do obozu i oddać się snom.
Pointka rozejrzała się.
— A wiesz, że podobno niektóre koty chodzą razem w krzaczki w czasie zgromadzenia? Zastanawiałeś się kiedyś, co mogliby tam robić? — zapytała z przejęciem.
Tego to się nie spodziewał. Spojrzał na nią speszony, zerkając na boki. Zdawało mu się, że wie jak się robi kocięta. W końcu raz wspominała czy jej nie zrobi. A może była tak naiwna i niedoświadczona, że uważała, że schodzą z niebios? Nie zdziwiłby się, gdyby to była prawda.
— Nie. Nie zawracam sobie tym głowy. Może idą za potrzebą? Chodź, Aksamitko, wracajmy do domu. — mruknął tylko, po czym skierował się za klanem.
Miał jednak dziwne wrażenie, że te słowa to nie był przypadek. Naprawdę miała takie fantazje? Uh...
***
Tak jak obiecał, tak też zrobił. Z samego rana skierował kroki do lidera, by wyjaśnić mu jak sprawa się miała. O dziwo nie robił mu problemów za co był wdzięczny. Gdyby był przeciwny, zacząłby naprawdę poważnie zastanawiać się, czy te plotki przypadkiem nie były prawdą. Ale... udało się zdobyć czas, który mógł spożytkować na Aksamitkę. Dalej nie wiedział czy to, że zgodził się dawać jej więcej uwagi, nie oznaczało, że kotka pomyśli o nich już jak o prawdziwej parze. Nie za bardzo mu to odpowiadało. Mu bliskość była niepotrzebna. Wolał jednak, aby kolejna siostra wojowniczki nie napadła go z takimi słowami, jakie usłyszał od Daglezjowej Igły, która zresztą gdzieś zaginęła. Nie miał pojęcia co się stało i w zasadzie go to nie obchodziło.
Wrócił do legowiska wojowników, kładąc się obok Aksamitnej Chmurki, mając nadzieję, że jej nie obudził. Mylił się jednak, bo ta, gdy tylko poczuła, że wrócił, posłała mu ten wymowny wzrok.
— Byłeś u Lamparciej Gwiazdy? Znowu?
Kolejne oskarżenia? Przecież jej mówił, że... A zresztą... Mógł jej to wyjaśnić.
— Powiedziałem mu tylko, że potrzebuje więcej czasu dla ciebie i zgodził się na to. Co... dalej mnie zaskakuje. Nigdy nie prosiłem żadnego szefa o nic. Dziwnie mi z tym... Mam nadzieję, że jesteś zadowolona, bo zrobiłem to dla ciebie.
<Aksamitko?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz