Słowa Mrocznej Gwiazdy wybrzmiały na całej polanie. Szakala Łapa przybrała postawę skulonego kocięcia, jakby to ona znajdowała się pośrodku areny, na której zaraz miał się rozpocząć prawdziwy wpierdziel w wykonaniu agresywnej kultystki. Czego to uczennica nie usłyszała na jej temat. Jeżeli dostała rozkaz załatwienia kogoś, to wykonywała zadanie z psychopatyczną pasją. Pies, najprawdziwszy pies w skórze kota. Zielone oczy burej wwierciły się w Ruinę, gdy przepchnęła się bez słów "przepraszam" przez tłum gapiów. Złota na początku cieszyła się z kary siostrzyczki - poziomu pozytywnych emocji żadne słowa nie mogły wyrazić, lecz teraz... współczuła jej. Musiała przyznać przed sobą, że jednak zachowała jakieś uczucia względem byłej Cienistej Łapy.
Sosna zbliżała się powoli, wręcz polując na zdegradowaną. Jeden krok za drugim nie wydawał żadnego dźwięku. Wszyscy wokół umilkli, wiedząc, co zaraz się stanie. Szakal otworzyła jedno oko i spokojny ranek przerwał rozrywający uszy wrzask.
TW: brutalność, krew
Kocica celnie palnęła łapą w bok ofiary. Ruina przewróciła się i z ogromnym strachem ukazanym w źrenicach odepchnęła się tylnymi kończynami na bok, by choć na chwilę uniknąć kolejnego ataku. Zdawała sobie sprawę, że nie ucieknie przed rozszarpaniem. Jako świeża uczona kotka nie nabrała wystarczającego doświadczenia, by samodzielnie wymyśleć taktykę przeciwko katowi. Sosnowa Igła odskoczyła do tyłu i zaszarżowała na czarną, tym razem bezbłędnie trafiając w uciekinierkę. Naszlifowanymi pazurami przybiła ją do ziemi. Nie pozwoliła już na ucieczkę. Z pyska wyrwał się śmiech triumfu, radości z nadchodzącej zabawy. Zgłodniała i musiała się nasycić, raz a dobrze.
Głowa z naszpikowanymi wewnątrz zębami chwyciła za kark. Jak głodny zwierz wyrwała kawałek skóry z puchatą sierścią. Ruina zawyła donośnie. Ogromne łzy upadły na ziemię, a Mroczna Gwiazda skrzywił się na ten żałosny widok jeszcze bardziej niż zazwyczaj. Babcia z kolei patrzyła pusto na wnuczkę - nie ważyła się przerwać trwającej tortury. Kultystka wzięła kolejny fragment, i kolejny, kolejny. Nikt nie podszedł. Nikt nie wyciągnął pomocnej łapy w kierunku poszkodowanej. Każdy sycił się krwawym show, nie odrywał wzroku. Było w tym coś... hipnotyzującego. Wśród kociej gromady Szakal też obserwowała, lecz skupiała się w pierwszej kolejności na ruchach Sosnowej Igły. Wymierzała ciosy jakby bez zastanowienia się, przynajmniej tak by się zdawało przeciętnemu osobnikowi. Była to jednak zmyłka. Brązowo-biała wkładała wszelkie starania, aby planowane zadrapania nie przecinały powietrze.
Zaraz zabrała się za ogon, pociągnęła kotkę na bok i rzuciła zabawką w górę. Ruina wylądowała niezgrabnie na łapach, po czym została ponownie przygnieciona przez potężne cielsko osoby nad nią. Agresorka biła z całej siły w pysk, raz za razem, aż do upadku jej sił. Po zakończonym dziele odsunęła się od czegoś, co przypominało Cienistą Łapę. Zlizała krew z pazurów i spojrzała dumnie na siedzącego powyżej lidera kultu.
— Uczniowie i wojownicy. Ta młoda dama to doskonały przykład, co stanie się z wami, jeśli zawstydzicie swoim zachowaniem Klan Wilka i narazicie nas na konflikt. Przestrzegam was, że tak karygodne zachowanie nie będzie tu tolerowane, a każdy kot, który takiego czynu się dopuści, zostanie pociągnięty do odpowiedzialności. — zamilkł na chwilę, by dać każdemu czas na przetrawienie informacji. — Możecie się rozejść.
Większość po ogłoszeniu rzeczywiście odeszła do swoich miejsc i rozpoczęła monotonne życie, prócz pewnych wyjątków. Szakal zauważyła siedzącą wciąż Stokrotkową Polanę, zapatrzoną w dal na nie wiadomo co. Podeszła do niej. Chciała jej dać pocieszenie, pokazać, że pozostała nadal ta jedna grzeczna córka. Zielone oczy matki skierowały się na dziecko z nieukrywaną mieszanką złości i zawiedzenia - mieniła się w nich błona powstała z resztek łez.
— Cienista Łapa od zawsze była rozbrykana i nazbyt pewna siebie, jednak nie przewidziałam publicznego zbicia. Stała się przykładem hańby, tym samym plamiąc nasz nieskazitelny ród. Jak nic wdała się w swojego ojca. — zawarczała i westchnęła zmęczona. — Mogłam wybrać lepszego partnera na geny. Cieszę się jednak, że z ciebie wyrasta kolejna kultystka na wzór Irgowego Nektaru. —położyła łapę na głowie Szakala i łagodnie rozczesała sterczącą grzywkę. — Tak trzymaj.
— Czyli on też sprawiał problemy?
— Kto? — rzuciła zaskoczonym wzrokiem.
— No… ojciec.
Speszyła się. Według Astrowego Migotu matka nienawidziła tego tematu, ale i tak mała wypaplała męczące ją pytanie, nie mogąc wiecznie trzymać języka za zębami. Stokrotka zamilkła. Ciepły podmuch powietrza przewiał przez futra tulących się kotek, gdy ponownie przemówiła:
— Nie poznałam go dobrze. Powstałaś za sprawą umowy, a między mną a nim nigdy nie wytworzyło się prawdziwe uczucie. — owinęła ogon wokół łap. Nie patrzyła w twarz córki. — Moja mama, tłumacząc twoja babcia, pragnęła kociąt dla przeciągnięcia linii krwi. Ja w tym czasie nikogo jeszcze nie kochałam. Musiałam więc szybko znaleźć pierwszego lepszego, by wypełnić jej prośbę. Twoim biologicznym tatą stał się czarno-biały kocur o dość kruchym charakterze. — wyznała i uśmiechnęła się. — Miłość jest pojęciem generalnie abstrakcyjnym. Wychwalana do samego nieba, tak naprawdę prawie nie istnieje.
— Lecz by zaistniała, gdybyś miała dla niego więcej czasu, prawda?
— Niewykluczone. — odeszła cicho od Szakal, by ruszyć do świeżego ucznia. — Niewykluczone...
***
Czasami pogoda sięgała do upierdliwie wysokiego poziomu gorąca. Złotawa spędzała dnie pod cieniem, by uniknąć spieczenia i korzystała z kąpieli deszczu, jeżeli szansa ku temu się nadarzyła. Wzrok reszty mówił wszystko - co jest z nią nie w porządku, że kocha wodę? Zjawisko dla jednego okropne, Szakalowi jawiło się jako błogosławieństwo - krople obdarowywały przegrzany organizm zimnem, które skrycie uwielbiała. Ukryła się ponownie pod dębem, gdzie zabrała kawałek nornicy. Niechętnie przegryzła śmierdzący ochłap z sierścią. Tylko przebrzydłe gryzonie wychodziły na wierzch, by wpaść w łapska łowców. Łamiąc tak kolejne kości, zdołała ujrzeć w oddali zbliżającego się gościa.
Mroczna Gwiazda.
Cholera jasna, pewnie chodziło o Ruinę. Zgadywała, że lider widział w niej drugą Cienistą Łapę, więc szedł teraz, żeby upewnić się w swoich przekonaniach. Wyprostowała się, gdy kocur usiadł w niewielkiej odległości od jej wąsów. Z bliska był straszniejszy i przytłaczał mroźnym spojrzeniem wymagającym brak sprzeciwu.
— Witaj. Twoja siostra w naszej pierwszej rozmowie krytykowała cię, jakbyś była kolejnym rozczarowaniem na miarę Kuniej Norki. A okazuje się, że zachowujesz się lepiej niż ona. Jesteś podobna do swojej babci i rodzicielki. To zasługuje na pochwałę. Uznałem, że także powinnaś mieć szansę dowiedzieć się więcej o naszej sprawie.
Wgapiła się w niego jak w szaleńca. Czy on właśnie odkrył swoją łagodniejszą stronę? Poczuła się z tym dziwnie, ale też przyjemnie. Ze słów wynikało, iż została wyróżniona.
— D-dziękuję, to zaszczyt usłyszeć, że mnie doceniasz. — odmiauknęła. Ledwo trzymała swój głos w porządku. Lider jeszcze nigdy się do niej poprzednio nie odezwał, więc nagłe zainteresowanie jej osobą zaskoczyło znienacka. — Jaką sprawę masz na myśli?
— Matka opowiadała wam o Mrocznej Puszczy, prawda? — spytał, śledząc wzrokiem jakiegoś skowronka, który poderwał się z gałęzi pobliskiego drzewa.
— Ależ owszem! Od początku mojego istnienia przekazuje nam wiedzę o Mrocznej Puszczy. I nie tylko ona, Irgowy Nektar często doglądała mnie zza młodu i przynosiła do Bieliczego Pióra, która również tłumaczyła najważniejsze kwestie.
— To bardzo dobrze. Wiesz, twoje przodkinie są mądre i utalentowane, szczególnie Irgowy Nektar. Nie bez powodu jesteśmy w związku partnerskim. Miałaś dobrą przestrzeń do tego, by się rozwijać. Szczerze mówiąc, po opinii Ruiny na twój temat nie spodziewałbym się, że zobaczę takiego kota, jakim jesteś. To niedorzeczne... Rodzeństwo powinno się wspierać, a nie hamować swój rozwój. Musiałaś na pewno słyszeć od Stokrotki, Irgi czy Bielik, że jestem przywódcą kultu. Powiedz mi, wiesz jaka jest istota tej grupy i kto był jej założycielem? — miauknął, ciekaw, ile wie młoda.
— Ja również tak uważam i próbowałam żyć z Cie- to znaczy Ruiną w zgodzie. — poprawiła się w połowie. Nie przywykła jeszcze do nowego imienia. — Do dzisiaj nie odkryłam powodu, dla którego zachowuje się w sposób, jaki widziałeś. Ona nie tylko atakowała członków spoza klanu, lecz i mnie. Nie będę się jednak dłużej nad tym rozprawiać. Nasza grupa istnieje po to, aby służyć Mrocznej Puszczy, co jest rzeczą oczywistą. Karmimy przodków duszami samotników, a oni w zamian dają ochronę. Założycielem jest Jastrzębia Gwiazda, zabity przez innego kota.
Mroczna Gwiazda skinął głową.
— Mój mentor. Przekazał mi całą cenną naukę. A wiesz, co powinnaś robić, by przynieść dumę kultowi? I czego unikać? Jaka hierarchia obowiązuje w sekcie i komu należy się największy szacunek? — spytał. — Mam jeszcze jedno pytanie co do twojej siostry. Wyglądała na rozgadaną. Mówiła o kulcie niepowołanym do tego kotom? Patrząc na nią, jest zdecydowanie osobą, która byłaby do czegoś takiego zdolna.
— Być posłuszna jego rozkazom. — intensywnie myślała nad tym, co przywódca miał na myśli poprzez te pytania. Nienawidziła zawartych w nich pokrętności. — Oddawać cześć mrocznym duchom i unikać tych, co nas zdradzili i wierzą w Gwiezdnych. Hierarchia w sekcie dzieli się głównie na lidera, matkę i resztę. Liderem jesteś ty, matką Irgowy Nektar. — spojrzała z całą odwagą na Mroczną Gwiazdę. — Moja siostra może i jest roztrzepana, ale pozostaje lojalna wobec kultu. Nigdy by nas nie zdradziła. Bardzo jej zależy na docenienie przez resztę kultystów.
Przytaknął krótko. Czyżby zdała sprawdzian z wiedzy? Przywódca nie nakrzyczał na nią ani się nie wkurzył. Był całkowicie nie do poznania. Czy tak się właśnie zachowuje w obecności rodziny? Może się myliła co do niego, źle go oceniła?
— Ja i Irgowy Nektar przewodzimy kultowi, jednak każdy kot ma swoje miejsce. W zależności od osiągnięć i tego, jak przysłużył się kultowi, taki mamy do niego szacunek. Dlatego Chłodny Omen, Gęsi Wrzask czy Wiśniowy Świt, która wcześniej była zastępczynią mojego mentora, a później wychowywała dla nas kocięta, są jednymi z bardziej szanowanych w grupie kotów. — odparł. — Widocznie inni kultyści właściwie cię wychowali, to dobrze świadczy również o tobie. Cieszę się, że kolejne młode, silne umysły wstąpią w nasze szeregi. — miauknął. — No cóż, nie zaprzeczam temu, że Ruina jest lojalna. Ale podobnie jak Sosnowa Igła w młodości, a nawet i teraz, nie potrafi trzymać nerwów na wodzy. A to podstawa. I może mieć dobre chęci, ale co z tego, jeśli będzie nas narażać? To, co zrobiła na zgromadzeniu to poważne przewinienie, za które powinienem był ją nawet i wygnać. Dałem jej jeszcze jedną szansę ze względu na krew i możliwość zostania kultystą. Ale miej na nią oko. Jeśli nie jest w stanie wypracować dobrego wzorca, to może siostra jej w tym pomoże.
— Tak jak sobie tego życzysz, jednak nie liczyłabym na gwałtowną przemianę charakteru. Uważa mnie za kogoś gorszego, to dlaczego nagle ja miałabym ją zmienić?
— Może czas pokazać, że nie jesteś gorsza. Zamierzasz pozwolić jej widzieć w sobie kogoś lepszego? — zaśmiał się cicho. — Przede mną się płaszczyła, bo wie, na co mnie stać i zna moje możliwości, co jest rozsądnym podejściem. Może powinnaś uwidocznić jej, do czego jesteś zdolna. Niektórzy po prostu nie lubią mieć kogoś nad sobą.
— Zgadzam się — mruknęła. — lecz co ja mogę zrobić jako uczennica? Jesteś w stanie coś doradzić?
— Oprócz tego, co ci powiedziałem, musisz po prostu być cierpliwa i nie dać się denerwować. Zazwyczaj osoby, które najwięcej krzyczą mają najmniej w głowie. Lepiej zbywać koty, które nie są warte naszej uwagi.
— Dobrze, w takim razie dziękuję za cenne słowa.
Nie odpowiedział. Wolnym krokiem wrócił do zajęć, wołając na bok swoją partnerkę. Do Szakalej Łapy ledwo co docierało. Otrząsnęła się i zerknęła jeszcze raz na umięśnioną sylwetkę władcy kultu. Może to czas, by się z nim lepiej zapoznać?
<Mroczna Gwiazdo?>
[przyznano 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz