Małe diabełki Płomyka dalej ślęczały w żłóbku co dzień coraz bardziej psute przez Ziębi Trel i własnego ojca. Z każdym dniem uczyli się czegoś…zwłaszcza jak obrazić nierudych. Znali wiele złych określeń i kiedy ich użyć. Rudzik nie odstępował rodzeństwa na krok, można by rzec, nawet wyprzedzał siostry.
Dumnie podniósł łeb. Wywinięte uszy machnęły w powietrzu, po czym znowu powróciły na swoje miejsce. Kocur wygładził futerko na głowie. Wszyscy położyli się spać. Tym razem tata przyszedł wcześniej z jeszcze większą niechęcią. Bóg miał w końcu odpowiedzieć jedynie 1 półboga, 2 półboginie i zwykłą, rudą kotkę. Rudzikowi jeszcze to podłechtało ego. W końcu mógł nawet dotknąć Boga.
Od razu, jak na zawołanie zasnęła Ognista Piękność, zaraz potem dołączył, a raczej udawał Płomienny Ryk oraz, tym razem prawdziwie Rudzik, po czym jego siostry po dłuższej chwili. Pożar najdłużej zapadała w sen widocznie zestresowana tym, z kim spała. Rudzik jednak szybko padł.
Syn Ognistej Piękności wywlókł się ze żłóbka. Zamknął oczy, by poprawić futerko, aż tu nagle, gdy je znów otworzył, pojawiła się cała armia nierudych składających mu pokłon. Podobało się to rudemu. Dumnie siadł, a po jego prawicy pojawiła się Pożar, zaś po lewicy - Aksamitka. Razem stali w pełni chwały. Rudzik poprawiał sobie ciągle futro, a wszystkie oczy skierowały się na podłoże.
Postawił pierwszy krok, dumnie wypinając pierś niczym najprawdziwszy bóg. Jego siostry podążyły za nim. Powoli i z gracją stąpał tam, gdzie prowadził korytarz wśród tłumów. Zaraz za nimi dołączyła Bajkowa Stokrotka, Leśny Pożar i Piaszczysta Zamieć. Z każdym krokiem kociąt dołączały to co nowe koty. Najpierw byli wszyscy z rodu, potem czysto rudzi i tak do vanów, których zestawienie zamykał Ważkowa Łapa.
Tłum kierował ich w stronę Skruszonego Drzewa. Widział w tłumie znajome mordki. Najpierw wypatrzył Skowronka, potem Knieję, a przy samej budowli Szepta oraz samą Obserwującą Gwiazdę. Przywódczyni ukłoniła im się:
– Ojciec czeka na górze o herosi! – wydała to z siebie jak natchniona, a cały przekrój nierudych zakrzyknął “O herosi!”.
Pręgowany klasycznie czuł, jak duma go rozpiera. Pozostawił swoją eskortę oprócz rodzeństwa i Leśnego Pożaru, który to był czystorudy. Rodzeństwo również wyglądało cudownie, gdy z gracją wskakiwali po schodach prowadzących do leża lidera.
Zatrzymał jednak ich wszystkich przed zakłóceniem porządku. Nakazał im poprawić się, co uczynili i dopiero potem posłał po Obserwujacą Żmiję, która miała poinformować Boga o przybyciu. Wyminęła ich zgrabnie z nosem przy ziemi. Odchrząknęła głośno, a gdy dostała znak łapą na możliwość mówienia, odparła:
– Przybyli o wielki Bogu, zesłany przez Klan Gwiazdy wybawicielu – wymruczała, zarywając nozdrzami o posadzkę. – Jest z nimi Leśny Pożar.
– Odpraw Leśny Pożar, a ich przyprowadź – niski głos zadźwięczał w uszach czwórki zebranych.
Obskurny łeb przywódczyni wynurzył się z czeluści, posyłając pokorne spojrzenie w stronę czwórki. Łamiącym się głosem rzekła, że niestety Bóg nie życzy sobie jego towarzystwa, na co starszy jedynie fuknął, lecz nie lekceważył słów Boga i odszedł w dół, a zaraz za nim Matka Obsmarkanego Kamienia.
Weszli powoli do legowiska. Od razu ukłonili się w stronę ojca tak, jak ich uczył.
– Witaj Ojcze – mruknął kocur, a jego siostry powtórzyły to dźwięcznym głosem. –
Syn Lwiej Paszczy i Milina pozwolił im wstać i nawet do siebie podejść. Nadal zachowywali swoje rozstawienie. Długofutry odwrócił się od nich, by ruszyć w stronę miejsca, gdzie zawsze przemawiał lider. Usiadł w nim, a cały tłum zebrany pod Skruszonym Drzewem oddał mu największy pokłon, jaki kiedykolwiek widział Rudzik.
Ruchem ogona wskazał im miejsce, gdzie mieli usiąść, a oni to zrobili, bojąc się gniewu ojca.
– Oto mój następca. Wielbcie go! – Płomienny Ryk dotknął swoją kitą głowy jedynego syna, a wiwaty rozbrzmiały. – Rudziku, oto twoje królestwo.
Kocurem nie wiedział, co powiedzieć. Było mu tak dobrze. Wystawił więc pierś i lustrował wzrokiem zgromadzonych.
– Twe siostry to dwie części. Pożar to rozum, a Aksamitka to serce. Jeśli kiedykolwiek nie będziesz pewny jakiejś sprawy, dopytuj właśnie je – zakończył ojciec trójki. –
Rudzika zatkało. On? Wielbiony? Dopiero to do niego doszło. Cóż, każdy byłby w szoku, słysząc taką wieść.
Nagle jednak poczuł czyjeś kopnięcie i wszystko zniknęło niczym sen, którym było. Pręgowany klasycznie przyjął to jako znak, wyznacznik, do czego ma dążyć. Obiecał sobie, że kiedyś jego plan się ziści.
Całkowicie rozbudzony zrozumiał, że przecież nie odmówił wieczornej modlitwy. Bardzo się tym przeraził. Czy bogowie go znienawidzą? Na pewno! Szybko więc wymówił swoją formułkę i odetchnął z ulgą. Teraz go nie zgładzą.
Usadowił się, by usnąć, gdy jednak usłyszał szelest. Ojciec przestał okrywać ich ogonem. Po drugie poczuł zimno z prawej strony, gdzie spał, a raczej miał spać pomarańczowooki. Rudzik od razu poderwał się.
Zobaczył to samo rude futro, wywinięte uszy i pomarańczowe, wściekłe oczy jak zwykle. Kocurek zauważył, że wojownik go widział. Przerażony schylił łepek w geście przeprosin.
– Witaj Ojcze. Prze-przepraszam – wypowiedział w stronę brata Bajkowej Stokrotki.
Bał się ojca. Nie chciał zostać przez niego stracony do najgłębszych zakamarków Mrocznej Puszczy. Jedynie głośno przełknął ślinę, czując gulę w gardle narastającą z każdym uderzeń.
Dumnie podniósł łeb. Wywinięte uszy machnęły w powietrzu, po czym znowu powróciły na swoje miejsce. Kocur wygładził futerko na głowie. Wszyscy położyli się spać. Tym razem tata przyszedł wcześniej z jeszcze większą niechęcią. Bóg miał w końcu odpowiedzieć jedynie 1 półboga, 2 półboginie i zwykłą, rudą kotkę. Rudzikowi jeszcze to podłechtało ego. W końcu mógł nawet dotknąć Boga.
Od razu, jak na zawołanie zasnęła Ognista Piękność, zaraz potem dołączył, a raczej udawał Płomienny Ryk oraz, tym razem prawdziwie Rudzik, po czym jego siostry po dłuższej chwili. Pożar najdłużej zapadała w sen widocznie zestresowana tym, z kim spała. Rudzik jednak szybko padł.
***
Sen
Postawił pierwszy krok, dumnie wypinając pierś niczym najprawdziwszy bóg. Jego siostry podążyły za nim. Powoli i z gracją stąpał tam, gdzie prowadził korytarz wśród tłumów. Zaraz za nimi dołączyła Bajkowa Stokrotka, Leśny Pożar i Piaszczysta Zamieć. Z każdym krokiem kociąt dołączały to co nowe koty. Najpierw byli wszyscy z rodu, potem czysto rudzi i tak do vanów, których zestawienie zamykał Ważkowa Łapa.
Tłum kierował ich w stronę Skruszonego Drzewa. Widział w tłumie znajome mordki. Najpierw wypatrzył Skowronka, potem Knieję, a przy samej budowli Szepta oraz samą Obserwującą Gwiazdę. Przywódczyni ukłoniła im się:
– Ojciec czeka na górze o herosi! – wydała to z siebie jak natchniona, a cały przekrój nierudych zakrzyknął “O herosi!”.
Pręgowany klasycznie czuł, jak duma go rozpiera. Pozostawił swoją eskortę oprócz rodzeństwa i Leśnego Pożaru, który to był czystorudy. Rodzeństwo również wyglądało cudownie, gdy z gracją wskakiwali po schodach prowadzących do leża lidera.
Zatrzymał jednak ich wszystkich przed zakłóceniem porządku. Nakazał im poprawić się, co uczynili i dopiero potem posłał po Obserwujacą Żmiję, która miała poinformować Boga o przybyciu. Wyminęła ich zgrabnie z nosem przy ziemi. Odchrząknęła głośno, a gdy dostała znak łapą na możliwość mówienia, odparła:
– Przybyli o wielki Bogu, zesłany przez Klan Gwiazdy wybawicielu – wymruczała, zarywając nozdrzami o posadzkę. – Jest z nimi Leśny Pożar.
– Odpraw Leśny Pożar, a ich przyprowadź – niski głos zadźwięczał w uszach czwórki zebranych.
Obskurny łeb przywódczyni wynurzył się z czeluści, posyłając pokorne spojrzenie w stronę czwórki. Łamiącym się głosem rzekła, że niestety Bóg nie życzy sobie jego towarzystwa, na co starszy jedynie fuknął, lecz nie lekceważył słów Boga i odszedł w dół, a zaraz za nim Matka Obsmarkanego Kamienia.
Weszli powoli do legowiska. Od razu ukłonili się w stronę ojca tak, jak ich uczył.
– Witaj Ojcze – mruknął kocur, a jego siostry powtórzyły to dźwięcznym głosem. –
Syn Lwiej Paszczy i Milina pozwolił im wstać i nawet do siebie podejść. Nadal zachowywali swoje rozstawienie. Długofutry odwrócił się od nich, by ruszyć w stronę miejsca, gdzie zawsze przemawiał lider. Usiadł w nim, a cały tłum zebrany pod Skruszonym Drzewem oddał mu największy pokłon, jaki kiedykolwiek widział Rudzik.
Ruchem ogona wskazał im miejsce, gdzie mieli usiąść, a oni to zrobili, bojąc się gniewu ojca.
– Oto mój następca. Wielbcie go! – Płomienny Ryk dotknął swoją kitą głowy jedynego syna, a wiwaty rozbrzmiały. – Rudziku, oto twoje królestwo.
Kocurem nie wiedział, co powiedzieć. Było mu tak dobrze. Wystawił więc pierś i lustrował wzrokiem zgromadzonych.
– Twe siostry to dwie części. Pożar to rozum, a Aksamitka to serce. Jeśli kiedykolwiek nie będziesz pewny jakiejś sprawy, dopytuj właśnie je – zakończył ojciec trójki. –
Rudzika zatkało. On? Wielbiony? Dopiero to do niego doszło. Cóż, każdy byłby w szoku, słysząc taką wieść.
***
Całkowicie rozbudzony zrozumiał, że przecież nie odmówił wieczornej modlitwy. Bardzo się tym przeraził. Czy bogowie go znienawidzą? Na pewno! Szybko więc wymówił swoją formułkę i odetchnął z ulgą. Teraz go nie zgładzą.
Usadowił się, by usnąć, gdy jednak usłyszał szelest. Ojciec przestał okrywać ich ogonem. Po drugie poczuł zimno z prawej strony, gdzie spał, a raczej miał spać pomarańczowooki. Rudzik od razu poderwał się.
Zobaczył to samo rude futro, wywinięte uszy i pomarańczowe, wściekłe oczy jak zwykle. Kocurek zauważył, że wojownik go widział. Przerażony schylił łepek w geście przeprosin.
– Witaj Ojcze. Prze-przepraszam – wypowiedział w stronę brata Bajkowej Stokrotki.
Bał się ojca. Nie chciał zostać przez niego stracony do najgłębszych zakamarków Mrocznej Puszczy. Jedynie głośno przełknął ślinę, czując gulę w gardle narastającą z każdym uderzeń.
<Ojcze?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz