Zamknęła oczy i świat otworzył się przed nią.
Odetchnęła głęboko wilgotnym powietrzem, wypełnionym słodkim zapachem łapiącej oddech trawy. Zagłębiła w niej łapę, wyobrażając sobie, jak miękkie zielone źdźbła ją otulają, składając chłodne pocałunki na jej futrze.
Gdzieś obok niej rozległ się pytający, rytmiczny trel słowika. Pozwoliła mu się prowadzić przez dźwiękowy pejzaż łąki, odmalowała w umyśle posrebrzone księżycem pióra i mikrokosmos oczu, ruszyła dalej, po pachnącej życiem trawie, po miękkiej ziemi, nie wzruszonej kocią łapą. Biegła dalej, do rozbrzmiewających chórem żab mokradeł, do śniących miękko nor lisów, do szemrzącego cicho strumienia. Dalej, dalej, do tętniących podskórnym życiem drzew, do przejrzystej czerni nieba, do roześmianych gwiazd.
Uśmiechnęła się, nieobecna i obecna wszędzie dookoła.
Zanurzyła się w świecie, pozwalając się nieść jego łagodnym falom. Wszędzie i nigdzie, szukała utraconej niegdyś przez świat jedności. Czuła przy sobie obecność wszystkich, których kochała, kochała wszystko, co przy niej było. Wszystko było jednością. Czuła to ponad podziałami ciała i więzami materii.
Wypuściła z płuc przesycone nocą powietrze i otworzyła ślepia.
Kochała noc. Pozwalała jej za każdym razem uwierzyć jeszcze mocniej. W tej porze, gdy uwolnione ze śniących ciał dusze wędrowały wolno, świat znów na moment stawał się jednością. Jak przed wiekami wieków.
Dotknęła wilgotną łapą serca, schyliła łeb i przeniosła ją na czoło, po czym odwróciła ją w stronę świata, oddając hołd Matce i Jedności.
Znów zamknęła oczy i kierując się pozostałymi zmysłami, rozkoszowała nocą. W którymś momencie jej uwagę przykuła znajoma-nieznajoma woń. Ruszyła za nią, aż dołączył do niej równy szept oddechu i obecność. Dopiero wtedy przyjrzała się skrytej wśród cieni sylwetce. Spomiędzy pni wystawał srebrzony księżycem lekko kwadratowy pysk o wygładzonych przez sen rysach.
Iskra uśmiechnęła się lekko do nieznajomej. Ta, jakby czując na sobie jej wzrok, poruszyła się lekko, by po chwili uchylić zdziwione ślepia i spojrzeć w oczy Wędrującej.
- Czyż gwiazdy nie są tylko odbiciem duszy? - szepnęła czekoladowa, uśmiechając się ciepło.
<Safono?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz