Nie sądziła, że ten wstrętny szczyl posunie się do czegoś takiego jak ugryzienie jej. A jednak. Czego innego mogłaby się spodziewać po tym barbarzyńcy, wstrętnym plebsie. Teraz jasno było widać kto tutaj powinien zostać odebrany matce, skoro wpoiła mu do głowy takie bzdetey, że miał czelność wychwalać zabrudzone futro swojej siostry, a nie piękną rudą sierść, chlubę Lew. Nie tylko skończyłoby się na ugryzieniu, a i najpewniej na uderzeniu w jej prześliczny pyszczek, gdyby nie wkroczenie ich matek. Zięba bez ceregieli, chęci rozmowy z Różana Przełęczą, zabrała kocię najpierw do Wiśniowej Iskry, a potem udała się na rozmowę z Tygrysią Gwiazda.
Lewek pochlipując cicho pod nieobecność matki, starała się wzbudzić współczucie u Wiśniowej Iskry, mając nadzieję, że może kotka jakoś weźmie jej stronę, w końcu nawet jeśli mało, to jednak posiadała rude futerko wymieszane z czernią. Miała nadzieję, że starsza też jakoś niepochlebnie się wypowie o tych dzikusach. Powinna.
— No już, to tylko ugryzienie. I to przez młodszego kociaka. Zagoi się raz dwa — powiedziała medyczka oglądając jej straszną i okropną ranę, jak to Lewek naopowiadała — Słoneczko, podaj mi potrzebna zioła.
Pociągnęła nosem, nie śmiała odpyskować, że to wcale nie było nic takiego. W końcu musiała wyglądać tak, że cierpi jak najbardziej. Okropne i upokarzające było samo w sobie to, że zęby nierudego dotknęły jej i jego ślina. Brrr! Otrzepała się aż zdając sobie z tego sprawę obrzydzenia, po czym dalej cicho łkała, dopóki nie wróciła po nią matka.
W końcu wróciła do żłobka, gdy już została opatrzona jak i również, gdy mama załatwiła sprawę u liderki. Jej jeszcze przed chwilą mokry pyszczek od łez w tej chwili pozostawał suchutki. Z tego co jej się udało dowiedzieć, ten smród otrzyma karę. I bardzo dobrze. Należało mu się. Nawet jeśli to ugryzienie nie bolało tak jak kary od matki za złe zachowanie, to Lew cieszyła się, że gówniarz zostanie ukarany ,a ona nie. W końcu niczym nie zawiniła, a to Szept szukał guza. Cieszyła się że Tygrysia Gwiazda, jak sądziła zdrajczyni krwi, postąpiła słusznie, tym samym na moment sprawiając, że Lewek ją polubiła.
W żłobku starała się nie uśmiechać jakoś mocno, próbowała zdusić tę radość w jej sercu. Leżała pomiędzy przednimi łapami matki, która wylizywała jej futerko i pyszczek, co jakiś czas piorunując spojrzeniem winowajce, który raczył skrzywdzić jej córkę. Niepochlebnie wyrażała się na temat kotki i jej bękarta. A Lewek stękała jojcząc jak to ugryzienie ją boli starając się potęgować nienawiść matki do tej dwójki.
— O mało cię nie zabił ten paskudny nierudy. Moja ukochana Lewku. Nie wiem co bym zrobiła, gdybym cię straciła. — powiedziała słodko opierając pysk o bok kotki i delikatnie się o nią otarła
— Lewku, myślałem, że umrzesz! Tak się bałem! — odezwał się Piasek, który gdy tylko wróciły, nie odstępował ani Lew, i ani matki na krok, tak samo Iskierka — Boli?
— Boli... W zębach nierudych jest jad, lecz Wiśniowa Iskra na szczęście pozbyła się go. Dzięki temu nie umrę. Nie mogę cię opuścić braciszku, jeszcze nie teraz — odezwała się posyłając niemrawy uśmiech braciszkowi i ostrożnie wyciągnęła łapkę w jego stronę, powoli i ostrożnie chcąc pokazać jak słaba jest teraz, że faktycznie ledwo co uniknęła śmierci. — Widzisz? Nierudzi są okropni. Teraz widzisz do czego są zdolni, tylko czekają na odpowiedni moment, by nas skrzywdzić. Gdyby nie ja, to mogłeś być ty. A ja nie pozwolę by coś ci się stało braciszku — Piasek pociągnął w tym momencie nosem, z którego prawie to wyleciał glut — No już, nie mazgaj się. To ja zostałam zraniona, a nie płaczę. — Piasek jej przytaknął, a po jej słowach wyprostował się jeszcze bardziej jeśli to w ogóle było możliwe, chcąc nawet w tej chwili jak najlepiej się prezentować. Jedynie co go zdradzało jak bardzo przeżywa tę sytuację to szklane oczy.
— Jesteś taka dzielna siostrzyczko — odezwała się Iskierka, która wtuliła się w nią od drugiej strony, a Lew cicho zamruczała
Miała nadzieję, że ta scena, do której nie chciała tak właściwie dopuścić i jej się nie spodziewała przyniesie jakieś korzyści. Ona męczennica, a Szept barbarzyńca. Piasek od tej pory powinien z łatwością wyzywać każdego nierudego i nie czuć współczucia wobec nich. W końcu omal jeden nie zabił jego ukochanej siostrzyczki.
Okryła swój pyszczek kitą i zachichotała cichutko, po czym zakaszlała i znów z jej gardła wydarł się jakiś pomruk niezadowolenia na jej stan. Tak jak i matka, co jakiś czas zerkała na drugą stronę żłobka. Nastała cisza i spokój, pomioty Róży również siedziały teraz przy niej, a karmicielka otulała je ogonem. Lew zmrużyła oczy dażąc zastępczynię jeszcze większą nienawiścią. Szylkretka nie raczyła nawet przeprosić za swojego syna, więc wszystko wskazywało na to, że nie tylko pozwalała na takie zachowanie, jak i również popierała. W tej samej chwili jak rozmyślała o tym jak się ich całej siódemki z klanu pozbyć rozproszył ją cichy głos matki, która szeptała jej ciekawe słowa do jej wywiniętego uszka.
— Jak będziesz starsza pokażę ci w jaki sposób radzą sobie damy w takich sytuacjach. Wcale nie muszą używać siły, która tak bardzo szczycą się barbarzyńcy — głos matki sprawił, że kocię z trudem mogło powstrzymać ciekawość, aż chciała się zapytać czy nie może poznać tych tajników już teraz, ale matka lepiej wiedziała kiedy faktycznie powinna się tego dowiedzieć, tak też potulnie położyła głowę na jej łapkach i przymknęła oczy — A teraz śpij, dzięki temu szybciej wyzdrowiejesz kochanie.
I w sumie tu chyba można faktycznie chwilowo zakończyć sesyjke, przynajmniej na ten moment, bo no nie pogadają sobie. Nie spodziewałam się, że tak krótki wątek będzie, ale wyszło jak wyszło. Tak czy siak wyszło pięknie. No i oczywiście liczę na wznowienie go za te kilka księżyców, gdy szczyle jako uczniowie rozniosą cały klan dokuczając sobie na przemian. Dziękuję Rachel za fun <3
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz