Plan zdobywania informacji szedł całkiem dobrze. Diament był jego niezawodnym pomocnikiem, a Ametyst bardzo się cieszył, że ma go przy sobie. Właśnie leżał przy mamie i chlipał sobie cichutko, specjalnie. Był ciekawy, kiedy Błotniste Ziele uwięziona w swoim świecie to zauważy. W końcu dał znak Diamentowi. No bo ile można czekać?
- Mamusiu? Bo Amek chyba płacze. – pisnął niby zmartwiony braciszek. Matka od razu wróciła do rzeczywistości i trąciła pyskiem synka odsłaniając jego zapłakaną mordkę?
- Co się stało? – zapytała zmartwiona.
- No bo… - zaczął mały i jeszcze bardziej się rozpłakał.
- Tak? – Błotniste Ziele owinęła się wokół niego wylizując jego pyszczek.
- Bo on mi się śnił. Czwarty kociak. I Był taki miły… Ja za nim tęsknię! Nie wiem jak można tęsknić za kimś, kogo się nie znało Myślę, że gdybyś mi o nim opowiedziała, to tęskniłby mniej. – zawył płacząc.
- Tak, mamo prosimy! – zawołał Diament. Nawet Bazalt był ciekawy. Mama westchnęła, ale kiwnęła głową.
- Jak wyglądał? – zapytał Amek przestając już płakać na siłę.
- Liliowy. Miał też trochę białego. Był pręgowany, ale nie Błotniste Ziele przyglądała mu się za bardzo. Tygrysio lub cętkowanie. Bardzo ładny kocurek. – powiedziała ze smutkiem.
- A oczy? – zapytał Diament.
- Miał zamknięte. – mruknęła.
- A fakt. – odpowiedział.
- A którędy przechodziłaś? Jakieś charakterystyczne cechy? – zapytał Amek. Zauważył, że Błotniste Ziele wpadła w jeden z tych swoich stanów wspomnieniowych, wiec mgli się pytać o wszystko bez podejrzeń.
- Błotniste Ziele poszła na spacer, aby złożyć hołd Bylicy. Po drodze przepędził ją samotnik. Uciekła gdzieś do lasu i urodziła w norze, niedaleko drogi grzmotu. – odpowiedziała. Amek i Diament wymienili spojrzenia.
- Coś jeszcze? – zapytał smętnie Diament.
- Błotniste Ziele zostawiła mu kwiatki, żeby nie było mu smutno samemu. – powiedziała. Amek uśmiechnął się. Kolejna wskazówka.
- Coś jeszcze? – zapytał.
- Pomiędzy lasem a miastem Błotniste Ziele spotkała Krokus. Pomogła jej. – powiedziała
- I? – chcieli wchłonąć jak najwięcej informacji.
- Błotniste Ziele nie chciała go zostawić. – teraz to matka zalała się łzami. Bazalt natychmiast znalazł się przy niej.
- Dobrze, już dobrze mamusiu. – pocieszał ją patrząc oskarżycielsko na braci. Ametyst przewrócił oczami. Bazalt jak zwykle wszystko popsuł. Jeśli go znajdą, stan matki się polepszy. Diament trącił Bazalta i dał mu znak, żeby poszedł za nim. Srebrny kocurek też podążył za nimi.
- Nie rozumiesz, że pytamy się o to, bo chcemy go odnaleźć? – zapytał sfrustrowany Amek.
- Sprawiacie jej przykrość. – oskarżył ich.
- Kiedy odnajdziemy braciszka to się ucieszy i nam podziękuje. Nazwie nas najlepszymi synkami na świecie. – powiedział Diament przeciągając ostatnie cztery słowa. To chyba sprawiło, że Bazalt stał się zazdrosny, bo zaproponował swoją pomoc. Ametyst udał, że się zastanawia, ale w końcu kiwnęło głową.
- Ale ja tu jestem przywódcą, a Diament zastępcą, jasne? – zapytał. Bazalt pokiwał głową. Świetnie. To już kilka kotów.
- A kiedy go zaczniemy szukać? – zapytał.
- Kiedy będziemy mieli pięć księżyców. Więc jak już zaczniemy naukę to pamiętaj, żeby szybko wszystko przyswajać. Przyda to nam się, kiedy będziemy go szukać. – polecił.
- Jasne. – odparł. Amek uśmiechnął się. Jego misja miała coraz większe szanse na powodzenie. Żałował, że musi czekać do piątego księżyca, ale najwyraźniej nie miał innego wyboru. Na razie mógł snuć plany i chłonąć informację. I taki będzie właśnie jego plan na następne trzy księżyce. Nawet nie wyobrażał sobie, co się stanie, jeśli go nie odnajdzie. Na razie nie dopuszczał sobie tej myśli do głowy. Po prostu go znajdzie i już. I wszyscy będą szczęśliwi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz