Obecność owych latających stworzeń miała jednak swoje plusy, bo dużo ptaków pojawiło się w okolicy i to właśnie one przeważały na stosie zwierzyny mieszkańców Drewnianego Gniazda.
Wąsy czekoladowej kotki zadrgały, gdy ta dostrzegła na horyzoncie dorodną ptaszynę. Szpak latał w powietrzu, łapiąc różnorakie insekty i właśnie zlatywał, by zrobić sobie małą przerwę. A był to poważny błąd z jego strony.
Jeżyk zaczęła powoli skradać się do ptaka, który niczego nieświadomy spokojnie stał na ziemi patrząc, czy może jakieś ziarenko się na niej znajdzie. Gdy zorientował się, że ktoś za nim stoi i się na niego czai, było już za późno.
Ptak wzleciał w powietrze, ale Jeż była na to przygotowana. Wyskoczyła w górę, łapiąc łapami za skrzydła ptaka. Ten wydał głośny jęk przy zderzeniu z ziemią. Powinien był zostać w niebiańskim królestwie. Teraz było już niestety za późno dla niego, bo szylkretka szybko zakończyła jego żywot.
Ptak zawisł w jej pysku, a ona skierowała się do domu, dumnie niosąc swą zdobycz. Przeszła pod ogrodzeniem, po czym ruszyła w stronę starej szopy.
- To już trzecia twoja zwierzyna dzisiaj. – usłyszała głos Krokus, odkładając zwierzynę na stos, przez co zdębiała.
Odwróciła powoli głowę, by spojrzeć na matkę, która skryta w cieniu siedziała na swoim legowisku z siana. Miodowe oczy mierzyły ją od czubków uszu aż po końcówkę ogona, oceniając jej postawę i wartość.
- Spisujesz się całkiem nieźle. – padło jeszcze z pyska burej.
Futro czekoladowej kotki postawiło się na sztorc już przy pierwszych słowach Krokus, a teraz jakimś cudem jeszcze się podniosło.
Krokus…była…
- Jestem z ciebie zadowolona. – miauknęła cętkowana, kończąc jej myśl. Jeż jak kołek stała przy stercie, gdy matka mijała ją, by wyjść z ich domu.
Klatka piersiowa zielonookiej unosiła się i opadała szybko, a ta niczym w transie nie ruszała się, stojąc w tej samej pozycji.
Dopiero gdy usłyszała oddalające się kroki, wróciła na ziemię.
Co to u licha było? Co miała o tym myśleć?
Krokus…Krokus była z niej dumna? Czy to na pewno była Krokus? Na pewno nie mieli jeszcze kogoś o burym futrze w rodzinie, kto przeprowadził się do nich kilka godzin wcześniej?
Kotka bez słowa klapnęła, a po jej grzbiecie przeszedł dreszcz.
Nie wiedziała, czemu matka ją skomplementowała, ale wywoływało w niej to dziwny…
niepokój.
***
- Jaskółcze ziele łagodzi uszkodzenia oka. - Dobrze, Sroko – miauknęła Deszcz.
- A to? – spytała Bylica, przysuwając bliżej inną roślinę i mierząc Jeżyk uważnym spojrzeniem spod przymrużonych oczu.
- To jest… Gwiazdnica. Na zielony kaszel. Rośnie w lesie i na innych zadrzewionych terenach.
Stara kocica skinęła głową.
- A to? – spytała.
- Jastrzębiec. Działa jak kocimiętka ale ma nieco słabszy…efekt uboczny – mruknęła Sroka.
- A które z tych jagód to jagody jałowca? – padło pytanie z pyska starej Bylicy.
Dwie córki Krokus uważnie zaczęły przyglądać się rozłożonym jagodom.
- To chyba te – mruknęła Jeżyk, wskazując na kupkę owocków łapą.
Babka skinęła głową.
- Sroko, na co stosuje się jagody jałowca? – spytała przywódczyni grupy.
- Dodaje siły, łagodzi bóle brzucha…pomaga w kłopotach z oddychaniem…
- I uspokaja – miauknęła Jeżyk ciszej po tym jak Sroka przestała mówić.
Deszcz skinęła głową.
- Na dzisiaj to wszystko – mruknęła Bylica, po czym polizała po łebku Jeżyk, a następnie to samo chciała zrobić Sroce, lecz ta zrobiła unik po czym uciekła w kąt legowiska. Starsza kotka tylko westchnęła. Ale gdzieś z boku dało się słyszeć coś jeszcze.
Prychnięcie.
Jeż spojrzała tamtą stronę. Dostrzegła Krokus, przyglądającą się Sroce. Bura krzywiła pysk, patrząc na białą kotkę.
Jeż napuszyła ogon, po czym nieco się wycofała.
Matka obserwowała chyba z boku ich trening, co sprawiło, iż wnuczka Bylicy zaczęła się czuć bardzo niekomfortowo.
- C-co się sta-stało? – spytała ją Deszcz.
- Nic… - odparła warkotliwie Jeż, po czym odeszła w stronę Bylicy, która już ułożyła się na sianie. Kotka położyła się obok babci, wtulając się w jej sierść.
Przy niej czuła się bezpiecznie. Wiedziała, że matka nic jej nie zrobi w obecności Bylicy. Do jej nozdrzy dotarł przyjemny zapach mięty, który ukoił jej nerwy i pomógł się uspokoić.
Krokus znów wyszła z Drewnianego Gniazda, tym razem bez słowa.
[przyznano 10%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz