Co to w ogóle za pytanie “Czy uważasz, że jestem atrakcyjny?”. Dlaczego on mu je zadał? Potrzebował pewnie sercowej porady, a Barszcz przecież był zielony w tych sprawach…
Mimo to postanowił spróbować mu pomóc!
Zeskanował go wzrokiem od góry do dołu, być może wywołując w kocurze lekki dyskomfort, ale przecież musiał go ocenić okiem eksperta, nie?
Odsunął się pół kroku i wziął wdech.
- Uważam, że tak. - Oznajmił. - Wyglądowo z pewnością, masz błyszczącą, zadbaną sierść, w bardzo ładnym odcieniu, uszy szpiczaste i piękne, bystre oczy, melodyjny głos. Charakterem też nie odstajesz! Chociaż nie wiem, czy wszystkie kotki lubią bezpośredniość, niestety, ale nie znam się aż tak.
Wszystko powiedział jak największy ekspert tego świata. W końcu Niedźwiedź pytał go tylko o opinię, nie? Ale jakby serio potrzebował jakichś porad sercowych, to Barszczyk zrobiłby, co potrafił, żeby mu pomóc! W końcu od tego są przyjaciele.
- Być może masz racje… niestety spotkałem się już zbyt wiele razy z tym, o czym mówisz. Ja za to mam doświadczenie z paniami, a one bywają bardzo skomplikowane. Masz może jakiejś siostry? Ja wychowywałem się z całą gromadką, więc doznałem tego na własnym futrze, haha!
- Ah mam siostrę! Jest najsłodszym kotem pod słońcem! - Zaświergotał. - Chociaż czasem daje mi w kość, więc wiem, o czym mówisz!
Pomyślał chwilę. Czy skoro Niedźwiedzia Łapa był taki doświadczony, to mógłby go poduczyć? Wprowadzić w świat romansu? Barszcz nie znał się na tym totalnie, a tu proszę, jaka okazja. Nawet nie wiedział, że potrzebował takiej wiedzy! Dzięki Ci, Klanie Gwiazd!
- Hej, a podzieliłbyś się ze mną swoimi sekretami? - zapytał, zbliżając pysk do jego pyska. - No wiesz, sekretami tego całego 'podrywania'? Proooszę! Zapłacę w myszach!
Zrobił maślane oczy. No kto by się oparł jego słodyczy?
- Oczywiście, oczywiście, o ile będziesz dobrym uważnym uczniem, mogę Cię zapewnić, że kotki będą Ci jeść z łapek… Ale! To najpierw Ty musisz zjeść z ich łapek. Kumasz? Panie lubią być szanowane i stawiane na piedestale. To chyba najważniejsze…
Zanotował sobie w głowie cenne wskazówki.
- Będę! Będę najlepszym uczniem, jakiego kiedykolwiek będziesz miał, obiecuję. - Uśmiechnął się szeroko. Traktował to poważnie, chociaż poniekąd jako zabawa. Nie planował nikogo podrywać ani wchodzić w związki w najbliższym czasie.
- Czyli trzeba być dżentelmenem, puszczać przodem w drodze na patrol, wychwalać je i komplementować?
- Tak! Widzisz, jak szybko podłapałeś. Urodzony z Ciebie zdobywacz kocich serc! Uprzejmości i miłych słówek nigdy za wiele; chociaż... Hm... Być może jednak czasami można przesadzić? Chociaż nie! To na pewno jakieś ich sprytne zagrywki, sprawdziany. Kiedy Pani jest nieczuła na Twoje pochwały, musisz się wykazywać większą kreatywnością, zaskoczyć ją!
Uśmiechnął się, słysząc miły komplement. Chociaż podrywacz z niego żaden, to cieszył się, że nie zawodzi swojego nowego mentora miłosnego!
Szli dalej spokojnym krokiem. Barszcz cieszył się ciepłymi powiewami wiatru. Było cicho, jedynie trawa szeleściła pod ich łapami, kiedy jednostajnym tempem szli wzdłuż granicy.
- Kocice robią nam sprawdziany??? Tak jak mentorowie uczniom? Dlaczego? Czy jeśli kocur okazuje swoje zainteresowanie i oddanie, to nie wystarczy? - zapytał zdziwiony, unosząc brwi.
Był w istnym szoku. Jakież trudne te samice!
- Tak jak nasi nauczyciele muszą być pewni, że jesteśmy ich godni! Bycie godnym pięknej kotki jest trudniejsze niż bycie godnym miana wojownika.
Tego się nie spodziewał! Naprawdę rozkochanie w sobie kotki było trudniejsze od zostania obrońcą swojego klanu? Chyba nie do końca…bo przecież z partnerką się nie bijesz, a z wrogami już tak.
Barszcz potrząsnął głową. Zaraz mu się mózg zagotuje od nadmiernego myślenia.
- Jejku, jakie to wszystko skomplikowane - westchnął zrezygnowany. - Nie wiem, czy podołam. Zresztą, nawet żadna się mną nie interesuje…
- Serce kocicy jest niczym leśny labirynt, jak podróż przez nieznany las... Pełen niespodzianek i przeszkód, ale i owoców i smakowitych, upojnych chwil, wiesz? Pamiętaj, że znalezienie wśród drzew nornicy również nie jest zawsze oczywistym zdarzeniem... Musisz czasami poczekać na odpowiedni moment, odpowiednią okazję i, co najważniejsze, odpowiednią kotkę... Albo kocura! Miłość nie wyklucza! Być może to dlatego nie znalazłeś jeszcze ukochanej, bo to dziwne, aby taki przesympatyczny wojownik z uśmiechem na pysku był sam.
Barszcz zawstydził się nieco, gdyby był łysy, to widać by było jakiego buraka spalił! Na szczęście nie był i mógł ukryć ten dziwny oraz nieznany mu stan.
- Przesadzasz... większość wojowników nie chce ze mną rozmawiać pomimo tego, że to ja zawsze zaczynam rozmowę - mruknął, jakby trochę posmutniał. - Niby jeden Klan i wspólnota, ale się nie kochamy, dużo kotów mnie zbywa albo ignoruje. Wiesz, to mnie boli tutaj. - Łapą dotknął swojej klatki piersiowej. - Tak głęboko mnie to kłuje.
Nastała chwila ciszy, atmosfera w sekundę się zmieniła. Barszcz wziął głęboki wdech, jakby odganiając złe myśli. To nie przystoi wojownikowi, takie użalanie się nad sobą!
- No, ale nic z tym nie mogę zrobić. - Uśmiechnął się gorzko, wracając do swojego poprzedniego nastroju. - Codziennie wstaję z uśmiechem i tak zamierzam przejść życie, a jeśli trafi mi się ktoś tak wspaniały jak Ty, to będę bardzo szczęśliwy.
Na koniec uśmiechnął się szczerze, patrząc na wojownika. Obawiał się, że niedługo będzie musiał wracać do Klanu zdać raport. Szkoda mu było kończyć tego spotkania, jednak wiedział, że jeśli będą chcieli to się spotkają - znów, tu, na granicy, w tajemnicy przed wszystkimi, dlatego nie tracił wiary. Chciał tylko, by to spotkanie jeszcze chwilę potrwało, nim rozejdą się do swoich codzienności.
- Przykro mi to słyszeć… Naprawdę… Ale dobrze, że nie tracisz nadziei! Gdybyś był smutny, wszyscy dookoła byliby smutni, a nawet jeśli Twój uśmiech rozjaśni jeden pysk, jest to wielki sukces!
Barszczowi zabiło mocniej serce na słowa ucznia z Klanu Klifu. To naprawdę kochane, nie znali się długo, a jednak Niedźwiedź postanowił go tak wspierać. Musiał być naprawdę niesamowitym kocurem. Barszczowi aż się trochę przykro zrobiło, że byli z różnych klanów, chociaż nie mógł mieć na to wpływu.
Westchnął jedynie na jego słowa, nie dając aż tak po sobie poznać, że go to ruszyło. Był w końcu męskim kocurem, nie mógł tak dawać z siebie czytać!
- Chyba troszkę mnie przeceniasz - odparł ciutkę skrępowany.
Mało kto szczerze z nim rozmawiał i Barszczowa Łodyga nie przywykł do takiego…chwalenia go? Komplementowania? Nie wiedział, jak zareagować. Dziękować? Odpowiedzieć tym samym? Zauważał u siebie braki, nad którymi będzie musiał popracować.
- Mimo to, Niedźwiedzia Łapo, bardzo mi miło, że Cię spotkałem. Wydajesz się naprawdę wspaniałym kocurem. Życzę Ci powodzenia w miłości, a na razie muszę iść zdać raport. - Miauknął grzecznie, starając się ukryć smutek związany z rychłym rozejściem. - Spotkajmy się jeszcze!
- Koniecznie! To do zobaczenia Barszczowa Łodygo - odparł czekoladowy z uśmiechem.
Rozeszli się po chwili, a Burzak obejrzał się jeszcze za uczniem. Uśmiechnął się pod nosem, wracając równym krokiem do obozu, gdzie zdał raport. Jego współklanowicze już dawno wrócili, ale nie przejęli się tym, że tyle go nie było. Obstawiali właśnie, iż się czymś rozproszył i dlatego tak długo szukał drogi do obozu. Barszcz nie zwracał na nich uwagi. Teraz w jego głowie rozbrzmiewały słowa ucznia z Klanu Klifu. Chciał dobrze zastosować jego porady w życiu codziennym, tak więc resztę dnia spędził nad rozmyślaniem. Był przez to znacznie cichszy, niż zazwyczaj, aż jego siostra nieco się zmartwiła. Kotka obserwowała brata w międzyczasie wykonywania swoich obowiązków, ale nie podeszła. Postanowiła następnego dnia z nim o tym porozmawiać.
Barszcz z kolei wymieniając mech starszyźnie, nucąc pod nosem znajomą melodię, myślał o dzisiejszych cennych lekcjach i o tym, nad czym musiał popracować.
<Niedźwiedzia Łapo? Hihi>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz