Dostał kolejny powód, aby nienawidzić Pory Nagich Drzew. Nie dość, że przez chlapę szło mu średnio polowanie, to walka okazała się trudniejsza niż przypuszczał. Łapy raz po raz rozjeżdżały mu się na różne strony, a pysk kończył w rozmokłym śniegu. Był tak bardzo zdesperowany, aby mu wyszło, że kiedy Jastrzębi Podmuch gadała z Dębową Piersią, który towarzyszył im na treningu dla ochrony, oczyścił w miarę teren, aby mieć jakiekolwiek szanse w starciu.
Jastrzębi Podmuch kończąc przerwę, oczywiście zauważyła kępki zmarzniętej trawy, którą odsłonił. Rzuciła mu tylko pytanie, czy za każdym razem będzie oczyszczał teren przed walką, by móc odeprzeć atak wroga. To skutecznie zamknęło mu pysk na wszelkie spory. Miała rację. Powinien umieć poradzić sobie w każdej sytuacji. Niestety tylko się irytował, co coraz trudniej było mu ukryć. Chciał w końcu pokonać mentorkę i pokazać Skalę, że nie był do niczego. Akurat myśl o siostrze dodawała mu pary do łap, przez co trenował dzień w dzień, aby jako pierwszy być mianowany. Wtedy siostra musiałaby uznać jego wyższość. Tak. Ta wizja była piękna, lecz musiał się najpierw do tego przygotować.
Kolejne ataki, uniki. Zwody, uskoki, uderzenia. To wszystko zlało się w jedno. Nie czuł łap, a oddech brało się coraz trudniej przez mroźne powietrze. Jednak nie poddawał się.
Tak zleciały kolejne dni.
***
Byli na patrolu. Mentorka postanowiła dać mu odsapnąć po tym, jak szkolenie dawało efekty. Był z siebie zadowolony, jednak nie aż tak jakby chciał. Idąc za wojowniczką, zerkał na Huraganowe Wzgórze. Teraz to on postanowił im towarzyszyć. Ciekawe co się stało z Bystrą Wodą. Zawsze się wpychał im na treningi, a teraz? Może nie miał czasu? To też była jakaś myśl.
Dotarli do granicy z Klanem Klifu lub raczej Klanem Nocy. Ich zapach był intensywny. Słyszał plotki o wojnie i tym, że nocniaki wygrali. Teraz mógł poczuć tego efekt. Naglę do jego nosa dotarła kolejna woń. Patrol Klanu Nocy. Zerknął na mentorkę i ich towarzysza. Oni również ich wyczuli. Nie minęła chwila, a pojawili się w zasięgu wzroku. Trójka kotów widząc ich tak blisko ich nowego terenu, podeszła z sykiem.
- Jesteście ślepi? To nasza granica. Wracajcie lepiej do swojej nory wilczaki! - prychnęła w ich stronę kocica.
- Przecież nie naruszyliśmy jej - syknęła w jej stronę Jastrzębi Podmuch. - Ślepa jesteś czy jak?
- Jastrzębi Podmuchu, lepiej nie zaczynać... - Lecz głos Huraganowego Wzgórza, został przerwany przez wojowniczkę z Klanu Nocy.
- Coś powiedziała? Jak mnie nazwałaś śmierdząca, wronia strawo?
- Nadchodząca Dzik, proszę... - Jej kolega najwyraźniej starał się uspokoić czekoladową arlekinkę. Ta jednak nie słuchała, przekraczając granicę, aby stanąć bliżej kocicy.
- Zamknij się! - fuknęła - Robię co chcę. A to coś mnie obraża. Powtarzam raz jeszcze. Wynocha szczury!
- Teraz ty naruszasz granicę! - ostrzegła ją.
- A co mi zrobisz, co? Jesteś słabą wronią strawą!
To najwyraźniej sprawiło, że nerwy wojowniczki z Klanu Wilka nie wytrzymały. Obserwował jak wojowniczka atakuję tą całą Nadchodzącą Dzik. Jej kompani nie pozostali dłużni. Rzucili jej się na pomoc, a co za tym idzie, również wciągnęli w to Huragana i oczywiście jego. Nie miał ochoty nadstawiać karku, jednak skoro miał szansę później opowiedzieć siostrze jak uratował mentorkę, przed szajką bandyckich wojowników z Klanu Nocy, to mógł zaryzykować. Szybko dopadł do sprawczyni incydentu i wgryzł jej się w łapę. Ta syknęła i kopnęła go wprost na innego wroga. Obcy kocur rzucił mu chłodne spojrzenie i rzucił mu się do gardła. W porę uskoczył, ale napastnik zahaczył o jego ucho, które zapiekło dość mocno. Wyczuł zapach krwi. Nim się w porę obudził z szoku, że został zraniony i to naprawde zraniony, wielka łapa już leciała na spotkanie z jego pyskiem. Poczuł ból, a następnie poleciał kawałek w bok. Mentorka widząc to, rzuciła się tym razem na czarno-białego i wyszarpali sobie kilka kłaków. Była zła. I to bardzo zła. Widział jeszcze jak Huraganowe Wzgórze odgania swojego natręta i pomógł Jastrzębiemu Podmuchowi w pokonaniu pozostałej dwójki. On w tym czasie nadal leżał, bojąc się poruszyć. Prawie o włos. O włos, a pewnie by go zabił. Widział to w jego oczach. Ten mrok, co u mamy. Kim był ten kocur?
- Nic ci nie jest? - Mentorka wraz z wojownikiem, podeszli do niego.
Jej ogon nadal kołysał się na boki z nerwów.
- Cholerne nocniaki! Panoszą się jakby wszystko należało do nich - warknęła.
Huraganowe wzgórze w tym czasie przyjrzał się jego zranieniom.
- Powinniśmy zabrać go do medyka. Jest w szoku - miauknął.
Miał tu rację. Był w szoku. Nie był w stanie wykrztusić ani jednego słowa. Ból nadal mu towarzyszył, a zapach krwi uderzał do nosa.
Zirytowana Jastrząb pomogła mu wstać. Przez resztę drogi powrotnej milczała, pewnie denerwując się nadal na tą bandę wronich straw.
Kiedy wrócili od razu udał się do Potrójnego Kroku. Medyk przebadał go i zalepił rany pajęczyną. Stwierdził również, że będzie miał po tym blizny i nie będzie już taki ładny. Co miał na myśli? Dopiero następnego dnia zrozumiał. Kiedy szok i ból dzięki leczniczym rośliną minął, wyczuł, że czegoś mu brakuję. Przyglądając się w kałuży, dostrzegł, że coś jest nie tak z jego lewą stroną na dole pyska. Nie widział co, bo jego górny pysk z futerkiem to zasłaniały. Jednak, kiedy go otworzył dostrzegł, że nie ma tego czegoś co zasłaniałoby mu dolne zęby. Otworzył więc go szerzej, aby się przyjrzeć. Zamknął. Otworzył i zamknął. Na Klan Gwiazdy. Nie ukryję tego podczas mówienia. A milczeć do końca życia nie zamierzał. Może powinien obracać się do rozmówcy prawym profilem? Wtedy nie odstraszy nikogo, bo akurat to wyglądało nieco niepokojąco. Jednak mimo tej całej szramie, cieszył się, że żył i nie urwało mu połowy całego pyska. Albo góry! Dół jeszcze dało się ukryć sierścią i wąsami. Z tamtym byłby problem. No i jego ucho! To dopiero teraz zauważył. Było nadszarpane. To było wtedy, kiedy go dziabnął skubaniec. Wykrzywił się z irytacji. Jak go kiedyś jeszcze spotka, to popamięta. Zemści się za to.
Jeszcze była sprawa jego siostry. Ta to pewnie tu przyleci, kiedy usłyszy, że coś mu się stało. Jeżeli zacznie go wyśmiewać, to chyba nie wytrzyma i jej przyłoży. Yh...! Miał ochotę coś zniszczyć i dać upust swoim emocjom. Nie chciał jednak łamać zasad ustanowionych przez wujka i wybierać się sam poza obóz. Jednak tylko tam mógłby być prawdziwym sobą.
Z tą myślą, ułożył się na posłaniu. Musiał odpocząć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz