2961 słów
Każdy w Klanie Burzy wiedział, że Jeżowa Ścieżka lubił sobie dłużej pospać. Chcąc lub nie zdarzały się jednak sytuację, w których medyk musiał zostać wybudzony. Tak też stało się również dzisiaj, gdy do legowiska czekoladowego kocura zawitała Rzeczny Nurt.
Każdy w Klanie Burzy wiedział, że Jeżowa Ścieżka lubił sobie dłużej pospać. Chcąc lub nie zdarzały się jednak sytuację, w których medyk musiał zostać wybudzony. Tak też stało się również dzisiaj, gdy do legowiska czekoladowego kocura zawitała Rzeczny Nurt.
- Jeżyku, masz chwilę? - niebieska przysiadła na tylnych łapach o długość lisiego ogona od brata. Trąciła go z wolna łapą dla upewnienia, że zaspany kocur ją na pewno usłyszał.
Medyk mruknął pod nosem niezrozumiale. Śnił mu się spacer z Iskrą, gdzieś w okolicy lśniącego jeziora. Właśnie oboje mieli oglądać świecący na zielono księżyc. Widocznie zrobią to następnym razem. Jeżyk czasami żałował, że nie dało się wchodzić w sny innych kotów. Może wtedy on i Iskra mogliby spędzić więcej czasu razem i przeżyć różne przygody. Czekoladowy miał jednak mieszane uczucia, w końcu Iskra jako wędrowiec zwiedziła praktycznie cały świat, a na pewno więcej niż łapy Jeżyka mogłyby go kiedykolwiek poprowadzić. Wypadał przy niej blado. Jedyne, co mógłby jej pokazać to niezwykłe, pachnące zioła, zdolne wyleczyć niejednego potrzebującego. Kotkę również fascynowała medycyna, podobnie jak Jeżyka. Mogli wymienić się swoją wiedzą nawzajem…kłopot w tym, że nie widział jej już dawno. Zaniedbał przyjaciółkę przez swój pracoholizm.
Nie zapowiadało się jednak, żeby sytuacja w bliskim czasie mogła się poprawić. Choroba, która zaatakowała króliki i rozniosła się po pobratymcach sprawiając, że musieli teraz uważać na zwierzynę, była bardzo niebezpieczna. Już dwa koty straciły przez nią życie. Jeżowa Ścieżka robił co mógł, żeby pomóc pobratymcom. Obawiał się, że kolejny kot może zasilić szeregi Klanu Gwiazdy. Czuł się w pewnym sensie bezsilny, a to wprawiało go w poczucie winy i jeszcze bardziej ciągnęło po pracy.
Jeżowa Ścieżka otworzył zaspane oczy. Sen był kojący i niechętnie się z niego wybudził. Na widok pyszczka siostry podniósł się do siadu, rozchylając pysk w szerokim ziewnięciu. Rzeczny Nurt mogła przyjść na plotki, jak to czasami robiła. Starali się wspierać. Członków ich rodziny pozostało niewielu i chociaż wybrali różne ścieżki, dobrze było mieć siebie u swojego boku. Jeżyk owinął ogon wokół łap, wbijając niebieskie oczy w siostrę.
- Co się stało, Rzeczko?
- Mam ostatnio... kłopoty... z oddychaniem. - wysapała wojowniczka, ledwo łapiąc wspomniany oddech. Jeżowa Ścieżka od razu się rozbudził. - To… ta choroba… królików… tak?
- Nie, spokojnie, to nie to. - miauknął Jeżyk. Chociaż w jego oczach odbiło się lekkie rozbawienie, widać było, że napiął mięśnie. Gdyby faktycznie los odebrał mu siostrę, chyba całkowicie by się załamał. Strata kolejnego bliskiego kota byłaby zbyt bolesna. - Usiądź, zaraz wrócę.
Rzeczny Nurt kiwnęła głową. Kotka usiadła na wyznaczonym miejscu, owijając ogon wokół łap i uważnie obserwując brata. Jeżowa Ścieżka wszedł do składziku z ziołami, rozglądając się za konkretnym medykamentem. Na widok leżących w dołku obłożonym liśćmi jagód, pochylił się i wziął jedną. Ostrożnie wrócił do siostry i podał jej lekarstwo. Rzeczny Nurt od razu zjadła jagodę jałowca. Nie wahała się, ufała wiedzy brata.
- Dzięki, Jeżyku. - zamruczała, ocierając się o futro czekoladowego. Kocur liznął ją za uchem w podziękowaniu za ten ciepły gest. - Ej, mam pomysł! Co powiesz na spacer? Zabiorę dzieci, Tańca i możemy się wybrać do porzuconego potwora dwunożnych. Jak chcesz możesz wziąć Mokrą Gwiazdę.
- A co powiesz na Wiewiórczego Pazura, Drżącą Ścieżkę i Płaczącą Łapę? Możemy zrobić rodzinny wypad. - zaproponował czekoladowy.
Rzeczny Nurt zmrużyła oczy w zastanowieniu.
- Dreszcz zachowuje się dziwnie od pewnego czasu. Powinieneś go zbadać. Może mu coś dolega, tylko nie chce się przyznać? Wiesz jak to jest z tymi kocurami. - mruknęła niebieska.
Jeżowa Ścieżka zaszurał łapą po ziemi. Powinien więcej czasu poświęcić bratankowi. Czemu go zawsze brakowało?
Nieoczekiwanie do legowiska wpadł cień. Rzeka i Jeżyk zwrócili spojrzenia w tamtym kierunku. Na widok Tańczącej Zorzy wojowniczka zamruczała głęboko. Podbiegła do partnera, od razu trącając się z nim nosami na powitanie. Kocur odpowiedział tym samym. Jeżowa Ścieżka uśmiechnął się delikatnie. Jego siostra była szczęśliwa i to miało dla niego ogromne znaczenie.
- Już wszystko dobrze? - spytał Taniec.
- Tak. Jeżyk mi pomógł. Możemy już iść. - miauknęła kotka. Odwróciła się do czekoladowego, posyłając w jego stronę lekki uśmiech. - Zobaczymy się później, braciszku? Dokończymy omawiać wyjście.
Jeżowa Ścieżka kiwnął głową. Nie było żadnego problemu z przeniesieniem rozmowy. Tylko pytanie, czy zdążą się jeszcze dzisiaj zobaczyć?
- Miłego dnia, Jeżowa Ścieżko! - uśmiechnął się promiennie Tańcząca Zorza. - Jak chcesz to przyniosę ci później jakąś mysz. Jeszcze nam się przepracujesz.
Medyk poruszył z rozbawieniem wąsami. Cały Taniec, zawsze troszczył się o innych. Jeżyk pamiętał czas, gdy syn Pląsającej Sójki, był jeszcze pełnym ciekawości kociakiem. Czas szybko leciał, ale wspomnienia pozostały na całe życie. Jeżowa Ścieżka nie zamierzał się ich pozbywać, wolał zostawić sobie coś do wspominania na stare lata, gdy z nostalgią będzie cofał się w przeszłość. Starał się prowadzić swoje życie tak, żeby niczego nie żałować. Czasami było pod górkę, ale najważniejsze, że potrafił podnieść się po każdym upadku.
Zdał sobie sprawę, że Tańcząca Zorza i Rzeczny Nurt czekają na jego odpowiedź. Uśmiechnął się przepraszająco do zakochanych.
- Dziękuję, Tańcząca Zorzo, chętnie coś przekąszę. - miauknął kocur.
Pożegnał się z wojownikami i niemal natychmiast skierował swoje kroki w stronę składziku z ziołami. Po drodze złośliwie zabolał go bark. Ostatnio niefortunnie na niego upadł. Jeżowa Ścieżka był jednak zbyt zapracowany, żeby zająć się swoim zdrowiem. Pobratymcy byli ważniejsi. Znowu nastąpił ciężki czas dla burzaków i należało sobie z nim najlepiej poradzić. Czekoladowy uznał, że zajmie się sobą za jakiś czas.
Wszedł do składziku, rozglądając się od razu po zapasach. Nadeszła Pora Nagich Drzew, najcięższa ze wszystkich czterech. Dla medyków oznaczała czas chorób i braków w ziołach, dla wojowników poszukiwania zwierzyny. Jeżowa Ścieżka skrzywił się lekko. Śnieg i mróz nie były przyjemne. Niestety zima nadeszła i tak szybko nie odejdzie. Medyk rozejrzał się po pomieszczeniu. Chciał mieć pewność, że wszystkie zioła są na miejscu. Problem duży by stanowił brak chociaż jednego z nich. Teraz musiał szczególnie oszczędzać. W każdej chwili ktoś mógł go potrzebować i czułby się okropnie, gdyby nie miał potrzebnego zioła i był odpowiedzialny za kogoś śmierć. Jeżowa Ścieżka usiadł i zaczął uważnie przeliczać wszystkie posortowane zapasy. Starał się nie narzekać, nawet jeśli był świadomy coraz szybciej upływającego czasu.
Niespodziewanie kolejne kroki rozległy się przy wejściu. Czekoladowy dokończył liczenie zapasów i wyszedł naprzeciw pacjentowi. Cętkowany Kwiat stanęła w progu. Wbiła spojrzenie w medyka. Jeżyk zaprosił ją do środka ruchem ogona. Po co miała stać w wejściu? Jeszcze się przeziębi. Zielony kaszel w tak trudnym czasie nie był potrzebny Klanowi Burzy.
- Witaj, Jeżowa Ścieżko. Masz czas? Byłam na patrolu i wbił mi się kolec w łapę. - wojowniczka skrzywiła się ze wstrętem.
Czekoladowy kiwnął od razu głową.
- Pewnie! Usiądź proszę.
Cętkowany Kwiat przysiadła na jednym z mchowych legowisk. Jeżowa Ścieżka wrócił do niej pośpiesznie ze skrzypem. Usiadł przy wojowniczce i polecił jej unieść łapę. Chwycił ostrożnie kolec i go wyciągnął. Na pyszczku Cętki pojawił się najpierw grymas bólu, potem ulga. Medyk przeżuł szybko skrzyp i nałożył go na drobną rankę na poduszce łapy kotki.
- Gotowe. Odpocznij dzisiaj, niech maść się dobrze wchłonie. Nie dojdzie przynajmniej do żadnej infekcji. - miauknął, uśmiechając się lekko.
- Dziękuję. - miauknęła kotka. Ostrożnie wstała na równe łapy, trzymając leczoną bardziej w górze, żeby jej nie narazić na kontakt z ziemią. Miała już wychodzić, kiedy zatrzymał ją ogon medyka na boku. Odwróciła się w jego kierunku, posyłając mu oczekujące spojrzenie.
- Trzymasz się jakoś? - spytał, wbijając w wojowniczkę pełne współczucia spojrzenie.
- A ty byś się trzymał? Moja córka nie żyje, a partner mizia się na boku z jakimś staruchem. - prychnęła kocica. Zawsze była bardzo zazdrosna o Orlikowy Szept. Nawet teraz było to widać. Stanęła naprzeciwko Jeżyka zmuszając go, żeby wstał.
- Jesteś bardzo silna, Cętkowany Kwiecie. Tuptająca Łapa jest bezpieczna wśród Klanu Gwiazdy i na pewno nie chciałaby widzieć cię załamanej. Wkrótce urodzą ci się wnuki, to duży powód do szczęścia.
- Świerszczowy Skok będzie dobrym ojcem. - stwierdziła kocica, kiwając głową. Po krótkiej chwili westchnęła. - Jeszcze gdyby tylko Niebiański Kwiat sobie kogoś znalazła.
- Przyjdzie i na nią pora. Jest jeszcze młoda, niech zazna trochę życia. - miauknął Jeżowa Ścieżka, ponownie chcąc jakoś pocieszyć kocicę. Musiał porozmawiać z Orlikowym Szeptem o tym wszystkim. Ogon Cętkowanego Kwiatu poruszył się nerwowo. Zapewne jej się spieszyło. Nie chciał jej długo zatrzymywać, ale musiał jeszcze o czymś powiedzieć kotce i wolał zrobić to natychmiast. - Konwaliowe Serce żyje.
Kotka powoli pokiwała głową.
- Wiem. Słyszałam, co odwaliła Burzowa Noc na Zgromadzeniu. Gówniara… nie docenia tego, co Konwalia dla niej zrobiła. Przecież ryzykowała utratą pozycji. - mruknęła niezadowolona.
- Nie można obwiniać Burzy. Miała prawo być zdenerwowana na matkę. Długi czas żyła przecież w kłamstwie. - miauknął spokojnie medyk. Cofnął się o krok pod ostrzegawczym spojrzeniem wojowniczki. Kontynuował. - Spotkałem się z Konwalią na granicy. Teraz nazywa się Smutna Cisza i jest asystentką medyka w Klanie Nocy.
Cętkowany Kwiat zmrużyła oczy.
- Dlaczego nie dała znaku, że żyje? Pozwoliła nam się zamartwiać.
Jeżowa Ścieżka nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Kotka pożegnała go szybkim “do zobaczenia”, a potem odwróciła się i odeszła. Zapewne chciała odpocząć w legowisku wojowników, co było słuszną decyzją z jej strony. Jeżowa Ścieżka spojrzał na “sufit” swojego legowiska, zastanawiając się nad dalszym przebiegiem dnia. Wypadałoby zrobić coś aktywnego. Chwycił zioła na wzmocnienie i pognał do starszyzny.
***
Wrócił z legowiska starszyzny. Orzechowe Futro miał się dobrze. A przynajmniej to mu powiedział. Posłusznie zjadł zioło i poszedł spać. Jeżowa Ścieżka starał się kontrolować stan zdrowia pobratymców, zwłaszcza w Porze Nagich Drzew, gdzie było największe ryzyko wystąpienia jakiejś choroby.
Medyk wrócił do swojego legowiska i czekała go niespodzianka. Szeleszczący Zagajnik siedział znudzony na jednym z posłań. Kiedy tylko zauważył medyka zmarszczył nos.
- Matka kazała mi tu przyjść. Co tak długo?
Jeżowa Ścieżka uśmiechnął się przyjacielsko do siostrzeńca. O dziwo nie było z nim brata czy siostry, ale to w sumie dobrze, gdyż nie zrobi się tłoczno w legowisku. Od razu postanowił się zająć kocurem. Podszedł do niego spokojnym krokiem.
- Wybacz, byłem zajęty. Co się stało?
- Zraniłem łapę. - uniósł kończynę pokazując ją medykowi. - Ogarnij to szybko, jestem zajęty.
Kocur poruszył wąsami i kiwnął głową. Taki pośpiech mu nie przeszkadzał albo po prostu nie miał serca odmówić siostrzeńcowi. Był spokojnym medykiem, w pełni skupiającym się na swojej pracy. Jeżowa Ścieżka szybko chwycił potrzebny medykament i zajął się łapą syna Rzecznego Nurtu. Dobrze, że pojawił się na czas, jeszcze by zwyrodnienia dostał. Zajęcie się pacjentem nie zajęło medykowi dużo czasu i wkrótce z czystym sumieniem mógł wypuścić wojownika.
- Wpadniesz jeszcze kiedyś? Tak po prostu, na rozmowę.
Szeleszczący Zagajnik odwrócił się do wujka. Stał akurat blisko wyjścia. Jeżyk usłyszał głos Szumiącego Wzgórza. Pewnie mieli coś do zrobienia i oboje bardzo się spieszyli.
- Zastanowię się. - miauknął po prostu wojownik i zniknął, żeby dołączyć do swojego brata. Koniuszek jego ogona zniknął w wyjściu.
Czekoladowy położył uszy na łbie, wzdychając ciężko. Chciał spędzać więcej czasu z siostrzeńcami, ale ci zdawali się unikać wujka. Może to z powodu rangi jaką pełnił w klanie? Nie widział w tym problemu, ale może bratankom i bratanicy to przeszkadza? Przysiadł na tylnych łapach, oddając się głębokiemu zamyśleniu. Jeszcze ich relacja będzie lepsza.
***
To nie był koniec niespodzianek tego dnia, o czym bardzo szybko przekonał się Jeżowa Ścieżka. Tak się złożyło, że wpadł do niego Jelenie Kopytko. Kocur rozejrzał się po legowisku. Czekoladowy od razu do niego podszedł. Wojownik urodził się w Klanie Nocy, ale obecnie był wiernym wojownikiem Klanu Burzy, w co ani na chwilę nie wątpił Jeżowa Ścieżka. Z resztą nie on był od oceniania innych kotów. Uśmiechnął się przyjaźnie.
- Potrzebujesz czegoś?
- Taak, chyba… apsik!… złapałem… apsik!... kaszel…
Czekoladowy zmrużył oczy. Z nosa Jeleniego Kopytka wystawał zielony glut, który prawie był gotowy do spadnięcia na ziemię. Zmęczone oczy wojownika wpatrywały się w medyka. Co jakiś czas przez jego ciało przechodziły dreszcze, a z pyska wydobywał się kaszel. Wojownik pociągnął nosem, co było kolejnym znakiem diagnozy dla medyka Klanu Burzy.
- Połóż się, Jelenie Kopytko. Przez kilka dni na pewno cię nie wypuszczę ze swojego legowiska. - miauknął ze stanowczością Jeżowa Ścieżka. Gdy czekoladowy widział chorobę zagrażającą życiu, potrafił się uprzeć i trwać przy swoim, o czym niejednokrotnie przekonał się Mokra Gwiazda, znany z ignorowania stanu swojego zdrowia.
- Ale… dlaczego? - Jelenie Kopytko otworzył szerzej oczy ze strachem. - Co mi jest?
Wojownik też widocznie bał się choroby przyniesionej przez króliki. Nic dziwnego. Wśród burzaków nie było raczej kota, który chociaż raz by się nie przestraszył. Wizja śmierci dla nikogo nie była przyjemna.
- Masz biały kaszel. Musimy działać szybko, zanim przerodzi się w zielony. Ten drugi jest bardziej niebezpiecznie. Ale mam zioła!
- Ty zawsze jesteś przygotowany, Jeżowa Ścieżko. - miauknął z ulgą wojownik. Położył się na mchowym posłaniu w oczekiwaniu na dalsze badanie. - Czyli mam dotrzymać ci towarzystwa?
- Czemu nie. Słyszałem, że jesteś rozmowny. - miauknął czekoladowy, uśmiechając się radośnie. Wszedł do składzika kolejny raz tego dnia. Ciekawe, czy ostatni. Wrócił po krótkiej chwili wrócił z odpowiednim medykamentem, szybko podając go pacjentowi.
- Dałbyś się namówić na podanie kocimiętki? Słyszałem, że masz spore zapasy. - Jelenie Kopytko zjadł lekarstwo i posłał zaciekawione spojrzenie medykowi.
Jeżowa Ścieżka lekko spiął mięśnie. Co wszyscy ostatnio mają z tą kocimiętką? Uzależnienie się od zioła nie było niczym ciekawym.
- Jak złapiesz zielony, to pogadamy. - mrugnął do wojownika. - A teraz idź spać, już późno.
- Nawet ociupinki?
- Jedynie mogę ci dać ziarenko maku.
Jelenie Kopytko cicho westchnął. Zgodził się jednak położyć do snu. Jeżowa Ścieżka będzie musiał pilnować składzika. Lepiej, żeby wojownik nie dostał się do kocimiętki. To mogłoby się niezbyt ciekawie skończyć. Obserwował w ciszy jak wojownik zwija się w kłębek i po krótkim czasie zasypia w spokojny sen.
Jeżowa Ścieżka wyjrzał na zewnątrz. Zachowywał się na tyle cicho, żeby przypadkowo nie obudzić swojego pacjenta. Sen doda mu siły. Słyszał jak pokasłuje. Jutro poda mu nową dawkę leku, jeśli przez noc się nie polepszy. Czekoladowy wyszedł na zewnątrz i usiadł przed swoim legowiskiem. Słońce zaczęło zachodzić, wkrótce wraz z nocnym niebem pojawią się pierwsze gwiazdy. Może dzisiaj je będzie obserwował? To byłoby ciekawe zajęcie. Kocur ziewnął. Był jednak zbyt zmęczony. Właściwie to chciał jedynie wtulić się w ciepły mech i pozwolić sobie zapaść w sen.
Sądząc jednak po biegnącym w jego kierunku Świerszczykowi, nie zapowiadało się na szybki fajrant. Jeżowa Ścieżka nastawił uszu. Usłyszał w oddali krzyk. Przeszły go niemiłe ciarki. Co się działo? Biały kocur zatrzymał się przed nim, dysząc. Był bardzo zdenerwowany, zdradzały to jego oczy oraz ruchy.
- K-króliczy Sus rodzi. - syn Orlikowego Szeptu wbił w medyka zestresowane spojrzenie.
Miał zostać ojcem. Jego zmartwienie o partnerkę i kociaki było jak najbardziej zrozumiałe. Jeżyk widział już wielu ojców, równie zdenerwowanych jak wojownik. Jeszcze żadna kotka nie zginęła przy porodzie za jego kadencji i chciał, żeby tak pozostało. Najważniejsza była Króliczy Sus i jej maluchy. Poród musiał minąć bez zakłóceń. Para miała wkrótce powitać swoje maluchy.
Jeżyk odpędził szybko zmęczenie. Po brzuchu Króliczego Susu mógł się spodziewać, że poród nadejdzie tego dnia. Kiwnął głową białemu i szybko wpadł do legowiska. Jelenie Kopytko zamrugał zaspany. Nieoczekiwany ruch musiał go obudzić. Obserwował jak medyk krząta się w poszukiwaniu odpowiednich medykamentów.
- Co się dzieję?
- Króliczy Sus rodzi. - miauknął pośpiesznie medyk. Nie miał czasu na dodatkowe pytania ze strony Jeleniego Kopytka. Czekoladowy chwycił potrzebne medykamenty i szybko wyskoczył ze swojego legowiska. Jak dobrze, że jako kot z Klanu Burzy był szybki!
- Będzie dobrze? Zajmiesz się nią? - Świerszczowy Skok deptał mu praktycznie po piętach. Oboje kroczyli w stronę żłobka szybkimi, długimi krokami. Przez zioła w pysku Jeżyk nie za bardzo mógł mówić. Z kociarni dochodziły coraz głośniejsze dźwięki. - Zrób wszystko proszę, żeby jej nic się nie stało.
To mógł obiecać. Kiwnął głową. Nie mógł stracić ani jednego uderzenia serca więcej. Wszedł do żłobka. W kociarni zrobiło się od pewnego momentu ciaśniej. Zapach mleka od razu napłynął do kocura, tak samo jak przyjemne ciepło. Miodowy Obłok uniosła głowę. Karmicielka spała na swoim posłaniu, ogonem otaczając swoje kociaki. Te nieświadome, że wkrótce przyjdą na świat nowi członkowie Klanu Burzy, pogrążeni byli w krainie snów. Przywitał się z Miodowym Obłokiem skinieniem głowy.
Podszedł do rodzącej karmicielki. Króliczy Sus wiła się na swoim posłaniu. Przez jej ciało przechodził ból. Jeżowa Ścieżka przysiadł przy niej i podał jej patyk.
- Czy.. czy to konieczne? - mruknęła przez zaciśnięte zęby.
- Zaciśnij na tym zęby. Zaufaj mi.
- Nawet cię nie znam! - syknęła kocica, kładąc uszy na łbie ostrzegawczo. Pewnie gdyby nie ból, nie zachowałaby się tak nerwowo. A może taki miała charakter? W takiej sytuacji ciężko było stwierdzić.
Jeżowa Ścieżka westchnął.
- Proszę. Teraz najważniejsza jesteś ty i twoje kociaki. - miauknął, wbijając w nią błagalne spojrzenie.
Kolejna fala bólu przeszła przez kocicę. Być może pod jej wpływem się wreszcie zgodziła. Zacisnęła zęby na patyku. Wbiła pazury w mech. Poród się rozpoczął. Pierwszy kociak prawie zawitał na świecie.
- Dobrze ci idzie, przyj. Już prawie się pojawił! - miauknął czekoladowy.
Każdy poród przywodzi ból i jest trudny dla rodzącej. Jeżowa Ścieżka doceniał siłę każdej karmicielki. Gdy tylko poród Króliczego Susu dobiegł końca, wylizał uważnie jej kociaki, ocenił stan ich zdrowia i podsunął do brzucha matki. Kociaki zaczęły łapczywie pić mleko. Karmicielka otoczyła je ogonem dla ogrzania.
- Masz jedną koteczkę i jednego kocurka. Oboje są silni i zdrowi. Moje gratulacje. - zamruczał czekoladowy, posyłając karmicielce przyjazne spojrzenie. Kociaki wtulały się w matkę, co wywołało uśmiech na pysku medyka.
- Zawołasz Świercza? Powinien ich poznać. - miauknęła kotka, wpatrując się w kuleczki przy swoim brzuchu. Podniosła zdziwione spojrzenie na medyka, gdy ten podsunął jej roślinę. - Co to? Zabieraj, nie potrzebuje zielska.
- To ogórecznik, pomoże ci produkować więcej mleka.
Króliczy Sus westchnęła. Zjadła roślinę i ponownie skupiła uwagę na kociakach. Jeżowa Ścieżka obiecał sobie, że zajrzy do tej małej rodzinki wraz ze szczytowaniem słońca, żeby obejrzeć maluchy jeszcze raz. Pożegnał karmicielkę i wyszedł na zewnątrz, gdzie czekał Świerszczowy Skok.
- I jak? - ojciec kociaków spojrzał na niego z oczekiwaniem.
- Masz syna i córkę. Oboje zdrowi. Króliczy Sus chciała cię widzieć. Tylko nie za długo, teraz powinna odpocząć. - miauknął.
- Dobrze. I dziękuję.
Wojownik minął go i wszedł do żłobka, żeby zobaczyć ukochaną i dzieci. Jeżowa Ścieżka odprowadził go wzrokiem. Potem ruszył w stronę legowiska medyka. Czuł się bardzo zmęczony, a bark kolejny raz dawał o sobie znać. Wszedł do wnętrza, kładąc się od razu na swoim posłaniu. Zwinął się w kłębek, zamykając zmęczone oczy. Sen porwał go w swoje objęcia. Ponownie śniła mu się Iskra.
Wyleczeni: Rzeczny Nurt, Cętkowany Kwiat, Szeleszczący Zagajnik, Jelenie Kopytko
30 pkt
Dzień z życia medyka :')
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane :hehe_ćma:
Usuń