Balansowała na zgiętych łapach, sunąc między trawami. Wzrok miała skupiony na krótkim, brązowym ogonku, wystającym znad źdźbeł. Z radością zastrzygła uszami, a bolący z głodu brzuch zaburczał głośno. Zadygotała z podekscytowaniem i wysunęła pazury. Jeszcze chwila i zwierzak będzie jej! Machnęła ogonem, przygotowując się do skoku. Już niedługo coś zje… wreszcie przestanie być taka głodna…
– Splątana Łapo! – rozległ się pełen przerażenia krzyk, który przywrócił kotkę do rzeczywistości. Jelenie Kopytko w kilku susach znalazł się obok, a brązowy królik leniwie podniósł głowę, ukazując pełen piany pysk. Szylkretowa z przestrachem spojrzała na zwierzaka, zdając sobie sprawę, co zamierzała zrobić. – Czy ty oszalałaś?! – pisnął, a uczennica nerwowo zastrzygła uszami.
– Jestem głodna – warknęła, odwracając głowę ze wstydem. Mentor wydał z siebie bezradny jęk i odwrócił się na pięcie.
– Myślę… Myślę, że powinniśmy już na dzisiaj skończyć – stwierdził, wykopując z ziemi pozostawionego tam wcześniej wróbla. Splątana Łapa z żalem spojrzała na horyzont. Ostatnimi czasy nie tylko polowania Jeleniego Kopytka były tak nieowocne – patrole przynosiły do obozu bardzo niewielkie ilości jedzenia.
W kilku susach dopadła do mentora, nawet nie przejmując się niechęcią względem jego osoby. Nigdy wcześniej nie czuła takiego głodu – jej wnętrzności zdawały się ściskać, błagając o pokarm. Była słaba, a pod krótkim futrem powoli zarysowywały się żebra. Jelenie Kopytko próbował nie zwalniać tempa treningu, ale nawet on zaczynał tracić siły. Skupili się głównie na polowaniu, przez co Splątana Łapa miała wrażenie, że jej umiejętności bojowe są co najmniej niezadowalające.
Szylkretowa zwiesiła głowę ze zmęczeniem, wchodząc do obozu. Miała dość treningów, miała dość głodowania i przede wszystkim miała dość Jeleniego Kopytka. Kocur uśmiechnął się i przyjacielsko pacnął kotkę ogonem.
– To taki piękny dzień! – zaświergotał, jednak Splątana Łapa widziała, jak jego pozornie wyrażające radość ślepia lśniły smutkiem.
– Będzie jeszcze lepszy, jeśli coś zjem – prychnęła kotka, z rozmarzeniem spoglądając na trzymanego przez Jelonka wróbla. Kocur uśmiechnął się szeroko, kładąc ptaka na ziemi.
– W takim razie zaniesiesz to kociętom – rozkazał, wydając się bardzo zadowolony z siebie. Szylkretowa zawrzała. Gdyby tylko mogła przeorać pazurami ten jego głupi pysk… – No leć już – machnął ogonem, a Splotka parsknęła głośno. Oczywiście, że nie zdawał sobie sprawy, że miała ochotę na tego ptaka!
Ze złością chwyciła wróbla i potruchtała w stronę żłobka. Była taka głodna… Ślina zaczęła jej ściekać po pysku. Przecież… Przecież nikt nie musiał wiedzieć, że zje ptaka! Poza tym tylko mysi móżdżek bałby się Jeleniego Kopytka, a Splątana Łapa w żadnym wypadku nie była mysim móżdżkiem! Zadrżała z podekscytowaniem, kładąc zwierzę na ziemi i powoli zaczynając oskubywać je z piórek. Przecież… Przecież nie była dzika… Nawet jeśli tak bardzo chciała jeść… Wielki Klanie Gwiazd, jaka ona była głodna!
– CO TY ROBISZ?! – wrzasnęła Króliczy Sus, wypadając ze żłobka. Splątana Łapa zamarła w pół ruchu, patrząc na kotkę z zaskoczeniem. Karmicielka zjeżyła się, sycząc głośno. – To. Nasz. Wróbel – warknęła, wbijając łakomy wzrok w ptaka.
– W takim razie weź go sobie – parsknęła uczennica. Nie obchodziła jej ciąża Króliczego Susa. Nie obchodziły ją te kocięta. Była taka głodna, tak bardzo głodna… Nagle poczuła uderzenie, które niemal zwaliło ją z nóg.
– Najpierw jedzą karmicielki i starsi – syknął Świerszczowy Skok, patrząc na nią z nieukrywaną złością. Splątana Łapa wydała z siebie pomruk złości, ale posłusznie położyła uszy. Pomimo ogarniającego ją otumanienia głodem, wiedziała, że nie ma sensu rzucać się na dwójkę wojowników. – Twój mentor się o tym dowie – zagroził biały kocur, jednocześnie przysuwając ptaka w stronę karmicielki. Uczennica rzuciła ostatnie wygłodniałe spojrzenie w stronę wróbla i z rezygnacją skierowała się w stronę legowiska uczniów.
Była tak okropnie zmęczona…
Zwaliła się na posłanie i owinęła ogon wokół łap. Zamknęła oczy, czekając na sen. Jednak ten nie nadszedł – zamiast tego Splotka została rozbudzona przez odgłos kroków. Ze zirytowaniem zastrzygła uszami. Jeśli ten idiota przyszedł prawić jej kazania, to wyrwie mu jęzor!
– Słuchaj, ty durne lisie łajno… – wrzasnęła, nie zwracając uwagi na maniery. Jednak widok co najmniej ją zaskoczył – to ta ruda łajza, Pszczela Łapa wróciła z treningu i trzymała w pysku pulchną mysz. Na ten widok źrenice Splotki rozszerzyły się, a sama kotka wbiła w drugą uczennicę błagalne spojrzenie. – Pszczółeczko, siostrzyczko kochana… Podzielisz się ze mną tą myszką?
< Pszczela Łapo? >
13 pkt
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz