Niezapominajek chłonął widoki. Prócz niego Jesionowa Gwiazda wybrał jego rodzeństwo i Jabłkową Łapę. Harem pointa mierzył się od czasu do czasu spojrzeniami. Van wolał nie myśleć, co by było gdyby jeszcze był z nimi Zbożowe Pole. Syn zastępczyni też dziwnie kręcił się przy liliowym. Kocurek westchnął cicho. Ciekawiło go co takiego miał Jabłkowa Łapa czego nie mieli inni w klanie. Czyżby niecodzienny kolor futra tak zadecydował o jego powodzeniu?
— Poczekajcie tutaj — mruknął lider, zatrzymując się przed wejściem do groty.
Niezapominajkowa Łapa grzecznie usiadł, rozglądając się dookoła. Reszta uczniów postąpiła podobnie. Łapy lekko świerzbiły vana do pozwiedzania okolic. Byli bez niczyjej opieki. Mogli zrobić wszystko. Nawet odwiedzić Wilczeki i Klifiaki. Westchnął cicho. Chciałby już być wojownikiem, żeby móc chodzić gdzie chce.
— Co ci? — zapytała Orzechowa Łapa, lustrując brata. — Nie możesz doczekać się bitwy?
Właśnie. Bitwa. Niezapominajek kompletnie zapomniał o nadchodzącym wydarzeniu. Liczył, że będzie mógł wziąć udział. W końcu tak bardzo starał się na treningach zaimponować Malinowemu Pląsu.
— Może... — miauknął. — A ty?
— Jasne, że tak. — odparła prędko kotka. — To by była nasza pierwsza bitwa... — rozmarzyła się.
Kocurek uśmiechnął się lekko.
Już niedługo czekał ich wielki dzień.
* * *
Mokra breja kleiła się nieprzyjemnie do futra. Niezapominajek siedział w lekkiej mżawce wpatrzony w wejście do obozowiska. Orzechowy Zmierzch, jego siostra, z którą miał o wiele lepszy kontakt niż z bratem, od czasu bitwy była jakaś... nieswoja. Niegdyś, choć też nie za często, na jej pysk wkradał się delikatny uśmiech. Teraz zmęczone ślipia wpatrywały się w niego niechętnie. Martwił się o nią, jednocześnie nie mając pojęcia co zrobić. Czuł się taki bezradny ze smutkiem siostry. Ona na pewno umiałaby jakoś zaradzić jego zmartwieniom. Na szczęście kotka miała Jabłkową Bryzę. Wydawali się być blisko ze sobą. Niezapominajek miał nadzieję, że ten radzi sobie z tym lepiej niż on.
— Niezapominajkowa Łapo! — zawołała jego mentorka.
Odwrócił się w jej stronę. Kotka posłała mu uśmiech i podbiegła do niego.
— Chodź, idziemy na patrol łowiecki.
Kocurek skinął łbem. Ukradkiem zerknął w stronę wejścia do obozowiska. Biało-brązowo-rude futro śmignęło mu przed ślipiami. Na widok jej spuszczonego łba poczuł jak coś kłuje go w sercu.
— Orzechowy Zmierzchu! — krzyknął w stronę siostry.
Kotka uniosła łeb.
— Pójdziesz z nami na polowanie? — zaproponował. — Proszę! Tak dawno razem nie byliśmy. Obiecuję, że będzie fajnie — miauknął, wpatrując się w zielone ślipia kotki.
Szylkretka zastanawiała. Jej oczy powędrowały ku niebu. Zerknęła na uderzenie serca na legowisko wojowników. Niezapominajek podbiegł do siostry i złapał ją za łapę.
— Proszę.
— Niech będzie. — westchnęła wojowniczka.
Kocurek uśmiechnął się wesoło.
— Nie pożałujesz! Obiecuję! — ogłosił, wesoło skacząc w stronę wyjścia z obozowiska.
W trójkę skierowali się w stronę lasu. Ziemia tam nie była tak nasiąknięta wodą jak na polanie, a gałęzie drzew chroniły przed deszczem. Van maszerował szybkim krokiem, zerkając co rusz na siostrę. Niezręczna cisza panowała pomiędzy nimi. Chciał ją przerwać, ale nie wiedział jak. Rozglądał się szukając inspiracji.
— Drzewo — miauknął cicho do siebie.
Wojowniczki spojrzały na niego zdziwione.
— Orzechowy Zmierzchu, pościgamy się? — zaproponował.
Szylkretka nie zdawała się chętna do przyjęcia wyzwania.
— No weź. — mruknął, wbijając pazury w korę. — Cykasz się?
Zaczął wgramalać się na drzewo. Łapa za łapą wspinał się coraz wyżej.
— Niezapominajkowa Łapo, złaź — warknęła jego mentorka. — To nie jest bezpieczne.
Kocurek wziął głęboki wdech. Jego siostra od zawsze kochała rywalizację. Coś w głębi mówiło mu, że tak uda mu się sprawić, że na pysku kotki znów pojawi się uśmiech.
— Wszystko jest w porządku. — oznajmił.
Usiadł na jednej z gałęzi.
— No chodź, Orzechowy Zmierzchu. Dasz mi tak łatwo wygrać? — zawołał z góry.
— Niezapominajkowa Łapo!!! — wrzasnęła Malinowy Pląs. — Jeszcze uderzenie serca i sprawię, że nie zostaniesz wojownikiem do dwudziestego księżyca życia!
Niezapominajek przewrócił ślipiami.
— Już, już — mruknął niechętnie.
Był zły na siebie, że jego plan nie zadział. Tylko narobił sobie kłopotów. Zaczął iść w stronę pnia. Jak na złość jedna łapa poślizgnęła mu się na mokrej korze. Nim się zorientował zaczął spadać. Ziemia zbliżała się niebezpiecznie do niego. Malinowy Pląs coś krzyczała, ale nie potrafił się na tym skupić. Nim zdążył zareagować uderzył twardo o ziemię.
* * *
Otworzył niechętnie ślipia. Zapach ziół nieprzyjemnie szczypał w nos. Kocurek kichnął.
— Obudził się! — usłyszał czyjś głos.
— Niezapominajkowa Łapo? Ej, wstawaj. Masz przerąbane.
Van niechętnie otworzył ślipia. Pospałby jeszcze trochę. Jego ciało było takie ciężkie i ospałe. Przed nim stały dwie kotki o podobnym wyrazie pyska. Obydwie złe i zmartwione jedocześnie. Mimowolne ciarki przebiegły przez jego ciało.
— Coś ty miał w głowie? — zapytała jedna z nich.
Kocurek nie miał pojęcia o co chodzi.
— No właśnie. Mogłeś skończyć jak Zdołowana Łapa. — miauknęła z żalem druga.
Uczeń złapał się za łebek. Nie miał pojęcia o czym kotki mówią. Nieprzyjemny ból kuł go w głowę. Rozejrzał się, ignorując pouczenie jednej z nich. Nie miał pojęcia gdzie był i co się stało, że tak bolała go głowa. Jedna kotka pacnęła go. Przeniósł ponownie na nie wzrok.
— Przepraszam, ale kim wy jesteście? — zapytał.
— Coś ty miał w głowie? — zapytała jedna z nich.
Kocurek nie miał pojęcia o co chodzi.
— No właśnie. Mogłeś skończyć jak Zdołowana Łapa. — miauknęła z żalem druga.
Uczeń złapał się za łebek. Nie miał pojęcia o czym kotki mówią. Nieprzyjemny ból kuł go w głowę. Rozejrzał się, ignorując pouczenie jednej z nich. Nie miał pojęcia gdzie był i co się stało, że tak bolała go głowa. Jedna kotka pacnęła go. Przeniósł ponownie na nie wzrok.
— Przepraszam, ale kim wy jesteście? — zapytał.
<orzeszko?>
6 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz