Słonecznikowa Łapa wpatrywał się w kamiennych przyjaciół siostry, całkowicie zbity z tropu. Przeniósł zmieszany wzrok na Szept, próbując wywnioskować, co teraz miał zrobić. Na jego nieszczęście znaki, które mu wysyłała, jasno namawiały go do konwersacji ze skałami.
- M-mam z nimi porozmawiać? - zapytał, mając jeszcze nadzieję na to, że opacznie zrozumiał kotkę.
Szept energicznie pokiwała głową i uśmiechnęła się, przysuwając Główny Kamień tak blisko, że niemal dotykał łap kocura.
Kremowy westchnął cicho i nerwowo wbił pazury w ziemię, zastanawiając się, co powinien powiedzieć do głazu, aby nie urazić uczuć zawieszonej uczennicy. Kocica spojrzała na niego. Czyżby nie wiedział jak zacząć rozmowę? Faktycznie, mógł być trochę speszony, no bo w końcu pierwszy raz rozmawiał z kamieniem. Pomimo tego córka Sikorkowego Śpiewu była pełna optymizmu, a w jej głowie już pojawiał się obraz szczęśliwej paczki przyjaciół, składającej się z niej samej, z jej brata oraz odłamków skalnych.
- Dzień dobry, panie... pani? Dzień dobry, Kamieniu - miauknął, starając się ostrożnie dobierać słowa. Na chwilę zamilkł, Szept posłała mu dopingujące spojrzenie. Początki przyjaźni zawsze są trudne! Szept wierzyła, że jak Słonecznik się przełamie to wszyscy zostaną przyjaciółmi. Po chwili kocurek kontynuował - Mam na imię Słonecznikowa Łapa, ale możesz mi mówić Słonecznik... Jestem bratem twojej... przyjaciółki.
Wbił w skałę wyczekujący wzrok. Po chwili ciszy kremowy uczeń westchnął ponownie, zupełnie zrezygnowany.
- Szepcząca Łapo, muszę już iść. Mam trening... - mruknął cicho. Znowu kłamał. Wiedział, że ona się domyśli, ale potrzebował jakiejś wymówki, aby opuścić żłobek. Tak jak przewidywał niebieska od razu wyczuła kłamstwo w jego wypowiedzi. Widziała jego lekko poruszający się ogon i zrezygnowanie w oczach. Czyżby….czyżby się pomyliła? Czyżby jej ukochany brat nie rozumiał jej? Czyżby uważał, że nie można przyjaźnić się ze skałami? Już chciała go zatrzymać, jednak zmieniła zdanie. Siedziała w jednym miejscu, podczas gdy Słonecznik wychodził z kociarni. Spojrzała na kamień. Widziała smutek w wyrytych na powierzchni skałki oczkach. Polizała delikatnie odłamek skalny, mrucząc uspokajająco. Pochyliła się nad głazikiem po czym wyszeptała tak cicho, że aż ledwie słyszalnie:
- Spokojnie, jeszcze nie wszystko stracone. Zaprzyjaźnicie się, on zrozumie, zobaczysz.
Widziała, że kamień lekko się rozluźnił i uśmiechnął do niej. Niestety, nie była już teraz tak całkowicie pewna swoich słów. A co jeśli….jeśli to się nie ułoży? Położyła się na mchu, myśląc nad tym, co mogła by jeszcze zrobić…..
***
Szept wpatrywała się w oczy swojego rywala. Świdrowała go swym spojrzeniem. Powieka kocura lekko drgała, jednak jego oczy nie zamykały się. Obydwoje byli skupieni na sobie nawzajem. Ciszę zakłócały tylko ich miarowe oddechy. Obydwoje myśleli o jednym – o zwycięstwie.
Zając samozwańczo ogłosił się tego popołudnia mistrzem gry w spojrzenia. Szept prychnęła na to, przez co ten w przypływie wściekłości wyzwał ją na pojedynek żeby zobaczyć kto powinien otrzymać ten zaszczytny tytuł. Oczywiście Szept przystała na to. Nie mogła pozwolić żeby ten maluch tak mówił skoro nawet się z nią nie zmierzył! Kotka radziła sobie w tej grze lepiej od Zająca, czuła, że wygra, a jak nie to zapadnie się pod ziemię. Stali tak wpatrując się w siebie nawzajem już dłuższy czas, podczas gdy Ziemniaczek obserwował te walkę z zapartym tchem. Nagle Szept usłyszała, że ktoś wchodzi do żłobka, jednak nie mogła spojrzeć w tamtą stronę. W końcu wtedy by przegrała! Po chwili usłyszała głos Trzciny, która chyba odezwała się, zanim zdążył zrobić to kot, który wszedł do środka.
- Cśśśś! Tutaj się walka odbywa, nie rozpraszaj siostry bo przegra. – z wypowiedzi byłej samotniczki córka Sikorkowego Śpiewu wywnioskowała, że przyszedł jej ukochany brat, czyli Słonecznikowa Łapa. Po paru uderzeniach serca po wypowiedzi pomarańczowookiej Zając zamknął oczy na moment, ale to wystarczyło. Na pyszczku białego pojawiło się zdziwienie, gdy Ziemniaczek wrzasnął w niebogłosy:
-Szept nową mistrzynią gry!
Cynamonek zaczął skakać. Widać było, że maluch jest podekscytowany. Szepcząca wykonała taniec szczęścia, który polegał na wysuwaniu jak najdalej od korpusu na przemian lewej tylnej łapy z prawą przednią oraz prawej tylnej z lewą przednią. Następnie niebieska wykonała ślizg do tyłu, a potem lekko podskoczyła. Niestety przez to straciła równowagę i z hukiem upadła na swojego brata. Spojrzała na niego przepraszająco z lekkim uśmiechem.
<Słonecznikowa Łapo? Jak chcesz to możemy zrobić pojedynek, ale ostrzegam, ona jest w tym dobra :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz