— Wyobraź sobie, że wszystko, co dla ciebie złe i co cię trapi, jest ukryte w tym patyku. Możesz teraz dać upust swojej złości, pogryźć go, podrapać, a nawet złamać. Po prostu wyżyj się na nim — zachęciła, pacając badyl łapą.
- Dobra. Niech ci będzie - miauknął, podchodząc z nutką sceptyzmu co do jej pomysłu.
Jak niby miałoby mu pomóc? Przecież to był tylko kawałek drewna. Nie ona, nie jej ciało, pysk, który doprowadził do początku końca jego związku z Rudzikiem. Chwycił go jednak w zęby i zaczął gryźć. Czuł się... Naprawdę głupio. Ruda patrzyła na to tak, jakby zaraz miał nagle cudownie ozdrowieć. Jednak z każdą chwilą, zaciskał na nim kły bardziej i bardziej, wyładowując na nim swoją całą złość i frustracje, powodując pęknięcie kija na dwie części. Zęby i pysk go od tego bolały, ale musiał przyznać... że było to poniekąd satysfakcjonujące. Kotka nie przeszkadzała mu w tym czasie, dając mu nacieszyć się tym w spokoju. Widząc jak popsuł obiekt, uśmiechnęła się, zabierając głos.
- Lepiej?
Czy było lepiej? Może... Może czuł coś... innego. Jakby większość napięcia zniknęła, pochłonięta przez przedmiot. Nie chciał jednak sprawiać, by poczuła się wygrana, więc tylko wzruszył ramionami.
- Nadal czuję się źle - odparł.
Wojowniczka przeprosiła go na chwilę, po czym gdzieś zniknęła. Gdy wróciła, położyła mu pod łapy, kolejny badyl. Spojrzał na nią zimnym spojrzeniem, ale chwycił go w pysk.
***
No i stało się. Został uczniem, a jego mentorką została... ona. Nie podobało mu się to, bo mimo wszystko Tygrysia Smuga była... sobą. Na pewno zacznie go uczyć podstaw czy nie wiadomo czego. Miał nadzieję, że nie zechcę od razu przejść do spraw, które się wydarzyły przez te kilka dni. Dzisiaj mieli pierwszy trening... Skrzywił się czekając na nią w legowisku uczniów wraz z resztą cofniętych do tej rangi wojowników. Jaki... wstyd. A to wina Kamiennej Agonii. Jak mogła zabić jego babcie? Bo nie wierzył, że kto inny mógłby pozbawić ją życia. I tak chamsko zacząć się rządzić? Był zdruzgotany i zagubiony. Nie wiedział czy babcia się jeszcze odezwie... Czy w ogóle. Mógł spróbować się skontaktować z nią przez kamień od Miejsca, Gdzie Brak Gwiazd, jednak ukrył go na terenach Klanu Burzy, a teraz musiał wychodzić w asyście wojowników... Kamienna Agonia zrobiła im szach, gdy nawet się nie zorientowali!
Widząc nadchodzącą Tygrysią Smuge skrzywił się tylko. Nadal miał złamane łapy. Nie zmierzał wychodzić i kicać z nią nie wiadomo gdzie. Miał nadzieję, że odwoła dzisiejsze zajęcia i da mu spokój.
- Hej. - Przywitała się, starając się sprawić wrażenie, jakby sytuacja w której się znaleźli, była czymś normalnym. - Jak się dzisiaj czujesz? - spytała.
Położył po sobie ucho, patrząc na panią zastępczynie. No nieźle awansowała... ciekawe czemu. Pewnie wchodziła w tyłek czarnej, dlatego ta zainteresowała się współpracą.
- Źle. Gratulacje nowej posady - burknął pod nosem.
- Dziękuję, aczkolwiek wolałbym skupić się w naszych rozmowach na tobie - wyjaśniła. - Doskonale wiem, że nie będziesz szczęśliwy w związku z zaistniałą sytuacją, ale chciałabym, byś powiedział coś więcej na temat swojego samopoczucia. Możemy odejść w jakieś ustronniejsze miejsce na terenie obozu, jeśli nie chcesz, by ktoś przypadkiem usłyszał twoje żale - dodała.
No i się zaczyna. Teraz kiedy emocje opadły, miał trudności ze zrozumieniem, dlaczego tak ją chwalił przy babci. Wkupiła się na ich miejsce. Została zastępcą i była prawą łapą Kamień, która zamordowała nie dość, że jego matkę, to teraz i babcie. Chociaż gdyby ona została liderką... To cóż... Jakoś by to przeżył. Lepsza w końcu ruda niż czarna.
- Wole ustronne miejsce - zadecydował, wstając.
Odetchnęła z ulgą, uznając to za dobry omen dla ich współpracy.
- Ale proszę, nie próbuj się ode mnie oddalać, ani odchodzić. Jeśli nie będziesz miał już naprawdę ochoty o czymś pomówić, to mi to powiedz, ale nie uciekaj - poprosiła, zatrzymując się przed legowiskiem i rozglądając za przyjemnym do pogadanki miejscem. - Może być tam, obok tego wielkiego kamienia? - Wskazała łapą na głaz leżący niedaleko od nich. - Dasz radę tam dokickać?
- Nie jestem królikiem - burknął tylko pod nosem na to stwierdzenie. - Dojdę tam, normalnie... - to powiedziawszy, dokicał do kamienia, za którym się skrył, by nikt ich nie podglądał. Nie miał pojęcia co mu odwali czy też Tygrys, wolał się więc zabezpieczyć i nie afiszować ze spotkań z kotką. Powstałyby jeszcze jakieś... plotki. Już i tak czuł się fatalnie, jednak uciekać nie zamierzał. Kicanie jednak było okropne. Budził zainteresowanie i był pewien, że wszyscy się z tego faktu cieszą. Żar króliczek... tego jeszcze nie widzieli. Może i był burzakiem, ale nie w takim stopniu, by upodabniać się do posiłku.
Kotka podreptała za nim.
- Dobrze, żeby nasze treningi były przyjemniejsze, chciałabym cię lepiej poznać - zaczęła. - I mówiąc ciebie, mam na myśli wszystkie pozytywne cechy, które kryją się pod tą warstwą zgorzkniałego rasisty. Jesteś zły, ale tak naprawdę dlaczego? W obecnym stanie, bez podziałów na kolor futra, wszyscy jesteśmy sobie równi. Liczy się tu dobro ogółu, gdzie przy tym żadna z pojedynczych jednostek nie cierpi. Co ci się w tym nie podoba?
- Mieliśmy rozmawiać o moim samopoczuciu, a nie poglądach - wytknął jej to niezadowolony. Położył się na ziemi, obserwując chmurki, by jakoś lepiej znieść obecność rudej, która rozbiła mu związek.
- Dobrze, na temat twoich szkodliwych poglądów przyjdzie czas później. Możemy na obecną chwilę skupić się na twoim zdrowiu psychicznym - mruknęła, kucając obok niego. - Dlaczego czujesz się dzisiaj źle? Co najbardziej na to wpływa?
- Zgadnij - prychnął, a widząc jej spojrzenie, skrzywił się zniesmaczony. - Kamienna Agoni... Gwiazda, zabiła mi babcie, bo ostatnio groziła, że jej czas nadejdzie, więc pewnie to jej sprawka, mój chłopak urwał mi ucho i złamał mi serce, Szczypior się do mnie klei, zostałem uczniem z obowiązkami, po których pewnie padnę w kilka dni i kicam jak zając - wymieniał swoje bolączki. - No i muszę znosić ciebie i fakt, że jesteś teraz pieskiem Kamień i wszystko jej doniesiesz o mnie, o tym jak się sprawuje i sretetete.
- Przede wszystkim nie powinieneś wyrażać się o kimkolwiek w zły sposób, jeśli ten ktoś na to nie zasłużył - zaczęła, starając się nie brzmieć oschle. - Odejście Piaskowej Gwiazdy jest akurat pozytywnym wydarzeniem dla naszego klanu. Natomiast co do dwóch kolejnych problemów, mogę ci jedynie rzecz że bardzo mi przykro. Zapewne nie zasłużyłeś na taki los, ale teraz masz szansę przeżyć całe życie na nowo. Znowu jesteś uczniem, powinieneś wykorzystać ten czas na zmiany. Nie będę mówić Kamiennej Gwieździe o szczegółach z twojego życia, bo chcę, byś czuł się przy mnie swobodnie. Możesz mi mówić o wszystkim, naprawdę, zachowam to w tajemnicy, każdą rzecz, która cię trapi. Natomiast będę musiała ją przede wszystkim informować o twoim stosunku do innych i każdym złym incydencie, do którego się dopuścisz. Choć pokładam spore nadzieje w tobie i liczę, że będziesz się zachowywał jak kocur godny wojowniczego imienia - przyznała szczerze.
- Zostanę uczniem na zawsze, więc nie wiem po co mam się starać... Po co budować coś od nowa? - zapytał. - Wycofanie mnie do tej roli, nie cofnie czasu. Nie wiem czy słyszałaś o tym incydencie u medyka. Tak, zaatakowałem siostrę Rudzika, ale w samoobronie. Pierwsza mnie zaatakowała, a on mi nie uwierzył, uznał za potwora i oderwał ucho. A Wiśnia? Pewnie chce mnie otruć i ubić, bo nie zasługuje na życie. Nawet nie chciała mnie leczyć. Tylko babcia się o mnie troszczyła... A teraz jestem sam. Dla mnie to nie jest pozytywne wydarzenie.
<Tygrys?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz