— Nie wierzę ci — powiedziała tylko, unosząc łeb ku górze. Jej brązowe ślepia błysnęły nieznacznie, wyróżniając się w ciemnym otoczeniu starszyzny. — I tak. Tak uważam. A jeśli chcesz to zmienić... jeśli chcesz to zmienić, to zrób coś dla mnie. Raz w życiu wysłuchaj mojej prośby — zaczęła po chwili namysłu. — Zostaw mojego brata w spokoju. Przestań zatruwać mu życie. Nie chcę, żeby skończył jak ty.
"Nie chcę, żeby skończył tak, jak ty"
Te słowa cholernie bolały. Zmizerniała głowa nawet nie zwróciła oczu w kierunku uczennicy Rozżarzonego Płomienia. Chciała zatopić się znowu w śnie, gdzie nie było Piaskowej Gwiazdy, gdzie nie było problemów. Chciała żyć pełnią szczęścia, chociażby musiała się okłamywać. Ale to tylko kłamstwa. Tylko głupie kłamstwa. Była okropną osobą. Zasługiwała na takie słowa. Czajka miała rację.
Zamrugała kilka razy, co poskutkowało strumyczkami łez, które wyleciały z jej oczu.
— Ja... Ja nie mogę — wydusiła z siebie cichym głosem. — On mnie potrzebuje, ja potrzebuję jego. Ja... zrobię to, zostawię go w spokoju, ale tylko, jeśli on sam będzie tego chciał — dokończyła, automatycznie chowając pysk w łapach, jak gdyby już spodziewała się kolejnej fali złości i zawodu. Bo tylko to potrafiła, prawda? Krzywdzić i wykorzystywać. Zupełnie jak Piaskowa Gwiazda. Drżąca Ścieżka się nie mylił, podobnie jak każdy, kto kiedykolwiek nazwał ją potworem.
— Jeśli tego nie zrobisz, to nie licz na moje zaufanie — prychnęła szylkretowa, nie racząc nawet na nią spojrzeć. Czarna skuliła swoje uszy i ogon, powstrzymując łzy i nienawiść. Do Czajki. Do siebie. Wstręt do tego, jaką była osobą. Wstręt do tego, ile krzywdy wyrządziła niewinnym kotom. — Gdyby ci na nim zależało, to nie zatruwałabyś go swoją obecnością. Nie pociągałabyś go w dół. Tylko to potrafisz robić. Ranić i wciągać w margines społeczny niewinne koty. Zostaw mnie i mojego brata w spokoju — warknęła. Nim czarna wymarniała kotka zdążyła odpowiedzieć, brążowooka wyminęła ją, bijąc ogonem i opuściła legowisko.
Zielonooka z nieznacznym jęknięciem opuściła głowę na własne łapy i położyła się w samotnym kącie legowiska. Gdyby tylko mogła cofnąć czas i naprawić swoje błędy.
Mieli co do niej rację. Była potworem. Była zakałą tego świata. Była toksyczną pizdą zasługującą na śmierć, a nie na odkupienie. Nie dziwiła się, że była nienawidzona. Popełniła tysiąc zbrodni. Wywołała tysiące łez. Była potworem. Nie różniła się niczym od Piaskowej Gwiazdy.
* * *
Westchnęła, oglądając po raz kolejny klanowe życie. Od incydentu z Gliną zdawało się być względnie spokojnie, ale nie traciła czujności. Żyła w ciągłym strachu przed popełnieniem błędu. Każdego dnia musiała ostrożnie stawiać kroki. Niechętnie przyjmowała do świadomości myśl, że Piaskowa Gwiazda miała rację. Przywódctwo było ciężkie.
Ale nie zamierzała się poddawać. Wiedziała, na co się pisała. Chciała, by ten klan wreszcie podniósł się na łapy po księżycach dyskryminacji. Napięła mięśnie. Musiała być silna.
Widząc grupę kotów odpoczywających przy wieży, dojrzała tam Czajkowe Zaćmienie. Podeszła, i niemal od razu została obrzucona wrogim spojrzeniem, co jej nie zraziło. Spodziewała się tego. Czajka miała prawo mieć do niej uraz.
— Czego chcesz?
— Wybierz sobie kilka kotów i pójdź na polowanie. Przyda się dzisiaj dodatkowy patrol łowiecki.
Kotka rzuciła na nią długie spojrzenie i wstała w milczeniu.
— Będziesz waśnić się do końca obu naszych żyć? — spytała liderka, a w odpowiedzi dostała tylko strzepnięcie ogona.
— Miałaś wiele szans.
Czarna odwróciła się, wiedząc, że taka rozmowa nie ma sensu. Może po czasie Czajka sama zrozumie. A jeśli nie, trudno. To była jej wina i była gotowa wziąć na barki konsekwencje za czyny swojej młodości.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz