*za ciężkiej zimy*
— To wolisz siedzieć i nic nie robić? Czekać na co? Aż umrę? — Pociągnął nosem. — Zawsze jest nadzieja, że samotnicy nie wszystko ogołocili. Ja nie chcę tak zginąć. Trzy dni nic nie miałem w pysku. Czarnowronowi wystają już żebra. Musisz coś zrobić. Cokolwiek. Błagam. Zrób cokolwiek. Miałaś być naszą nadzieją.
Zacisnęła pysk. Nie podobało jej się to. To była manipulacja. Tak niepodobna do Węgla. To musiała być sprawka tego rudego psychopaty. Nie bez powodu Jastrząb kazał jej się przecież na nim wzorować, prawda? Może była pochopna, ale nie ukrywała, miała uprzedzenie do rudych, aż nazbyt miłych i słodko-rzygających kotów.
— Robię to co jestem w stanie i co w mojej mocy, by zadbać o klan, Zwęglony Kamieniu. Ale pokładanie zbytniej nadziei nie jest zdrowe, bo może jedynie rozczarować. Nie spodziewajcie się, że to nam pomoże. Jeśli jednak tak będzie, lepiej dla nas. Wyślę tam patrole. — zapewniła z powagą, na co jej dawny uczeń skinął głową.
— Dobrze... Oby coś znaleźli — rozluźnił się nieco. — Chyba... chyba, że sami zjedzą upolowaną zdobycz i okłamią nas...
Czarnowron dotąd milczący zabrał głos.
— Wybacz mu Kamienna Gwiazdo. Nigdy nie zaznał głodu, więc teraz nieco świruje, lecz podzielam jego opinię, by poszukać jedzenia gdzie indziej. Byłem wiele księżyców samotnikiem i wiem, że stałe miejsce osiedlenia, nie jest korzystne jeśli chce się znaleźć coś na ząb w Porze Nagich Drzew. Będę pilnował, by nie zrobił nic głupiego — zapewnił czarną.
— Wezmę też zaufane koty, aby nic mi nie umknęło. Kodeks wojownika surowo zakazuje wojownikom i uczniom jeść przed tymi, którzy najbardziej tego pożywienia potrzebują. — miauknęła na słowa Węgla. Potem zwróciła wzrok ku Czarnowronowi. — Dziękuję za troskę, Czarnowroni Locie. Jeśli obiecasz być ze mną szczery i dopilnować Zwęglonego Kamienia, możesz poprowadzić patrol — miauknęła. Nie była do niego przekonana, i sama osoba Czarnowrona napawała ją niesmakiem, jednak miał wiedzę, która mogła być pomocna. Ona urodziła się w klanie i nigdy nie zmieniała miejsca zamieszkania.
— Oczywiście. Zrobię co w mojej mocy, by Węgielek nie był już smutny. Słyszałeś kochanie? Znajdę ci nawet marną myszkę — Polizał go czule po głowie. Czarny uśmiechnął się lekko na te słowa.
— Dziękuję. I tobie też Kamienna Gwiazdo. — miauknął do kotki. — A właśnie... Leśna Łapa mnie przeprosił... — powiadomił ją jeszcze. — Pogodziliśmy się i jest już miły. Żałuję swojego czynu...
Skinęła głową, mimo iż niechętnie, ponieważ wątpiła, by małe czcze słówko cokolwiek zmieniło. Wątpiła, czy Leśna Łapa był osobą, która byłaby w stanie żałować swoich czynów.
— Dobrze, Węgielku, ale gdyby cię zranił, to nie bój się mnie o tym powiadomić — miauknęła.
<Węgiel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz