— Hej — mruknął równie bez życia. Wszystko go bolało. Czuł się tak, jakby ktoś go skopał. Musiał jednak wytrzymać. Oczy mu się wręcz kleiły. Zjadł szybko posiłek w kilku kęsach, oblizując pysk. Przyjemne ciepło od razu rozlało się po jego ciele. O tak... Tego potrzebował. Jeszcze tylko sen i będzie powtórnie przeżywał to piekło.
Kocica leżała bez życia obok niego, co też zauważył. Zdziwił się, bo nie przypuszczał, by brat ją cisnął. To on odwalał większość brudnej roboty, nie mając nawet czasu, by gdzieś usiąść i odsapnąć.
— Co taka padnięta? — zapytał, starając się przejrzeć jej sylwetkę, mając nadzieję dostrzec, że to wszystko było udawane. Nie było. Wojowniczka naprawdę zdawała się wyczerpana.
— Rano zaczepił mnie Mroczna Gwiazda i powiedział, żebym po ćwiczeniach poszła na patrol łowiecki. Byłam jeszcze na innym polowaniu więc teraz padam — wyjaśniła.
No ciekawe... Czyli w końcu brat się do niej odezwał? Sądził, że ze sobą nie rozmawiali. Dalej zachowywał czujność, zapamiętując każde słowo, które wychodziło z jej pyska. Może i ostatnio ich relacja się polepszyła, ponieważ kocica wiele razy pomagała mu w obowiązkach, ale było to aż zbyt podejrzane, by mógł zaakceptować, że pointka była z nim szczera. Musiał odkryć o co naprawdę jej chodziło, dlatego też zamierzał dalej ciągnąć tą znajomość, by przekonać się na własnej skórze, czy miał do czynienia z przyjacielem czy też wrogiem.
— Też padam. — westchnął ciężko. — Ale nie mogę się poddać. Gadałem z liderem, wiesz co mi powiedział? — prychnął pod nosem na samo to wspomnienie. — Że zasługuje na cierpienie i w żadnym wypadku nie ogarnie swoich psów. Muszę przyzwyczaić się do tej niesprawiedliwości. To już Różana Łapa nie jest przez niego tak piętnowana jak ja. — podzielił się z nią tymi słowami, by zobaczyć jej reakcję.
Nocna Tafla nieco uniosła głowę.
— Jak będziemy razem siedzieć, to mogą ci zrobić mniej. — zasugerowała. — Już na Sosnowej widać nieco efekty.
Oho... Kolejny sygnał. To była troska czy może co innego? Chciała go od siebie uzależnić? Może chodziło o zdobycie zaufania? Mogło to być prawdopodobne. W zasadzie... Akurat to mu nie przeszkadzało, bo rzeczywiście, gdy siedział z morskooką Sosnowa Igła trzymała dystans, łypiąc na niego tylko wrogim okiem.
— Prawda... Sosna nie lubi szczekać przy kimś, kto może mnie bronić i się nie zgadzać z jej punktem widzenia — Wibrysy mu zadrgały. — Doceniam twoje towarzystwo pod tym względem. — Wojowniczka uśmiechnęła się w odpowiedzi, po czym wydała z siebie pomruk zadowolenia. Wyłapał to i zapamiętał. — W zasadzie... Rozmawiasz z bratem? Mówił ci coś ciekawego? — zadał dość niewinne pytanie, aby wybadać sprawę, jak bardzo blisko kocica z nim była.
— Rzadko z nim rozmawiam. Ostatnia nasza rozmowa przed tą dzisiejszą była... wiele księżyców temu. Ale nie traktował mnie ani trochę jak siostrę. Bardziej jak zwykłego wojownika, z którym go nic nie łączy. A już na pewno nie więzy krwi — mruknęła na chwilę się zamyślając. — Mówił niewiele... tylko zauważył, że, cytuje "czemu tyle kotek ma obsesję na punkcie wylizywania swojego futra" i do innych rzeczy też się nieco doczepiał. Ogólnie, typowy on, czyli pokazuje swoją wyższość — mruknęła cicho, tak żeby tylko on ją usłyszał. Mądre posunięcie. Nikt nie powinien słyszeć o czym rozmawiali. Nawet jeśli wojownicy byli od nich dość daleko i nie mieli szans podsłuchać ich słów, to ostrożności nigdy za wiele.
— Rozumiem... — westchnął ciężko. Nie dowiedział się nadal nic a nic. Nocna Tafla była bezużyteczna w tej sprawie. — To dobrze, że cię nie zaczepia. Powiedziałabyś mi jednak, gdyby mnie z kimś obgadywał? — zapytał, chcąc wiedzieć czy mógł liczyć na to z jej strony.
— Oczywiście. Jeśli tylko o czymś takim się dowiem, powiadomię cię. Mam nadzieję, że na ciebie też mogę liczyć, jakby co — dodała, po czym przymknęła oczy i zapadła w sen, i to nie w legowisku wojowników, a w kącie obozu.
Spojrzał na to zaskoczony, gdy ta tak po prostu usnęła. Rzeczywiście była padnięta. No nic. Nic jej się nie stanie jak tu trochę pośpi. Obóz był bezpiecznym miejscem, a było ciepło na zewnątrz. Sam jednak skierował się do legowiska wojowników, nie mając zamiaru zasnąć poza bezpiecznym gąszczem krzewów. Naraziłby się tak na jakiś nieśmieszny żart Sosnowej Igły lub innego idioty. Ułożył się na swoim mchu, po czym odpłynął w sen.
***
Był zaspany i kleił się do boku Oszronionego Słońca, który widząc to uniósł brew. Szturchnął go, wybudzając i posyłając mu naganne spojrzenie. Ugh... Poranne wstawanie nie było jego pasją. Ze zwieszonym łbem czekał na mistrza, czując jak znów zaczyna przysypiać. Ewidentnie potrzebował wolnego. Nie dostałby go jednak, nieważne jak bardzo by umierał. To był ich sposób na złamanie w nim ducha walki. Nie mógł do tego dopuścić.
Słysząc głos do wymarszu, wstał ciężko i udał się za resztą ze zwieszonym łbem. Wpadł przez to na pointke, nie zauważając jej przez zamazany wzrok.
— Uh... Nocna Taflo, to ty?
— Tak. Też jesteś wypompowany z energii? — spytała.
— Mhm... Miałem w nocy... nieciekawe spotkanie — ziewnął, przypominając sobie jak został zaciągnięty przez Sosnową Igłę, wręcz siłą, na ubocze.
— Jakie spotkanie? — zdziwiła się.
— Sosna wyciągnęła mnie wieczorem na musztrę z Trójoką Wroną. Padam na pysk. — jęknął.
Wolał zapomnieć o tym wszystkim. Kocica była wariatką. Nienormalną i chorą. Na dodatek zadawała mu pytania, na które nie dostała odpowiedzi, przez co podsycił tylko jej gniew. Nie żałował jednak tego. Nie zamierzał z nią gadać, a zwłaszcza na tematy, które brzmiały dla niego dość niekomfortowo.
Zdziwiona spojrzała na niego.
— Na Duchy... — mruknęła tylko. — Możemy walczyć razem. Też jestem padnięta, więc szanse będą dość wyrównane.
— Dobra. Ale nie pozwól, by ktoś się pomiędzy nas wepchnął jak wtedy — przypomniał jej o ostatniej sytuacji.
Skinęła mu głową.
Gdy dotarli na miejsce i Chłód wydał już tak dobrze znany im rozkaz, ustawiła się naprzeciw niego.
***
Gdy Przebiśniegowa Łapa został wygnany, a większość kotów się rozeszła, nie wytrzymał i po prostu opuścił obóz. Nie potrafił wyjaśnić dlaczego, ale czuł ogromną potrzebę, aby wyjść stąd natychmiast.
Słyszał za sobą kroki. Domyślił się, że to była pointka, która przyczepiła się do niego jak rzep do ogona. Szła za nim w ciszy... Tak jakby była jego cieniem, który miał zadanie go śledzić. Myśl, że naprawdę pracowała dla lidera, coraz częściej kołatała mu się w głowie. Nigdy nie był sam. Tak jakby bali się, że pójdzie spotkać się z matką i zdradzi ich sekrety. Gdy oddalili się wystarczająco od obozu, a kotka rozejrzała się po terenie uważnie, zrównała z nim krok.
— Kolejny pokaz terroru mojego braciszka, super — miauknęła nieco cicho, kopiąc jakiś patyk. — Mam tego dość.
— Mhm... — mruknął pod nosem, ewidentnie nie w humorze. Był cały spięty, chociaż to co się stało nie powinno go ruszać. Wręcz cieszył się, że bachor Stokrotki dostał za swoje, a ślepy point tak uprzykrzył życie Sośnie, że ją szlak trafił. Co innego jednak powodowało w nim te dziwne obawy... Lider. Lider, który coraz bardziej go niepokoił tymi swoimi rozmowami, które ucinał z nim od czasu do czasu, a który pokazał mu swoim werdyktem jaką władze dzierżył. Nikt mu się nie sprzeciwił. Czuł strach wilczaków, ale i też chorą satysfakcję poniektórych z nich. Sycili się cierpieniem niczym żądne krwi bestie. Mroczna Gwiazda zmienił Klan Wilka nie do poznania.
— Lepiej uważaj na słowa. Jego psy są wszędzie i mają długie uszy — przestrzegł kocicę. Odważne słowa jak na nią. Mówiła szczerze, czy to była kolejna próba na przebicie się przez jego obronę? Jeżeli sądziła, że jej przytaknie, to się myliła. Nie mógł pozwolić sobie na błąd zwłaszcza, że Nocna Tafla wciąż była dla niego bardzo podejrzana.
Pointka rozejrzała się, ale nie zauważyła nikogo, więc z powrotem odwróciła głowę ku niemu.
— Wiem. Dlatego zawsze rozmawiamy cicho. — Jeszcze raz przeskanowała wzrokiem teren.
— Patrząc w taki sposób zachowujesz się podejrzanie, wiesz? — upomniał ją wzdychając głośno. — Nie rozgląda się. Udajesz, że nie widzisz, gdy ktoś patrzy i idziesz dalej.
Nie była zbyt mądra. To już zauważył. Nie rozumiała co przeżywał każdego dnia, jak musiał zręcznie lawirować, by nie wpaść w pułapkę, która mogła pozbawić go głowy. Gdyby jednak co do niej się mylił i była z nim szczera, to obawiał się, że wpadnie prędzej czy później z ogłaszaniem swoich poglądów w taki sposób. Dość często łapał ją na tym, że lubiła narzekać na brata. Czy ktoś jeszcze zasłużył na ten zaszczyt, aby poznać jej opinię?
— Jesteśmy sami w lesie, nikogo tu nie ma — powiedziała co wiedziała.
No tak, jakby nie zauważył.
— Możliwe, że nie. Ale czy masz pewność? Zawsze ktoś może kryć się przed naszym wzrokiem. Dużo tu kryjówek. Tylko otwarta, niezalesiona przestrzeń jest bezpieczną strefą — wyjaśnił, idąc dalej przed siebie.
<Nocna Taflo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz