Wpatrywał się tępym wzrokiem z otwartym pyszczkiem w “Okno”, jak to nazwał Lew. W środku, w legowisku dwunożnych, stało grające i świecące pudełko, z tego co pamiętał, nazywało się ono telewizor. Na telewizorach dwunożni zazwyczaj oglądali innych dwunożnych, jak coś robią, czasem się z tego śmiejąc, jak na przykład starsza dwunożna mieszkająca w legowisku dwunożnych za drugim od dołu oknem każdego wieczora. W sumie on też czasem lubił sobie popatrzeć, co takiego oni wyprawiają. Najbardziej lubił jak akurat telewizor wyświetlał to coś z dwunożnymi, pływającymi po wodzie na wielkiej drewnianej łupinie i robiącymi najróżniejsze dziwne i ciekawe rzeczy. Zeskoczył zgrabnie z parapetu na kontener i na ziemię. Przecisnął się do domu. Poszedł do legowiska Lwa pod dużą płachtą dziwnego materiału, chroniącą przed zimnem i deszczem. Wszedł do środka.
- Heeej Lew, jak się czujesz? - zapytał. Dopiero co udało im się wypłacić Dmuszkowi za leczenie Lwa, chorował na jakiś tam kaszel. Żeby mu zapłacić za wyleczenie Lwa, całymi dniami szukali mu ziół, których potrzebował, bo w mieście wszystko było inne, nic tu nie było za darmo.
- Dobrze - odpowiedział jego przyjaciel, słabo się uśmiechając. - Może poszlibyśmy dzisiaj na polowanie? Nie jestem kociakiem, umiem sobie poradzić. Poza tym.
- NIGDZIE SIĘ NIE RUSZASZ - wycedziła Misty przez zaciśnięte zęby. - Ledwie co wyzdrowiałeś, musisz dojść do siebie. Zostaniesz tu i będziesz odpoczywać - powiedziała Misty, a jej spojrzenie mówiło “Lew nie wstawaj, bo cię rozszarpię”. Na widok całej sceny zaśmiał się serdecznie.
- Jesteście zupełnie jak para - stwierdził dalej chichocząc.
- Nie jesteśmy parą - odpowiedział mu Lew zażenowany. - Dobrze o tym wiesz. Przyjaźnimy się, a ja nie szukam sobie partnera.
- Tak, tak jasne… - odpowiedział, dusząc się ze śmiechu. - Nie jeden tak mówił i się mylił. A teraz słuchaj swojej “Przyjaciółki” i nie ruszaj się z legowiska. Ja wiem, że ty byś zaraz poszedł na polowanie i dziesięć patroli po okolicy i by uczyć Mniszka, ale jak na razie musisz odpoczywać. - Uśmiechnął się złośliwie. A najlepsze było to, że Lew nie mógł mu zaprzeczyć, bo miał rację.
***
Leżał na trawie i patrzył na chmury, kątem oka obserwując zabawę Lwa, Misty i Mniszka.
- Oni naprawdę wyglądają jak para… - stwierdził, ale nie powiedział tego na głos. Jak Lew może być tak głupi lub ślepy, by tego nie widzieć? Może i od zawsze trudno mu było zrozumieć swoje i cudze uczucia, ale żeby aż tak? Hmm, będzie trzeba im trochę pomóc… Nagle jego wzrok mimowolnie przeskoczył na coś innego. Po lewej szła jakby trochę zagubiona kotka. Wstał i jego łapy same powoli zaczęły kierować się w jej kierunku. Zręcznym ruchem łapy zaczesał czuprynę na łbie, poprawił futro i szedł dalej.
- Dobrze Pochmurek, tylko nie wyjdź znowu na głupka jak przy podrywaniu innych kotek… - Powiedział sobie dla otuchy. W mieście było dużo kotek… rzecz jasna nie byłby sobą gdyby nie próbował z nimi flirtować, ale oczywiście przy każdej wychodził na debila. Ale ta… ehh ta była wyższej klasy, była przy nich jak księżniczka. Aż głupio by było się wygłupić. Musi wreszcie przestać być tak dziecinny, jest dorosłym kocurem podchodzącym pod trzydziestkę, czas skończyć z wydurnianiem się jak jakiś uczniak księżyców dwanaście.
- He-Hej, na imię mi Pochmurny Płomień, czy mógłbym się spytać, jak się zwiesz piękna nieznajoma? - Czuł, jak pod ciemnym futrem się czerwieni. Dobrze, że nie jest łysy jak Cierń. Rozmarzony nadal wpatrywał się w kotkę niebieskimi oczami.
Ona się nieco cofnęła. Był zdezorientowany. Co zrobił źle? Nie stoi za blisko? A może palnął znowu coś głupiego? Stanęła. Jednak nie odchodzi. Serce łomotało mu jak szalone. Przymknęła oczy.
- Mamrok. - Odpowiedziała mu niepewnie. Otworzyła szerzej oczy i mógł ujrzeć jej piękne brązowe tęczówki. Kotka unikała kontaktu wzrokowego, jakby onieśmielona.
- Wiesz… jest takie miejsce… Może chciałbyś tam ze mną pójść? Ja w sumie tam mieszkam, ale jest cudowne. Rośnie tam piękna wierzba i są tam krzewy z owocami, malinami, jeżynami… poza tym ogólnie jest fajnie. - Uśmiechnął się do niej.
- Wiesz… Ja... ja chyba muszę już wracać… moja rodzina może się o mnie martwić i dwunożni…
- Jesteś pieszczoszką? A wiesz, taka ciekawostka. Sam kiedyś byłem pieszczochem. Ale mama z tatą oddali mnie i moje siostry do Klanu Klifu, ale się wygłupiłem i… jestem tutaj. - Uśmiechnął się nieco zawstydzony. Rzucanie kamieniami na zgromadzeniu… co też mu wtedy przyszło do głowy, teraz mu się we łbie nie mieści.
Mamrok zaburczało w brzuchu. Chyba jej dwunożni nie karmili jej zbyt dobrze.
- O jesteś głodna? Zaczekaj, upoluję ci coś.
Skierował się w stronę, z której słyszał mysz i zaczął się skradać. Jego mięśnie napięły się i skoczył. Po chwili miał w pysku dorodną zdobycz. Położył ją przed kotką.
- Proszę. Mam nadzieję, że ci zasmakuje. Dużo zwierzyny mamy tej pory zielonych liści.
Schwytał jeszcze jedną mysz, tym razem dla siebie i przycupnął obok kotki, również pochłaniając swój posiłek.
- To miłego dnia. W końcu spieszyłaś się do domu - powiedział, wstając.
- Wiesz… Może jednak z tobą pójdę… Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko.
Myślał, że wybuchnie ze szczęścia. Zgodziła się! Pokaże jej teraz ich polankę z wierzbą, da spróbować ich najsmaczniejszych na świecie malin i jeżyn, kto wie, może się lepiej poznają, i i i…
- To chodź! To w tę stronę. - Dał tylko z oddali sygnał Lwu, by go nie szukał po całym mieście - na co ten skinął głową - po czym szedł dalej, opowiadając różne historie Mamrok, by nieco urozmaicić drogę. - Teraz tylko musimy skręcić w ten zaułek - powiedział skręcając. - A teraz, podążaj za mną. - Mówiąc to, wsunął się w tunel prowadzący do polanki. Był już nieco szerszy i bardziej rozchodzony niż kiedyś, bo w końcu chodziło nim czworo kotów, a nie jeden Lew.
Gdy wyszli na oblaną słońcem polankę spojrzał na Mamrok. Jej futro mieniło się w blasku słońca…
- I co… Podoba się?
- Mhm… - Przytaknęła kotka.
- Wiesz, musisz spróbować naszych malin. Chyba że ich nie lubisz, to nie będę cię zmuszać.
Podeszli do krzaka i Pochmurny Płomień pierwszy zerwał jedną z malin z krzaka i zjadł ze smakiem. Lubił maliny, temu nie da się zaprzeczyć. Najwyraźniej również Mamrok smakowały. Porozmawiali jeszcze trochę, nie dowiedział się więcej o kotce, ale i tak nie żałował tego dnia. Miło było ją poznać. Potem odprowadził ją do domu, choć nie była zbyt zadowolona z jego propozycji, ale bał się ją zostawić samą w wielkim mieście.
- Jeśli będziesz miała ochotę, zawsze możesz do mnie wpaść - dodał na odchodnym, potem pognał do domu rozpromieniony.
Wyleczeni: Lew
- Heeej Lew, jak się czujesz? - zapytał. Dopiero co udało im się wypłacić Dmuszkowi za leczenie Lwa, chorował na jakiś tam kaszel. Żeby mu zapłacić za wyleczenie Lwa, całymi dniami szukali mu ziół, których potrzebował, bo w mieście wszystko było inne, nic tu nie było za darmo.
- Dobrze - odpowiedział jego przyjaciel, słabo się uśmiechając. - Może poszlibyśmy dzisiaj na polowanie? Nie jestem kociakiem, umiem sobie poradzić. Poza tym.
- NIGDZIE SIĘ NIE RUSZASZ - wycedziła Misty przez zaciśnięte zęby. - Ledwie co wyzdrowiałeś, musisz dojść do siebie. Zostaniesz tu i będziesz odpoczywać - powiedziała Misty, a jej spojrzenie mówiło “Lew nie wstawaj, bo cię rozszarpię”. Na widok całej sceny zaśmiał się serdecznie.
- Jesteście zupełnie jak para - stwierdził dalej chichocząc.
- Nie jesteśmy parą - odpowiedział mu Lew zażenowany. - Dobrze o tym wiesz. Przyjaźnimy się, a ja nie szukam sobie partnera.
- Tak, tak jasne… - odpowiedział, dusząc się ze śmiechu. - Nie jeden tak mówił i się mylił. A teraz słuchaj swojej “Przyjaciółki” i nie ruszaj się z legowiska. Ja wiem, że ty byś zaraz poszedł na polowanie i dziesięć patroli po okolicy i by uczyć Mniszka, ale jak na razie musisz odpoczywać. - Uśmiechnął się złośliwie. A najlepsze było to, że Lew nie mógł mu zaprzeczyć, bo miał rację.
***
Leżał na trawie i patrzył na chmury, kątem oka obserwując zabawę Lwa, Misty i Mniszka.
- Oni naprawdę wyglądają jak para… - stwierdził, ale nie powiedział tego na głos. Jak Lew może być tak głupi lub ślepy, by tego nie widzieć? Może i od zawsze trudno mu było zrozumieć swoje i cudze uczucia, ale żeby aż tak? Hmm, będzie trzeba im trochę pomóc… Nagle jego wzrok mimowolnie przeskoczył na coś innego. Po lewej szła jakby trochę zagubiona kotka. Wstał i jego łapy same powoli zaczęły kierować się w jej kierunku. Zręcznym ruchem łapy zaczesał czuprynę na łbie, poprawił futro i szedł dalej.
- Dobrze Pochmurek, tylko nie wyjdź znowu na głupka jak przy podrywaniu innych kotek… - Powiedział sobie dla otuchy. W mieście było dużo kotek… rzecz jasna nie byłby sobą gdyby nie próbował z nimi flirtować, ale oczywiście przy każdej wychodził na debila. Ale ta… ehh ta była wyższej klasy, była przy nich jak księżniczka. Aż głupio by było się wygłupić. Musi wreszcie przestać być tak dziecinny, jest dorosłym kocurem podchodzącym pod trzydziestkę, czas skończyć z wydurnianiem się jak jakiś uczniak księżyców dwanaście.
- He-Hej, na imię mi Pochmurny Płomień, czy mógłbym się spytać, jak się zwiesz piękna nieznajoma? - Czuł, jak pod ciemnym futrem się czerwieni. Dobrze, że nie jest łysy jak Cierń. Rozmarzony nadal wpatrywał się w kotkę niebieskimi oczami.
Ona się nieco cofnęła. Był zdezorientowany. Co zrobił źle? Nie stoi za blisko? A może palnął znowu coś głupiego? Stanęła. Jednak nie odchodzi. Serce łomotało mu jak szalone. Przymknęła oczy.
- Mamrok. - Odpowiedziała mu niepewnie. Otworzyła szerzej oczy i mógł ujrzeć jej piękne brązowe tęczówki. Kotka unikała kontaktu wzrokowego, jakby onieśmielona.
- Wiesz… jest takie miejsce… Może chciałbyś tam ze mną pójść? Ja w sumie tam mieszkam, ale jest cudowne. Rośnie tam piękna wierzba i są tam krzewy z owocami, malinami, jeżynami… poza tym ogólnie jest fajnie. - Uśmiechnął się do niej.
- Wiesz… Ja... ja chyba muszę już wracać… moja rodzina może się o mnie martwić i dwunożni…
- Jesteś pieszczoszką? A wiesz, taka ciekawostka. Sam kiedyś byłem pieszczochem. Ale mama z tatą oddali mnie i moje siostry do Klanu Klifu, ale się wygłupiłem i… jestem tutaj. - Uśmiechnął się nieco zawstydzony. Rzucanie kamieniami na zgromadzeniu… co też mu wtedy przyszło do głowy, teraz mu się we łbie nie mieści.
Mamrok zaburczało w brzuchu. Chyba jej dwunożni nie karmili jej zbyt dobrze.
- O jesteś głodna? Zaczekaj, upoluję ci coś.
Skierował się w stronę, z której słyszał mysz i zaczął się skradać. Jego mięśnie napięły się i skoczył. Po chwili miał w pysku dorodną zdobycz. Położył ją przed kotką.
- Proszę. Mam nadzieję, że ci zasmakuje. Dużo zwierzyny mamy tej pory zielonych liści.
Schwytał jeszcze jedną mysz, tym razem dla siebie i przycupnął obok kotki, również pochłaniając swój posiłek.
- To miłego dnia. W końcu spieszyłaś się do domu - powiedział, wstając.
- Wiesz… Może jednak z tobą pójdę… Jeśli oczywiście nie masz nic przeciwko.
Myślał, że wybuchnie ze szczęścia. Zgodziła się! Pokaże jej teraz ich polankę z wierzbą, da spróbować ich najsmaczniejszych na świecie malin i jeżyn, kto wie, może się lepiej poznają, i i i…
- To chodź! To w tę stronę. - Dał tylko z oddali sygnał Lwu, by go nie szukał po całym mieście - na co ten skinął głową - po czym szedł dalej, opowiadając różne historie Mamrok, by nieco urozmaicić drogę. - Teraz tylko musimy skręcić w ten zaułek - powiedział skręcając. - A teraz, podążaj za mną. - Mówiąc to, wsunął się w tunel prowadzący do polanki. Był już nieco szerszy i bardziej rozchodzony niż kiedyś, bo w końcu chodziło nim czworo kotów, a nie jeden Lew.
Gdy wyszli na oblaną słońcem polankę spojrzał na Mamrok. Jej futro mieniło się w blasku słońca…
- I co… Podoba się?
- Mhm… - Przytaknęła kotka.
- Wiesz, musisz spróbować naszych malin. Chyba że ich nie lubisz, to nie będę cię zmuszać.
Podeszli do krzaka i Pochmurny Płomień pierwszy zerwał jedną z malin z krzaka i zjadł ze smakiem. Lubił maliny, temu nie da się zaprzeczyć. Najwyraźniej również Mamrok smakowały. Porozmawiali jeszcze trochę, nie dowiedział się więcej o kotce, ale i tak nie żałował tego dnia. Miło było ją poznać. Potem odprowadził ją do domu, choć nie była zbyt zadowolona z jego propozycji, ale bał się ją zostawić samą w wielkim mieście.
- Jeśli będziesz miała ochotę, zawsze możesz do mnie wpaść - dodał na odchodnym, potem pognał do domu rozpromieniony.
Wyleczeni: Lew
<Czekam na odpis piękna już znajoma:3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz