Wędrował po nieznanym mu terenie. Obcy las wyglądał podobnie do jego rodzimego. Jedynie parę brzóz odznaczało się na tle drzew iglastych. Kocur rozejrzał się wokół siebie. Nie czuł innych kotów, lecz nie miał pewności, czy jakieś nie kręcą się w okolicy. Przytłoczony własnym zapachem nie był wstanie tego stwierdzić. Powoli zaczynało się ściemniać. Kocur nerwowo trzepnął ogonem. Nadal był bez zwierzyny, ani noclegu. Nora, w której spędził pierwszą noc okazała się już mieć właściciela, który pogonił go z sykiem i warkotem. Kawka usiadł. Z jego brzucha wydobył się dziwny odgłos. Już nie pamiętał kiedy ostatnio był taki głodny. Mógł się lepiej najeść przed ucieczką z obozowiska. Polowanie po bezsennej nocy i długiej wędrówce nie było takie łatwe jak sobie wyobrażał. Spojrzał z wyrzutem na brzuch, który coraz głośniej ogłaszał swoje niezadowolenie z tej sytuacji. Jeszcze trochę i samym burczeniem wystraszy całą zwierzynę w okolicy. Wstał niechętnie i zaczął węszyć. Nie miał co przekładać polowania na następny dzień. Wiedział, że będzie tylko gorzej. Zapach myszy i krwi pojawił się znikąd. Kocur bez zastanowienia ruszył w tamtą stronę. Prócz myszy zastał samotnika. Liliową kotkę mamrotającą coś do siebie cicho. Jej rozbiegane po niebie ślipia nie zauważyły go od razu. Kawka skrzywił się. Na lisią długość było widać, że to wariatka. Kocur nie marudził. Ukradnięcie zwierzyny dzięki temu stawało się jeszcze łatwiejsze.
— Będziesz to jeść? — mruknął do liliowej, która zdawała się zupełnie zapomnieć o zwierzynie.
Samotniczka podskoczyła. Gniew wypełnił jej brązowe ślipia. Sierść Kawki mimowolnie stanęła. Kocica budziła jakiś niepokój. Wysunął pazury. Wątpiłby wariatce udało się go skrzywdzić, ale lepiej chuchać na zimne. Liliowa szybkim ruchem zgarnęła mysz. Jej wzrok zdradził ją, że chce dać w długą. Kawka nie zamierzał na to pozwolić. Szybko złapał kocice za ogon.
— Może pogadamy co? — syknął w jej stronę.
Samotniczka prychnęła i zamachnęła się łapą. Jej pazury przeleciały mysią długość nad pyskiem kocura.
— Ale z ciebie dzikus. — mruknął zaskoczony.
Kocica syknęła na niego znów atakując. Tym razem już celniej. Kawka odskoczył, ale liliowa nie zaprzestawała ataku. Z każdym ruchem poruszała się coraz sprawniej i zwinniej. Ten styl przypominał coś czarnemu. Ataki kotki wydawały się takie znajome. Taktyka, zmyłki oraz uniki. Im dłużej walczyli tym bardziej zdawał sobie sprawę jak bardzo podobny jest ich styl. Kawka zaczął się przyglądać uważnie kocicy. Czy było możliwe, że i ona pochodziła z leśnych klanów? Kotka przyspieszyła i robiąc unik, odbiła się od drzewa, by wylądować na nim. Kocur spojrzał na nią zaskoczony. Znał ten ruch. Iglasty Krzew pokazywał go mu nim stracił łapę. Nim się zorientował runął na ziemię. Samotniczka pospiesznie go przyszpiliła. Jej zmęczone pełne gniewu ślipia wpatrywały się w niego. Kawka przełknął ciężko ślinę.
— Czy... czy ty pochodzisz z Klanu Wilka? — zapytał kocice.
Liliowa słysząc tą nazwę zmarszczyła się jeszcze bardziej. Jej ogon kiwał się na boki zupełnie jakby miała zaraz odlecieć. Splunęła na niego i zeskoczyła. Chwyciła ponownie mysz w pysk i udała się w nieznanym kierunku. Czarny wstał. Otrzepał futro z kurzu, próbując zignorować wydzielinę z pyska kotki na jego piersi. Rozejrzał się po okolicy, starając się zlokalizować kocicę, lecz jej już nigdzie nie było. Westchnął cicho. Chyba nie miał co dzisiaj liczyć na kolacje.
— Czy... czy ty pochodzisz z Klanu Wilka? — zapytał kocice.
Liliowa słysząc tą nazwę zmarszczyła się jeszcze bardziej. Jej ogon kiwał się na boki zupełnie jakby miała zaraz odlecieć. Splunęła na niego i zeskoczyła. Chwyciła ponownie mysz w pysk i udała się w nieznanym kierunku. Czarny wstał. Otrzepał futro z kurzu, próbując zignorować wydzielinę z pyska kotki na jego piersi. Rozejrzał się po okolicy, starając się zlokalizować kocicę, lecz jej już nigdzie nie było. Westchnął cicho. Chyba nie miał co dzisiaj liczyć na kolacje.
9 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz