Pora Nagich Drzew przybyła i oczywiście wiatr musiał wdzierać się do jego ciepłej jaskini, wywierając chorym futerka! Na szczęście przygotował się na taką ewentualność i po kilku uderzeniach serca wysiłku, zatkał wejście mchem. Jedyny problem był taki, że Deszczowa Łapa nie mógł usiedzieć na tyłku, przez co wychodził na zewnątrz, wpuszczając mroźne powietrze, a jego płacz niósł się echem w ciemności, kiedy próbował go czegoś nauczyć. No bo skoro już pracowali w takich warunkach, to dzieciak powinien się zapoznać z ziołami nawet, kiedy je słabo widział! Dlatego przy każdej okazji, wpychał mu pod nos pachnące zioło i pytał co to jest. Na razie szło... Średnio. Ważne, że umiał wyrecytować z pamięci kodeks, co dla niego było już jakimś osiągnięciem.
Dzisiaj jednak musieli odpuścić sobie trening z ziołami. Do środka jaskini weszła jego siostra. Wężowy Wrzask z dziwnym wyrazem na pysku, rozwaliła ich ochronę przed wiatrem i padła na ziemię. No dobra... To było niepokojące. Szybko do niej dopadł, próbując zgadnąć, czy przypadkiem nie udaję. Ciekła jej piana z pyska, a najwyraźniej wejście w mrok, przyniosło jej ukojenie. Była chora. Tylko na co? Wciągnęli ją bardziej do środka. Deszczowa Łapa oczywiście zaczął zadawać pytania, wpatrując się w osłabioną kocicę.
- Przynieś mi mech z wodą - rzucił do kocurka, zaczynając oglądać pacjentkę.
Jakoś tak z siostrą nie miał dobrych kontaktów. Była bo była. Lubił, gdy trzymała się z daleka, bo przez swoją gadatliwość wiele razy pękała mu głowa i miał po prostu jej dość. Kiedy tak przeglądał jej ciało, dostrzegł na łapie ugryzienie. Było dziwne... Na pewno nie spowodował je kot.
- Whrrr - zacharczała, a następnie rzuciła mu obłąkane spojrzenie.
To... Było niepokojące. Odskoczył w porę, unikając jej wysuniętej łapy z pazurami. Było źle. Zwariowała!
- Uspokój się! - wrzasnął do niej, widząc jak ta wstaję. - Leż! Leżeć mówię! Bądź dobrą siostrą!
Dobra siostra najwyraźniej miała gdzieś jego słowa, bo znów rzuciła się w jego stronę z kłami, umknął w bok, a ta wpadła na ścianę jaskini. Deszczowa Łapa wyszedł ze składziku i przerażony wpatrywał się w oszalałą kotkę.
- Do mnie Deszczowa Łapo! - zawołał go.
Kocica otrzepała się po nieprzyjemnym zdarzeniu i spojrzała na ucznia medyka. O nie... Szybko rzucił kawałkiem mchu, który trafił idealnie w jej głowę. To zwróciło uwagę siostry na niego. No i... Na tym skończyła się jego odwaga. Wybiegł na zewnątrz, drąc się wniebogłosy o pomoc. Zdziwieni pobratymcy obserwowali tą scenę. Zamiast się gapić, pomogliby! Czuł na ogonie powiew chłodnej śmierci! Cokolwiek jej było, oszalała!
- Pomóżcie mysie móżdżki! - W końcu ktoś się zainteresował. Górski Szczyt rzucił się na Wężowy Wrzask, przyszpilając do ziemi. Ta zaczęła się wyrywać, drapiąc i gryząc futro wojownika. Na pomoc ruszyła Śnieżny Puch, której też się dostało. Ważne, że to on nie został pogryziony! Ból był czymś okropnym! Nie chciał go nigdy poczuć! Wystarczył mu ten psychiczny!
- Wrzućcie ją do dołu! - Wskazał na dziury, które kiedyś zostały wykopane, aby trzymać w nich niebezpiecznych pacjentów. Wężowy Wrzask teraz się do nich zaliczała. Osłabiona kocica została wepchnięta do dziury, a on szybko zajrzał, próbując ocenić co jej jest.
- Deszczowa Łapa, zajmie się waszymi ranami - rzucił do rannych wojowników.
Ci odeszli na poszukiwania młodego, a on został, próbując zrozumieć co się stało, że jego siostra zachowywała się tak agresywnie. Widział jak próbowała się wydostać, ale brakło jej sił. Piana i ślina bardziej wylatywała jej z pyska, kapiąc na ziemię. Otruła się?
- Co się dzieję? - usłyszał głos Wróblowej Gwiazdy, który podszedł sprawdzić skąd te hałasy.
- Nie wiem. Myślę. Nie przeszkadzaj - miauknął do kocura, nie odwracając wzroku od rudo-czarnej sylwetki. Nie dostrzegł niezadowolonej i zagubionej miny lidera. Może to i lepiej? Teraz ważna była jego siostra, a nie tłumaczenia! Ten mysi móżdżek mógł przypadkiem pomylić zioła i coś zjeść. Przydałoby się jej coś dać, ale nie miał zamiaru tam schodzić. Jednak jego uczeń pewnie zajmował się ranami wojowników, więc chcąc nie chcąc, musiał się ruszyć.
Szybko udał się do legowiska, które musiało oczywiście być zasyfione przez tą akcję. Złapał w pysk pokrzywę i zaniósł do dołu. Rzucił ją na dół z nadzieją, że siostra to zje.
- Zjedz to! Pomoże ci! - zawołał.
Ta tylko powąchała roślinę, ale jej nie tknęła. Na Klan Gwiazdy! Musiała to zjeść!
- Jedz to! Już! - rozkazał.
Obok poczuł obecność Górskiego Szczytu, który po opatrzeniu przybył do swojej ukochanej.
- Kochanie posłuchaj! Coś ci jest! Coś złego! Zjedz, proszę! Dla mnie! - miauczał swoją litanię.
Niestety ukochana rzuciła kilka przekleństw, a zdeterminowany Górski Szczyt zeskoczył na dół, aby pomóc jej zjeść zioło, które uratuje jej życie. Zrobił to jednak z głową, bo przyszpilił do ziemi, nie dając możliwości, aby kocica mu ponownie coś zrobiła. Obserwował jak wpycha jej pokrzywę do pyska, a ta przełyka. Chwilę później zwymiotowała.
- To pomoże? - zawołał do medyka.
Kocur przyjrzał się wymiocinom, ale nic tam nie dostrzegł. Czyli to nie trucizna? To co?
- Nie mam pojęcia, poczekaj. Przyniosę inne zioła. - Ruszył do składziku, próbując wszystkiego.
***
Po kilku dniach zaciętej walki o życie, Wężowy Wrzask zmarła. Jej wykręcone w agonii ciało, piana na pysku, to pozostało po jego siostrze. Jednak co to było? Górski Szczyt chodził przez to wiecznie podenerwowany i prychał na wszystkich w złości. Słyszał, że nawet rzucał się do Wróblowej Gwiazdy, ale został odpędzony przez Borsuczy Krok. Przed pogrzebem przyjrzał się uważniej ciału kotki. Nie czuł za bardzo smutku, może cień żalu, ale nic ponad to. Jeszcze raz obejrzał ranę na łapie, która została opatrzona, jednak nie goiła się. Ropa na niej wskazywała na infekcję. Jednak... Infekcja nie dawała takich objawów. Ta piana na pysku nie dawała mu spokoju. Ewidentnie klasyfikowała się jako objaw zażycia trucizny. Kotka jednak żyła kilka dni nim umarła, a pokrzywa nie zadziałała jak i inne zioła przeciw znanym mu trującym rośliną.
- Normalnie mówię ci! Wściekły królik! Rzucił się prawie na mnie! - Usłyszał rozmowę dwóch wojowników. Zaciekawiony nadstawił uszy. Wściekły królik? Skierował się bliżej Dębowej Piersi i Gepardziej Cętki.
- Królik? Na naszym terenie? - nie wierzył Gepard, kręcąc głową.
- Mówię ci, że to prawda! Nie bał się mnie. Podszedłem, a on się na mnie rzucił! Miał dziwne oczy! A z pyska ciekła mu piana!
Piana... Piana z pyska... Układanka powoli wskakiwała na swoje miejsca. ugryzienie na łapie Wężowego Wrzasku... przypominało królicze zęby. Pewnie po tym zaczęła szaleć, bo zwierz był skażony. A to oznaczało... Zalał go strach... Przypomniał sobie walkę z kotką, która pogryzła swego partnera i wojowniczkę.
- Gdzie, Górski Szczyt? - zwrócił się do rozmawiających.
- Nie wiemy... Ostatnio widziałem go w legowisku wojowników. Nie chciał wychodzić. Mówił, że razi go światło.
Zamarł. Wdech i wydech. Szybko ruszył we wskazane przez kocura miejsce. Ciemność w legowisku zniechęcała do wejścia i spotkania się pyskiem z tym, co tam zastanie. Zobaczył Płonącą Waśń, która kierowała tu swoje kroki, zatrzymał kotkę ostrym syknięciem.
- Co ci dziadu?
- Nie właź tam. - Wskazał mrok. Jego sierść nastroszyła się z niepokoju jaki go ogarnął.
- Bo co? Nie będziesz mi rozkazywał - miauknęła i weszła do środka.
Głupia! Ruszył powoli za nią, kryjąc się za jej ciałem na wypadek ataku. Rozejrzał się po legowisku, dostrzegając leżącego w kącie kocura. Charczał, a na dźwięk spowodowany przez gości, odwrócił pysk. Ślina ciekła mu po brodzie. Oczy miały dziki wyraz. Zbladł i wyciągnął Płomień za ogon z legowiska. Ta zaczęła protestować, zwracając uwagę wszystkich, no i wściekłego wojownika, który rzucił się w ich stronę! Wrzasnął i umknął w bok.
- Ej co ci? - kotka zawołała do ojca.
Ten jakby nie słysząc jej, znów próbował ją zabić.
- Nie daj się ugryźć! - wrzasnął, próbując sprowadzić ogarniętych wojowników, którzy wepchną kocura do dołu. Nie chciał, aby coś stało się siostrzenicy. Ta choroba mogła być śmiertelna! Już i tak jej matka, a jego siostra na nią zmarła!
- Co się znów dzieję? - Wróblowa Gwiazda miał cudowne wyczucie czasu.
- Idź to wepchnij do dziury - Popchnął kocura w stronę Górskiego Szczytu, który prychał i warczał na każdego, a najbardziej to na córkę, która miała wielkie wtf na pysku.
- Co? - rzucił jak taki głupek.
- Czymś się zaraził. Od swojej partnerki. Musimy go odizolować. I to natychmiast zanim to się rozniesie. I gdzie jest Śnieżny Puch?! - rozejrzał się za kotką, która jeśli się nie mylił, też miała dziwne objawy.
- Widziałem jak szła gdzieś z Huraganowym Wzgórzem i Cierniową Zamiecią! - zawołał Gepardzia Cętka, słysząc i obserwując co się tu wyrabia.
Z Huraganem? Przez chwilę chciał odpuścić znalezienie kotki. Wizja miotającego się w konwulsjach dawnego samotnika, była bardzo kusząca. On w końcu zniszczył życie Fasolowej Łodygi i dał jej niechciane bachory. Powinien cierpieć za to. Gdyby nie to, że był duży i pewnie silny, wykastrowałby go już dawno. Niestety... Musiał być dobrym medykiem, aby Klan Gwiazdy się na niego nie gniewał, więc rzucił do Gepradziej Cętki i Dębowego Futra, aby ją znaleźli i wsadzili do dołu.
Kiedy rozwodził się nad tymi wszystkimi problemami, dostrzegł, że jakimś cudem udało się, dzięki pomocy Wróblowej Gwiazdy, Borsuczego Kroku, Płonącej Waśni i Świtającej Maski, wepchnąć Górski Szczyt do dołu, gdzie nie stanowił już dla innych zagrożenia.
Jednak niepokój nie zmalał. Musiał przebadać cały klan jeśli okaże się, że i Śnieżny Puch ma te same objawy.
Na kotkę czekali długo. Przez ten czas zbadał wszystkich, wypytując o ugryzienia i dziwne zachowanie piszczek. Na szczęście nikt więcej nie był chory.
Kiedy patrol wrócił, nie było z nimi Śnieżnego Puchu. Potrójny Krok był z tego powodu bardzo niezadowolony. Z ich słów wynikało, że kotka rzuciła się na nich w szale, ale uciekła. Próbowali ją gonić i szukać, ale przepadła jak kamień w wodę!
Pozostało mu tylko modlić się do Klanu Gwiazdy, aby nikogo nie zagryzła i nie przekazała choroby dalej. Widząc Wróbla rozmawiającego z Borsuk, zbliżył się do nich.
- Ta choroba pochodzi pewnie od burzaków! Słyszałem jak Dębowa Pierś mówił, że zaatakował go wściekły królik. A na łapie mojej siostry widziałem ugryzienia, które by pasowały do zębów tych stworzeń.
- Górski Szczyt też się zaraził przez królika? - zapytał. Nie wyglądał już na aż tak bardzo zdezorientowanego, jak kilka chwil temu.
- Nie. Przez Wężowy Wrzask. Można powiedzieć, że jej ugryzienia były przyczyną tego, że i on zachorował. Nie wiem czy przeżyję. Na Wężowy Wrzask nie działały żadne zioła. - wytłumaczył. - Śnieżny Puch im uciekła. Kto wie co zrobi w amoku? Trzeba ją znaleźć - miauknął i odszedł.
Miał nadzieję, że jako lider się tym zajmie. Nie chciał znów bać się o swoje życie. Chora kocica stanowiła zagrożenie dla nich jak i ich zdobyczy. Jeszcze by zaraziła ptaki czy myszy. To wtedy mieliby prawdziwy koniec świata.
Słysząc wrzaski zdenerwowanego kocura-pacjenta, który marzł teraz w dole, poszedł po zioła. Mógł mu dać ziarna maku, które uśmierzą ból. Wiedział, że pewnie umrze. Nie wiedział jak leczyć to świństwo. To przekraczało jego wyobraźnie! Miał nadzieję, że Klan Gwiazdy ześle mu sen, w którym podsunie podpowiedź na uleczenie kocura.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz