Następny upalny dzień. Fałszywy leżał wyprany z wszelkich chęci. Już z rana, kiedy Zimorodek przyszedł po niego na trening, oznajmił mu, że nigdzie się nie wybiera. Kocur zabrał więc swojego przybranego synka, by wspólnie spędzili czas. Rodzina...tak? Dziwne to słowo. Fałszywy matkę miał chujową, ojca jeszcze bardziej, jednak patrząc na niektóre rodzinki w klanie, brała go zazdrość. Chciałby dobrze dla swojego rodzeństwa. Wiedział, że Aronia tęskni za Maślak, nawet jeśli była dla nich okropna. Naprawdę, gdyby mógł, znalazłby im lepszych rodziców. Bo co im było po zastępczych, skoro tamci mieli swoje bachory? Ich jedynie odchowali do końca. Teraz byli starszymi uczniami, zapewne na granicy mianowania.
Fałszywy jak tak dłużej pomyślał, to zaczął zastanawiać się, jakie imię dostanie…? Oby jakieś kojarzące się z siłą, albo odwagą. W końcu wykazywał się takowymi! Rozwaga, umiejętność polowania, skradania, miał to wszystko w małym pazurku. Lwia Gwiazda musiał to dostrzec! Jeśli da mu głupie imię, własnołapnie wytłumaczy mu, dlaczego powinien je zmienić. Rzecz tylko w tym, iż niekoniecznie miał pomysł na swoje wojownicze imię. Doprawdy, matka nadała mu takie jakie ma, ale co do niego pasowało?
Westchnął, przekręcając się na drugi bok. Nawet nie zauważył, kiedy postanowił się zdrzemnąć.
Obudził się, kiedy słońce było wysoko na niebie. Ziewnął przeciągle, ogonem obejmując ciaśniej łapy. Powinien wstać, póki jest widno i może skoczyć na polowanie z wojownikami? Z taką myślą podniósł tyłek. Miał szczęście; akurat koty zbierały się na wyjście poza obóz. Była z nimi Kalinka, koleżanka Fałszywego. Jako jedna z niewielu w klanie mogła przebywać obok niego, gdyż ją tolerował. Reszta kocic, poza Zajęczym Omykiem była taka meh… Zresztą, point nie przepadał za samicami, wolał spędzać czas z kocurami, silnymi, odważnymi, zupełnie takimi jak on! Wiadomo, że swój do swego ciągnie.
- Cześć Fałszywy! - Przywitała się kotka.
- Hej - odparł pogodnie. Był w całkiem niezłym nastroju. Nieco się schłodziło, dzięki czemu nie będzie tak się smażył.
- Idziesz z nami na polowanie? - Zapytała.
- Pewnie, czemu nie? - Odparł.
Zbierali się do wyjścia. Ich dwójka oraz dwóch wojowników. Fałszywy był zajęty rozmową z Kalinkową Łapą, przez co nie zauważył toczącej się w ich kierunku kuli futra.
- Czeeeść wam! - Miauknął głośno Orla Łapa. - Jeszcze ja! Jeszcze ja, weźcie mnie!
Wojownicy spojrzeli po sobie. Fałszywy zdążył już zjeżyć sierść na karku. Kalinka nie wiedziała dlaczego to robił, ale przywitała pogodnie przybysza.
- Cześć, Orla Łapo! - Machnęła ogonem przyjacielsko. - Idziesz z nami?
- Pewnie! - Odparł podekscytowany. - Hej, Fałszywy!
- Pytaniem jest czy za nami nadąży - burknął point, którego wołał karzeł. Niebieskooki nie miał najmniejszej ochoty na bawienie się w niańkę.
Kiedy tylko dostał sygnał do wymarszu, ruszył przodem. A miało być tak pięknie! Ale nie, jak zwykle Orla Łapa musiał się wtrynić! Teraz ani sobie nie pogada z Kalinką, ani nie skupi na polowaniu, mając go na głowie. Prychnął pod nosem, dołączając do rozmowy z wojownikami.
Dotarli na miejsce. Było czuć tu mnóstwo zapachów zwierzyny. Zaczynając od myszy, kończąc na ptakach. Fałszywy rozejrzał się czujnym wzrokiem. Miał w planach pokazać, na co go stać! W końcu wojownicy mogą go polecić do lidera, a wtedy już prosta droga do mianowania.
Złapał trop jakiegoś ptaka. Poza tym słyszał trzepanie skrzydłami. Ruszył jego zapachem, ignorując resztę grupy. Kalinka z kolei ruszyła na łowy myszy. Wojownicy chcieli raczej jakieś większe zdobycze, ale nie będą narzekać na pomniejsze stworzonka. A Ola Łapa...zajął się szukaniem ładnych rzeczy.
Fałszywa Łapa zwinnym, lekkim krokiem tropił zwierzynę. W końcu ją dostrzegł; kawkę. Dziobała w trawie poszukując dżdżownic. Przypadł do ziemi. Powoli skradał się, wysuwając pazury. Jego oczy utkwione były tylko w niej. Następnie skok, złapanie za skrzydło, nim zdążyła odlecieć. Ściągnął ją na ziemię, łapą trzymając za skrzydła, a zębami dusząc. Po dłuższej chwili udało mu się opanować zwierzynę i wisiała martwa w jego pysku. Westchnął, ruszając przed siebie. Uznał, że nie będzie jej zakopywać, tylko wróci do pozostałych. Pewnie oni też coś złapali.
Gdy był na miejscu, rozejrzał się, ale nie dostrzegł nikogo. Położył więc na ziemi swoją zdobycz, chowając się z nią w cieniu. Usiadł, zaczynając zmywać z siebie jej krew, gdy słyszał kroki. Były dziwnie ciężkie. Czyżby to jakiś drapieżnik? Wiatr praktycznie nie wiał, przez co kocur nie mógł określić zapachu przybysza. Kiedy jednak zza drzew wyłonił się Orla Łapa, przewrócił tylko oczami. Mógł się spodziewać.
- O kurczę! Upolowałeś takiego wielkieeego ptaka! - Miauknął zszokowany i szczęśliwy. Trzymał w pysku kwiatki.
- Ta, a ty złapałeś jakieś zielsko.
- To nie zielsko! - Obruszył się. - To k-kwiatki.
Orla Łapa pogrzebał grubą łapką w ziemi. Niepewnie, jakby nieśmiało, co było do niego niepodobne, podszedł do Fałszywego. Położył przed nim zerwane roślinki.
- D-dla c-ciebie - wydukał, odwracając głowę.
- Huh? Żartujesz sobie, co nie? - Niebieskooki patrzył nieprzerwanie na młodszego, jednakże on pokręcił głową.
- P-podziwiam cię… Jesteś taki duży i silny… - Oznajmił mu Orla Łapa. Cały czas uciekał od Fałszywego wzrokiem.
- Aha - mruknął tylko, zbity z tropu, ale też speszony uczeń. - Na serio mnie podziwiasz?
- Tak! - Orzełek ożywił się.
- To dobrze. - Odparł liliowy point. Kwiatki, które dostał, odsunął delikatnie ogonem. Musiał je ukryć, żeby pozostali nie zobaczyli.
- Chcę być silny jak ty! - Miauknął.
- To urośnij. Ale w górę, bo masy ci już starczy - burknął liliowy.
- Okej! - Odpowiedział. Po chwili położył uszy po sobie, robiąc krok w stronę pointa. - Podobają ci się kwiatki?
Fałszywy zerknął na schowane pod krzakami chwasty. Następnie spojrzał na Orlą Łapę, w którego oczach mieniły się dziwne uczucia. Oczy ucznia błyszczały zupełnie inaczej, niż zwykle.
- Nie są takie złe - westchnął. Męczyło go bycie miłym. Zwłaszcza dla Orlej Łapy. Ale cóż, nie powinien być teraz nie miły, skoro byli w towarzystwie innych. Czekał na Kalinkę, by uwolnić się od tego karła.
- To zerwę dla ciebie więcej! - Zaoferował się.
- Co? Nie! Nie trzeba. - Odparł szybko, za szybko.
- Dlaczego? - Posmutniał arlekin. Pogrzebał łapką w ziemi. - Myślę, że ci z k-kwiatkami ładnie by b-było.
- Jesteś dziwny - westchnął.
- Wcale nie! To twoja wina! - Oskarżył go Orla Łapa, orientując się nagle, że powiedział za wiele. Zasłonił ogonem swój pyszczek.
- Co masz na myśli? - Fałszywy spojrzał na niego spod ukosa.
- Nic! Kompletnie nic! - Odparł arlekin.
Point wstał, nie mogąc go znieść. Wziął kawkę w pysk i poszedł szukać pozostałych. Oczywiście, nie muszę chyba wspominać, kto podreptał za nim na tych swoich krótkich łapkach.
- Fałszywyyy! - Orla Łapa podjął kolejną próbę.
- Czego? - Syknął.
- Masz ładne imię - skomplementował go Orzełek, a point aż się zatrzymał.
- I czego jeszcze? Wpieprzyć ci? - Warknął.
- No skoro pytasz to masz piękneee oczka! - Uczeń zdawał się nie być sobą. - A co znaczy “wpieprzyć”?
- Zapytaj ojca.
- Którego?
- Którego chcesz, ale daj mi spokój! I nie komplementuj mnie.
- Dlaczego?
- Bo nie chcę tego??
- Myślałem, że lubisz miłe słówka.
- Nie od kocurów. - Burknął. Co prawda, gdyby skomplementował go jakiś silny wojownik, nie obraziłby się. Ale...to był Orla Łapa. Ni to silne, ni to przystojne.
- To udawaj, że jestem kotką! - Zasugerował arlekin, a Fałszywemu żyłka wyszła na skroni.
- Nie.
- Czemu?
- Bo to dziwne.
- Wcale nie.
- Wcale tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie!!
- Tak i koniec dyskusji. - Zarządził.
- Do dobra, skoro chcesz - Orla Łapa był dziwnie potulny. Naprawdę, aż dziwił Fałszywego, o co raczej było ciężko.
Szli w ciszy, niestety niezbyt długo.
- Hej, Fałszywy, a ty lubisz Kalinkę? - Zapytał nagle arlekin.
- A co ci do tego?
- Bo ona ciebie lubi, wiesz? - Fałszywy zastanawiał się, czy Orla Łapa odróżniał znaczenia “lubienia się”.
- To dobrze. - Westchnął, kładąc kawkę. Gdzie oni byli?? Czemu nadal wojownicy nie wrócili?
- Ale ja też ją lubię. I c-ciebie też. - Ostatnie słowa dodał nieco ciszej.
- Co poradzę? - Fałszywy miał obojętny wyraz pyska jak i ton głosu. Nie obchodził go Orla Łapa i jego dziwaczne zachowanie.
W końcu, po długim czasie, wrócili i wojownicy wraz z Kalinkową Łapą. Point zignorował palące go w grzbiet spojrzenie Orlej Łapy, witając się z uczennicą oraz starszymi rangą. Wspólnie wzięli swoje łupy (Orla Łapa nie miał nic, bo swoje kwiatki oddał Fałszywemu), po czym wrócili do obozu.
Nastąpił wieczór. Upragniona odrobina chłodu zstąpiła na tereny Klanu Klifu, dzięki czemu Fałszywy mógł odpocząć. Leżał plackiem na trawie, ciesząc chwilą. Nie na długo, ponieważ zobaczył nad sobą cień. Do tego zapach uderzył w jego nozdrza.
- Wstawaj. Idziesz ze mną. - Miętowy Strumień wręcz zgarnął go z trawnika.
- Po co? - Zapytał, próbując zamaskować zestresowanie.
Miętek zostawił go jednak dopiero pod miejscem, w którym Lider zebrał cały klan. Lwia Gwiazda wszedł na podwyższenie.
- Klanie Klifu! Dziś do grona wojowników dołączy nowy członek! -Ogłosił, a po tłumie rozeszły się szepty. Nie wiedzieć czemu, wzrok lidera spoczął na nim. - Fałszywa Łapo, podejdź.
Słowa kocura uderzyły w niego. Czy to...czy to naprawdę się dzieje? Zostanie wojownikiem? Niesamowite!
Wyprostował się, wchodząc do lidera.
- Ja, Lwia Gwiazda, przywódca Klanu Klifu, wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tego ucznia. Trenował pilnie, aby poznać zasady waszego szlachetnego kodeksu. Polecam go wam jako kolejnego wojownika. - Powiedział głośno, a serce Fałszywego zabiło szybciej. - Fałszywa Łapo, czy przysięgasz przestrzegać kodeksu wojownika i chronić swój klan nawet za cenę życia?
- Przysiegam. - Odpowiedział, nie mogąc już ukryć podekscytowania. Wyglądał dumnie u boku lidera, stojąc z nim na równi, czekając, aż nada mu imię wojownika! Pozwolił sobie na lekki uśmiech, pełen pewności siebie, a w jego niebieskich oczach zatańczyły iskierki.
- Mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Fałszywa Łapo, od tej pory będziesz znany jako Fałszywe Serce. Klan Gwiazdy cieni twoją lojalność i odwagę, oraz wita cię jako nowego wojownika Klanu Klifu!
- Fałszywe Serce! Fałszywe Serce! - Tłum kotów zaczął skandować jego imię. Widział pośród nich Aroniową Łapę, który po raz pierwszy w życiu podniósł głos. Krzyczał wyraźnie i pełen dumy. Droździa Łapa również się cieszył. Jednak nie tylko oni. Zajęczy Omyk, przyciśnięta do boku Miętowego Strumienia darła mu się do ucha. Kalinkowa Łapa również skandowała imię, tak jak Orla Łapa. Po raz pierwszy jego widok nie budził w Fałszywym odrzucenia. Teraz to była jego chwila. Nikt mu jej nie zepsuje, nawet ten karzeł.
Zszedł z podwyższenia jako Fałszywe Serce, zadowolony z wyboru imienia. Pasowało mu. Nie było pizdowate, ani głupie.
Teraz, zgodnie z tradycją, musiał odbyć czuwanie. Po zebraniu gratulacji od pozostałych kotów, w tym samego lidera i zastępcy, mógł ruszyć na skraj obozu. Było ciemno i robiło się chłodno, a on usiadł, ciesząc się z nowego osiągnięcia.
- Psst! Fałszywa Łapo- znaczy Serce! - Usłyszał za sobą, mając ochotę zaryć głową o kamień. Odwrócił się, dostrzegając Orlą Łapę. Był śpiący, ale trzymał w pyszczku wróbla. - Nie jadłeś nic, prawda? A musisz, bo będziesz tu siedzieć caaaałą noc!
Fałszywy nie mógł się odzywać. Zmarszczył więc brwi, kiwając niepewnie głową.
- To dla ciebie. - Podsunął mu. Orla Łapa zrobił kilka kroków w tył, patrząc na Fałszywego w dziwny sposób. Tak...ciepło?
Point kiwnął mu głową, grając wdzięcznego. Nie rozumiał, po co i dlaczego kocurek przyniósł mu żarcie, ale nie mógł narzekać. Orla Łapa machnął ogonem przyjaźnie.
- Dobranoc. - Życzył świeżo upieczonemu wojownikowi, po czym odszedł.
Niebieskooki zjadł szybko, by nikt go nie przyłapał na spuszczeniu gardy. Następnie oblizał pyszczek, wracając do czuwania. Spojrzał do góry w gwiazdy.
Noc była dziś wyjątkowo piękna.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz