Ciemno otulało ją. Wciąż kochała wędrować po tunelach. Tajemniczy świat niemal pozbawiony światła. Zapomniany i opuszczony. Miał wiele tajemnic. Zakamarków. Niósł niespodziewane. Tyle sekretów. Podążała bez większego planu. Do przodu. Czasem kręciła. Czasem zbłądziła. Wciąż miała tyle do odkrycia. Świeży powiew powietrza zagilgotał ją w nos. Prawie kichnęła. Podążyła jego tropem. Korytarze zdawały się takie znajome. Miała wrażenie, że już kiedyś tu była. Nie mogła sobie przypomnieć. Myśli zbierały się wolniej. Coraz wolniej. Każde ziarenko sprawiało, że była tylko wolniejsza. Może brała ich za dużo. Nie wiedziała. Musiała je oszczędzać. Musiała...
— Znowu ty.
— Znowu ty.
Odwróciła się lekko zaskoczona. Oh tak. Teraz pamiętała. Tutaj mieszkała tamta kotka. Czarna. O zielonych oczach. Kryła się w mroku. Była chyba zła. Trudno było stwierdzić. Było za ciemno.
— Hej. — miauknęła leniwie Siewka, mrużąc ślepia.
Próbowała dostrzec coś więcej. Zarys sylwetki.
— Wszystkie Klifiaki są takie tępe?
Jej głos był taki ostry. A zielone ślepia takie przestraszone. Uśmiechnęła się lekko. Może nie była taka straszna jak niegdyś się jej zdawało. Przecież jej oczy. Takie duże. Pełne strachu. Dobrze je znała. Jej wyglądały tak samo w tafli wody.
— Ja wyjątkowo. — próbowała zażartować.
Zapanowała cisza. Chyba nie spodobał się jej żart. Ziewnęła i ruszyła dalej.
— Ej. Co ty robisz. Idź stąd. — miauczała za nią kotka.
Siewka zatrzymała się lekko zdziwiona.
— Dlaczego?
Czarna parsknęła. Nie wiedziała czy ze złości czy kpiny. To było nieistotne. Uczennica chciała zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
— Co? Dlaczego? Bo to mój teren. Zjeżdżaj, głupia. — kontynuowała obca.
— Ja tylko na chwilkę. — miauknęła Siewka, próbując iść dalej.
Czarna zastawiła jej drogę. Była zjeżona. Niczym jeż. Była od niej niższa. Zawsze była taka niska? Nie pamiętała. Trochę zaspana rozejrzała się. Nie miała siły na nią. Chciała tylko zaczerpnąć trochę świeżego powietrza.
— Mamo, mogę już wyjść? — kocięcy głos zawołał.
— Absolutnie nie!
— Ale mamo...
— Słyszałeś. A ty! Już! Sio! — krzyczała na nią, pusząc się coraz bardziej.
Siewka nieco zdezorientowana tym wszystkim przyglądała się niepewnie z położonymi uszami. Niezbyt chciało jej się szukać innej ścieżki. Nie do końca rozumiała problemu.
— Ogłuchłaś? Głupia Klifiaczka. Idź stąd w końcu. — wykrzyczała, rzucając się do ataku.
Dopiero to oprzytomniało Siewkę. Ruszyła w końcu do ucieczki. Coś ciepłego kleiło jej futro na poliku. Biegła aż się zmęczyła. Zatrzymała się wyczerpana w środku labiryntu tuneli. Upadła na ziemię zdyszana. Czuła się taka zmęczona. Mogłaby zasnąć tutaj i teraz. I była tego naprawdę bliska. Zimna posadzka chłodziła jej gorące ciało. Było tak przyjemnie.
— Co to były za krzyki? — głos mentora ją wybudził.
Zdezorientowana rozejrzała się. Liliowy przyglądał się jej z przerażeniem.
— Siewko...?
Nieco niepewnie wstała.
— Tak? Przepraszam. Zmęczyłam się. — miauknęła z trudem powstrzymując się od ziewania.
Oczy mentora były takie wielkie.
— Krwawisz. Co się stało? — jego głos był taki przerażony.
Siewka niepewnie dotknęła ciepłego polika. Czerwień odcisnęła się na jej łapie. Była lekko zaskoczona. Kotka musiała ją drasnąć. Ale... jak powie to mentorowi to on powie reszcie. I ją wygonią. Uczennica nie chciała by tamta traciła dom. Jeszcze miała młode. A było coraz zimniej. Nieprzyjemniej.
— Potknęłam się i upadam. — skłamała niepewnie.
Mentor westchnął ciężko.
— Teraz to dopiero się martwię. Zabieram cię do Czereśniowej Gałązki. Jesteś nieprzytomna. Zaraz zrobisz sobie krzywdę. — miauczał coraz głośniej.
Siewka oparła się o jego bok. Ziewnęła.
— Dobrze. Za chwilkę.
— Nie ma opcji. Nie waż się zamykać oczu. Idziemy w tej chwili do medyków.
[537 słów]
[przyznano 11%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz