BLOGOWE WIEŚCI

BLOGOWE WIEŚCI





W Klanie Burzy

Po śmierci Różanej Przełęczy, Sójczy Szczyt wybrała się do Księżycowej Sadzawki wraz z Rumiankowym Zaćmieniem. Towarzyszyć im miała również Margaretkowy Zmierzch, która dołączyła do nich po czasie. Jakie więc było zaskoczenie, gdy ta wróciła niezwykle szybko cała zdyszana, próbując skleić jakieś sensowne zdanie. Z całości można było wywnioskować, że kotka widziała, jak Niknące Widmo zabił Sójczy Szczyt oraz Rumiankowe Zaćmienie. W obozie została przygotowana więc zasadzka na dymnego kocura, który nie spodziewał się dziur w swoim planie. Na Widmie miała zostać wykonana egzekucja, jednak kocur korzystając z sytuacji zdołał zabić stojącą nieopodal Iskrzącą Burzę, chwilę potem samemu ginąc z łap Lwiej Paszczy, Szepczącej Pustki oraz Gradowego Sztormu, z czego pierwszą z wymienionych również nieszczęśliwie dosięgły pazury Widma. Klan Burzy uszczuplił się tego dnia o szóstkę kotów.

W Klanie Klifu

Plotki w Klanie Klifu mimo upływu czasu wciąż się rozprzestrzeniają. Srokoszowa Gwiazda stracił zaufanie części swoich wojowników, którzy oskarżają go o zbrodnie przeciwko Klanowi Gwiazdy i bycie powodem rzekomego gniewu przodków. Złość i strach podsycane są przez Judaszowcowy Pocałunek, głoszącego słowo Gwiezdnych, i Czereśniową Gałązkę, która jako pierwsza uznała przywódcę za powód wszystkich spotykających Klan Klifu katastrof. Srokoszowa Gwiazda - być może ze strachu przed dojściem Judaszowca do władzy - zakazał wybierania nowych radnych, skupiając całą władzę w swoich łapach. Dodatkowo w okolicy Złotych Kłosów pojawili się budujący coś Dwunożni, którzy swoimi hałasami odstraszają zwierzynę.

W Klanie Nocy

Świat żywych w końcu opuszcza obarczony klątwą Błotnistej Plamy Czapli Taniec. Po księżycach spędzonych w agonii, której nawet najsilniejsze zioła nie były mu w stanie oszczędzić, ginie z łap własnego męża - Wodnikowego Wzgórza, który został przez niego zaatakowany podczas jednego z napadów agresji. Wojownik staje się przygnębiony, jednak nadal wypełnia swoje obowiązki jako członek Klanu Nocy, a także ojciec dla ich maleńkiego synka - Siwka. Kocurek został im podarowany przez rodzącą na granicy samotniczkę, która w zamian za udzieloną jej pomoc, oddała swego pierworodnego w łapy obcych. W opiece nad nim pomaga Mżawka, młodziutka karmicielka, która nie tak dawno wstąpiła w szeregi Klanu Nocy, wraz z dwójką potomków - Ikrą oraz Kijanką. Po tym wydarzeniu, na Srebrną Skórkę odchodzi także starsza Mrówczy Kopiec i medyczka, Strzyżykowy Promyk, której miejsce w lecznicy zajmuje Różana Woń. W międzyczasie, na prośbę Wieczornej Gwiazdy, nowej liderki Klanu Wilka, Srocza Gwiazda udziela im pomocy, wyznaczając nieduży skrawek terenu na ich nowy obóz, w którym mieszkać mogą do czasu, aż z ich lasu nie znikną kłusownicy. Wyprowadzka następuje jednak dopiero po kilku księżycach, podczas których wielu wojowników zdążyło pokręcić nosem na swoich niewdzięcznych sąsiadów.

W Klanie Wilka

Po terenach zaczynają w dużych ilościach wałęsać się ludzie, którzy wraz ze swoją sforą, coraz pewniej poruszają się po wilczackich lasach. Dochodzi do ataku psów. Ich pierwszą ofiarą padł Wroni Trans, jednak już wkrótce, do grona zgładzonych przez intruzów wojowników, dołącza także sam Błękitna Gwiazda, który został śmiertelnie postrzelony podczas patrolu, w którym towarzyszyła mu Płonąca Dusza i Gronostajowy Taniec. Po przekazaniu wieści klanowi, w obozie panuje chaos. Wojownikom nie pozostaje dużo możliwości. Zgodnie z tradycją, Wieczorna Mara przyjmuje pozycję liderki i zmienia imię na Wieczorną Gwiazdę. Podczas kolejnych prób ustalenia, jak duży problem stanowią panoszący się kłusownicy, giną jeszcze dwa koty - Koszmarny Omen i Zapomniany Pocałunek. Zapada werdykt ostateczny. Po tym, jak grupa wysłanników powróciła z Klanu Nocy, przekazując wieść, iż Srocza Gwiazda zgodziła się udzielić wilczakom pomocy, cały klan przenosi się do małego lasku niedaleko Kolorowej Łąki, który stanowić ma ich nowy obóz. Następne księżyce spędzają na przydzielonym im skrawku terenu, stale wysyłając patrole, mające sprawdzać sytuację na zajętych przez dwunożnych terenach. W międzyczasie umiera najstarsza członkini Klanu Wilka, a jednocześnie była liderka - Stokrotkowa Polana, która zgodnie ze swą prośbą odprowadzona została w okolice grobu jej córki, Szakalej Gwiazdy. W końcu, jeden z patroli wraca z radosną nowiną - wraz z nastaniem Pory Nagich Drzew, dwunożni wynieśli się, pozostawiający po sobie jedynie zniszczone, zwietrzałe obozowisko. Wieczorna Gwiazda zarządza powrót.

W Owocowym Lesie

Społeczność z bólem pożegnała Przebiśniega, który odszedł we śnie. Sytuacja nie wydawała się nadzwyczajna, dopóki rodzina zmarłego nie poszła go pochować. W trakcie kopania nagrobka zostali jednak odciągnięci hałasem z zewnątrz, a kiedy wrócili na miejsce… ciała ukochanego starszego już nie było! Po wszechobecnej panice i nieudanych poszukiwaniach kocura, Daglezjowa Igła zdecydowała się zabrać głos. Liderka ogłosiła, że wyznaczyła dwa patrole, jakie mają za zadanie odnaleźć siedlisko potwora, który dopuścił się kradzieży ciała nieboszczyka. Dowódcy patroli zostali odgórnie wyznaczeni, a reszta kotów zachęcana nagrodami do zgłoszenia się na ochotników członkostwa.
Patrole poszukiwacze cały czas trwają, a ich uczestnicy znajdują coraz to dziwniejsze ślady na swoim terenie…

W Betonowym Świecie

nastąpiła niespodziewana zmiana starego porządku. Białozór dopiął swego, porywając Jafara i tym samym doprowadzając swój plan odwetu do skutku. Wieści o uwięzionym arystokracie szybko rozeszły się po mieście i wzbudziły ogromne zainteresowanie, powodując, że każdego dnia u stóp Kołowrotu zbierają się tłumy, pragnąc zmierzyć się na arenie z miejską legendą lub odpłacić za dawno wyrządzone szkody. Białozór zdołał przekonać samego Entelodona do zawarcia z nim sojuszu, tym samym stając się jego nowym wasalem. Ci, którzy niegdyś stali na czele, teraz są ścigani – za głowy Bastet i Jago wyznaczono wysokie nagrody. Byli członkowie gangu Jafara rozpierzchli się po całym mieście, bezradni bez swojego przywódcy. Dawna potęga podzieliła się na grupy opowiadające się po różnych stronach konfliktu. Teraz nie można ufać nawet dawnym przyjaciołom.

MIOTY

Mioty



Znajdki w Klanie Nocy!
(brak wolnych miejsc!)

Miot w Owocowym Lesie!
(jedno wolne miejsce!)

Miot w Klanie Nocy!
(jedno wolne miejsce!)

Rozpoczęła się kolejna edycja Eventu NPC! Aby wziąć udział, wystarczy zgłosić się pod postem z etykietą „Event”! | Zmiana pory roku już 24 listopada, pamiętajcie, żeby wyleczyć swoje kotki!

29 marca 2021

Od Kamienia

Wilgotny od mrozu mech nie dawał wcale tak dobrej osłony przed srogą porą nagich drzew, jak można by oczekiwać. Kamień nie chciała dać po sobie znać, jak bardzo jej niewygodnie i dogłębnie oświadczyła sobie w duchu, że wszelkie wątpliwości będzie połykała. Jeszcze pomyślą,  że nie umie wytrzymać w zimnej temperaturze. To by było upokarzające. Jako iż młoda wścibska kotka miała po dziurki w nosie biernego siedzenia i przyglądania się skalnemu sufitowi żłobka, przewracając się z boku na bok, trąciła matkę. Króliczy Sus parsknęła przez sen, zirytowana bodźcami małego kociaka i nieświadomie machnęła łapą w jej stronę. Kamień w ostatniej chwili wycofała się, a łapa mamuśki przecięła powietrze w miejscu, gdzie przed chwilą leżała.
- Uważaj, zabiłabyś mnie! -  Parsknęła Kamień, a Króliczy Sus otrzepała głowę i spojrzała na nią, zdezorientowana. Po chwili jednak chyba domyśliła się, o co chodzi.
- Ojej, przepraszam!  Wymruczała. - Na litość Klanu Gwiazdy, nie wierć się tak przez sen, jeszcze dostałabyś łapą.
- Byłaś za wolna - Miauknęła dumnie Kamień. - Sama widzisz, jak jej uniknęłam!
- Tak, tak, świetnie ci poszło. - Zaspanym tonem matka ciężko sapnęła, jakby miała wyzionąć ducha. Ten poranek jest ciężki dla wszystkich. Powietrze było tak gęste i nieprzyjemne, że Kamień przechodziły niemałe ekskluzje bólu, gdy takowe wpływało do jej nozdrzy i  chłodziło od wewnątrz. Nawet, jeśli szczypie w nos jak diabli, mała koteczka bardzo chciała wyjść na zewnątrz. Była okropnie głodna, ale Króliczy Sus nie zawsze miała wystarczająco mleka.
- Możecie być ciszej? Przepłoszyłybyście cały las. - Fuknął Glina. Kamień zbeształa go spojrzeniem. Wścibski kocur zawsze musiał powiedzieć coś głupiego.
- Twoje chrapanie przepłoszyłoby dwa razy tyle, śmierdziuchu. - Syknęła, ale Króliczy Sus uciszyła skłócone rodzeństwo.
- Już, uspokójcie się. - Mruknęła w stronę swoich dzieci, a Kamień położyła brodę na łapach i przymknęła powieki. Z jednej strony chłód dawał się we znaki i wyjście o takiej porze z bezpiecznego żłobka może być nieprzyjemnym doświadczeniem. Z drugiej - już bardzo chciała wyjść na zewnątrz i zwiedzić coś więcej poza czterema ścianami żłobka.
- Bądźcie ciszej, niektórzy śpią. - Fuknęła Miodowy Obłok. Kocica szybko powróciła do snu, zirytowana dyskusją kociąt. Kamień zmierzyła ją wzrokiem spod przymrużonych oczu i ponownie umościła głowę na łapach. 
- Cześć! - Głośny, żwawy ton głosu ojca rozległ się pomiędzy ścianami. Kamień zastrzygła uszami, bo kroki były podwojone. Ojciec musiał kogoś przyprowadzić.
- Cześć, Świerszczowy Skoku. - Miauknęła Króliczy Sus, witając pogodnie swojego partnera. W rzeczy samej, biały kocur przyprowadził kogoś. Liliowa kotka idąca za nim powolnym krokiem, wahająca się wejść do żłobka, rzuciła chuderlawą mysz pod łapy Króliczego Susu. Kamień z przerażeniem spojrzała na tę małą mysz. Czy tak wygląda pora nagich drzew?
- Witaj, Niebiański Kwiecie. - Króliczy Sus skinęła głową w kierunku liliowej. - Tylko tyle?
- Pora nagich drzew nie obfituje w zwierzynę. - Odparł Świerszczowy Skok.  - Ale nie po to tu przyszedłem, żeby prowadzić dyskusję o myszy. Dzieci, chciałbym was z kimś zapoznać. Przywitajcie Niebiański Kwiat, moją siostrę. Niebiański Kwiecie, to  Kamień i Glina.
Kamień podniosła wzrok na liliową kotkę. Nie uśmiechało jej się poznawać nowych członków klanu, ale skoro to siostra ojca, to musi być znośna. 
- Masz uszy jak królik, Niebiański Kwiecie. - Zauważył Glina.
- Glino! - Króliczy Sus uciszyła kociaka. Nawet Kamień wiedziała, że przykra szczerość Gliny może sprowadzić na nich różne skutki. - Trochę kultury.
- Nic się nie stało. - Wymamrotała Niebiański Kwiat. 
- No dalej, może chcielibyście pobawić się trochę na dworze? - Zaproponował Świerszczowy Skok. - Jak prawdziwi wojownicy! Piękna, olśniewająco czarna kotka i przystojny bury kocurek.
- Jest za zimno, zabijesz ich. - Króliczy Sus pokręciła głową.
- Oj tam, po prostu jesteś przewrażliwiona, i tyle. - Świerszczowy Skok skinął głową w kierunku swoich dzieci. - Obudźcie kolegów, może też będą chcieli wyjść.
Kamień nie miała zamiaru dzielić się zabawami z resztą żłobka, a już na pewno nie z Zajączkiem i Szczypiorkiem. Nieznośne, głupie ropuchy hałasują jak obrywane ze skóry, i ciągle zabierają jej główną rolę w zabawie.
- Nie będą chcieli, naprawdę. - Miauknęła Kamień, by uniknąć spotkania z hałasującymi oseskami. - Dla nich zawsze jest za zimno. Chodźmy już!
Świerszczowy Skok parsknął śmiechem. Króliczy Sus jednak dalej stawiała na swoim.
- Nigdzie nie pójdą! - Syknęła do partnera. - Jest zimno jak diabli, przeziębią się, ot co, i tyle z tego wyjdzie. W klanie już i tak dużo mamy problemów, nie potrzeba nam dodatkowej epidemii.
- Będą pod opieką moją i Niebiańskiego Kwiatu, nie musisz się martwić. - Świerszczowy Skok próbował usilnie przekonać swoją partnerkę.
Kamień pociągnęła Glinę i chyłkiem przecisnęła się przez kamienną szparę. Kociaki samodzielnie potoczyły się na zewnątrz i poturlały po śniegu, a Kamień wysunęła odruchowo swoje małe pazurki, wbijając je w futro brata. Maluchy w jednej zbitej kępce przeturlały się na polanę. Dopiero wtedy Kamień dostrzegła, że Niebiański Kwiat, Świerszczowy Skok i Króliczy Sus w konsternacji wychodzą ze żłobka. Króliczy Sus natychmiast podbiegła do swoich kociąt i zaczęła je troskliwie wylizywać.
- Daj spokój, przecież nie umarlibyśmy na tym mrozie! - Fuknęła zirytowana Kamień. Glina otrzepał łebek ze śniegu i mroźne kawałeczki białego puchu wylądowały na jej pysku. Strzepnęła je i splunęła. - Uważaj, gdzie się trzepiesz! Nie jestem jakąś wycieraczką!
Glina zrobił niewinną minę.
- No co, przecież nic nie zrobiłem.
- Dzieciaki, narobiłyście nam strachu. - Świerszczowy Skok odetchnął, a para jak słowa ulotniła się i zastygła w powietrzu. - Ale teraz  możemy chyba was trochę oprowadzić po obozie, prawda, Niebiański Kwiecie?
Liliowa kotka skinęła bez słowa głową. Na ile słońce wspinało się do szczytu, tyle udało jej się poznać legowisko medyka. Swoją drogą, Jeżowa Ścieżka śpi jak nadęta, gruba popielica, jednak Kamień musiała powstrzymać się od złośliwych komentarzy, bo wiedziała, że odzywki, na które pozwala sobie w żłobku, mogą nie ujść jej na sucho w stosunku do wojowników. Nie zmienia to faktu, że medyk obija się jak gruby borsuk. Dowiedziała się też, gdzie jest legowisko wojowników i poznała kilku wojowników, między innymi Wiewiórczego Pazura, choć to spore niedopowiedzenie, bo wojownik jedynie skinął głową w ich stronę, gdy przechodził obok, ale Świerszczowy Skok trochę o nim opowiedział, więc to chyba liczy się jako znajomość. Wiele innych wojowników gratulowało im pierwszego wyjścia na zewnątrz i pytało, jak się im podoba. Szczerze - Kamień to nie obchodziło, a już na pewno nie miała ochoty widzieć twarzy wojowników przed swoimi oczami. Miała głęboko gdzieś to, co oni myślą! Nie mogą po prostu być jak Wiewiórczy Pazur - skinąć głową i odejść? Muszą paplać bez przerwy jak głupia piszcząca mysz? 
Dopiero wieczorem Kamień znalazła czas dla siebie. Reszta była już w żłobku, tylko ona, opierając się o kamienną ścianę, wpatrywała się w gwiazdy. Aura chłodnej nocy przyszpiliła kotkę do ziemi i chłodny wiatr mierzwił jej króciutkie futerko. Dzień jak każdy inny, a jednak dzisiaj nie miała ochoty spać. Nie była zmęczona. 
Jasne futro mignęło między skalnymi ścianami. Kamień obróciła się w tę stronę i dostrzegła Niebiański Kwiat. Kotka widocznie wahała się z podejściem, a Kamień miała szczerze gdzieś, co zrobi, ale postanowiła oszczędzić jej złośliwych komentarzy, przynajmniej na tę chwilę. Liliowa kotka w końcu zmusiła się, by podejść, ale drżące kroki nie umknęły uwadze czarnej. Musiała się wstydzić, i to bardzo.
- Po coś przyszła? - Syknęła Kamień, po czym skarciła się w duchu. - To znaczy, o co chodzi?
- Jest zimno, wejdź do żłobka.  - Wyszeptała drżącym głosem Niebiański Kwiat, jednak Kamień nie ruszyła się z miejsca.
- Zaczynasz gadać jak Króliczy Sus. - Fuknęła Kamień. - "Nie wychodź ze żłobka, jest za zimno"! - Zaczęła przedrzeźniać ton głosu matki, ale Niebiański Kwiat wyraziła się jasno i spojrzała na kotkę spod uniesionych brwi. 
- Dobra, już idę. - Warknęła Kamień. Małomówna, głupia kocia idiotka! Czarna kotka nie mogła traktować Niebiańskiego Kwiatu poważnie. To wojowniczka, ale stara się unikać konieczności bezpośredniego kontaktu - nawet z kociakiem, co jest absurdalne. Może się boi? Kamień wykrzywiła usta w drwiącym uśmiechu. Boi się kociaka. Mało prawdopodobne. Ale w końcu to jej ciotka od strony ojca. Jedna z najbliższej rodziny. Bez względu na jej specyficzny charakter i to, jak irytująca jest jej nieśmiałość, powinny starać się dogadać, i Kamień jest tego świadoma. 
Weszła do żłobka, i kątem oka zauważyła, jak Niebiański Kwiat wchodzi do legowiska wojowników i znika w ciszy w ciemności. Kładąc się obok śpiącej już matki i brata, ułożyła się na posłaniu z mchu i przymknęła powieki.

*

Następnego dnia już bawiła się z Gliną na zewnątrz żłobka. Oczywiście pod opieką Króliczego Susa oraz Niebiańskiego Kwiatu, chociaż ta druga została do tego lekko przymuszona przez ojca, Świerszczowego Skoku, który musiał wyruszyć na poranny patrol. Irytowało ją towarzystwo dwóch kotek, jednak Króliczy Sus za nic w świecie nie dałaby sobie wmówić, że Kamień i Glina poradzą sobie sami. Czarna kotka strzepnęła ogonem. Miała naprawdę gdzieś ich opiekę, przecież sama dałaby sobie radę! Glina właśnie konsumował lepki śnieg pory nagich drzew, którego biały puch gdzieniegdzie pokrywał błotnistą glebę. Wczoraj w nocy musiało padać, bo śnieżna zawierucha, która zastała kotkę wcześniejszego świtu,  teraz przeobraziła się w błotniste bagno pełne cieczy zmieszanej z piachem. Z jednej strony to było obrzydliwe, z drugiej, fajnie było podtapiać Glinę w błocie. A jak błagał!
Kamień przyciskała go do błota, a Glina, mimo faktu, iż całe jego śliczne futerko uległo zniszczeniu, a do pyska wtargnęła mu mulista maź, śmiał się w niebogłosy.
- Już nie jesteś taki śliczny, co? - Syknęła Kamień pobłażliwie, przyciskając brata. Jednak obrót spraw przyjął trochę inne warunki i przeciwstawił się przeciwko niej. Glina momentalnie przesunął się pod jej łapami i kotka upadła pyskiem w błoto. Zanim zdążyła zatrzasnąć szczęki, kropelki śniegu, wody i piasku pomieszanego ze sobą wtargnęły na jej język. Ciecz rozpłynęła się po nim i Kamień zakrztusiła się z obrzydzenia. Wyszła z błota i splunęła na ziemię, a jej ślina przybrała brązowawy kolor. Nie chciała jednak dać bratu za wygraną, bo byłaby to oczywista zniewaga  z jej strony, więc przechodząc koło niego, uśmiechnęła się szyderczo i z głośnym chlupotem otrzepała się z błota, tym samym fundując Glinie długą i ciężką kąpiel pod językiem Króliczego Susa. Był cały w błocie! 
- Super. - Wypaplał, spoglądając na swoje łapy.
- Wyglądacie jak dwie małe brązowe kępki futra. - Skomentowała Króliczy Sus, a Niebiański Kwiat, dotąd milcząca, uśmiechnęła się lekko i niemalże niewidocznie. 
- Glina wygląda jak ostatni idiota, to fakt, ale nie ja. - Powiedziała Kamień i  wyprostowała się na tle spłukanego brata.
- Nie ciesz się tak. W końcu wylądowałaś twarzą w błoto. Przynajmniej miałaś nadzieję, że to błoto. - Jego głupi żart znowu rozśmieszył Króliczy Sus,  ale przynajmniej Niebiański Kwiat nie była po stokroć idiotką, żeby śmiać się z czegoś takiego. Kamieniowi zrobiło się niedobrze na myśl o tym, jeśli ów mroczna zapowiedź brata okazałaby się prawdą. Fuj! 
- Zamknij się, mysi móżdżku. - Warknęła. - Jesteś obrzydliwy.
Glina tylko wzruszył ramionami. Brat błądził oczyma po obozie, a Kamień podążała za jego wzrokiem, który zatrzymał się na błękitnej kotce o równie błękitnych oczach. To zastępczyni, Chabrowa Bryza, rozmawiała właśnie z Mokrą Gwiazdą. Glina zastrzygnął uszami.
- O czym rozmawiają? - Zapytał Króliczy Sus.
- Pewnie o sprawach w klanie. - Odparła matka. - Cóż, w porze nagich drzew jest wiele problemów, ale w Klanie Burzy są one dość mocne.  Zrozumiecie, gdy dorośniecie.
- Nie jestem tępa, matko! - Warknęła Kamień. - Wiem, co to są problemy!
Mina Króliczego Susa natychmiast spoważniała.
- Jesteście już wystarczająco wścibscy, by interesować się sprawami, które się was nie tyczą! - Syknęła.  - Nie macie najmniejszego pojęcia o problemach w klanie. To śmieszne, że uważasz, że wiesz, co to problem.
Kamień była tak porażona słowami matki, że ledwo co nie zabrało jej tchu w piersi. Oczywiście nie dała po sobie tego poznać. Zachowała kamienną twarz. Króliczy Sus jeszcze nie krzyczała.
- Jeśli już mówimy, robisz się dziwnie zdenerwowana. - Warknęła, uderzając w czuły punkt matki. Króliczy Sus przestała napierać. - Dotąd nigdy nie reagowałaś na moje komentarze takim tonem, a teraz? Boisz się czegoś?
Króliczy Sus zatoczyła się do tyłu, otumaniona przez gęste powietrze. Kamieniowi przez moment było żal, że wyprowadziła ją z równowagi. W końcu to jej mama. Jeśli aż tak mocno zareagowała na jej komentarz o tym, że jest świadoma, co to znaczy problem, oznacza to, że problemów na głowie ma tak dużo, że kociak, który przeżył ledwie księżyc twierdzi, że wie, czym jest prawdziwy problem. To musiało ją zirytować. Kamień nie zamierzała jednak przepraszać ani przyznawać się do błędu.
- Co, skoro nie rozumiem, to może mi powiesz, co takiego się dzieje? - Warknęła Kamień. Króliczy Sus już nawet nie prowadziła dyskusji. Dała się ponieść emocjom i z pyskiem wciśniętym w swoje futro poruszała brzuchem niemiarowo, dysząc ciężko. Niebiański Kwiat, która dotąd milczała, zaczęła się robić nerwowa, jakby myślała nad tym, jak zareagować. W końcu stanęła po stronie Króliczego Susa.
- Kamień, to twoja matka, nie powinnaś tego mówić. - Powiedziała stanowczo, ale cicho. Kamień poczuła ukłucie w sercu. - Oczywiście, miałaś prawo twierdzić, że znasz problemy. Ale licz się z tym, że to, co ty uważasz za oczywisty dla ciebie fakt, starsi wojownicy, którzy przeżyli gorsze sytuacje odbiorą to jako zniewagę.
Tylko tyle. Zamilczała, po czym usiadła koło swojej bratowej. To wymagało nie lada poświęcenia, Kamień to wiedziała, bo dwie kotki nie były ze sobą spokrewnione. Króliczy Sus pociągnęła nosem i zwróciła się do Kamienia.
- Przepraszam, nie powinnam ponosić na ciebie głosu.
To był błąd. Kamień nienawidziła, gdy ktoś przepraszał. Nie ma ochoty wysłuchiwać przeprosin, w końcu urażają dumę. Prawdziwy, porządny kot powinien nigdy nie przepraszać i nie przyznawać się do błędu. 
- Nie potrzebuję twoich przeprosin. - Warknęła Kamień. - Mogłaś pomyśleć nad swoim zachowaniem!
To nie było w porządku. Czy ona właśnie poucza własną matkę? Kamień w jednej chwili pożałowała tych słów.  Dumę miała wielką i za nic w świecie nie chciałaby przeprosić. Ale chyba nie ma wyjścia. Króliczy Sus to naprawdę boli. " to, co ty uważasz za oczywisty dla ciebie fakt, starsi wojownicy, którzy przeżyli gorsze sytuacje odbiorą to jako zniewagę." To będzie dobra myśl, zanim znowu wypali słowa na wiatr. Napięcie rozluźniło się dopiero wtedy, gdy Glina zabrał głos.
- Nic się nie stało, prawda? - Miauknął. - Sprzeczka jak sprzeczka. Nie raz takie się zdarzały. Przecież wiecie, jaka jest Kamień.
Kamień nie pozwoliła sobie na uśmiech, jednak słowa brata mimo wszystko podniosły ją na duchu.
- Zamknij się, szczurzy pysku. - Warknęła w jego stronę, ale Glina wyraźnie wyczuł ulgę w jej głosie.
- Widzę, że się śmiejesz.
- Nie śmieję się, idioto! - Warknęła na brata i rzuciła się w jego stronę. Kocięta potoczyły się po błocie, aż na ratunek wskoczyła Króliczy Sus. Nie raczyła nawet spojrzeć na Kamień, co z jednej strony dało czarnej kotce przewagę w dyskusji, bo unikanie wzroku przeciwnika to oznaka słabości. Kamień musiała to jakoś złagodzić. Naprawdę nie chciała pozwalać sobie na przeprosiny, bo to żałosne i zatraci na dumie, ale inaczej nie zsunie ciężaru z sumienia.
- Przepraszam. - Wymamrotała matce do ucha. Króliczy Sus uśmiechnęła się.
- Co mówiłaś? Nie słyszałam. - Żartobliwa prowokacja matki rozdrażniła Kamień.
- Och, daj spokój! - Fuknęła Kamień,  nie zamierzając powtarzać tego głupiego słowa.  Spowodowało to tylko falę śmiechu, a Glina nadstawił uszu. Ten dureń zawsze podsłuchuje.
- Kamień przeprasza? Coś nowego. - Miauknął, a Kamień, gdy Króliczy Sus już położyła ją na ziemi, odwróciła się w stronę brata i warknęła.
- Zamknij się! - Naprężyła mięśnie, choć tym razem nie miała zamiaru skakać na brata, nawet, jeśli grał jej na nerwach. - Jesteś nieznośny. 
- Oboje jesteście równie nieznośni, kociaki. - Miauknęła Niebiański Kwiat z błyskiem rozbawienia w oczach.
Sprzeczkę przerwał jednak Świerszczowy Skok, wracający właśnie pod wyżłobienie tworzące obóz z kilkoma innymi kotami: Narcyzowym Pyłem, Jelenim Kopytkiem i Splątaną Łapą. Z całej tej gromadki tylko dwie ostatnie kotki miały w pysku zwierzynę. Świerszczowy Skok mielił jęzorem jak opętany do pozostałych członków patrolu, zresztą nie mniej niż Narcyzowy Pył, co Kamień przynajmniej zirytowało, bo dwa kocury pragnące atencji musiały się przekrzykiwać.  Gdy ojciec podszedł do Kamienia i reszty, Niebiański Kwiat skinęła głową w stronę legowiska uczniów i wycofała się ze zbitej grupki. Świerszczowy Skok o nic nie pytał, potaknął tylko i jego wzrok rozpogodnił się, gdy ujrzał swoje dzieci.  Już miał otworzyć pysk, by się przywitać, ale Kamień była szybsza.
- A tą gdzie wcięło?
Oczywiście mówiła o Niebiańskim Kwiecie. Świerszczowy Skok parsknął śmiechem.
- Nie liczcie, że będzie wiecznie was niańczyła. Ma uczennicę pod opieką.
- Nie potrzebuję specjalnej troski! - Warknęła Kamień. Niebiański Kwiat i Króliczy Sus nie musiały wcale się nią opiekować.
- I nie dostaniesz takiej, córeczko. - Odparł Świerszczowy Skok.  - Jesteś bardzo samodzielna, jestem  z ciebie dumny.
Kamień wyszczerzyła zęby w złośliwym uśmiechu w stronę brata, który takiej pochwały nie dostał, i wypięła pierś dumnie. 
- Wiem to! - Powiedziała. - Mam wielkie umiejętności. Glina takich nie posiada.
Glina szturchnął ją za uszami i skoczył, a rodzeństwo poturlało się po ziemi - dzięki Klanowi Gwiazdy - tym razem nie w błoto. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz