Niosła w pysku podłużny patyk. Dowiedziała się, że Żar uwielbiał je gryźć (jakby już całkowicie zwariował), więc oczywiście z chęcią mu takowy przyniosła. Poprzednia rozmowa wzbudziła w niej dużo nerwów. Przecież mógłby żyć jak dawniej. Ale oczywiście miał we łbie tą przeklętą idiotkę, która wyprała mu najwidoczniej całą mózgownicę.
Wchodząc do środka i zastając tylko kocura, rzuciła mu badyl pod łapy.
— Masz. Słyszałam, że lubisz — miauknęła z drwiną w głosie. Żarł patyki jak karmicielki w ciąży? Pewnie, podłapał to od Tygrys.
Spojrzał na patyk, kładąc po sobie ucho.
— Nie wiem o czym mówisz — udawał, że wcale się nie zainteresował patykiem. — Po co mi to przyniosłaś?
— Nie udawaj głupa, wiem że Tygrys ci je daje — parsknęła, siadając obok. — Jak ci pusto w żołądku, że już zaczynasz żreć korę to wystarczyło powiedzieć.
Czuła bolesne ukłucie, że nieważne, co zrobi, nigdy nie poczuje satysfakcji z faktu, że końcowo to ona wygrała walkę z Rozżarzonym Płomieniem.
— Nie jem ich — zmrużył oczy. — One są po co innego. Nie twój interes. To moja prywatna sprawa i nie wypytuj o to Tygrysiej Smugi.
— Już zapomniałeś z kim rozmawiasz? — miauknęła, o dziwo zachowując spokój, chociaż jego wyszczekana morda sprawiała, że powstrzymywała się od napadu furii. Mimo wszystko, teraz niewiele jaki kot zdołał doprowadzić ją do szału. Talent do tego mieli głównie rudzi rasiści. Tacy jak on. — Nie musisz od razu na mnie naskakiwać. Po prostu się pytam, bo gdy kot gryzie gałąź to chyba nie jest zbyt normalne — dodała.
— Pomaga mi wyładować negatywne emocje. Niszcze ją, dając im upust. Dzięki temu nie ciągnie mnie do przemocy i bicia niewinnych kotów - wyjaśnił, po długim przemyśleniu, czy warto się z nią tym dzielić. Nie był jednak wariatem! To wcale nie było nienormalne!
— Czyli jednak coś ci przemówiło do głowy — rzuciła. — Porzuciłeś kierowanie się chorymi zapędami twojej pierdolniętej babci? Bo jeśli powstrzymujesz przemoc i bicie niewinnych kotów, a popierasz osobę, która używa przemocy i bije niewinne koty, to jesteś jedynie hipokrytą i nic ci to nie da — zauważyła, po czym jak gdyby nic usiadła oplatając ogonem swoje łapy.
Zacisnął pysk, czując jak coś mu strzyka w szczęce.
— Nie robię tego dla was. Tylko dla siebie. Lepiej mi i tyle. — prychnął.
— Już ci pewność siebie wróciła, a tak niedawno srałeś pod siebie, jak ogłaszałam twój wyrok — warknęła, czując jak drgają jej wąsy. — Gryzienie patyków, ciekawy sposób na radzenie sobie z problemami, no nigdy bym na nic lepszego nie wpadła — dodała sarkastycznie. — Może zamiast gryźć patyki zrobiłbyś coś bardziej pożytecznego. Chociaż, jeśli powstrzymuje ci to agresję, będę pewna, że nie skrzywdzisz nikogo tak jak mnie księżyce temu. Bo teraz Piasek nie ochroni ci dupy, a ja nie mam zamiaru pozwalać ci na panoszenie się po kątach i dręczenie niewinnych kotów. Zapamiętaj to sobie.
Spojrzał na zirytowaną liderkę, wzdychając.
— Wybacz, nie mam dzisiaj humoru. Już sięgnąłem dna, gorzej być nie może — mruknął pod nosem. — Będę o tym pamiętać. Przepraszam za swoje zachowanie, pracuje nad sobą. — miauknął, wbijając wzrok w patyk. — Jeżeli chcesz się ze mnie śmiać, to proszę bardzo. Przeżyje to jakoś.
Obmierzyła go chłodnym spojrzeniem.
— Masz za co przepraszać — prychnęła. — Nie zniżyłabym się do twojego poziomu, by nabijać się z twojej słabości — nie była kocięciem, które śmiało się bez powodu z innych kotów. Nie miała zamiaru być taka jak on, gdy to ona była na gorszej pozycji, utrzymując się ledwo przy życiu. Ale patrząc na niego wiedziała, że kocur mógłby zrobić to raz. I drugi. I trzeci, do usranej śmierci. Nie nauczył się niczego.
Zacisnął pysk, nie odpowiadając jej. Zupełnie tak jak ona wtedy, gdy rudy robił to samo w jej stronę. Gdy wykończona zbierała resztki sił, by się chociażby podnieść z posłania.
— Język w gębie też cofnąć ci się w rozwoju? — mruknęła zirytowana i strzepnęła ogonem. — Marnujesz każdą daną ci szansę, to jedyne co ci wychodzi. Maleństwo.
Machnął niezadowolony ogonem, jednak jej nie odpowiedział. Wbił wzrok w patyk, ignorując ją
— Tak, udawaj fochniętego, to ci z pewnością pomoże — burknęła i machnęła ogonem. — Milczeniem nie sprawisz, że ci odpuszczę.
Rudzielec jedynie wziął patyk w pysk, po czym odszedł w kąt żłobka, odwracając się do niej plecami, ignorując jeszcze bardziej niż przedtem.
* * *
Kotka przechodząc akurat przez obóz, natrafiła akurat na niespodziewane z pewnością widowisko. Rozżarzona Łapa poślizgnął się tak, że łapy rozjechały mu się, pysk uderzył o ziemię, a ślizg zakończył z uniesionym tyłkiem wprost pod czarnymi łapami liderki Zaskoczona spojrzała pod swoje łapy i spojrzenie zielonych oczu omiotło pysk Żara. Zacisnęła pysk, czując jak jej wąsy drgają.
— Nie spodziewałam się tak ciepłego powitania z samego rana. Już zacząłeś mi jakkolwiek okazywać szacunek? — spytała sarkastycznie, mimo to wciąż trzymała się na wodzy. Nie chciała wkurwić Piasek, a zabijanie dla Jastrzębia jakiegokolwiek kota nie wchodziło w grę.
Rudy szybko podniósł pysk z ziemi, czując fale zażenowania. Usiadł prościej, marszcząc nos.
— Jak widać... Może jeszcze raz, co? — rzucił kąśliwie, po czym zaraz dodał. — Przepraszam. To nie było zbyt miłe — Położył po sobie ucho.
Dziwnie było widzieć Żara w takiej odsłonie. Najwidoczniej lekcje Tygrys działały. Miała rację.
Nie chciała psuć tego efektu
— Nie szkodzi. Uważaj po drodze, żebyś się znowu nie poślizgnął przed czyimś nosem — miauknęła tylko. Może z tego durnia dało się jeszcze zrobić kogoś. Ale nie powinna się chyba przyzwyczajać. Żar był okropnie zwodniczy, chociaż musiała przyznać, że jego dzieciaki były gorsze. A to dopiero był wyczyn... Przerosnąć swojego ojca w dyskryminacji.
<Żar?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz