Dzisiaj mama wyciągnęła ją na spacer. Powiedziała, że na zewnątrz dawno nie było ładnej pogody, a teraz zaświeciło słońce i powinni wyjść, chociażby dla zdrowia. Daliowy Pąk szybko podłapała pomysł i do nich dołączyła, jej dzieci rozproszyły się na boki. Zaraz dołączyła się Popielaty Świt z Tulipanowym Płatkiem, tak je przynajmniej powitano i jedyny kocur w towarzystwie, Orzechowe Serce, który patrzył gdzieś na bok, jakby nieobecny.
Koteczka grzecznie siedziała przy boku matki.
— A ty, Lot, co chciałabyś osiągnąć?
Popatrzyła zaskoczona w górę, na jej pysk, zaraz szybko patrząc w dół.
— Nie bądź niemiła. — szepnęła matka, a jej koleżanki dodały coś o tym, że jest za duża, by być tak nieśmiała.
Poruszyła nerwowo łapami, nie wiedząc co odpowiedzieć. Chyba nigdy nie rozmawiali o tym z mamą… Nie myślała też o tym samodzielnie. Oh, co byłoby ambitnym wyjściem, którego jej matka byłaby dumna?
Z opowieści kotów wnioskowała, że trzeba być silnym wojownikiem i umrzeć w walce, by być szlachetnym i godnym podziwu. Ale szacunek mieli też medycy. Wydawali się być bliżej lidera i zastępcy, co rodzicielka zdawała się uważać za ważne, czego liliowa nie rozumiała. Mama często mówiła, że nie tak powinna postępować przyszła wojowniczka, wydawała się zawiedziona, gdy nie udało jej się skoczyć wysoko… więc może to były wskazówki by szła w inną rolę?
Liczyła, że rozmowa pójdzie do przodu, zostawiając temat bez odpowiedzi, ale tak się nie stało.
— Medykiem. — stwierdziła cicho, panikując w myślach, że tyle zajmuje jej odpowiedź — Chciałabym być medykiem… Bo wtedy pomogę innym kotom… będę mogła je ratować od śmierci i będziemy nieśmiertelni i nasz klan będzie potężny! — uśmiechnęła się płochliwie.
Chwilę było cicho i czuła, że to był zły wybór.
— Oh, moja dziecinka to taki cudowny kot już od pierwszych dni! Tylko myśli o dobrze innych! — zawołała Śnieżna Toń, jakby wzruszona i przytuliła ją do siebie łapą. Nie dało jej to ulgi, wręcz tylko nieświadomie zesztywniała bardziej, czując się, jakby małe kolce oplatały się wokół niej i wysysały siłę z jej kończyn. Źle oszacowała sytuację, to nie była odpowiedź, której oczekiwała.
Pochwały trwały jeszcze chwilę i temat się zmienił na jakieś dorosłe sprawy, które starała się zrozumieć, ale niespecjalnie jej wychodziło. W którymś momencie dostała sugestię, by pójść pobawić się z innymi kociętami. Wahała się, do momentu, gdy dostała znaczące spojrzenie od mamy i powoli wstała, rozglądając się za starszymi dziećmi.
<Turkuć?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz