ostatnie dni pory spadających liści
Następnego dnia, Mglista Gwiazda, a raczej jeszcze Mglista Zatoka, obudziła się dość wczesnym rankiem. Wydarzenia minionej nocy sprawiły, że sen kocicy był lekki jak piórko unoszące się na wietrze. Wstała, wyprężyła się i ziewnęła delikatnie, spanie w legowisku lidera było dla niej zupełnie nowym doświadczeniem, zwłaszcza że nie czuła na sobie oddechu innych kotów. Było to jednak coś, do czego dało się przyzwyczaić. Kocica wyprężyła się po czym wychyliła łeb zza trzciny, obóz powoli budził się do życia, dobrze, w końcu musiała ogłosić nowiny. Wskoczyła na pień krzewu i rozejrzała raz jeszcze, towarzyszyło jej dziwne uczucie władzy, które coraz bardziej jej odpowiadało.
— Klanie Nocy! Nadszedł ponowny czas zmian! Niech wszystkie koty zdolne łowić zwierzynę zbiorą się pod sumakami. — zaczęła przemowę, czuła na sobie chmarę spojrzeń, tych zaufanych jak i podejrzliwych, gdy już wszyscy się zebrali kontynuowała — Uprzedniej nocy zakończyły się wątpliwe rządy Śnieżnej Gwiazdy, a Klan Gwiazdy wybrał mnie bym poprowadziła nasz klan! Przez wiele księżyców spadał na nas nawał cierpienia, dlatego znajduję się w tym oto miejscu, by temu zapobiec. Nocniacy nie będą tolerować żadnych zdrad, ani spojrzeń wyższości ze strony innych klanów, ponieważ to my zostaliśmy wybrani!
Tłum spoglądał jej w oczy, przez chwilę panowała cisza lecz kilka bić serca później dało się słyszeć okrzyki aprobaty i poparcia.
— Gdy nadejdzie zmierzch udam się, razem ze Strzyżykowym Promykiem w podróż do Sadzawki Klanu Gwiazdy i przyjmę dar dziewięciu żywotów — oznajmiła ceremonialnie, wlepiając chłodne spojrzenie w Sroczy Lot siedzącą wśród reszty. — Skoro te sprawy mamy już za sobą, jedynym czego nam brakuje jest zastępca. Te słowa wypowiadam w obecności Klanu Gwiazdy, by duchy naszych przodków wysłuchały mojej decyzji i zatwierdziły ją. Nowym zastępcą będzie Sroczy Lot! Mimo swojej obcej krwi udowodniła bycia prawdziwym członkiem Klanu Nocy.
Wahając się przez chwilę Sroczy Lot wystąpiła na przód. Mgiełka wiedziała, że jest to dla niej nowe, ale zdawała sobie również sprawę z tego, że kocica sobie poradzi.
— Proszę Sroczy Locie, wyznacz patrole na dzisiejszy dzień.
Biało-czarna skinęła łbem.
***
— Witaj Strzyżykowy Promyku, gotowa do drogi? — zapytała z lekkim uśmiechem na pysku.
— Oczywiście — odpowiedziała słodko, wysuwając nos zza mieszanek, które jeszcze przed chwilą robiła. — A ty? Gotowa do przyjęcia żyć?
— Nawet jeśli nie byłabym gotowa, Klan Gwiazdy stawia mi oczekiwania, a ja zamierzam je spełnić — wymruczała poważnym tonem jednocześnie przyglądając się zajęciu kotki.
Ruda odsunęła się od ziół i gestem ogona zachęciła kotkę do podejścia bliżej.
— Zjedz te zioła. Będą gorzkie, ale są potrzebne, by utrzymać cię na nogach w czasie podróży — poleciła. Sama zajęła się własną mieszanką, zjadając ją praktycznie bez krzywego spojrzenia. — Mam nadzieję, że dobrze spiszesz się w nowej roli.
Zerknęła na zestawienie ziół, nie potrafiła wyczytać zbyt wiele z tego zapachu, lecz widząc jak medyczka szybko pozbywa się swojej porcji sama zajęła się mieleniem ich w pysku.
— No nic, komu w drogę temu czas.
Po pochłonięciu leków, obie ruszyły w stronę wyjścia przeciskając się przez gąszcz usychającej trzciny. Przez parę dobrych bić serca kocice wędrowały w ciszy gubiąc się we własnych myślach. Te Mgły powędrowały jednak w stronę Daliowej Gwiazdy, która zginęła zamordowana przez bandę samotników.
— Słuchaj, wiem że to może być ciężki dla ciebie temat, ale nie jest ci żal utraty rodziców?
Medyczka parsknęła przerywanym śmiechem, w którym zabrzmiała nuta stresu.
— Jest mi żal. Nie wiesz, jak bardzo. Matka nigdy mi o tym nie mówiła, nigdy nie chciała mówić. Gdybym wcześniej wiedziała, mogłabym ją ochronić — mruknęła. — Ale nie mam na to wpływu. Nie cofnę czasu. Łzy i krzyk nie przywrócą życia ani jej, ani żadnym innym kotom, śmierć jest szybsza od decyzji, które podejmujemy. A ty? Myślałaś nad swoim bratem?
Zastanowiła się przez chwilę jak mogłaby ubrać w słowa swoją odpowiedź, o Nastroszonym ciężko jej się rozmawiało, ale to w końcu on odszedł, nikt mu nie kazał ani nie bronił.
— Nastroszone Futro miał wybór, wolał zostawić swój dom i rodzinę. Opuszczenie klanu jest równoznaczne ze zdradą, a on nie stanowi wyjątku — odparła chłodnym tonem głosu.
— Przykładna siostra — mruknęła z ironią Strzyżykowy Promyk, by zaraz westchnąć. — Ale masz rację, bądź co bądź, to zdrada. Nastroszone Futro i tak nigdy tutaj nie pasował. Zrobił to, co dla niego najlepsze. Masz jeszcze szansę kiedyś go zobaczyć, jeśli wciąż żyje. Ja nie spotkam się już z matką, ale ty wciąż możesz z bratem.
Słowa Strzyżyk ją poruszyły, ale musiała nakładać tę bezemocyjną maskę. Zdrada była zdradą i nic tego nie zmieni. Czy będzie w stanie przyjąć brata gdy ten wróci? Możliwe, ale życie Stroszka nie było już jej zmartwieniem.
— Chyba wolałabym już usłyszeć o jego śmierci niżeli wyganiać go z naszych terenów. — po tych słowach zamilkła na dobrą chwilę by uspokoić myśli krążące wokół bezpieczeństwa jej brata.
Rozmowa zabiła nieco czas, dwie nocniaczki znalazły się tuż przed sporych rozmiarów skałą, w tym właśnie miejscu znajdował się Sekretny Tunel prowadzący do Sadzawki. Mglista zmierzyła go wzrokiem po czym ruszyła przodem. Skalna konstrukcja wydawała się być krucha, a jednak znajdowała się tu wiele księżyców, kamienne ściany dobrze chroniły ukryty korytarz. Niebieska przecisnęła się przez wąskie wejście, to samo zaraz za nią uczyniła Strzyżyk. Idąc na przód tunele wydawały się nie mieć końca, z jednej strony mieścił się jeden korytarz, zaś z drugiej - drugi. Miejsce to zdawało się być wielką plątaniną mrówczych tuneli, tylko takich wielkości sporego kota, a każdy stawiany krok praktycznie decydował o życiu i śmierci.
Kocica zatrzymała się na chwilę by nabrać oddechu, coraz bardziej kręciło jej się we łbie.
— Chyba już blisko — mruknęło dysząc pod nosem. Zmrużyła oczy i dostrzegła światełko w oddali. Zerwała się na nogi i ruszyły dalej, cel podróży zbliżał się nieubłaganie.
Kilka długości lisiego ogona dzieliło je od pomieszczenia z Sadzawką. Mglista Zatoka przyśpieszyła kroku bacznie obserwując własne łapy by przypadkiem się o coś nie potknąć, gdy już dotarła jej oczom ukazała się majestatyczna grota z bajorkiem po środku. Na ścianach widniały fascynujące malunki wykonane prawdopodobnie przez rdzennych mieszkańców tej ziemi wiele księżyców temu. W samym zaś miejscu dało się wyczuć obecność Klanu Gwiazdy, która jakimś cudem lekko ją przytłaczała.
Jednak nie przyszła tu podziwiać, przyszła by przyjąć dar dziewięciu żyć. Podeszła bliżej bajorka, woda była tak czysta, że z łatwością mogła dostrzec kamienie na jego dnie. Właściwie nawet nie wiedziała co powinna w tym momencie zrobić więc samoistnie schyliła łeb i upiła trochę wody ze źródła.
Magiczne właściwości Sadzawki sprawiły, że kocicę znużył sen, wtem znalazła się w zupełnie innym miejscu. Otaczały ją gwiazdy tak lśniące, że w normalnych okolicznościach już dawno by oślepła, tej jednak to nie przeszkadzało. Dochodząc powoli z powrotem do zmysłów zorientowała się, że została otoczona przez kilka postaci, dokładniej dziewięć. Jedna z nich zbliżyła się tak, że dzielił ich jedynie oddech. Mgła dostrzegła w postaci biało-czarnego kocura z bliznami na ciele.
— Mglista Zatoko, z tym życiem ofiaruję ci dar pomysłowości, używaj go by znajdować rozwiązanie w każdej sytuacji. — wymruczał po czym zetknął się z nią nosem.
Druga zaś postać była jej już dużo bardziej znana. Jej błękitne spojrzenie zdawało się być surowe i łagodne za jednym razem, kocica uroniła aż łezkę. Stała przed nią Tulipanowy Płatek.
— Najdroższa córeczko, zawsze wiedziałam, że zajdziesz daleko i się nie myliłam. — odparła ciepło.
— N-naprawdę? Mam wrażenie, że tak wiele nas ominęło. Nie zdążyłam powiedzieć ci wszystkiego!
— To nie ma teraz znaczenia, wiem że osiągniesz jeszcze więcej, dlatego z tym życiem ofiaruję ci dar asertywności byś umiała postawić na swoim w każdej sytuacji. — powiedziała a następnie zniknęła by zrobić miejsce innemu kotu.
Na jej miejsce ustawiła się zaś kolejna osobistość dobrze znana Mgle, nikt inny jak Daliowa Gwiazda. Szylkretka wpatrywała się w nią dziwnie ufnym spojrzeniem, co pozostawiło ciarki na ciele niebieskiej.
— Dawno się nie widziałyśmy Mglista Zatoko, a może raczej Mglista Gwiazdo? — prychnęła lekko prześmiewczym tonem głosu, nawet jako członek Klanu Gwiazdy miała gadane.
— Trochę minęło, to prawda. Jednak możesz być pewna, że Klan Nocy jest w dobrych łapach.
— Wydaje mi się, że masz rację. Miejmy to już z głowy co? Z tym życiem ofiaruję ci dar zaradności, korzystaj z niego, bo nie raz w życiu będziesz mogła liczyć tylko na siebie. — zetknęła się z nią nosem i zniknęła. To było dosyć dziwne doświadczenie, nigdy nie sądziła, że znów zobaczy Daliową Gwiazdę, a już na pewno nie w takim wydaniu.
Następnym, który wyłonił się z tłumu był niebieski kocur o pomarańczowych ślepkach, momentalnie Mgiełce przypomniał on o dzieciństwie i głupiej zabawie z bratem, który namówił ją by ta symulowała uraz. Kotka wylądowała wówczas u medyka i nawdychała się jedynie dziwnych zapachów drażniących jej mały nosek. Te wspomnienia wywołały niemały uśmiech na pysku kocicy.
— Całkiem wyrosłaś Mglista Zatoko — uśmiechnął się pod nosem Muchomor, ona zaś odpowiedziała mu tym samym. — Z tym życiem ofiaruję ci dar wyrozumiałości. Użyj go, by wspierać innych w najcięższych dla nich momentach.
Skinęła łbem z szacunkiem. Zostało już tylko pięć darów, była bardzo ciekawa kto ukaże się jej jako następny, mogła spodziewać się każdego, kogoś z rodziny, nawet nieznajomego jej kota!
Nie zawiodła się, stanął przed nią kremowy pręgowany kocur z wydrapanym okiem. Od razu rozpoznała w nim przyjaciela Tulipan, czyli Orzechowe Serce. Kocur przeszywał ją spojrzeniem pełnym dumy.
— No, no, no. Kogo my tu mamy? Mgiełko, domyślam się, że Tulipanowy Płatek będzie z ciebie dumna.
— Już jest — uśmiechnęła się szeroko przypominając sobie o słowach mamy i swoim dzieciństwie.
— Nie tylko ona. A powiedz, jak tam trzyma się twój młodszy braciszek?
To pytanie całkowicie zbiło ją z tropu, nie spodziewała się go, myślała że Gwiezdni wiedzą wszystko, chociaż to był Orzechowe Serce… Może nie interesował się aż tak przyziemnymi sprawami odkąd harcuje po Srebrnej Skórze?
— Strosz… Nastroszone Futro. On odszedł. I nie mam na myśli tego, że zginął. Po prostu opuścił Klan Nocy twierdząc, że takie życie nie jest dla niego…
— Rozumiem… To, że jesteście rodzeństwem nie znaczy, że musicie podążać tą samą ścieżką.
— Masz rację Orzechowe Serce, teraz i tak mam inne zmartwienia na głowie.
Kocur skinął łbem by następnie zbliżyć się i zetknąć nosem z kotką.
— A zatem z tym życiem ofiaruję ci dar odwagi, żebyś nie tylko miała odwagę podejmować trudne decyzje, ale i bez oporu stanąć w obronie swoich pobratymców.
Następny ukazał się jej Rudzikowy Śpiew, ten w którego obaleniu uczestniczyła. Żal ścisnął jej serce, nigdy nie zgadzała się z jego poglądami, a mimo to zasłużył by zobaczyć Srebrną Skórę, może nie był aż tak zły jak inni go malowali.
— R-rudzik?
Kocur uniósł brew pytająco.
— Czy moja obecność naprawdę tak cię dziwi? Popełniłem za życia wiele błędów, co nie oznacza, że moi poprzednicy nie zrobili tego samego. Ważniejszym pytaniem będzie jednak co uczynią następne pokolenia, jak myślisz, Mglista Zatoko?
Zastanowiła się przez chwilę, nie zamierzała nikogo zawieść, tak jak kiedyś zawiodła swoją matkę. Obiecała sobie, że wyzbędzie się uczuć i poprowadzi dumnie Klan Nocy, podniesie go z popiołów, w które się obrócił.
— Zamierzam podnieść ten klan na nogi, nocniacy zbyt wiele wycierpieli.
— Mądre słowa, właśnie dlatego ofiaruję tobie dar mądrości.
Zetknął się z nią nosem by następnie rozpłynąć w nicości pełnej gwiazd.
Przed jej pyskiem stanęła beżowa vanka o błękitnych oczach. Nie znała jej.
— Z tym życiem ofiaruję ci dar szczerości. Nie ukrywaj tego co leży ci na sercu, a zwłaszcza przed najbliższymi.
Zastanowiła się przez chwilę, wiedziała że powinna korzystać z tych darów, a mimo to czuła że niektóre z nich ją ograniczą.
Przedostatnią personą, która jej się okazała była kocica o bengalskim umaszczeniu i brązowych oczach, widziała ją wcześniej. Ale czy wtedy jej oczy nie świeciły żółtym blaskiem? Wzruszyła ramionami w geście obojętności.
— Witaj Mglista Zatoko! — jej głos rozbrzmiał echem w czeluści. — Widzę, że nasi ukochani pobratymcy nie próżnują!
— To prawda. Właśnie dlatego tu jestem, należy zaprowadzić porządek w Klanie Nocy. Mam nadzieję, że temu podołam…
— Masz mężne serce — zmierzyła ją wzrokiem niczym smaczny kąsek. — Powinnaś się nadać. Z tym życiem ofiaruję ci dar męstwa, byś hardo stąpała po tej ziemi niewzruszona zdaniem innych.
Ostatni z kotów powędrował w jej kierunku, już nie mogła się doczekać, aż dojrzy sylwetkę najwspanialszej Kruczej Gwiazdy. Ciekawe jak jej się wiodło na Srebrnej Skórze.
Ku jej zdziwieniu jednak im bliżej znajomy kształt podchodził, tym mniej rozpoznawała w nim czarną kocicę, gdyż ostatni dar miał wręczyć jej nikt inny jak Niezapominajkowa Gwiazda.
— Witaj Mglista Zatoko… — zaczął, lecz ta szybko mu przerwała.
— Gdzie jest Krucza Gwiazda? Nie powinna mi przekazać ostatniego daru? — zdziwiła się, a jej usta drżały z zaskoczenia.
Na samo imię kocicy sierść zjeżyła się na karku kocura. Czarny van pokręcił przecząco łbem i zerknął na kotkę troskliwym spojrzeniem.
— Krucza Gwiazda podążyła mroczną ścieżką, Klan Gwiazdy nie mógł powitać jej na Srebrnej Skórze — wyjaśnił spokojnie.
— A-ale jak to? Przecież ona chciała dla nas dobrze! Sama mówiła, że czuwa nad nią Klan Gwiazdy! — Swoje złe intencje mogła ubrać w piękne słowa, lecz prawda zawsze wyjdzie na jaw.
— Chyba nic już nie rozumiem — westchnęła spuszczając łeb. W tym momencie popatrzyła by na trawiastą ziemię, gdyby nie fakt że wszędzie dookoła niej znajdowała się pustka i gwiazdy.
— Czas odpowie na wszystkie twoje pytania córko Tulipanowego Płatka. Tymczasem witam cię twoim nowym imieniem Mglista Gwiazdo. Twoje dawne życie jest już nieistotne. Otrzymałaś dziewięć żyć lidera, a Klan Gwiazdy oddaje ci w opiekę Klan Nocy. Broń go, opiekuj się starszyzną i kociętami, szanuj swych przodków i tradycję kodeksu wojownika, żyj każdym życiem z dumą i godnością!
Popatrzyła na niego niepewnym wzrokiem, by następnie dumnie wypiąć pierś.
— Nie zawiodę.
Wszystkie figury zniknęły a światła zalśniły potężnym blaskiem, Mgiełka potrząsnęła łbem, a po chwili ocknęła się z powrotem obok sadzawki.
— Gratulację, Mglista Gwiazdo — rzuciła z lekkim uśmieszkiem Strzyżykowy Promyk, która czuwała przy niej cały ten czas.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz