Kamień była bardzo podekscytowana dzisiejszym dniem - Pozna w końcu swojego ojca! Miała nadzieję, że będzie z niej dumny. Bardziej, niż z Gliny.
Jej brat już wiercił się niespokojnie i co krok wypytywał Króliczy Sus, kiedy będą mogli wyjść. Gdy mówiła, żeby poczekał, robił się jeszcze bardziej nieznośny i doszło nawet do małej sprzeczki, jednak Kamień zbytnio ona nie obchodziła, więc nawet nie pofatygowała się, by słuchać.
Większość kociąt jeszcze spało, tylko Zajączek był na nogach już od samego świtu i bawił się kulką z mchu. Na zewnątrz wiało jak diabli, dlatego Kamień nawet cieszyła się, że jest w żłobku i nie musi wychodzić na obowiązkowe patrole, jak wojownicy i niektórzy uczniowie. W głębi duszy pragnęła jednak wyjść poza żłobek i pobawić się na świeżym powietrzu - a kto wie? Może nawet podręczyć trochę Glinę?
Dopiero, gdy słońce wzeszło już na tyle wysoko, by poranne promienie rozjaśniły ciemny żłobek, Króliczy Sus skończyła wylizywać swoje dzieci, co wcześniej robiła. Kamień szczerze nienawidziła, gdy matka czyściła jej futro, bo czuła się jak bezradna mysz, a przecież nie jest małym oseskiem będącym jeszcze w brzuchu matki. Sama może sobie poradzić!
Koperek i Szczypiorek też już wstali, a Miodowy Obłok leżała obok nich na większym z posłań z mchu. Minęło może uderzenie serca, a Koperek już zaczął zasypywać biedną matkę wieloma zbędnymi pytaniami.
- Wkrótce będzie tu wasz ojciec. - Króliczy Sus zgarnęła Kamień i Glinę bliżej siebie i ustawiła kocięta po obu jej bokach. Kamień wyprostowała się dumnie, gotowa, by zrobić na nim jak najlepsze wrażenie.
- Jak ma na imię? Kim jest? Czy jest dobrym wojownikiem? - Miauknęła Kamień, ciekawa, czy jej ojciec ma na koncie jakieś większe osiągnięcie. Bardzo chciałaby być córką szanowanego wojownika - Och, co to by był za zaszczyt! Wszyscy powinni składać jej pokłony, tu i teraz, ale z ojcem, silnym wojownikiem, należą się jej specjalne pochwały, czyż nie?
- Nazywa się Świerszczowy Skok i ma równie długi język, co ty, Kamień - Odpowiedziała Króliczy Sus sarkastycznie, a Kamień naprężyła mięśnie, gotowa parsknąć coś niemiłego, jednak przerwał jej odgłos kroków na kamiennej posadzce. To Świerszczowy Skok, biały wojownik. Już zmierzał ku swoim kociętom i jego oczy lśniły prawdziwą dumą. Glina spojrzał z podziwem na swojego ojca, a Kamień była zachwycona jego widokiem.
- Czy to ty jesteś Świerszczowym Skokiem? - Zapytała.
Króliczy Sus trzepnęła ją w ucho.
- To niegrzeczne! - Zbeształa ją, a Kamień nastroszyła futro i splunęła w stronę matki, rozdrażniona jej rozkazującym tonem. Nie miała najmniejszego zamiaru się jej słuchać.
- W porządku, Króliczy Susie - Świerszczowy Skok przemówił pierwszy raz, odkąd wszedł do żłobka, a jego wąsy zadrgały z rozbawienia. Kamień prychnęła pod nosem. - To co, dzieciaki, chcecie się pobawić?
Chociaż ton głosu ojca jeszcze bardziej zirytował Kamień, bo był przesadnie dziecięcy, to złagodziła to myśl, że Świerszczowy Skok zaakceptował i ją, i brata. Niewątpliwie towarzyski kocur. Podczas, gdy biały wojownik wygrzebywał niezłą kulę mchu, zwilgotniałą od mrozu, Glina wyszeptał do siostry.
- Myślisz, że dobrze wypadliśmy?
- A jak mielibyśmy źle wypaść, półgłówku? - Syknęła do niego Kamień. - Nie zrobiliśmy nic, przez co mógłby nas odrzucić. Poza tym on wygląda, jakby miał ochotę zaprzyjaźnić się ze wszystkim - nawet głupią myszą! Popatrz tylko.
Glina westchnął, a Kamień poczuła poczucie satysfakcji, że udało jej się sfrustrować brata, bo ten nawet nie zamierzał kontynuować dyskusji. Czasami Kamień lubi się trochę pokłócić, ale dzisiaj są ważniejsze rzeczy, niż kłótnie z Gliną.
W trakcie dnia bawiła się razem z jej ojcem i Gliną, ale na jej nieszczęście do zabawy dołączyły też inne kociaki - w zasadzie większość, oprócz Wilczka, ale co się dziwić, to dziwadło nigdy by się nie pobawiło. I ona chce być wojowniczką? Koperek był zbyt zajęty dręczeniem swojej zirytowanej matki miliardami pytań, ale Szczypiorek i Zajączek chętnie dołączyli do zabawy. Niestety - Kamień musiała dzielić się kulką z mchu.
Było zbyt chłodno na wyjście z obozu, jednak Kamień miała nadzieję, że niedługo pogoda polepszy się na tyle, by Króliczy Sus w końcu pozwoliła jej wyjść na dwór razem z bratem. Wilgotny wiatr dostawał się do żłobka nawet zza kamiennych ścian, ale przynajmniej chłodził ją trochę w nocy, bo w tłoku ciał można się i udusić. Nawet w porę nagich drzew. W dodatku Glina chrapał niemiłosiernie głośno, więc Kamień musiała dolać mu porządnego kuksańca, by w końcu zamknął swój głośny pysk. Kotka już strasznie niecierpliwiła się, by wyjść na zewnątrz. I jutro to zrobi, bez względu na to, czy Króliczy Sus się na to zgodzi, czy nie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz