Te pierwsze dni w jej życiu przepłynęły spokojnie. Dopiero teraz zaczął się armagedon. Zbyt szybko wyrosła z głupiej kluski na małego zgreda, któremu się nie chciało nawet bawić, chociaż reszta dzieciaków robiła to na okrągło. Była strasznie mała, co jej się nie podobało i do tego tak długo jej zajęła nauka chodzenia! To było bez sensu, co chwilę się wywalała! Dopiero po jakimś czasie udało jej się tego dobrze nauczyć, by nie potykać się o swoje przykrótkie łapy. Wtedy już myślała, że wszystko będzie dobrze. Poczeka sobie na "mianowanie na ucznia", przez całe dnie słuchając mamy albo odganiając od siebie brata i resztę dzieci. No czasem jeszcze przychodził wujek. Tak jakby nic nie mogło zakłócić tego spokoju, ale oczywiście coś musiało się zepsuć i w żłobku pojawiła się dziwna kotka. Wlepiła w nią chłodny wzrok. Miała nadzieję, że przyszła do mamy albo do Jaszczur i nie razie zawracać jej głowy, ale przeliczyła się. Ta dziwna istota z uśmiechem do niej podeszła. Litości, nie mogła sobie pójść?
- Cześć, jak masz na imię? Jestem twoją ciocią wiesz?
Zmrużyła oczy. Ciocia? Pierwszy raz słyszała o jej istnieniu i z pewnością nie chciała bliżej poznać tego czegoś. Znowu ktoś z rodziny. Za dużo tego było. Za dużo kotów na raz. Tu już i tak były tłumy! Zajmowała miejsce i na siłę próbowała ją poznać…
- Nie, nie wiem. Jestem Wieczór. A ty niby kto?- mruknęła znudzona.
- Bielicze Pióro. Twój tata to mój brat, ale pochodzimy od innej matki. Chciałabyś się pobawić?
Przekrzywiła łebek. Czyli już o niej słyszała, skoro się nie myliła jak reszta. Ale zabawa? Znowu? Czemu każdy z góry zakładał, że każde dziecko lubi się bawić? Przecież to było bez sensu. Prawie wszystkie zabawy były głupie. Dziecinne. Chyba, że zabawa wymagała myślenia, to wtedy mogła być ciekawsza. Albo kiedy ćwiczyło się formę. To już było lepsze od durnych przepychanek.
- Nie wiem. To jest nudne. Może powiesz mi jak się walczy?
- Jasne. Mogę ci pokazać jakieś ruchy, chcesz? - zaproponowała. Wzrok kotki był strasznie dziwny. Gapiła się na nią jak matka, przesłodzonym wzrokiem. Fuj.
- Chętnie- powiedziała cicho. Miała nadzieję, że ta jej ciotka nauczy jej czegoś mądrego, a nie głupot dla dzieci. Wstała i rozciągnęła się, by być przygotowana na naukę. Może w końcu coś się dowie, ale jeżeli wojowniczka jej będzie tylko pokazywać coś prostego, co potrafi każdy, to się po prostu wścieknie! Po co jej wiedza, że się stoi? Ciotka skierowała kroki na bok, by pokazać jej jakieś mało groźne pozycje bojowe.
- Widzisz? Musisz najpierw tak się ustawić - zaprezentowała uginając swoje łapy. - A potem skaczesz na swojego przeciwnika.
Ustawiła się w takiej pozycji jak kotka. I… Koniec? Tak nie wyglądała walka! Chciała wiedzieć coś, co jej się przyda w starciu z innymi, by mogła się obronić, albo dobrze zaatakować! Wykrakała i jedyne co miała zamiar jej pokazać kotka, to było stanie!
- I tyle? Serio? Jakichś bardziej... Niebezpiecznych rzeczy nie masz w zanadrzu?
- A o jakich niebezpiecznych rzeczach myślisz? - zdziwiła się. To było zrozumiałe. Takie bobo chciało się nauczyć czegoś przydatnego? Ojojoj, może lepiej, by takie dziecko poszło do mamusi? Żałosne. Czemu nie mogła szybciej urosnąć, każdy by ją już brał na poważnie i byłoby świetnie!
- Takich żeby kogoś bolało. Staniem nikogo nie zranię.
- Rozumiem... Czyli wdałaś się w wujka. Trująca Łapa też był takim maluchem. W zasadzie... To jedyne co można zrobić, by kogoś zabolało to wbić kły i pazurki w jego ciało. Też lubisz zbierać jakieś ostre przedmioty? - dopytywała o jakieś głupoty. Nawet nie znała Trującej Łapy, kto to znowu był?! Ile dzieciaków sobie narobił ten dziwny dziadek? Albo inaczej, ile miał kochanek?
- Nie. Po prostu lubię wiedzieć różne rzeczy- zawarczała. Czemu mówiła do niej jak do małego bachora?! Chciała się czegoś dowiedzieć, a nie słuchać jakichś bzdet. Pazurki? Wbić pazurki? O co jej znowu chodziło?!
- No dobrze. To może zaatakuj mech? Zakradnij się i rzuć, wgryzając w niego ząbki - zaproponowała. Z agresją się rzuciła na mech i rozszarpała go. To przecież nie było nic trudnego! I znowu te zdrobnienia… Co jej to dawało? Niańka się znalazła. Kotka wydawała się zaskoczona, ale i szczęśliwa.
- Całkiem nieźle ci poszło. Masz w sobie siłę.
Położyła po sobie uszy. Tak, siłę. Ale co jej to dawało? Poza tym, wolała by być słaba a inteligentna… tego jej brakowało. Chciała być mądrzejsza! Bo jak na razie zdziwić innych mogła tylko swoim idiotyzmem.
- Siła nie wystarcza. Muszę wiedzieć jak atakować, by zabić. A nie chcę czekać aż będę uczniem.
- A kogo chcesz zabić? - zdziwiła się słysząc takie słowa.
- Tatę. I dziadka. I każdego, kto jest głupi.
Ciotka zmarszczyła czoło. Tak szczerze, to wcale nie chciała ich zabić. Po prostu tak palnęła. Dziadka prędzej czy później doścignie jakaś choroba a tata… Mógłby umrzeć. Był tragicznym ojcem.
- Powinnaś skupić się na tym by zostać wielką wojowniczką i przynieść dumę naszemu klanu. Dlaczego w głowie ci mordowanie swojej rodziny? Jest tego jakiś powód?
- A nie wiem. Po prostu. Poza tym, moim głównym celem jest właśnie być świetną wojowniczką. To jest drugi, mniej ważny cel. A teraz pokażesz mi coś jeszcze?
- Cześć, jak masz na imię? Jestem twoją ciocią wiesz?
Zmrużyła oczy. Ciocia? Pierwszy raz słyszała o jej istnieniu i z pewnością nie chciała bliżej poznać tego czegoś. Znowu ktoś z rodziny. Za dużo tego było. Za dużo kotów na raz. Tu już i tak były tłumy! Zajmowała miejsce i na siłę próbowała ją poznać…
- Nie, nie wiem. Jestem Wieczór. A ty niby kto?- mruknęła znudzona.
- Bielicze Pióro. Twój tata to mój brat, ale pochodzimy od innej matki. Chciałabyś się pobawić?
Przekrzywiła łebek. Czyli już o niej słyszała, skoro się nie myliła jak reszta. Ale zabawa? Znowu? Czemu każdy z góry zakładał, że każde dziecko lubi się bawić? Przecież to było bez sensu. Prawie wszystkie zabawy były głupie. Dziecinne. Chyba, że zabawa wymagała myślenia, to wtedy mogła być ciekawsza. Albo kiedy ćwiczyło się formę. To już było lepsze od durnych przepychanek.
- Nie wiem. To jest nudne. Może powiesz mi jak się walczy?
- Jasne. Mogę ci pokazać jakieś ruchy, chcesz? - zaproponowała. Wzrok kotki był strasznie dziwny. Gapiła się na nią jak matka, przesłodzonym wzrokiem. Fuj.
- Chętnie- powiedziała cicho. Miała nadzieję, że ta jej ciotka nauczy jej czegoś mądrego, a nie głupot dla dzieci. Wstała i rozciągnęła się, by być przygotowana na naukę. Może w końcu coś się dowie, ale jeżeli wojowniczka jej będzie tylko pokazywać coś prostego, co potrafi każdy, to się po prostu wścieknie! Po co jej wiedza, że się stoi? Ciotka skierowała kroki na bok, by pokazać jej jakieś mało groźne pozycje bojowe.
- Widzisz? Musisz najpierw tak się ustawić - zaprezentowała uginając swoje łapy. - A potem skaczesz na swojego przeciwnika.
Ustawiła się w takiej pozycji jak kotka. I… Koniec? Tak nie wyglądała walka! Chciała wiedzieć coś, co jej się przyda w starciu z innymi, by mogła się obronić, albo dobrze zaatakować! Wykrakała i jedyne co miała zamiar jej pokazać kotka, to było stanie!
- I tyle? Serio? Jakichś bardziej... Niebezpiecznych rzeczy nie masz w zanadrzu?
- A o jakich niebezpiecznych rzeczach myślisz? - zdziwiła się. To było zrozumiałe. Takie bobo chciało się nauczyć czegoś przydatnego? Ojojoj, może lepiej, by takie dziecko poszło do mamusi? Żałosne. Czemu nie mogła szybciej urosnąć, każdy by ją już brał na poważnie i byłoby świetnie!
- Takich żeby kogoś bolało. Staniem nikogo nie zranię.
- Rozumiem... Czyli wdałaś się w wujka. Trująca Łapa też był takim maluchem. W zasadzie... To jedyne co można zrobić, by kogoś zabolało to wbić kły i pazurki w jego ciało. Też lubisz zbierać jakieś ostre przedmioty? - dopytywała o jakieś głupoty. Nawet nie znała Trującej Łapy, kto to znowu był?! Ile dzieciaków sobie narobił ten dziwny dziadek? Albo inaczej, ile miał kochanek?
- Nie. Po prostu lubię wiedzieć różne rzeczy- zawarczała. Czemu mówiła do niej jak do małego bachora?! Chciała się czegoś dowiedzieć, a nie słuchać jakichś bzdet. Pazurki? Wbić pazurki? O co jej znowu chodziło?!
- No dobrze. To może zaatakuj mech? Zakradnij się i rzuć, wgryzając w niego ząbki - zaproponowała. Z agresją się rzuciła na mech i rozszarpała go. To przecież nie było nic trudnego! I znowu te zdrobnienia… Co jej to dawało? Niańka się znalazła. Kotka wydawała się zaskoczona, ale i szczęśliwa.
- Całkiem nieźle ci poszło. Masz w sobie siłę.
Położyła po sobie uszy. Tak, siłę. Ale co jej to dawało? Poza tym, wolała by być słaba a inteligentna… tego jej brakowało. Chciała być mądrzejsza! Bo jak na razie zdziwić innych mogła tylko swoim idiotyzmem.
- Siła nie wystarcza. Muszę wiedzieć jak atakować, by zabić. A nie chcę czekać aż będę uczniem.
- A kogo chcesz zabić? - zdziwiła się słysząc takie słowa.
- Tatę. I dziadka. I każdego, kto jest głupi.
Ciotka zmarszczyła czoło. Tak szczerze, to wcale nie chciała ich zabić. Po prostu tak palnęła. Dziadka prędzej czy później doścignie jakaś choroba a tata… Mógłby umrzeć. Był tragicznym ojcem.
- Powinnaś skupić się na tym by zostać wielką wojowniczką i przynieść dumę naszemu klanu. Dlaczego w głowie ci mordowanie swojej rodziny? Jest tego jakiś powód?
- A nie wiem. Po prostu. Poza tym, moim głównym celem jest właśnie być świetną wojowniczką. To jest drugi, mniej ważny cel. A teraz pokażesz mi coś jeszcze?
<Ciotka naucz mnie jak zabija sie rodzine>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz