To był jeden z tych dni, które Kurkowa Łapa wolałby przespać.
Jak każdego od kilku tygodni, wykręcił się od treningu bolącą głową, ruszył do legowiska medyka, by zmienić bandaże i próbować wymusić od medyka, gdzie trzyma trujące zioła, a w końcu usiąść na brzegu rzeki, gdzie przez dłuższy czas rozważał skok.
Po drodze do Obozu zahaczył jeszcze o groby Sarniego Susu i Wrzosowej Polany, a w końcu ruszył w kierunku legowiska, mając nadzieję, że nic nie przeszkodzi mu w zmarnowaniu kolejnego dnia.
Kurkowa Łapa zrobił jeszcze kilka drobnych kroków, już wyobrażając sobie, jak kładzie się na legowisku i odpływa...
- Kurkowa Łapo, mam do Ciebie prośbę - usłyszał głos mentora zza pleców i jęknął w duszy. Oby nie starał się wyciągnąć go na trening, oby nie starał się... - Zaniesiesz tą rybę do żłobka? - po czym szybko dodał, widząc, jak uczeń zaczyna kręcić głową. - Dziękuję.
Zanim rudy zdążył wymyślić nową wymówkę, sylwetka Króliczego Serca już zniknęła w oddali.
Kurkowa Łapa westchnął, biorąc rybę w pysk.
Zapewne to była kolejna podstępna zagrywka szarego, żeby, jak to mawiał "z powrotem wrócił do społeczeństwa".
Kocur nie chciał wracać do niczego z przeszłości, szczególnie do życia wśród innych kotów.
Nie rozmyślając już dłużej na ten temat, wszedł do żłobka i momentalnie przystanął.
Zapach mleka, toczące się po podłodze kępki mchu, szyszki i inne zabawki, a przede wszystkim wtulone w swoje matki kocięta sprawiły, że w jego głowie pojawił się obraz trzech kuleczek- szylkretowej, rudej i czarno-białej, wtulonych w dużą, przynajmniej w porównaniu z nimi, brązową kocicę.
Mocno zacisnął powieki, czując, jak do jego oczu napływają łzy.
- Kurkowa Łapo, czy wszystko w porządku? - zapytała Węgorzy Wąs, spoglądając na kocura z troską
- Zień dobly - wymamrotał, z pyskiem zapchanym ogromną rybą, którą wypluł tuż przed łapami karmicielki- Przyniosłem wam rybę.
- Dobrze się składa, że tutaj jesteś. - Bura kotka posłała mu podejrzany uśmiech i rudy już wiedział, że nie dane będzie mu wreszcie położyć się spać. - Mógłbyś popilnować przez chwilę Żabki? Potrzebuję załatwić kilka spraw z Chorym Uchem.
-Cóż... - zaczął rudy, zastanawiając się, której wymówki tym razem użyć. Węgorzy Wąs posłała mu błagalne spojrzenie, uśmiechając się do ucznia wyjątkowo szeroko. - W porządku, zostanę tutaj przez chwilę.
- Wspaniale! - stwierdziła karmicielka i zanim Kurkowa Łapa zdążył dopytać o szczegóły, burej już nie było w legowisku.
Rudy westchnął, rozglądając się na około.
Szylkretowa, wysoka kotka stała przytulona do ściany legowiska, patrząc na pręgowanego rozszerzonymi z przerażenia, brązowymi oczyma.
- Hej - powiedział łagodnie uczeń, chociaż sam czuł niemałe przerażenie. - Może chciałabyś się pobawić? Jest tutaj dużo różnych fajnych rzeczy. Na przykład tamten kamień, można nim... hmm... wybić komuś oko. Twój kolega Chmurek lubi tego typu zabawy.
Żabka pokręciła głową, a Kurkowa Łapa poczuł, że powoli panikuje. Nigdy nie miał do czynienia z kociętami i nie bardzo wiedział, jak powinien się zachowywać.
- Dobrze, w takim razie... może coś Ci opowiem - mruknął, spoglądając na szylkretkę, która nagle spojrzała na rudego z zaciekawieniem. - O Biegnącej Sarnie i Borowikowej Łapie. Sarna była przepiękną księżniczką, a Borowik znanym na całym świecie bardem. Pewnego dnia, zamek srebrnej kotki został zaatakowany...
Bawił się słowami, przeistaczał fakty, używał jak najbardziej wzniosłych określeń. Wszystko robił dokładnie tak samo, jak te kilka tygodni przed śmiercią swojej matki i ukochanej. Czuł, jak pewna część dawnego Kurki w nim odżywa, gdy siedział tak z Żabką, która przysuwała się do niego co raz bardziej.
- Kurka zakochał się w prześlicznej księżniczce - kontynuował opowieść, nie siląc się już na wymyślanie ksywek dla bohaterów.
- Opowiedz mi, jaka ona była - przerwała mu Żabka, wpatrując się w Kurkową Łapę swoimi ogromnymi oczyma.
- Już jestem- usłyszał głos zza pleców, a szylkretka odwróciła się i uciekła zza plecy matki. - Dziękuję Ci bardzo za opiekę nad Żabką. Nawet nie wiesz, jak bardzo mi pomogłeś.
- Cała przyjemność po mojej stronie - wymamrotał Kurka, wychodząc z legowiska
Idąc, poczuł coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczył.
Nikomu nie pozwoli skrzywdzić tej małej buby.
9 pkt
Awww
OdpowiedzUsuń