Szorstki język przejechał po jej czole. Skrzywiła się lekko, przybierając po chwili wymuszony uśmiech, by nie zasmucić opiekunki.
— Pokrzywowe Zarośle jest miły? Jesz dobrze? Bierzesz ziółka? — zalała ją lawiną pytań.
Siewka trzy razy pokiwała łebkiem, próbując się lekko odsunąć od niezapowiedzianego mycia. Nie widziała, żeby innym uczniom matki poprawiały sierść.
— Jesteś taka potargana... musisz o siebie dbać, Siewko. — mruknęła po czy uśmiechnęła się z ulgą. — Wydajesz się spokojniejsza.
Szykretka oderwała wzrok od swoich łapek.
— Nie jest aż tak strasznie i Pokrzywek jest bardzo miły... — wyznała cicho.
Gasnąca otuliła ją ogonem i westchnęła z ulgą.
— Cieszę się. Naprawdę.
Szykretka poskrobała pazurem w ziemi.
— Ale tęsknię — szepnęła, uciekając wzrokiem ku swoim łapom.
Poczuła ciepło opiekunki. Jej morski zapach otoczył ją z każdej strony. Była taka miękka. Siewka otarła się łebkiem o kończynę kotki.
— Jesteś naprawdę bardzo dzielna i razem ze Szmerem jesteśmy z dumni. — zamruczała Gasnąca.
Siewka spięła się lekko na myśl o specyficznej kotce, która przerażała ją w każdym calu. Byli totalnynym przeciwieństwem. Poza tym drugi rodzic zdawał się woleć Jaskółkę. W końcu ona była faktycznie odważna. Lubiła słuchać o jego dokonaniach. Zdawała się szukać przygód. Była ideałem w oczach wojownika. W przeciwieństwie do Siewki.
— Coś nie tak?
Szylkretka zamknęła oczy i wzięła głębszy wdech. Teraz doceniała fakt, że zjadła przed spotkaniem z opiekunką więcej rumianku.
— Nie lubi mnie... — wyznała niepewnie.
Gasnąca lekko się napięła. Przytuliła mocniej kotkę.
— Kto...?
Siewka wtuliła się mocniej.
—...Ona...
— Ja? Jaskółka? Czereśnia? Krewetka? — wojowniczka wymieniała każdą poznaną przez szylkretke kotkę, lecz dostawała negatywną odpowiedź.
Zawahała się chwilę i wzięła głębszy wdech.
— Dzwonkowy Szmer? — padło z jej pyska, widząc kiwanie łebkiem, westchnęła. — Myślałam, że z wami rozmawiał o tym... — mruknęła bardziej do siebie.
Pogładziła kociaka po grzbiecie.
— Widzisz Szmer nie jest kotką. Wiem, że wygląda jak kotka i pachnie jak kotka, ale tu — dotknęła lekko głowę Siewki. — Jest kocurem. I dlatego tak powinniśmy go traktować. Dlatego też jest taki chłodny i mówi cały czas o sile. Nie chce, by ktokolwiek pomyślał o nim jak o kotce.
Szylkretka poczuła, jak zaczyna płakać. Nie chciała sprawić Szmerowi przykrości. Czuła się źle, że przez ten cały czas nie traktowała go prawidłowo.
—...Przepraszam... — załkała gorzko, mocząc sierść rodzicielki. — Nie chciałam...
Kotka pogłaskała ją po łebku.
— Nic się nie stało. Wiem, że nie chciałaś. Szmer nawet nie zauważył, więc nie masz o co się martwić. — uspokajała ją Gasnąca. — Ale wiesz, co możesz zrobić? Na pewno bardzo się ucieszy...
— Pokrzywowe Zarośle jest miły? Jesz dobrze? Bierzesz ziółka? — zalała ją lawiną pytań.
Siewka trzy razy pokiwała łebkiem, próbując się lekko odsunąć od niezapowiedzianego mycia. Nie widziała, żeby innym uczniom matki poprawiały sierść.
— Jesteś taka potargana... musisz o siebie dbać, Siewko. — mruknęła po czy uśmiechnęła się z ulgą. — Wydajesz się spokojniejsza.
Szykretka oderwała wzrok od swoich łapek.
— Nie jest aż tak strasznie i Pokrzywek jest bardzo miły... — wyznała cicho.
Gasnąca otuliła ją ogonem i westchnęła z ulgą.
— Cieszę się. Naprawdę.
Szykretka poskrobała pazurem w ziemi.
— Ale tęsknię — szepnęła, uciekając wzrokiem ku swoim łapom.
Poczuła ciepło opiekunki. Jej morski zapach otoczył ją z każdej strony. Była taka miękka. Siewka otarła się łebkiem o kończynę kotki.
— Jesteś naprawdę bardzo dzielna i razem ze Szmerem jesteśmy z dumni. — zamruczała Gasnąca.
Siewka spięła się lekko na myśl o specyficznej kotce, która przerażała ją w każdym calu. Byli totalnynym przeciwieństwem. Poza tym drugi rodzic zdawał się woleć Jaskółkę. W końcu ona była faktycznie odważna. Lubiła słuchać o jego dokonaniach. Zdawała się szukać przygód. Była ideałem w oczach wojownika. W przeciwieństwie do Siewki.
— Coś nie tak?
Szylkretka zamknęła oczy i wzięła głębszy wdech. Teraz doceniała fakt, że zjadła przed spotkaniem z opiekunką więcej rumianku.
— Nie lubi mnie... — wyznała niepewnie.
Gasnąca lekko się napięła. Przytuliła mocniej kotkę.
— Kto...?
Siewka wtuliła się mocniej.
—...Ona...
— Ja? Jaskółka? Czereśnia? Krewetka? — wojowniczka wymieniała każdą poznaną przez szylkretke kotkę, lecz dostawała negatywną odpowiedź.
Zawahała się chwilę i wzięła głębszy wdech.
— Dzwonkowy Szmer? — padło z jej pyska, widząc kiwanie łebkiem, westchnęła. — Myślałam, że z wami rozmawiał o tym... — mruknęła bardziej do siebie.
Pogładziła kociaka po grzbiecie.
— Widzisz Szmer nie jest kotką. Wiem, że wygląda jak kotka i pachnie jak kotka, ale tu — dotknęła lekko głowę Siewki. — Jest kocurem. I dlatego tak powinniśmy go traktować. Dlatego też jest taki chłodny i mówi cały czas o sile. Nie chce, by ktokolwiek pomyślał o nim jak o kotce.
Szylkretka poczuła, jak zaczyna płakać. Nie chciała sprawić Szmerowi przykrości. Czuła się źle, że przez ten cały czas nie traktowała go prawidłowo.
—...Przepraszam... — załkała gorzko, mocząc sierść rodzicielki. — Nie chciałam...
Kotka pogłaskała ją po łebku.
— Nic się nie stało. Wiem, że nie chciałaś. Szmer nawet nie zauważył, więc nie masz o co się martwić. — uspokajała ją Gasnąca. — Ale wiesz, co możesz zrobić? Na pewno bardzo się ucieszy...
***
Siewka czuła jak łapy jej odmawiają jej posłuszeństwa. Kontakt z kocurem ją stresował. Czuła się niemożliwie okropnie, wiedząc, jak źle go traktowała ten cały czas. Martwy gołąb zwisał z jej z pyska. Był ciężki. Pokrzywek pomógł jej to nieść do obozowiska. Lecz najtrudniejsze zdawało się być dopiero przed nią.
— Ale ten Srokoszowa Gwiazda jest głupi. — zaczęła do niej docierać rozmowa kocurów.
Nie znała ich. Ich futro pachniało ostro. Ziemią, bryzą i trawą.
— No wiem. Maruda i pajac. Pierw odwalił cyrk na kółkach, a teraz zachowuje się jak stara kocica. Moja babka się w ziemi przewraca, widząc, co tu się dzieje. Judasz mówi, że przez niego Gwiezdni są wkurzeni.
— Judasz to każdy kołtun na ogonie traktuje jak znak gniewu Gwiezdnych. Jeszcze trochę a drugą Księżycową Sadzawkę tutaj nam zbuduje...
— Nawet tak nie żartuj, bo cię usłyszy i podłapie ten pomysł. Na ostry i ciernie... kiedyś największym problemem klanu były idiotyczne pomysły Aksamitnej Gwiazdy, a teraz?
— Teraz to sam brzmisz jak stary dziad.
— Wcale nie. Teraz ci młodzi... A klan się starzeje. Widziałeś, ile uczniów miał Klan Nocy? Podobno z rzeki ich wyławiają. Jak mamy stawić im czoła, jak Klan Gwiazd im kocięta pod nos zsyła?
— Wierzysz w te plotki? Myślałem, że masz więcej mózgu w głowie niż szczur.
— Jakie plotki! Nocniaczka sama mi powiedziała.
— Jak jesteś taki mądry, by wierzyć Nocniakom, to idź sam nad rzekę połowić kocięta. Srokosz na pewno się ucieszy, jak mu przyniesiesz rybie bachory.
— Weź się zamknij.
Siewka na dążących łapach podeszła do rozmawiających wojowników.
— Tato... — poczuła, jak głos się jej łamie.
Zaskoczone niebieskie ślepia odwróciły się w jej stronę.
— Upolowałam go dla ciebie. Żebyś był ze mnie dumny... — miauknęła nieśmiało, chowając pysk w łapkach.
Nie musiała długo czekać na odpowiedź. Poczuła ciepło kocura. Pisnęła, czując uderzenie w grzbiet.
— No proszę. Nie najgorzej jak na pierwszy raz. Ja co prawda prawie dzika przytachałem do obozowiska, ale gołąb też cwany drań.
Siewka uśmiechnęła się nerwowo. Nic z tego nie rozumiała.
[słowa trening 718]
[przyznano 14%]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz