Powolny wdech, ledwo słyszalny moment ciszy, spokojny wydech. Cisza.
Czuła, jak bok przytulonej do niej siostry unosił się rytmicznie w rytm jej oddechu. Delikatnie odsunęła się od niej, szukając na pyszczku pierwszych oznak przebudzenia. Odetchnęła. Słoneczna Myśl wciąż wyglądała na zaskoczoną, jakby nie potrafiła uwierzyć, że to możliwe tak głęboko zasnąć i nie bać się śmierci. Powstrzymała chęć przytulenia kotki i podniosła się ostrożnie. W przeciwieństwie do siostry, nie sypiała zbyt dobrze. W przeciwieństwie do siostry widziała więcej.
Legowisko wojowników wypełniały ciemność i oddechy.
Jej wzrok sam powędrował do najciemniejszego kąta legowiska, mimo mroku bez trudu dostrzegając masywną sylwetkę śpiącej tam zastępczyni. Na jej pysku malował się spokój, cienie wygładziły jej rysy, a mrok skrył wszystkie szpecące ją blizny i przez uderzenie serca Jastrzębi Podmuch pomyślała, że mogłaby poczuć do niej coś w rodzaju sympatii.
Zalała ją fala nienawiści.
Przywarła szczelniej do siostry, próbując wyrzucić zastępczynię ze swoich myśli. Bezskutecznie.
Była potworem. Krzyczały o tym puste otchłanie jej oczu, a ledwo dostrzegalny uśmiech tańczący w kąciku jej pyska drwił z każdego, kto nabierał się na maskę, którą sobie stworzyła. “Wygląda groźnie, ale jest zbyt leniwa, żeby ci zaszkodzić”. “Złośliwy lisi bobek. Uważaj, żeby nie szepnęła o tobie słówka bratu.” “Okręciła sobie lidera wokół pazura i ma go na każde skinienie. Robi wszystko za nią, żeby nie musiała się wysilać.” “Widziałaś, ile ona je? Nie dziwię się, że jest taka gruba.” “Dziwna jest. Ale widziałem dziwniejsze. Nikomu nie szkodzi”. Właśnie tak ją widzieli. Wściekła machnęła ogonem i natychmiast zamarła, przypominając sobie o siostrze. Na całe szczęście nadal spała.
Borsuczy Krok miała pecha, że na siebie trafiły. Chciała grać? Dobrze, niebieska była na to gotowa. I wygra. Wierzyła w to całą sobą. Miała po swojej stronie Klan Gwiazdy i sprawiedliwość.
Nie pozwoli jej skrzywdzić nikogo więcej.
Owinęła ogon szczelniej wokół siostry i przymknęła ślepia w oczekiwaniu na świt.
Posłuszna liderowi patrolowała granicę z Klanem Burzy razem ze swoim uczniem i Bystrą Wodą, choć jej umysł krzyczał, że powinna zawrócić. Dziś to Wróblowa Gwiazda wyznaczał patrole, tłumacząc siostrę złym samopoczuciem.
Czasami zastanawiała się, czy wiedział o wszystkim. Oczami wyobraźni zobaczyła jego niepewny, ale szczery uśmiech i pomyślała o Słonecznej Myśli.
- To mysz?
Z zamyślenia wyrwał ją głos jej ucznia. Jastrzębia Łapa. Grzeczny głos, miły uśmiech i zimne pomarańczowe oczy. Za każdym razem gdy na niego patrzyła, nienawidziła Borsuczego Kroku jeszcze mocniej. Chciała się upewnić, że niebieska o niej nie zapomni ani na uderzenie serca. I udało jej się to. Mimowolnie wysunęła pazury. Zagranie było idealne: wojowniczka nie mogła odmówić trenowania jej syna, nie mogła odpuszczać treningów, nie mogła okazywać mu wrogości. Zresztą, nie potrafiła. Jak bardzo by nienawidziła Borsuk, on nie był nią. Był tylko kocurkiem, którego Wróblowa Gwiazda powierzył jej pod opiekę wierząc, że kocica nauczy go jak sobie poradzić w życiu i jak być dobrym kotem. I właśnie to, mimo targającej nią wściekłości, miała zamiar zrobić.
Wytężyła zmysły, szukając śladu zwierzątka. Jednak zanim zdążyła odpowiedzieć, ubiegł ją Bystra Woda.
- He, pewnie nie! No i tak byś jej nie upolował, co? - miauknął, uśmiechając się obleśnie.
Jastrząb nie udało jej się powstrzymać grymasu obrzydzenia, który przebiegł przez jej pysk. Od początku patrolu van robił wszystko, żeby zostać z nią sam na sam. Nie pierwszy raz zresztą. Wiedziała, że wpadła mu w oko i robiła wszystko, żeby schodzić mu z drogi. Był gruby, głupi i naiwny. Spojrzała na Jastrzębią Łapę i dostrzegła w jego oczach błysk.
Nie. O nie.
- Mogę spróbować? - Młodzik uśmiechnął się uroczo. - Wierzę, że potrafię.
- Możesz - miauknęła najspokojniej jak potrafiła, co nie było takie proste w tej sytuacji. - Tylko nie podchodź zbyt blisko granicy. I uważaj na siebie.
Kocurek obiecał, że jej posłucha i już po chwili zniknął wśród krzewów. Zmierzyła zimnym wzrokiem uśmiechniętego vana.
- Ładnie wyglądasz - wypalił kocur. Schylił się, wyciągając zza siebie jakiegoś niebieskiego kwiatka. - S tym pencies jesce latniejsa - wyseplenił, podchodząc bliżej niej.
- Nie, dziękuję - miauknęła, ale nie zareagował. Był blisko, zdecydowanie za blisko. Czuła na sobie jego oddech, gdy pochylał się, żeby włożyć jej roślinkę za ucho. Zrobiła krok w tył i natrafiła łapą na pień. Szlag! Kocur zamruczał, podziwiając swoje dzieło. Niby przypadkiem musnął jej ucho nosem. Równie przypadkiem podszedł jeszcze bliżej, ale się potknął i poleciał na nią. Tego się nie spodziewała. Padli na ściółkę jak dłudzy. Kocurowi zupełnie to nie przeszkadzało.
- Sorry - miauknął, uśmiechając się do niej. Był ciepły, zdecydowanie za ciepły. Otworzyła pysk, żeby go opierdzielić, ale…
Rozległ się suchy trzask i jęk bólu. Z pewnym wahaniem, van przetoczył się na bok, uwalniając ją spod siebie. Momentalnie od niego odskoczyła, rozglądając się dookoła.
Zza krzaków wyłoniła się masywna sylwetka Borsuczego Kroku. Kulała, przednią łapę trzymając pod nienaturalnym kątem. Ich spojrzenia się spotkały i Jastrząb przeszedł dreszcz.
- Coś się stało? - spytał Bystra Woda, wpatrując się w jej wykrzywioną kończynę. Borsuczy Krok nawet nie zaszczyciła go spojrzeniem.
- Źle skoczyłam - oświadczyła tonem, którym opowiada się zwykle o pogodzie. Jak dziwnie wyglądało przy nim spojrzenie wbitych w Jastrząb oczu. - Nie dam rady sama wrócić do obozu.
Ani jeden mięsień na jej pysku nie drgnął. Ale oczy… Jastrząb nie potrafiła nazwać malujących się w nich uczuć. Patrzyła w nie, zaskoczona. A później wszystko zgasło i znów stały się dwiema otchłaniami. To pozwoliło kocicy oprzytomnieć. Przymrużyła ślepia.
- Bystra Woda chętnie ci pomoże - miauknęła, starając się by jej głos brzmiał uprzejmie.
Zastępczyni nawet nie drgnęła powieka.
- Niech dokończy patrol. Razem z Jastrzębią Łapą.
Zaskoczona wojowniczka usłyszała trzask gałęzi. Zza jej pleców wyszedł jej uczeń z piszczką w pyszczku.
Ledwo powstrzymała warknięcie. Przegrała. Nie była kocurem, nie mogła iść na patrol sama. Jastrzębia Łapa bez wątpienia weźmie stronę matki. Bystra Woda nie lubił Borsuk.
- Idźcie - miauknęła w końcu. Uczeń zmierzył ją uważnym spojrzeniem, ale nic nie powiedział. Obaj ruszyli przed siebie i już po chwili zniknęli za drzewami.
Zostały same.
Przez chwilę miała wrażenie, że Borsuczy Krok się na nią rzuci, ta jednak ani drgnęła. Tylko patrzyła jej w oczy. Niebieska miała wrażenie, że dostrzegła w jej spojrzeniu urazę.
Gdyby teraz skoczyła… Gdyby zaatakowała od strony skręconej łapy… Jeden ruch szczęki. Nie obroniłaby się. Nawet gdyby ją zrzuciła, byłoby za późno. Gdyby spięła mięśnie i…
Patrzyła w otchłań, a otchłań patrzyła w nią. Zacisnęła zęby.
Nie była taka jak ona. Nigdy nie będzie.
Wyprostowała się, odzyskując pewność siebie. Zrobiła krok w przód. Borsuczy Krok obserwowała jej ruchy. Podeszła do jej słabszego boku.
- Oprzyj się o mnie - miauknęła.
Widziała swoje odbicie w brązowych oczach. Ku jej zaskoczeniu, bura jej nie przygniotła. Delikatnie oparła się o jej bok, stykając się z nią tylko tam, gdzie było to konieczne. Zrobiła pierwszy, nieporadny krok. Zachwiały się, ale szybko odzyskały równowagę. Kolejny. Brązowe ślepia nie zmieniły wyrazu, gdy kocica oparła się na skręconej łapie, napierając na podtrzymującą ją kotkę trochę mocniej.
Jakaś część wojowniczki poczuła podziw.
Po dwóch kolejnych krokach złapały rytm. Ruszyły w stronę obozu. Żadna z nich nie odezwała się ani słowem więcej.
Gdy dotarły do obozu, słońce minęło już swój najwyższy punkt na niebie i zmierzało ku zachodowi. Skierowały się w stronę leża medyka. Wojowniczka zostawiła zastępczynię pod opieką Potrójnego Kroku i wyszła. Upewniła się, że jej uczeń dotarł do obozu cały i zdrowy, przywitała się z siostrą.
Borsuczy Krok ze skręconym barkiem, patrząca prosto na nią. Emocje kłębiące się w brązowych ślepiach. Zapach jej szorstkiej sierści, ciepło jej boku opartego na jej grzbiecie.
Odbicie jej zaskoczonego pyszczka w zimnych oczach. Jej spojrzenie.
Wściekłość? Rozczarowanie? Żal? Smutek? Tęsknota?
Zazdrość?
Szeroki uśmiech Bystrej Wody, jego nieporadny krok i spotkanie z leśną ściółką.
Hałas. Głuche uderzenie ciała o drzewo.
Uderzenie ciała o drzewo.
Uderzenie o drzewo.
Czy Borsuczy Krok byłaby w stanie wybić sobie bark?
Czy byłaby w stanie zrobić to specjalnie?
Musiała zobaczyć ich razem.
Gałąź, która o kocięcy krok minęła łeb jej siostry.
Wszystkie elementy wskoczyły na swoje miejsce.
Po jej kręgosłupie przeszedł dreszcz.
Znalazła sposób. Tylko czy będzie w stanie go użyć?
- Jastrząb? Wszystko w porządku?
Słoneczna Myśl przyjrzała jej się z troską na pyszczku.
Skinęła głową.
wyleczona: Borsuczy Krok
18 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz