Spojrzał na swoją mamę z zainteresowaniem.
— Przecież nadal jesteś młoda! Może nie tak jak ja, ale wciąż jesteś — przyznał szczerze rudy. Kotka naprawdę zdawała w jego odczuciu na o wiele młodszą, niż miała w rzeczywistości księżyców, choć sam nie wiedział, ile to było. Nie miała jednak nigdzie siwych włosków, by uważać się za nie wiadomo jak starą. — Skoro jesteś w stanie polować i być dobrym wojownikiem... — wywnioskował, opierając się na tym, co jego zdaniem było najważniejsze.
Przepiórczy Puch wydawała się lekko zaskoczona na jego komplement.
— Dziękuje za miłe słowa — odparła z uśmiechem. — Wiesz Dzwonku, aby zostać dobrym wojownikiem, nie liczy się tylko siła i młodość — dodała po chwili, patrząc na niego ciepłym spojrzeniem. — To, co naprawdę jest istotne, to nasze czyny i serce. Sprawnością bliżej mi do twojego dziadka, aniżeli któregokolwiek z moich rówieśników — przyznała niechętnie.
Kiwnął delikatnie głową. Był młody, pełen energii i ciekawości świata, ale nie do końca jeszcze rozumiał, co naprawdę oznaczało to całe "być wojownikiem". Często słyszał od starszych członków klanu i rodziców, jak mówili o mądrości, doświadczeniu i trudach życia, ale te pojęcia wydawały mu się odległe. Był teraz uczniem, a jego jedynym zmartwieniem była za mała ilość treningów czy niepowodzenie na ćwiczeniach w polowaniu.
— Chciałbym kiedyś być tak mądry jak ty — powiedział z przekonaniem w głosie.
Szylkretka zaśmiała się przelotnie i przyciągnęła go łapą bliżej siebie.
— Nie sądzę, bym mogła się nazwać mądrą. Za to ty na pewno zasłużysz na to miano, jeśli zaczniesz uważniej słuchać innych — odpowiedziała cicho, spoglądając na niego. — Każdy z nas miał podobną drogę do przejścia, aby zostać dobrym wojownikiem. Ty dopiero zaczynasz, a ja jestem tutaj, żeby ci pomóc i wspierać w razie potrzeby — stwierdziła.
Kocur wtulił się w jej miękkie futro, czując bijące od niej ciepło i spokój. Zrozumiał, że chociaż jest jeszcze młody, to będzie mieć u boku kogoś, kto zawsze będzie przy nim. Nie było mu wstyd tulić się do matki, chociaż opuścił żłobek z księżyc temu. W końcu wychowała go i był jej ogromnie wdzięczny za każde wymienione w rozmowie słowo.
— Przecież nadal jesteś młoda! Może nie tak jak ja, ale wciąż jesteś — przyznał szczerze rudy. Kotka naprawdę zdawała w jego odczuciu na o wiele młodszą, niż miała w rzeczywistości księżyców, choć sam nie wiedział, ile to było. Nie miała jednak nigdzie siwych włosków, by uważać się za nie wiadomo jak starą. — Skoro jesteś w stanie polować i być dobrym wojownikiem... — wywnioskował, opierając się na tym, co jego zdaniem było najważniejsze.
Przepiórczy Puch wydawała się lekko zaskoczona na jego komplement.
— Dziękuje za miłe słowa — odparła z uśmiechem. — Wiesz Dzwonku, aby zostać dobrym wojownikiem, nie liczy się tylko siła i młodość — dodała po chwili, patrząc na niego ciepłym spojrzeniem. — To, co naprawdę jest istotne, to nasze czyny i serce. Sprawnością bliżej mi do twojego dziadka, aniżeli któregokolwiek z moich rówieśników — przyznała niechętnie.
Kiwnął delikatnie głową. Był młody, pełen energii i ciekawości świata, ale nie do końca jeszcze rozumiał, co naprawdę oznaczało to całe "być wojownikiem". Często słyszał od starszych członków klanu i rodziców, jak mówili o mądrości, doświadczeniu i trudach życia, ale te pojęcia wydawały mu się odległe. Był teraz uczniem, a jego jedynym zmartwieniem była za mała ilość treningów czy niepowodzenie na ćwiczeniach w polowaniu.
— Chciałbym kiedyś być tak mądry jak ty — powiedział z przekonaniem w głosie.
Szylkretka zaśmiała się przelotnie i przyciągnęła go łapą bliżej siebie.
— Nie sądzę, bym mogła się nazwać mądrą. Za to ty na pewno zasłużysz na to miano, jeśli zaczniesz uważniej słuchać innych — odpowiedziała cicho, spoglądając na niego. — Każdy z nas miał podobną drogę do przejścia, aby zostać dobrym wojownikiem. Ty dopiero zaczynasz, a ja jestem tutaj, żeby ci pomóc i wspierać w razie potrzeby — stwierdziła.
Kocur wtulił się w jej miękkie futro, czując bijące od niej ciepło i spokój. Zrozumiał, że chociaż jest jeszcze młody, to będzie mieć u boku kogoś, kto zawsze będzie przy nim. Nie było mu wstyd tulić się do matki, chociaż opuścił żłobek z księżyc temu. W końcu wychowała go i był jej ogromnie wdzięczny za każde wymienione w rozmowie słowo.
***
Przed zgromadzeniem
Przed zgromadzeniem
Wróciwszy z patrolu, będąc już w obozie, ujrzał Przepiórczy Puch, zmierzającej najpewniej w tylko jej znanym kierunku. Nie mógł przegapić okazji na rozmowę i wręcz musiał pochwalić się dzisiejszymi wrażeniami. Miał nadzieję, że kotka nie była niczym zmęczona i zdoła poświęcić mu chwilę. Nie widział nikogo innego z rodziny, a na brak towarzystwa rówieśników w legowisku nie mógł narzekać.
Przyspieszył kroku i zwolnił dopiero wtedy, gdy znalazł się przy niej.
— Było super na moim pierwszym patrolu! Tyle dzisiaj biegaliśmy, udało mi się nawet coś upolować! — Pochwalił się od razu, dołączając do swojej mamy w drodze, jak się okazało, na ubocze obozu. — Chociaż przyznam szczerze, że chciałbym, aby trwało to aż do wieczora — dodał.
Jego słowa jak zwykle wywołały w kotce krótki śmiech. Nie rozumiał, z czego dokładnie to wynikało, ale dopóki mama była szczęśliwa, to on też był.
— Cieszę się, że ci się podobało. Pamiętaj, że odpoczynek jest równie istotny co ćwiczenia. Trzeba zachować pewny balans — przypomniała, na co westchnął, bo nieraz już to słyszał i to szczególnie od niej.
— Wiem o tym, ale szkoda mi marnować czas na siedzenie w obozie, gdy czuję, że mam jeszcze tyle sił! — przyznał jej niechętnie rację. Mieli jeszcze tyle czasu, nim zajdzie słońce. Dlaczego nie mogło to trwać cały dzień? Może i starszym wojownikom mogło zabraknąć w połowie patrolu sił, ale on miał młodego mentora, więc na pewno długo by wytrzymali poza obozem.
— Widać to po tobie. Czasami nawet aż za bardzo — przyznała kotka.
— Moglibyśmy kiedyś wybrać się na spacer? W dwójkę albo z tatą z Knieją lub Skowronkiem? — zapytał, zmieniając temat i wbijając w nią wzrok pełen oczekiwań. — Chciałbym od ciebie usłyszeć, jak wyglądał twój trening na wojownika. Szczególnie te pierwsze dni po wyjściu ze żłobka!
Przepiórczy Puch na moment się zawahała.
— Na pewno nie byłaby to ciekawa historia. Wiesz dobrze, że ja nie jestem taka energiczna jak ty i mam wątpliwości, czy byś się tym zainteresował — odpowiedziała niepewnie.
Dzwonkowa Łapa po raz kolejny popatrzył na mamę, mając tym razem lekko zawiedzioną minę.
— Naprawdę? — jęknął cicho. — Proszę, bardzo ładnie! Jestem bardzo ciekaw twoich młodzieńczych wybryków! — Zwolnił i zatrzymał się na chwilę przed nią, robiąc przy tym błagalną minę.
Westchnęła cicho.
— Pomyślę nad tym, dobrze? — zapytała łagodnym głosem.
— Mam nadzieję, że się zgodzisz. Niezależnie od tego jak potoczyły się twoje treningi, z chęcią wysłucham opowieści! — odparł, posyłając jej szeroki uśmiech.
Dzwonkowa Łapa na samą myśl o wszystkich przeżytych przez nią przygodach, odczuł ekscytację. Nie mogłoby przecież być aż tak nieciekawe, jak zapewniała go kotka. A może wydarzyło się coś, co chciała ukryć?
Nie chciał snuć nieprawdziwych i dziwnych teorii, bo jeszcze sprawiłoby to jego mamie przykrość.
Przyspieszył kroku i zwolnił dopiero wtedy, gdy znalazł się przy niej.
— Było super na moim pierwszym patrolu! Tyle dzisiaj biegaliśmy, udało mi się nawet coś upolować! — Pochwalił się od razu, dołączając do swojej mamy w drodze, jak się okazało, na ubocze obozu. — Chociaż przyznam szczerze, że chciałbym, aby trwało to aż do wieczora — dodał.
Jego słowa jak zwykle wywołały w kotce krótki śmiech. Nie rozumiał, z czego dokładnie to wynikało, ale dopóki mama była szczęśliwa, to on też był.
— Cieszę się, że ci się podobało. Pamiętaj, że odpoczynek jest równie istotny co ćwiczenia. Trzeba zachować pewny balans — przypomniała, na co westchnął, bo nieraz już to słyszał i to szczególnie od niej.
— Wiem o tym, ale szkoda mi marnować czas na siedzenie w obozie, gdy czuję, że mam jeszcze tyle sił! — przyznał jej niechętnie rację. Mieli jeszcze tyle czasu, nim zajdzie słońce. Dlaczego nie mogło to trwać cały dzień? Może i starszym wojownikom mogło zabraknąć w połowie patrolu sił, ale on miał młodego mentora, więc na pewno długo by wytrzymali poza obozem.
— Widać to po tobie. Czasami nawet aż za bardzo — przyznała kotka.
— Moglibyśmy kiedyś wybrać się na spacer? W dwójkę albo z tatą z Knieją lub Skowronkiem? — zapytał, zmieniając temat i wbijając w nią wzrok pełen oczekiwań. — Chciałbym od ciebie usłyszeć, jak wyglądał twój trening na wojownika. Szczególnie te pierwsze dni po wyjściu ze żłobka!
Przepiórczy Puch na moment się zawahała.
— Na pewno nie byłaby to ciekawa historia. Wiesz dobrze, że ja nie jestem taka energiczna jak ty i mam wątpliwości, czy byś się tym zainteresował — odpowiedziała niepewnie.
Dzwonkowa Łapa po raz kolejny popatrzył na mamę, mając tym razem lekko zawiedzioną minę.
— Naprawdę? — jęknął cicho. — Proszę, bardzo ładnie! Jestem bardzo ciekaw twoich młodzieńczych wybryków! — Zwolnił i zatrzymał się na chwilę przed nią, robiąc przy tym błagalną minę.
Westchnęła cicho.
— Pomyślę nad tym, dobrze? — zapytała łagodnym głosem.
— Mam nadzieję, że się zgodzisz. Niezależnie od tego jak potoczyły się twoje treningi, z chęcią wysłucham opowieści! — odparł, posyłając jej szeroki uśmiech.
Dzwonkowa Łapa na samą myśl o wszystkich przeżytych przez nią przygodach, odczuł ekscytację. Nie mogłoby przecież być aż tak nieciekawe, jak zapewniała go kotka. A może wydarzyło się coś, co chciała ukryć?
Nie chciał snuć nieprawdziwych i dziwnych teorii, bo jeszcze sprawiłoby to jego mamie przykrość.
<Mamo?>
[809 słów]
[809 słów]
[przyznano 16%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz