-Aha – miauknął po chwili zastanowienia, siadając i owijając swój długi ogon wokół łap. - czy zwierzęta boli, gdy na nie polujemy? Obrażą się na mnie? Myślisz, że to jest złe? Boję się trochę, że urażę króliki... nie chcę, aby one cierpiały!
Barszcz najwyraźniej zdziwił się nieco pytaniem młodszego, jednak po chwili wzruszył ramionami i łapą dotknął czubka głowy Skowronka.
-Ty słodziaku! Martwisz się o swój obiad! - zaśmiał się, wprawiając w zmieszanie młodszego. - nigdy ich o to nie pytałem, więc nie wiem, ahah! Może ty to zrobisz?
Czekoladowy poczuł się nieco urażony tą odpowiedzią. Czemu starszy wojownik nie brał go na poważnie?
-A ty się nie martwisz? - zadał kolejne pytanie srebrny.
-Wiesz, nikt nigdy nie zaszczepiał we mnie współczucia dla ofiary. To coś, co robimy od zarania dziejów i nikt się nie przejmował tym, co inne stworzenia mają do powiedzenia. - odpowiedział. - więc nie, nie martwię się.
Skowronkowa Łapa chciał jeszcze drążyć temat, jednak widząc, iż Barszcz nie rozumie jego toku myślenia, postanowił zaprzestać zadawania tylu pytań.
-No... dobrze. To... chyba możemy zaczynać - miauknął dość niepewnie.
Po jego słowach Barszczowa Łodyga od razu bardziej się ożywił, uśmiechając się promiennie.
-Super! No to słuchaj, najważniejsze są: postawa, wyczucie i trop! Najpierw musisz wytropić ofiarę, pójść po jej śladach, następnie idealnie się ustawić i wyskoczyć w odpowiednim momencie! Czy uczyłeś się już tropienia?
-Nie, od początku szkoliłem się na medyka. Nic nie wiem o polowaniu - oznajmił kocur, wysłuchując uważnie wojownika.
Polowanie wydawało mu się strasznie ciężkie. Nie tylko musiał zapamiętać to wszystko, umieć wykonać dane ruchy, ale jeszcze musiał zabić swoją ofiarę! Chociaż...To chyba naturalna kolej rzeczy, czyż nie?
-Medycy też powinni uczyć się podstaw chociażby. Co, jeśli kiedyś zgubisz drogę do obozu? Umrzesz z głodu, bo nie umiesz polować - zmartwił się wojownik. - Dobrze, że tu jestem! Ja to mam jakiś ósmy zmysł i wyczułem, że tego potrzebujesz, haha!
Skowronkowa Łapa rozpromienił się na te słowa. Wreszcie ktoś podzielał jego obawy!
- No właśnie! - przytaknął ochoczo uczeń - też tak uważam, dziękuję ci więc, że chcesz mi pomóc!
Barszczowa Łodyga uśmiechnął się szeroko, a jego oczy zabłyszczały delikatnie.
-Nie ma sprawy! Lubię pomagać innym! - Miauknął. - No to tak, najlepiej jakbyś poznał zapachy tychże zwierząt. Chodźmy, przejdziemy się i poszukamy czy nie ma tu nieopodal jakichś ptaków.
Na pysku czekoladowego pojawił się delikatny uśmiech. Zdecydowanie poczuł się pewniej przy kocurze, po tej wymianie zdań. Ruszył truchtem za wojownikiem, węsząc uważnie. Różne wonie mieszały się ze sobą, łaskocząc go w czubek nosa oraz gardło, jednak kocurek nie rozróżniał większości z nich. Czuł tylko kilka ziół, nic więcej. Barszcz szedł z nosem delikatnie przyłożonym do ziemi, najwyraźniej węsząc jakiś zapach, którego Skowronek nie był w stanie odróżnić.
-Jak tu położysz nos to poczujesz wiewiórkę. Są ciężkie do upolowania, bo schodzą na ziemię tylko po to, aby poszukać orzechów, które zakopały. Ale wprawnym łowcom udaje się je złapać. - Wyjaśnił po chwili milczenia kocur.
Uczeń zbliżył się do wojownika i schylił się obok niego, przykładając nosek do ziemi, aby wyczuć wspomniane rude zwierzątko.
- Mhm... są bardzo śliczne, nieprawdaż? Maja takie puchate kitki! - nie planując tego, zmienił lekko temat, zachwycając się pięknem potencjalnej ofiary.
-Hmm, masz rację. Śmiesznie łaskoczą, kiedy niesiesz je w pysku! Jak upolujesz swoją pierwszą wiewiórkę, to będziesz mógł dotknąć jej ogonka i tego doświadczyć!
-A ja chyba wolałbym nie polować na wiewiórki... przynajmniej, póki nie muszę. Rozumiesz chyba, tak?
Zielonookiemu niezbyt podobał się pomysł polowania na te urocze, zwinne stworzonka.
-Jasne! W końcu jesteś medykiem, a medycy zajmują się leczeniem, nie polowaniem. - Odparł, po czym dodał - Jeśli kiedyś uda mi się złapać wiewiórkę to Ci ją przyniosę, będziesz mógł dotknąć jej ogona na żywo! Wtedy nie będziesz musiał polować, ale przekonasz się, co do miękkości jej futerka!
Zmarszczył nosek. Taki pomysł nie wydawał się nawet najgorszy...
- No, dobrze! Dzięki! - przytaknął wesoło. - możesz pokazać mi teraz więcej zapachów?
-Jak tylko jakieś znajdę to na pewno Ci pokażę! - Odparł ochoczo Barszcz. - To ruszajmy dalej.
Szli wzdłuż rozległych terenów klanu burzy, równin, na których czuć było dziwny, intensywny zapach. Barszcz postanowił udać się właśnie za tą dziwną wonią, skręcając w różnych kierunkach.
-Dawaj, poszukajmy zajęcy. Są piekielnie szybkie, jak tam Twoja kondycja?
-Ee - kocurek zamyślił się. Jakby nie patrzeć, dawno nie biegał tak porządnie, nie licząc skakania od legowiska do legowiska. Mimo wszystko był w stanie szybko pędzić, a rozprostowanie kończyn nie powinno mu zaszkodzić... - myślę, że mogę spróbować. Chyba dam radę, chociaż dawno nie biegałem.
Wojownik poklepał go po grzbiecie.
- Na pewno dasz radę! Poza tym zające ciężko upolować, bo są bardzo zwrotne no i szybkie, więc nawet jak znajdziemy jakiegoś to nie ma gwarancji, że nam się uda. Także nie przejmuj się w razie co!
Po czym wojownik ruszył truchtem przed siebie, najpewniej szukając zapachu zająca. Z lekkim uśmiechem wymalowanym na pysku, Skowronek ruszył za kocurem, rozglądając się czujnie w poszukiwaniu królika.
- Kiedy będę wiedzieć, że jest gdzieś w pobliżu zając? - zapytał po chwili milczenia.
-Hmm, doskonałe pytanie! - Zamyślił się na chwilę. - Na pewno go wyczujesz. Najfajniej by było, gdybyś był pod wiatr, to on by nie wyczuł ciebie i miałbyś przewagę. Potem go usłyszysz, jak skubie trawię i tupta tymi małymi nóżkami. A na koniec go zobaczysz, bo wszystkie są ciemno bure czy szare i zlewają się z trawą!
-No dobrze, ale jak go upolować? - dopytywał uczeń.
-Najlepiej go zaskoczyć! Ale to rzadko się udaje... Można w parę kotów go ścigać i zrobić zasadzkę, bo samemu może być ciężko. Czasami polujemy na nie w norach, ale tam jest ograniczone miejsce - odparł. - Metoda prób i błędów, praktyka czyni mistrza!
-Chyba rozumiem. Możemy już spróbować? - zaproponował niepewnie.
-Nie wolisz zacząć od czegoś łatwiejszego? Możesz się zniechęcić, jeśli nam się nie uda - zasugerował starszy spokojnie.
-A co jest łatwiejsze? - zapytał Skowronkowa Łapa, marszcząc nosek.
-Myślę, że od zająca łatwiejsze są ptaki. Mogą odlecieć, ale zajmie im to minimalnie więcej czasu niż uszakom. Chyba, że bardzo Ci zależy, to poszukamy i zająca!
Uczeń medyka zamyślił się na chwilę. Czy aż tak bardzo chciał zacząć od królika?
-Nie, możemy najpierw poszukać jakiegoś ptaka - odparł po chwili. Jeśli Barszcz twierdził, że lepiej na początku zapolować na wróbla, to na pewno tak było.
-To chodźmy!
Ruszyli dalej, rozglądając się czujnie. W pewnej chwili Barszczowa Łodyga zatrzymał się i przytknął nos do ziemi.
-Przyłóż tu nos - rozkazał. - To sikorka.
-Sikorka? Taki czarno-biały ptak? Są bardzo śliczne - kocurek przyłożył nosek do ziemi, starając się zapamiętać specyficzny zapach ptaka.
-Sikorki są bardziej żółte...- mruknął - Ale tak, są śliczne. I smaczne – kocur oblizał się, najwidoczniej zadowolony z myśli o takim obiedzie.
-A więc sikorki są żółte, a sroki czarno-białe? A jak myślisz, dlaczego one mogą latać? To dzięki skrzydłom? Tylko jak to działa?
-Czarno białe są sroki. Podobno lubią kraść - powiedział. - I tak! Koty nie mają skrzydeł, więc nie latają. Myślę, że to dzięki nim.
-Kraść? A co takiego kradną?
-Niegrzeczne kociaki! - odrzekł tajemniczo wojownik.
-Co? - roześmiał się nerwowo kocurek.
Ciężko było mu w to uwierzyć. Przecież sroki nie były aż tak duże! Poza tym po co były im kociaki? Zmarszczył nosek, starając się nie okazywać strachu. A co, jeśli te czarno-białe ptaki rzeczywiście kradły kociaki?
-Nie słyszałeś o tym? - starszy nie krył zdziwienia. - No, ale mniejsza o to. Chodźmy zapolować! Od teraz musisz być bezwzględnie cicho I chodzić najlżej jak się da, nie stawaj na suche gałązki ani liście, bo nas usłyszy i odleci.
Kocur pokazał mu pozycję do skradania i ruszył przed siebie. Czekoladowy ruszył za wojownikiem.
-Czujesz, jak zapach staje się silniejszy? - Szepnął pręgowany tygrysio.
Skowronkowa Łapa pokiwał przecząco głową. Ciężko było mu odróżniać te wszystkie nowe zapachy! Nie zdążył jednak nic powiedzieć, gdyż dostrzegł ptaka. Był taki śliczny! Dziobał w ziemi, chodząc dokoła w poszukiwaniu czegoś.
-Mamy go upolować? - szepnął, przenosząc wzrok na Barszcza.
-Nie my, tylko Ty. A przynajmniej spróbuj, bo pierwsze razy zazwyczaj nie wychodzą. To kwestia wprawy, więc niczym się nie przejmuj! - Miauknął cicho. - Zakradnij się możliwie jak najbliżej i wyskocz, odbijając się silnie z tylnych łap. Pamiętaj, żeby wysunąć pazury!
Przytaknął i przełknął ślinę. Następnie schylił się, wysuwając pazury i powoli ruszył w kierunku ofiary. Krew szumiała mu w uszach, a serce waliło w klatce piersiowej. Z każdym krokiem czuł wzrastającą ekscytację oraz strach. Gdy zbliżył się dostatecznie, błyskawicznie wyskoczył w powietrze i już-już miał złapać ptaka, gdy ten zatrzepotał skrzydłami i odleciał prędko. Lekko zawiedziony wrócił do Barszcza, spoglądając na niego. Ten od razu wstał i machnął ogonem, aby pocieszyć go.
-Niczym się nie martw, Skowronku - oznajmił. - Z czasem będziesz mistrzem polowania!
Spojrzał na niego jak dumny ojciec i uśmiechnął się szeroko.
-Tak myślisz? - zapytał z nadzieją w głosie.
<Barszczu?>
[1530 słów do treningu wojownika]
[przyznano 31%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz