- Ale czemu mam się ciebie bać?
- No bo wiesz, przez mój wygląd... - odparł nieco speszony.
- Ale ja się ciebie nie boję! Też chciałabym mieć takie... takie czarne futro! A to... - wskazała ogonem bliznę na łapie Krzemienia - a to sprawia, że wyglądasz jak prawdziwy wojownik!
- N-naprawdę?
- Poziomko! Chodź tu! - zawołała Stokrotka, a szylkretowa pożegnała się z Krzemieniem skinieniem głowy. Podbiegła do karmicielki, przystając u jej łap.
- Co się stało?
- Daj spokój Krzemieniowi. Nie wydaje mi się, aby było to dobre do ciebie towarzystwo.
- Ale mamo, on jest miły... - zaczęła się jej sprzeciwiać - Jak chcesz, to sama zobacz!
Ponownie podbiegła do kocura, biorąc po drodze kulkę mchu. Rzuciła ją w kierunku czarnego, wpatrując się w w niego z oczekiwaniem. Po kilku uderzeniach serca nieśmiało pchnął zabawkę, a Poziomka złapała ją w zęby. Zielonooki uśmiechnął się do niej odrobinę.
- Powiedziałam zostaw go! - wrzasnęła karmicielka, a mała położyła po sobie uszy. Krzemień, oniemiały, czmychnął ze żłobka.
***
Miała tego dosyć. Za ostatnią kłótnię dostała zakaz wychodzenia na zewnątrz, a także rozmawiania i bawienia się z Krzemieniem. Był wczesny ranek, a wszyscy - oprócz niej - spali. Do kociarni wyślizgnęła się ciemna sylwetka, zaczynając wymieniać mech w posłaniach.
- Krzemieniu, opowiesz mi coś? - spytała cicho, rozpoznając ucznia.
- Mama ci pozwoliła? - odparł bardzo zaskoczony.
- Nie. Ale ona się nie zna!
<Krzeeemień?>
2 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz