Akcja dzieje się przed atakiem psów
Zalotna Łapa przebywała obecnie w swoim legowisku, leżąc skulona na posłaniu. Koło niej przebywał Prążkowana Łapa - jej dobry znajomy. Czuła jego oddech na swoim futrze, aż w brzuchu ją coś łaskotało. Gdy z nim przebywała wszystko zdawało się jakieś inne, nieważne. Nie wiedziała o co z tym chodzi, ale nie chciała dopuszczać do siebie myśli, że być może zakochała się w kocurze. “Nie, jestem za młoda na posiadanie partnera! Kiedyś znajdę tego jedynego, ale najpierw muszę zostać wojowniczką!” powtarzała sobie. Oczy miała otwarte, wpatrując się w wyjście z legowiska. Za niedługo miał do niej przyjść Blade Lico - jej mentor. Powiedział jej, że dziś pouczą się nieco wspinaczki na drzewa. Absolutnie nie mogła się tego doczekać! Przebywanie wśród koron wydawało się wręcz magiczne! Mogła wtedy skryć się od innych kotów, albo w razie niebezpieczeństwa uciec w górę. To znaczy słyszała, że niektóre zwierzęta potrafią tak jak koty z Klanu Wilka wspinać się po drzewach, ale to nie znaczy, że wszystkie posiadają taką umiejętność! “Psy nie potrafią się wspinać! O, albo lisy czy borsuki! Przynajmniej tak mi się wydaje, ale kiedyś Prążek powiedział mi, że słyszał o psie, który w pogoni za wiewiórką wdrapał się na wysoką gałąź!” pomyślała. “Ale to za pewne bzdura! Psy byłyby za silne, gdyby jeszcze potrafiły włazić na drzewa!” dodała. Po chwili odwróciła wzrok od wyjścia i spojrzała się na drzemiącego kocura. Uśmiechnęła się lekko, widząc jak jego bok opada i unosi się rytmicznie. “Może gdy wstanie udamy się na spacer?” pomyślała. “Fajnie by było przejść się z Prążkowaną Łapą samotnie, w ciszy, bez żadnych ciekawskich uczniów i obozowych hałasów! Moglibyśmy pogadać… o motylach! Albo spytałabym się go o jego przeszłość, bo chyba nigdy mi jej nie opowiadał… ciekawe jak znalazł się w Klanie Wilka?” dodała sobie. Wtedy usłyszała kroki. Natychmiast czujnie podniosła ucho i zwróciła łeb w stronę, z której dobiegał tupot. Z każdą chwilą był coraz głośniejszy, więc założyła, że to może Blade Lico już się zbliża. Nie myliła się, bo po chwili dostrzegła białe futro u wyjścia.
— No proszę, proszę! Zakochane gołąbeczki, co? — miauknął, widząc Zalotną Łapę obok Prążkowej. Zalotka uśmiechnęła się nieśmiało, po czym przewróciła oczami. Po chwili podniosła się na cztery łapy i po cichu odsunęła od ucznia, wlepiając wzrok w Blade Lico.
— Nie prawda! Prążkowana Łapa to mój przyjaciel, nic więcej — uparła się, chociaż nie do końca wierzyła w tą wersję wydarzeń. To znaczy… może i on uważał ją za zwykłą przyjaciółkę, ale ona… nie mogła tak powiedzieć o ich relacji. Czuła, że darzy kocura czymś więcej, ale nie chciała tego przyznać, ani ukazywać. “To tylko nastoletnia miłość. Więcej by z tego krzywdy było niż pożytku” westchnęła. Blady kocur potrząsnął głową.
— Dobra, ale masz trening do odbycia — burknął. Zalotka pokiwała głową. Już miała udać się do wyjścia z legowiska, ale Blade Lico zatrzymał ją. Szylkretka zdziwiła się, może ma jej coś ważnego do powiedzenia? Idąc za wzrokiem białego kocura, kotka natrafiła na śpiącego Prążka. “O co mu może chodzić?” zaczęła się zastanawiać. Oba koty przez chwilę wpatrywały się w ucznia.
— Może chcesz zabrać swojego koleżkę na trening? Nauczyłabyś się przy okazji pojedynkować z innymi kotami — zaproponował. Zalotnej Łapie nie widziało się walczyć z kolegą, ale chyba nie miała innego wyboru. Na pewno taki trening dobrze im zrobi, a w końcu nie będą się przecież tak NAPRAWDĘ krzywdzić. Może nawet umocnią tym swoje więzy, czy coś takiego. Szylkretka skinęła głową, po czym podniosła się i podeszła do liliowego kocura. Stanęła nad nim, a po chwili niepewnie trzepnęła łapą w głowę. Uczeń dalej smacznie chrapał. Pacnęła go raz drugi, a potem trzeci. Za czwartym podniósł głowę spanikowany, mamrocząc coś pod nosem.
— Wstawaj, pójdziesz dziś ze mną na trening! — miauknęła zadowolona. Prążek wpatrywał się w nią nieprzytomnymi oczami, ale wciąż było w nich to coś, co sprawiło, że kotce zrobiło się ciepło na sercu. Gdy jednak poczuła na sobie złoty wzrok Bladego Lica, od razu spoważniała. Odwróciła się od swojego przyjaciela i prędko podreptała z powrotem do mentora.
— No chodź! Nie mamy całego dnia! — dodała twardo. W końcu Prążkowana Łapa podniósł się i dołączył do kotki. Zalotka popchnęła go żartobliwie, a w końcu razem wyruszyli poza obóz. Uczeń dalej wyglądał na nieco zdezorientowanego i zdziwionego tym wydarzeniem, ale nie protestował.
— A co z moim treningiem z Zabielonym Spojrzeniem? — spytał po jakimś czasie. Blade Lico zatrzymał się i spiorunował kocura wzrokiem. Po chwili jednak uśmiechnął się i machnął łapą, ruszając dalej.
— O to się nie martw, pogadałem już z nią o tym. Właściwie już wcześniej planowałem cię zabrać na trening z Zalotną Łapą. Widzę, że bardzo się lubicie, a nic nie pobudzi was bardziej niż walka z bliską osobą — zaśmiał się. Zalotka przewróciła oczami, on wcale nie był na tyle bliski, aby nie chciała z nim walczyć! No… chyba.
Po słowach białego kocura zapanowała cisza. Ani szylkretka ani liliowy kocur nie mieli już nic więcej do dodania. Sama kotka nie miała teraz ochoty jakoś dużo gadać. Nie spała dziś za dużo, przez co mogła czuć się delikatnie zmęczona. Musiała zachować resztki siły na trening, bo w końcu wspinanie się na drzewa będzie musiało ją trochę energii kosztować. Przynajmniej miała przy sobie Prążkowaną Łapę, który za pewne też będzie musiał robić to samo co ona. “Na pewno nie będzie ode mnie wiele lepszy, prawda? Może i jest… kocurem, może i ma umięśnione łapy i masywną sylwetkę, ale to nic nie znaczy! Przynajmniej wiem, że jeśli mi coś nie wyjdzie, to się ze mnie nie będzie śmiać! On taki nie jest” przyznała. Kocur był miły, taki delikatny! Zawsze z Zalotną Łapą obchodził się bardzo ostrożnie, był wobec niej nieśmiały, ale z resztą nie tylko wobec niej. Prążek przykładał się bardzo do tego, aby nikogo nie skrzywdzić słowami. “On jest… idealny! Zaranna Zjawa na pewno chciałaby, abym miała tak dobrodusznego partnera. Ale nie, on nie będzie moim partnerem! O czym ja w ogóle myślę!” westchnęła.
Po chwili koty dotarły na polankę, na której rosły całkiem niskie, lecz silne drzewa. Miały spore gałęzie, wyglądały na stabilne.
— Czy to na te drzewa będziemy się wspinać? Wyglądają bardzo dobrze… to znaczy sprawiają wrażenie idealnych do treningów, rzecz jasna! — miauknęła Zalotka. Blade Lico spojrzał się na oba koty. Stał teraz pewnie, wyprostowany i ze śmiertelnie poważną miną.
— Tu zaczniecie swoją naukę. Te drzewa to pikuś, ale nie wszędzie takie rosną. W późniejszym czasie będziecie musieli podszkolić się we wspinaniu na o wiele większe i chudsze drzewa — odparł twardo. Zalotna Łapą skinęła głową.
— Aczkolwiek drugą część wspinania się na drzewa przełożymy sobie na drugi trening. Dziś musi nam jeszcze starczyć czasu na krótki pojedynek — dodał. Uczniowie milczeli, nie chcąc przerywać w niczym blademu kocurowi. Ten po chwili obrócił się i podszedł do pnia, zachęcając do siebie ogonem Prążka.
— Ty, podejdź no tu. Tobie pokaże jako pierwszemu, a później przejdziemy do twojej koleżanki — miauknął.
— Powtarzaj za mną, ale uważaj! Musisz być bardzo ostrożny, bo bardzo by mi się nie chciało taszczyć trupa do obozu — dodał. Prążek skinął głową, po czym ostatni raz rzucił spojrzenie Zalotnej Łapie. Wyglądał na nieco zestresowanego, ale kotka wierzyła, że jej kolega da radę. Po cichu kibicowała mu, ale tak, aby ten nie słyszał. Nie chciała go przecież rozproszyć! Po chwili Blade Lico wybił się z ziemi, wysunął pazury i przyczepił do kory. Zaczął przebierać łapami, wyglądał jak najprawdziwsza wiewiórka! Wszystko robił z ogromną precyzją. “To niesamowite! Ciekawe kto go tak świetnie wyszkolił?” pomyślała. Wkrótce Blade Lico znalazł się na najniższej gałęzi, która była w stanie utrzymać kota.
— No, Prążkowana Łapo, teraz twoja kolej. Jak nie wyjdzie ci za pierwszym razem, to wcale nie musisz się o to martwić. W końcu nie masz krwi wilczaków, a poza tym pomyłki się zdarzają — stwierdził. Prążek zdawał się posmutnieć na te słowa, ale po chwili napiął mięśnie i rzucił się zdeterminowany na drzewo. “Jak tylko zejdzie będę musiała mu przypomnieć, że to, że jest innej krwi nie znaczy, że jest gorszy! Blade Lico powinien uważać na swoje słownictwo! Wzmianka o pochodzeniu była zupełnie nieprzydatna!” pomyślała. Szybko jednak pozbyła się złości wobec mentora i wlepiła wzrok w ucznia. Za pierwszym razem kocur niezdarnie ześlizgnął się z kory. Upadek wyglądał boleśnie, ale Prążek szybko się podniósł. Zalotka wbiła pazury w ziemię i zacisnęła zęby ze strachu. Miała ochotę podbiec do kolegi i spytać się czy wszystko dobrze, ale gdy tylko się podniosła poczuła jak Blade Lico piorunuje ją wzrokiem. Natychmiast zatrzymała się i przewróciła oczami.
— Dasz radę kontynuować, Prążkowana Łapo? — miauknął po chwili. Uczeń skinął głową.
— Dasz radę, Prążku! — dodała Zalotka. Kocur ponownie przygotował się do skoku, wysunął pazury, przyczepił się do pnia. Stał w bezruchu, brzuchem tuląc się do kory.
— No, dalej! — miauknął Blade Lico. Uczeń niepewnie wysunął przednią łapę, przez chwilę tracąc balans. Zachwiał się, ale szybko ponownie wczepił pazury tej łapy w korę, tym razem nieco wyżej. Po jakimś czasie zrobił tak z kolejną łapą i kolejną, aż w pewnym momencie znalazł się na tym samym poziomie co biały kocur.
— I c-co teraz? — pisnął. Blade Lico podniósł się z miejsca i podszedł do ucznia. Złapał go za kark, a Prążek odczepił się od kory i upadł na gałąź. Biały kocur rozluźnił zacisk, gdy liliowy kocur stał już pewnie.
— Zalotna Łapo, twoja kolej! — wykrzyknął Blade Lico. “Dasz radę, masz to jak w palcu! Zaranna Zjawa na pewno jest bardzo przykładnym wilczakiem, a ja odziedziczyłam po niej te geny, tak? Uda mi się wspiąć na tę drzewo! Uda mi się dostać do Prążka i pokazać mu, że też posiadam silne łapy!” stwierdziła. Po chwili podniosła się chwiejnie i żwawo ruszyła pod drzewo. Gdy już przed nim stanęła spojrzała się w górę. Tam siedział Prążkowana Łapa wraz z Bladym Licem. “Dasz radę. Dasz radę” powtarzała sobie, biorąc głębokie wdechy. Wysunęła pazury, napięła mięśnie, starała się powtórzyć wszystkie ruchy Bladego Lica. Niestety, nie zdołała wczepić się w korę. Odbiła się od niej, spadła na ziemię i potoczyła nieco dalej. Poczuła jak jakiś ostry obiekt przebija jej skórę w okolicach barku, po chwili jednak wstała i otrzepała się.
— Nic ci nie jest!? — zawołał Prążkowana Łapa z troską w głosie. Zalotka uśmiechnęła się.
— Nic ci nie jest? — dodał Blade Lico. Kotka zaprzeczyła, po czym podbiegła znowu do drzewa. Czuła kłucie w barku, ale nie aż tak silne, aby musiała się na nie poskarżyć. W końcu nie była już małym kociakiem, a taki ból to jeszcze nic! Zalotna Łapa szybko powtórzyła poprzednie czynności, ale tym razem udało jej się zaczepić kory. Biały kocur natomiast zszedł z gałęzi i stanął na ziemi, aby w razie czego asekurować kotkę. Poza tym chciał jej zrobić miejsce, bo nie wiadomo, czy ta gałązka utrzymałaby trójkę kotów. Szylkretka powoli zaczęła sunąć do przodu, aż przed nosem nie zobaczyła białej łapki. To była łapa Prążka, którą ten wyciągał do niej w akcie pomocy. Zalotka podniosła głowę i ciepło uśmiechnęła się do kocura. Odczepiła przednią łapę od kory i złapała ucznia. Po jakimś czasie udało jej się znaleźć na gałęzi, obok swojego przyjaciela.
— Daliśmy radę! — krzyknęła, ocierając się swoim futrem o futro kolegi. Prędko polizała go za uchem, po czym położyła łeb na jego barku.
— Teraz tylko musimy jakoś zejść, ale w porównaniu z wejściem to będzie ryjówka z jagodami! — przyznała. Prążek skinął głową i także polizał kotkę po czole. Zrobiło jej się jakoś lepiej na sercu, a przez chwilę nawet opuścił ją ból z barku.
— Nie ma czasu na takie czułości! Zbierają się ciemne chmury, być może będzie dziś padać — zawołał Blade Lico. “No tak, w końcu to wciąż trening” pomyślała. Natychmiast odczepiła się od swojego kolegi i po chwili zsunęła się po pniu na dół, tak samo jak zrobił to biały kocur. Po jakimś czasie dołączył do niej Prążkowana Łapa.
— Dobra, ruszajmy dalej — stwierdził Blade Lico, obrócił się i żwawo i zgrabnie zaczął przedzierać się przez krzewy. Zalotka i Prążek ruszyli jego śladem.
W końcu koty dotarły na kolejną polankę. Otaczały ją krzaki i drzewa, ale było na niej trochę miejsca na potyczkowanie. Blade Lico stanął na środku, zachęcając uczniów do podejścia. Zalotka rzuciła swojemu koledze spojrzenie z ukosa, po czym pognała do swojego mentora. Prążek ruszył za nią. Z początku koty stanęły obok siebie, ale wtedy biały kocur ich rozdzielił.
— Nie ma tu za dużo do gadania. Jestem pewny, że kiedyś już się z kimś pojedynkowaliście. Przynajmniej ty - Zalotna Łapo. Nie wiem co z Prążkowaną Łapą, bo w końcu go nie uczę. W każdym razie… bawcie się, tylko bez wysuniętych pazurów. Nie zróbcie sobie przypadkiem jakiejś poważnej krzywdy — zarządził.
— W razie gdyby poniosły was emocję, będę siedział na uboczu i wszystko dokładnie obserwował — ostrzegł ich i natychmiast skrył się wśród krzewów. Zalotka napięła mięśnie, podczas gdy liliowy kocur stał na środku trochę zagubiony.
— Prążku! — zawołała, po czym wybiła się od ziemi i dobiła do kocura. Potoczyli się wzbijając kurz i piach w powietrze, aż w końcu uczeń opanował się i przygwoździł swoją koleżankę do ziemi. Miał zdeterminowaną minę, ale gdy tylko skrzyżował wzrok z szylkretką uśmiechnął się nieśmiało. Zalotka spięła tylne łapy, a po chwili odrzuciła od siebie kocura. Widocznie ten nie spodziewał się takiego zwrotu akcji.
— Prążku, pamiętaj, że mamy się bić! Ja też bardzo cię lubię i nie chcę cię skrzywdzić, ale ta umiejętność w przyszłości jeszcze nam się przyda! — miauknęła do niego. Kocur pokiwał głową, po chwili przyjmując postawę bojową. Zalotka uśmiechnęła się zadziornie, po czym także stanęła czujnie. Dostrzegła jak Prążek wybija się od podłoża i szybuje w jej stronę. Uśmiechnęła się, ale w mgnieniu oka udało jej się przemknąć pod nim, przez co kocur niezgrabnie wylądował na ziemi. Kotka natychmiast odwróciła się i skoczyła obok kocura.
— Prawie ci wyszło! Ale może teraz spróbujemy się posiłować, zamiast bawić w kotka i myszkę? — zaproponowała żartobliwym głosem. Uczeń podniósł się z ziemi, wypluwając z pyska drobinki kurzu i piachu.
— No dobrze — mruknął nieśmiało. Zalotna Łapa uśmiechnęła się i stanęła na tylnich łapach, po chwili pochylając się na kocura i kładąc łapy na jego plecach. Prążek zaczął się wierzgać, a wtedy szylkretka odbiła się tylnymi łapami i wskoczyła na jego plecy. Utrzymanie balansu było ciężkie, ponieważ nie mogła wbić pazury w podłoże. Nie minęło dużo czasu zanim wylądowała na ziemi, twardo uderzyła pyskiem o ziemię i przeturlała się dwa lisie ogony od Prążkowanej Łapy. Miała już wstawać i ponownie rzucić się na przyjaciela, ale poczuła jak na jej pysk spada ciężka kropla deszczu. Oblizała ją, ale w tym momencie ktoś ją przewrócił. Przez moment nie widziała nic oprócz wirującego obrazu i mroczków, dopóki uczeń nie puścił jej i cofnął się. Zalotka ciężko oddychała, po czym panicznie rozejrzała się dookoła.
— Przepraszam! Nie chciałem ci nic zrobić, tylko pomyślałem, że spróbuję zaatakować z zaskoczenia… Moja mentorka mówiła mi, że to bardzo dobra taktyka! — miauknął podchodząc do Zalotnej Łapy, aby pomóc jej wstać. W momencie gdy złapał ją za kark deszczem jakby lunęło. To wszystko stało się tak nagle, Blade Lico jak poparzony podbiegł do nich.
— Ruszamy do obozu, zanim z ziemi stanie się błoto — miauknął twardo, po czym ruszył do przodu. Zalotka podniosła się i razem z Prążkowaną Łapą pobiegła za białym kocurem.
— Fajnie było! Może jeszcze kiedyś uda nam się zorganizować wspólny trening? — zaproponowała szylkretka.
— Mogę spytać się mentorki, może następnym razem odbędziemy naukę pod jej okiem — dodał Prążek.
— No proszę, proszę! Zakochane gołąbeczki, co? — miauknął, widząc Zalotną Łapę obok Prążkowej. Zalotka uśmiechnęła się nieśmiało, po czym przewróciła oczami. Po chwili podniosła się na cztery łapy i po cichu odsunęła od ucznia, wlepiając wzrok w Blade Lico.
— Nie prawda! Prążkowana Łapa to mój przyjaciel, nic więcej — uparła się, chociaż nie do końca wierzyła w tą wersję wydarzeń. To znaczy… może i on uważał ją za zwykłą przyjaciółkę, ale ona… nie mogła tak powiedzieć o ich relacji. Czuła, że darzy kocura czymś więcej, ale nie chciała tego przyznać, ani ukazywać. “To tylko nastoletnia miłość. Więcej by z tego krzywdy było niż pożytku” westchnęła. Blady kocur potrząsnął głową.
— Dobra, ale masz trening do odbycia — burknął. Zalotka pokiwała głową. Już miała udać się do wyjścia z legowiska, ale Blade Lico zatrzymał ją. Szylkretka zdziwiła się, może ma jej coś ważnego do powiedzenia? Idąc za wzrokiem białego kocura, kotka natrafiła na śpiącego Prążka. “O co mu może chodzić?” zaczęła się zastanawiać. Oba koty przez chwilę wpatrywały się w ucznia.
— Może chcesz zabrać swojego koleżkę na trening? Nauczyłabyś się przy okazji pojedynkować z innymi kotami — zaproponował. Zalotnej Łapie nie widziało się walczyć z kolegą, ale chyba nie miała innego wyboru. Na pewno taki trening dobrze im zrobi, a w końcu nie będą się przecież tak NAPRAWDĘ krzywdzić. Może nawet umocnią tym swoje więzy, czy coś takiego. Szylkretka skinęła głową, po czym podniosła się i podeszła do liliowego kocura. Stanęła nad nim, a po chwili niepewnie trzepnęła łapą w głowę. Uczeń dalej smacznie chrapał. Pacnęła go raz drugi, a potem trzeci. Za czwartym podniósł głowę spanikowany, mamrocząc coś pod nosem.
— Wstawaj, pójdziesz dziś ze mną na trening! — miauknęła zadowolona. Prążek wpatrywał się w nią nieprzytomnymi oczami, ale wciąż było w nich to coś, co sprawiło, że kotce zrobiło się ciepło na sercu. Gdy jednak poczuła na sobie złoty wzrok Bladego Lica, od razu spoważniała. Odwróciła się od swojego przyjaciela i prędko podreptała z powrotem do mentora.
— No chodź! Nie mamy całego dnia! — dodała twardo. W końcu Prążkowana Łapa podniósł się i dołączył do kotki. Zalotka popchnęła go żartobliwie, a w końcu razem wyruszyli poza obóz. Uczeń dalej wyglądał na nieco zdezorientowanego i zdziwionego tym wydarzeniem, ale nie protestował.
— A co z moim treningiem z Zabielonym Spojrzeniem? — spytał po jakimś czasie. Blade Lico zatrzymał się i spiorunował kocura wzrokiem. Po chwili jednak uśmiechnął się i machnął łapą, ruszając dalej.
— O to się nie martw, pogadałem już z nią o tym. Właściwie już wcześniej planowałem cię zabrać na trening z Zalotną Łapą. Widzę, że bardzo się lubicie, a nic nie pobudzi was bardziej niż walka z bliską osobą — zaśmiał się. Zalotka przewróciła oczami, on wcale nie był na tyle bliski, aby nie chciała z nim walczyć! No… chyba.
Po słowach białego kocura zapanowała cisza. Ani szylkretka ani liliowy kocur nie mieli już nic więcej do dodania. Sama kotka nie miała teraz ochoty jakoś dużo gadać. Nie spała dziś za dużo, przez co mogła czuć się delikatnie zmęczona. Musiała zachować resztki siły na trening, bo w końcu wspinanie się na drzewa będzie musiało ją trochę energii kosztować. Przynajmniej miała przy sobie Prążkowaną Łapę, który za pewne też będzie musiał robić to samo co ona. “Na pewno nie będzie ode mnie wiele lepszy, prawda? Może i jest… kocurem, może i ma umięśnione łapy i masywną sylwetkę, ale to nic nie znaczy! Przynajmniej wiem, że jeśli mi coś nie wyjdzie, to się ze mnie nie będzie śmiać! On taki nie jest” przyznała. Kocur był miły, taki delikatny! Zawsze z Zalotną Łapą obchodził się bardzo ostrożnie, był wobec niej nieśmiały, ale z resztą nie tylko wobec niej. Prążek przykładał się bardzo do tego, aby nikogo nie skrzywdzić słowami. “On jest… idealny! Zaranna Zjawa na pewno chciałaby, abym miała tak dobrodusznego partnera. Ale nie, on nie będzie moim partnerem! O czym ja w ogóle myślę!” westchnęła.
Po chwili koty dotarły na polankę, na której rosły całkiem niskie, lecz silne drzewa. Miały spore gałęzie, wyglądały na stabilne.
— Czy to na te drzewa będziemy się wspinać? Wyglądają bardzo dobrze… to znaczy sprawiają wrażenie idealnych do treningów, rzecz jasna! — miauknęła Zalotka. Blade Lico spojrzał się na oba koty. Stał teraz pewnie, wyprostowany i ze śmiertelnie poważną miną.
— Tu zaczniecie swoją naukę. Te drzewa to pikuś, ale nie wszędzie takie rosną. W późniejszym czasie będziecie musieli podszkolić się we wspinaniu na o wiele większe i chudsze drzewa — odparł twardo. Zalotna Łapą skinęła głową.
— Aczkolwiek drugą część wspinania się na drzewa przełożymy sobie na drugi trening. Dziś musi nam jeszcze starczyć czasu na krótki pojedynek — dodał. Uczniowie milczeli, nie chcąc przerywać w niczym blademu kocurowi. Ten po chwili obrócił się i podszedł do pnia, zachęcając do siebie ogonem Prążka.
— Ty, podejdź no tu. Tobie pokaże jako pierwszemu, a później przejdziemy do twojej koleżanki — miauknął.
— Powtarzaj za mną, ale uważaj! Musisz być bardzo ostrożny, bo bardzo by mi się nie chciało taszczyć trupa do obozu — dodał. Prążek skinął głową, po czym ostatni raz rzucił spojrzenie Zalotnej Łapie. Wyglądał na nieco zestresowanego, ale kotka wierzyła, że jej kolega da radę. Po cichu kibicowała mu, ale tak, aby ten nie słyszał. Nie chciała go przecież rozproszyć! Po chwili Blade Lico wybił się z ziemi, wysunął pazury i przyczepił do kory. Zaczął przebierać łapami, wyglądał jak najprawdziwsza wiewiórka! Wszystko robił z ogromną precyzją. “To niesamowite! Ciekawe kto go tak świetnie wyszkolił?” pomyślała. Wkrótce Blade Lico znalazł się na najniższej gałęzi, która była w stanie utrzymać kota.
— No, Prążkowana Łapo, teraz twoja kolej. Jak nie wyjdzie ci za pierwszym razem, to wcale nie musisz się o to martwić. W końcu nie masz krwi wilczaków, a poza tym pomyłki się zdarzają — stwierdził. Prążek zdawał się posmutnieć na te słowa, ale po chwili napiął mięśnie i rzucił się zdeterminowany na drzewo. “Jak tylko zejdzie będę musiała mu przypomnieć, że to, że jest innej krwi nie znaczy, że jest gorszy! Blade Lico powinien uważać na swoje słownictwo! Wzmianka o pochodzeniu była zupełnie nieprzydatna!” pomyślała. Szybko jednak pozbyła się złości wobec mentora i wlepiła wzrok w ucznia. Za pierwszym razem kocur niezdarnie ześlizgnął się z kory. Upadek wyglądał boleśnie, ale Prążek szybko się podniósł. Zalotka wbiła pazury w ziemię i zacisnęła zęby ze strachu. Miała ochotę podbiec do kolegi i spytać się czy wszystko dobrze, ale gdy tylko się podniosła poczuła jak Blade Lico piorunuje ją wzrokiem. Natychmiast zatrzymała się i przewróciła oczami.
— Dasz radę kontynuować, Prążkowana Łapo? — miauknął po chwili. Uczeń skinął głową.
— Dasz radę, Prążku! — dodała Zalotka. Kocur ponownie przygotował się do skoku, wysunął pazury, przyczepił się do pnia. Stał w bezruchu, brzuchem tuląc się do kory.
— No, dalej! — miauknął Blade Lico. Uczeń niepewnie wysunął przednią łapę, przez chwilę tracąc balans. Zachwiał się, ale szybko ponownie wczepił pazury tej łapy w korę, tym razem nieco wyżej. Po jakimś czasie zrobił tak z kolejną łapą i kolejną, aż w pewnym momencie znalazł się na tym samym poziomie co biały kocur.
— I c-co teraz? — pisnął. Blade Lico podniósł się z miejsca i podszedł do ucznia. Złapał go za kark, a Prążek odczepił się od kory i upadł na gałąź. Biały kocur rozluźnił zacisk, gdy liliowy kocur stał już pewnie.
— Zalotna Łapo, twoja kolej! — wykrzyknął Blade Lico. “Dasz radę, masz to jak w palcu! Zaranna Zjawa na pewno jest bardzo przykładnym wilczakiem, a ja odziedziczyłam po niej te geny, tak? Uda mi się wspiąć na tę drzewo! Uda mi się dostać do Prążka i pokazać mu, że też posiadam silne łapy!” stwierdziła. Po chwili podniosła się chwiejnie i żwawo ruszyła pod drzewo. Gdy już przed nim stanęła spojrzała się w górę. Tam siedział Prążkowana Łapa wraz z Bladym Licem. “Dasz radę. Dasz radę” powtarzała sobie, biorąc głębokie wdechy. Wysunęła pazury, napięła mięśnie, starała się powtórzyć wszystkie ruchy Bladego Lica. Niestety, nie zdołała wczepić się w korę. Odbiła się od niej, spadła na ziemię i potoczyła nieco dalej. Poczuła jak jakiś ostry obiekt przebija jej skórę w okolicach barku, po chwili jednak wstała i otrzepała się.
— Nic ci nie jest!? — zawołał Prążkowana Łapa z troską w głosie. Zalotka uśmiechnęła się.
— Nic ci nie jest? — dodał Blade Lico. Kotka zaprzeczyła, po czym podbiegła znowu do drzewa. Czuła kłucie w barku, ale nie aż tak silne, aby musiała się na nie poskarżyć. W końcu nie była już małym kociakiem, a taki ból to jeszcze nic! Zalotna Łapa szybko powtórzyła poprzednie czynności, ale tym razem udało jej się zaczepić kory. Biały kocur natomiast zszedł z gałęzi i stanął na ziemi, aby w razie czego asekurować kotkę. Poza tym chciał jej zrobić miejsce, bo nie wiadomo, czy ta gałązka utrzymałaby trójkę kotów. Szylkretka powoli zaczęła sunąć do przodu, aż przed nosem nie zobaczyła białej łapki. To była łapa Prążka, którą ten wyciągał do niej w akcie pomocy. Zalotka podniosła głowę i ciepło uśmiechnęła się do kocura. Odczepiła przednią łapę od kory i złapała ucznia. Po jakimś czasie udało jej się znaleźć na gałęzi, obok swojego przyjaciela.
— Daliśmy radę! — krzyknęła, ocierając się swoim futrem o futro kolegi. Prędko polizała go za uchem, po czym położyła łeb na jego barku.
— Teraz tylko musimy jakoś zejść, ale w porównaniu z wejściem to będzie ryjówka z jagodami! — przyznała. Prążek skinął głową i także polizał kotkę po czole. Zrobiło jej się jakoś lepiej na sercu, a przez chwilę nawet opuścił ją ból z barku.
— Nie ma czasu na takie czułości! Zbierają się ciemne chmury, być może będzie dziś padać — zawołał Blade Lico. “No tak, w końcu to wciąż trening” pomyślała. Natychmiast odczepiła się od swojego kolegi i po chwili zsunęła się po pniu na dół, tak samo jak zrobił to biały kocur. Po jakimś czasie dołączył do niej Prążkowana Łapa.
— Dobra, ruszajmy dalej — stwierdził Blade Lico, obrócił się i żwawo i zgrabnie zaczął przedzierać się przez krzewy. Zalotka i Prążek ruszyli jego śladem.
W końcu koty dotarły na kolejną polankę. Otaczały ją krzaki i drzewa, ale było na niej trochę miejsca na potyczkowanie. Blade Lico stanął na środku, zachęcając uczniów do podejścia. Zalotka rzuciła swojemu koledze spojrzenie z ukosa, po czym pognała do swojego mentora. Prążek ruszył za nią. Z początku koty stanęły obok siebie, ale wtedy biały kocur ich rozdzielił.
— Nie ma tu za dużo do gadania. Jestem pewny, że kiedyś już się z kimś pojedynkowaliście. Przynajmniej ty - Zalotna Łapo. Nie wiem co z Prążkowaną Łapą, bo w końcu go nie uczę. W każdym razie… bawcie się, tylko bez wysuniętych pazurów. Nie zróbcie sobie przypadkiem jakiejś poważnej krzywdy — zarządził.
— W razie gdyby poniosły was emocję, będę siedział na uboczu i wszystko dokładnie obserwował — ostrzegł ich i natychmiast skrył się wśród krzewów. Zalotka napięła mięśnie, podczas gdy liliowy kocur stał na środku trochę zagubiony.
— Prążku! — zawołała, po czym wybiła się od ziemi i dobiła do kocura. Potoczyli się wzbijając kurz i piach w powietrze, aż w końcu uczeń opanował się i przygwoździł swoją koleżankę do ziemi. Miał zdeterminowaną minę, ale gdy tylko skrzyżował wzrok z szylkretką uśmiechnął się nieśmiało. Zalotka spięła tylne łapy, a po chwili odrzuciła od siebie kocura. Widocznie ten nie spodziewał się takiego zwrotu akcji.
— Prążku, pamiętaj, że mamy się bić! Ja też bardzo cię lubię i nie chcę cię skrzywdzić, ale ta umiejętność w przyszłości jeszcze nam się przyda! — miauknęła do niego. Kocur pokiwał głową, po chwili przyjmując postawę bojową. Zalotka uśmiechnęła się zadziornie, po czym także stanęła czujnie. Dostrzegła jak Prążek wybija się od podłoża i szybuje w jej stronę. Uśmiechnęła się, ale w mgnieniu oka udało jej się przemknąć pod nim, przez co kocur niezgrabnie wylądował na ziemi. Kotka natychmiast odwróciła się i skoczyła obok kocura.
— Prawie ci wyszło! Ale może teraz spróbujemy się posiłować, zamiast bawić w kotka i myszkę? — zaproponowała żartobliwym głosem. Uczeń podniósł się z ziemi, wypluwając z pyska drobinki kurzu i piachu.
— No dobrze — mruknął nieśmiało. Zalotna Łapa uśmiechnęła się i stanęła na tylnich łapach, po chwili pochylając się na kocura i kładąc łapy na jego plecach. Prążek zaczął się wierzgać, a wtedy szylkretka odbiła się tylnymi łapami i wskoczyła na jego plecy. Utrzymanie balansu było ciężkie, ponieważ nie mogła wbić pazury w podłoże. Nie minęło dużo czasu zanim wylądowała na ziemi, twardo uderzyła pyskiem o ziemię i przeturlała się dwa lisie ogony od Prążkowanej Łapy. Miała już wstawać i ponownie rzucić się na przyjaciela, ale poczuła jak na jej pysk spada ciężka kropla deszczu. Oblizała ją, ale w tym momencie ktoś ją przewrócił. Przez moment nie widziała nic oprócz wirującego obrazu i mroczków, dopóki uczeń nie puścił jej i cofnął się. Zalotka ciężko oddychała, po czym panicznie rozejrzała się dookoła.
— Przepraszam! Nie chciałem ci nic zrobić, tylko pomyślałem, że spróbuję zaatakować z zaskoczenia… Moja mentorka mówiła mi, że to bardzo dobra taktyka! — miauknął podchodząc do Zalotnej Łapy, aby pomóc jej wstać. W momencie gdy złapał ją za kark deszczem jakby lunęło. To wszystko stało się tak nagle, Blade Lico jak poparzony podbiegł do nich.
— Ruszamy do obozu, zanim z ziemi stanie się błoto — miauknął twardo, po czym ruszył do przodu. Zalotka podniosła się i razem z Prążkowaną Łapą pobiegła za białym kocurem.
— Fajnie było! Może jeszcze kiedyś uda nam się zorganizować wspólny trening? — zaproponowała szylkretka.
— Mogę spytać się mentorki, może następnym razem odbędziemy naukę pod jej okiem — dodał Prążek.
[2504 słów + wspinanie się na drzewo + udział w pojedynkach uczniowskich]
[przyznano 50% + 5% + 5%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz